Herodian Historia cesarstwa rzymskiego.doc

(1258 KB) Pobierz
Herodian

Herodian

 

Historia cesarstwa rzymskiego

 

KSIĘGA I

1. Ci, którzy zadali sobie trud opracowania historii i starali się od-

świeżyć pamięć o dawnych wydarzeniach zabiegając o nieśmiertelną

sławę twórcy (gdyby bowiem byli milczeli, pozostaliby w ukryciu zalicze-

ni do rzeszy pospólstwa), po największej części niewiele dbali w swoich

opowiadaniach o prawdę, a za to tym więcej starań poświęcili sposobowi

wyrażenia i piękności języka. Byli przy tym przeświadczeni, że choćby

w opowiadaniu ich znalazło się coś zmyślonego, to jednak spotkają się

z uznaniem za powab opracowania, a większa czy mniejsza ścisłość w uję-

ciu faktów niełatwo da się stwierdzić. Bywają jednak i tacy, którzy po-

wodują się nieprzyjaźnią czy nienawiścią do tyranów, albo inni jeszcze,

którzy dla pochlebstwa lub z szacunku wobec królów, państwa i osób

prywatnych nieznaczne i błahe czyny przez wymowne ich przedstawienie

rozsławili nadmiernie z uszczerbkiem dla prawdy. Ja natomiast podaję

historię nie takich wydarzeń, które bym przejął od innych dlatego, że

były mi może nie znane i nie zostały przeze mnie samego stwierdzone,

lecz takich, które są w świeżej jeszcze pamięci u tych, co natkną się na

moje dzieło, i to ujętych z całą możliwą ścisłością. Toteż spodziewam się,

że poznanie tych wielkich i licznych wydarzeń, jakie się w tak krótkim

czasie rozegrały, sprawi również potomnym prawdziwą przyjemność.

Jeśli bowiem ktoś przejdzie w myśli cały ten okres czasu od Augusta,

za którego państwo rzymskie przekształciło się w monarchię1, to na prze-

strzeni okrągło dwustu lat aż do czasów Marka2 nie znajdzie tyle prze-

mian na tronie cesarskim, które jedna po drugiej następowały, ani tyle i tak

zmiennych kolei wojen domowych oraz zewnętrznych, ani takiego mnóst-

wa powstań ludowych i upadków miast, tak w naszym kraju, jak i na

obszarze wielu obcych ludów, ani też tyle wstrząśnień ziemi i zaraz, ani

tyle wreszcie osobliwych kolei życia tyranów i cesarzy, o jakich dawniej

rzadko albo w ogóle się nie słyszało. Z tych ostatnich jedni dłuższy czas

dzierżyli władzę, drudzy krótko władali, a byli i tacy, co doszli jedynie

do tytułu i władzy tylko dni parę trwającej, po czym natychmiast zostali

1 Po pokonaniu Marka Antoniusza w 31 r. pod Akcjum i śmierci tegoż w 30 r.

2 Tak nazywa Herodian stale cesarza Marka Aureliusza.

obaleni. W tych 603 latach państwo znalazło się na czas dłuższy czy krót-

szy pod panowaniem większej liczby władców, aniżeli tego ten okres cza-

su wymagał, toteż przeżyło wiele różnych podziwu godnych wydarzeń

Jedni bowiem władcy, znajdujący się w starszym już wieku, posiadający

doświadczenie w prowadzeniu spraw państwowych, rządzili wykazując

dbałość o swą sławę i dobro poddanych, inni zupełnie jeszcze młodzi

prowadzili lekkomyślny tryb życia i wiele nowości wprowadzili. Przy

takiej różnicy wieku i różnicy sposobu życia odmienne też były ich po-

czynania.

Jaki zaś był bieg tych wydarzeń, opowiem w porządku chronologicz-

nym według następstwa władców.

2. Markowi4 w ciągu jego panowania urodziło się kilka córek i dwóch

synów5. Jeden z tych synów, który nosił imię Verissimus6, zmarł w bar-

dzo młodym wieku, tego zaś, który pozostał przy życiu, a zwał się Kom-

modus7, wychowywał ojciec z wielką starannością; ze wszystkich stron,

z rozmaitych krajów ściągał najwybitniejszych uczonych na bardzo ko-

rzystnych warunkach, by mu wychowywali syna w nieustannym z nim

obcowaniu. Córki zaś8, kiedy doszły do odpowiedniego wieku, wydawał za

3 Liczba 60 lat została przez autora zaokrąglona, bo faktycznie opracowany prze-

zeń okres czasu sięga od 180 r. do 238 r., czyli dokładnie obejmuje 58 lat. W

księ-

dze II 15, 7 mówi Herodian nawet o 70 latach, które zamierzał opisać, czyli

dzieło

miałoby sięgać do 250 r., tj. do końca panowania Filipa Araba (249 r.). Do wyko-

nania tego planu jednak nie doszło, najprawdopodobniej skutkiem wcześniejszej

śmierci autora, który musiał być już wówczas w sędziwym wieku, skoro podkreśla,

że sam przeżył 70 lat.

4 Cesarz Marek Aureliusz Antoninus urodził się 26 kwietnia 121 r.

jako Marek Anniusz Werus, w 138 r. adoptowany został przez cesarza Antonina

Piusa (138—161), po którym objął rządy (od 7 marca 161 do 17 marca 180).

W 145 r. ożenił się z córką Antonina Piusa, Faustyną Młodszą, która zmarła w 176

r.,

i miał z nią dwanaścioro dzieci.

5 Mówiąc o dwóch synach Herodian nie jest ścisły, bo synów miał Marek Aure-

liusz sześciu, lecz czterech z nich zmarło wcześnie, przeważnie w niemowlęcym

wieku, jeden zaś (Werus) dożył zaledwie siódmego roku.

6 Imię Verissimus poświadczone jest tylko u Herodiana, gdzie indziej wy-

stępuje on jako Marek Anniusz Werus, czyli z nazwiskiem swego ojca przed adop-

tacją przez Antonina Piusa. Urodzony w 163 r., w 166 r. wraz ze swym starszym

bratem Kommodusem, obwołany został Cezarem, lecz umarł w 169 r.; por. H. A., ży-

wot Marka Aur. 21, 3—5.

7 Następca M. Aureliusza, Lucjusz Aureliusz Kommodus, urodził

się 31 sierpnia 161 r., 12 października 166 obwołany został Cezarem, a 17

listopada

176 współrządcą z tytułem Augustus.

8 Córek miał Marek Aureliusz sześć. Najstarsza była Annia Galeria A u-

relia Faustina ur. 146 r., ale zmarła już przed 182 r. Wcześnie zmarła również

jedna z młodszych córek, Domicja Faustyną. Z pozostałych czterech najstar-

szą była według Herodiana I 8, 3 Annia Lucilla, ur. ok. 148 r., która w 164 r,

wyszła za Lucjusza Werusa, współrządcę M. Aureliusza (por. niżej I 8, 3), a po

mąż za najwybitniejszych członków senatu, przy czym baczył na to, by

dobrać sobie zięciów nie spośród takich, którzy należeli do najwyższej

szlachty o długim szeregu przodków lub też do najbogatszych dzięki swe-

mu majątkowi, lecz spomiędzy ludzi o prawym charakterze i wzorowym

trybie życia. Cechy te bowiem uważał za dobra duchowe, jedynie warto-

ściowe i nieprzemijające.

Znamionowało go w ogóle dążenie do cnót wszelkich i umiłowanie

dawnej literatury, tak że w tym względzie nie ustępował nikomu ani

z Rzymian, ani z Greków. Dowodem tego są mowy jego i pisma, jakie do

nas doszły9. Dla poddanych okazał się dobrotliwym i umiarkowanym

władcą; przybywających do niego zawsze przyjmował i nie pozwalał swej

straży przybocznej odprawiać nikogo, kto chciał się dostać do niego. Je-

dyny z cesarzy uprawiał filozofię nie tylko w słowach i przez poznanie jej

zasad, ale przez stosowanie dostojnych obyczajów i skromny tryb życia.

Toteż wiek jego wydał wielką liczbę mądrych mężów, bo poddani lubią

zawsze żyć naśladując poglądy swego władcy.

O jego dzielnych i mądrych czynach, w których przejawiały się jego

wybitne zdolności wodza i męża stanu, zarówno w walkach z ludami bar-

barzyńskimi zamieszkującymi północne strony świata, jak i z ludami ży-

jącymi na wschodzie, pisało już wielu, i to mądrych ludzi.Ja ze swej stro-

ny opisałem to wszystko, co po śmierci Marka widziałem czy słyszałem

w toku całego mego życia, biorąc częściowo osobiście udział w wydarze-

niach na usługach cesarza lub państwa

3. Był Marek już w sędziwym wieku10, kiedy przygniecionego nie tylko

ciężarem starości, ale i brzemieniem trosk oraz trudów zaskoczyła w cza-

sie pobytu jego w Pannonii11 ciężka choroba. Przeczuwał on, że słaba jest

śmierci jego, w 169 r., za Tyberiusza Klaudiusza Pompejana (por. I 6, 4). Za

udział

w spisku na życie Kommodusa w 182 r. wygnana została na wyspę Kapri i wkrótce

stracona (por. I 3, 4—8). Młodsze od niej były (nie licząc już Domicji Faustyny)

Fadilla (por. I 13, 1) i Kornificja, ur. ok. 161 r., w sędziwym wieku za

Karakalli zmuszona do samobójczej śmierci (por. IV 6, 3). Najmłodsza była V i b

i a

Aurelia Sabina, która wyszła za Lucjusza Antistiusza Burrusa, kons. z 181 r.

Jako zięciowie cesarza znani są poza tym Gnejusz Klaudiusz Sewerus, kons. po raz

drugi w 176 r., M. Peduceusz Plaucjusz Kwintillus, kons. 177 r., i M. Petroniusz

Mamertinus, kons. 182 r., nie wiadomo jednak, który z nich ożeniony był z Annią

Galerią Faustyna lub Fadilla czy Kornificja.

9 Ze spuścizny literackiej Marka Aureliusza dochowały się częściowo jego listy

w zbiorze korespondencji nauczyciela jego Korneliusza Frontona (Epistolarum ad

M. Caesarem et invicem libri V; Epistolarum ad Antoninum imperatorem et invi-

cem 1. V) oraz po grecku napisane Rozmyślania. Polski przekład M. Reitera ze

wstę-

pem T. Sinki, Warszawa 1937, drugie wydanie z posłowiem i przypisami K. Le-

śniaka, 1958.

10 Miał wówczas lat 59.

11 W tekście greckim jest u ,,Peonów", co u Herodiana oznacza prowincję Pan-

nonię położoną nad środkowym biegiem Dunaju.

nadzieja na wyzdrowienie, toteż patrząc na swego syna, który stał wła-

śnie u progu młodocianego wieku12, przejęty był obawą, by ten, gdy zo-

stanie osierocony w rozkwicie młodości i dojdzie do nieograniczonej, ni-

czym nie krępowanej swobody działania, nie zapomniał o dobrych naukach

i zasadach, a nie oddał się pijaństwu i wybrykom. Bardzo bowiem łatwo

dusze młodzieńców zbaczają z drogi dobrego wychowania, gdy dadzą się

ponieść żądzy używania. Ponieważ był bardzo uczony, dręczyła go w wy-

sokim stopniu pamięć o tych, którzy w młodym wieku objęli władzę, jak

np. Dionizjusz13, tyran sycylijski, który z nadmiernej żądzy używania po-

lował na coraz to nowe rozkosze i bardzo wysokie nagrody wyznaczał za

ich wynalezienie. Myślał też o następcach Aleksandra Wielkiego, ich bucie

i gwałtach w stosunku do poddanych, które hańbą okryły ich rządy;

o Ptolemeuszu14, który wbrew prawom macedońskim i greckim posunął

się do tego, że się w rodzonej siostrze zakochał, o Antigonosie15, który pod

każdym względem naśladował Dionizosa, wkładał na głowę wieniec

z bluszczu zamiast kapelusza i przepaski macedońskiej, a w ręce nosił

thyrsos16 zamiast berła. A jeszcze więcej niepokoił się, kiedy sobie wspo-

mniał już nie o dawnych wydarzeniach, lecz o wypadkach z bliskich

całkiem czasów, a więc o tym, co wyprawiał Neron17, który posunął się

aż do zamordowania matki i robił z siebie widowisko budząc śmiech u lu-

dów, lub o zuchwałych poczynaniach Domicjana18, które sięgały szczytów

okrucieństwa. Mając przed oczyma takie przykłady tyranii chwiał się

12 Jest w tym pewna przesada, bo Kommodus liczył wówczas niespełna 19 lat,

był współrządcą swego ojca z tytułem Augusta i był już żonaty.

13 Mowa tu o Dionizjuszu młodszym, który w 367 r. objął po ojcu Dioni-

zjuszu I rządy w Syrakuzach, ale już w 356 r. został obalony przez Diona i

musiał

uchodzić do Lokrów w płd. Italii, skąd wrócił jeszcze do Syrakuz w 347 r.,

usunięty

ponownie przez Timoleonta w 344 r., uszedł do Koryntu, gdzie po dłuższym czasie

zmarł.

14 Ptolemeusz II (ur. ok. 304 r.) objął rządy w Egipcie początkowo (285 r.)

razem z ojcem, a po śmierci jego w 283 r. jako jedyny władca; był zapobiegliwym

i dbałym o dobro państwa władcą, toteż sąd Herodiana o nim nie jest

sprawiedliwy.

Zastrzeżenia budziło tylko jego małżeństwo z rodzoną siostrą, Arsinoe II, z

powodu

którego otrzymał przydomek Filadelfa (miłującego siostrę).

15 O jakiego Antigonosa tu chodzi, trudno powiedzieć, bo ani Antigonos I

(M o n o f t a l m o s), ani Antigonos II (Gonatas) Dionizjusza nie naśladowali.

Prawdopodobnie Herodian się pomylił, a uwagi jego odnoszą się do Demetriusza

Poliorketesa (syna Antigonosa I, a ojca II), który istotnie bujne prowadził

życie

i pozwalał się czcić jako bóg Dionizos.

16 Thyrsos, laska z drzewa lub trzciny owinięta w górnej części bluszczem lub

winna latoroślą, atrybut boga Dionizosa, jego otoczenia i czcicieli.

17 Cesarz Neron (54—68) zamordował w 59 r. matkę Agrypinę i szukał sławy

jako artysta popisując się występami w teatrze i cyrku.

18 Cesarz Domicjan (81—96) w swej dążności do absolutyzmu dopuszczał się

wielu aktów samowoli i wietrzył spiski przeciw sobie, ale ocena jego u Herodiana

jest przejaskrawiona.

 

między obawą a nadzieją. Niemało też przejmowali go niepokojem są-

siedni Germanowie, których jeszcze wszystkich nie podbił, lecz jednych

skłonił do przymierza namową, a drugich zmógł przy pomocy oręża. Byli

jednak i tacy, którzy uszli przed nim i na razie zachowywali się spokoj-

nie z obawy przed obecnością tak dzielnego cesarza. Liczył się zatem

z możliwością, że sobie zlekceważą nieletniego młodzieńca i uderzą na

niego, zwłaszcza że barbarzyńcy są bardzo skłonni do podjęcia akcji bojo-

wej przy pierwszej lepszej sposobności.

4. Ponieważ tedy duszę jego tyle trosk nurtowało19, zwołał swoich

przyjaciół oraz krewnych, którzy się w jego otoczeniu znajdowali, a kiedy

się wszyscy zeszli, przyzwał również syna i podniósłszy się z wysiłkiem

z łoża tak mówić zaczął:

„Nie dziwi mię to wcale, że jesteście zmartwieni widząc mię w takim

stanie. Bo serce ludzkie z natury odczuwa litość dla udręki bliźnich,

a współczucie to potęguje się jeszcze więcej, gdy cierpienie ich staje przed

naszymi oczyma. Jeśli zaś chodzi o mnie, to sądzę, że sercem tym więcej

jesteście ze mną, bo skoro sam jestem wam oddany, to słusznie chyba

żywię tę nadzieję, że i wy odpłacacie się mi równą życzliwością. Na-

deszła teraz odpowiednia chwila dla mnie, by się przekonać, że nie na

próżno przez tak długi czas darzyłem was godnościami i dobrodziejstwa-

mi, a dla was, byście się odwdzięczyli, wykazując, żeście nie zapomnieli,

co ode mnie otrzymaliście. Widzicie tu mojego syna, którego sami wy-

chowaliście, który wchodzi dopiero w wiek młodociany i potrzebuje ster-

ników jak okręt w czasie burzy i nawałnicy, by wobec braku dostateczne-

go doświadczenia w rzeczach koniecznych nie rozbił się o skały złych

rad. Zamiast mnie jednego bądźcie wy dla niego wielu ojcami, czuwajcie

nad nim, doradzajcie mu jak najlepiej. Bo jak żadne zasoby pieniężne nie

starczą przy braku umiarkowania w tyranii, tak i żadna straż zbrojna nie

zdoła osłonić władcy, jeśli podstawą jego panowania nie jest miłość pod-

danych. Tacy przede wszystkim władcy na długi czas utwierdzili bez-

piecznie swoje panowanie, którzy wpoili w dusze swoich poddanych nie

strach przed swoją surowością, lecz przeświadczenie o swej prawości. Bo

nie ci, co służą z konieczności, ale ci, którzy z przekonania są posłuszni,

działają i cierpią trwale, nie budząc podejrzenia ani też nie schlebiając

obłudnie, i nigdy nie wyłamują się z karbów posłuszeństwa, jeśli się ich

do tego nie doprowadzi przez gwałty i butę. Trudno jest jednak zachować

miarę i nałożyć szranki dla swych pożądań, jeśli się posiada zupełną swo-

19 Że cała ta opowieść o troskach nurtujących duszę umierającego cesarza jest

wymysłem Herodiana, który przy tej sposobności pragnął się popisać znajomością

dziejów, to oczywiste. Tak samo retorycznym wypracowaniem jest zamieszczona

tutaj mowa M. Aureliusza do otoczenia, przy czym jako wzór służyła Herodianowi

mowa Cyrusa na łożu śmierci, podana w dziele Ksenofonta Wychowanie Cyrusa,

VIII 7, 6—28.

bodę postępowania. Jeśli zatem będziecie mu tak radzić i przypominać

to, co i on sam na własne uszy tu słyszy, to zrobicie z niego i dla siebie

samych, i dla wszystkich najlepszego władcę, a pamięci mojej oddacie

największą przysługę, bo tylko w ten sposób będziecie mogli zapewnić jej

nieśmiertelność".

Po tych słowach stracił Marek przytomność i zamilkł z osłabienia, osu-

nąwszy się w tył bez tchu. Wszystkich obecnych takie ogarnęło wzrusze-

nie, że niektórzy nie panując nad sobą wybuchnęli głośnym płaczem. Żył

jeszcze noc i dzień jeden, po czym wyzionął ducha, pozostawiając u współ-

czesnych tęsknotę za sobą, a wieczystą pamięć swej cnoty na całą przy-

szłość. Kiedy po śmierci jego wieść o tym się rozeszła, całe wojsko, jakie

było obecne, i rzesze ludu zarówno ogarnęła żałoba i nie było człowieka

na obszarze państwa rzymskiego, który by bez łez przyjął tę wiadomość.

Wszyscy jakby jednogłośnie mienili go to ojcem prawdziwym, to dobrotli-

wym królem, to dzielnym, wodzem, to mądrym i rządnym władcą i nikt

nie mijał się z prawdą.

5. Kiedy upłynęło dni kilka, w czasie których uwaga syna zaprzątnięta

była zadaniami związanymi z pogrzebem ojca, uznali przyjaciele tegoż

za stosowne przedstawić młodzieńca wojsku, aby przemówił do żołnierzy

i ofiarował im w darze pieniądze, jak to jest zwyczajem przy objęciu

władzy, a przez wspaniałomyślny dodatek tym bardziej zjednał sobie

wojsko. Obwieszczono zatem wszystkim, aby się zgromadzili na zwykłym

placu zebrań dla ich przyjęcia. Wystąpił następnie Kommodus i po złoże-

niu ofiar cesarskich wyszedł na mównicę wzniesioną dla niego w środku

wojska w otoczeniu przyjaciół ojcowskich (a była z nim znaczna ich liczba,

i to rozumnych ludzi), po czym wygłosił następujące przemówienie.

„Że dzielicie ze mną ból z powodu tego, co mię spotkało, i nie mniej

ode mnie odczuwacie w sercu żałobę, o tym jestem głęboko przekonany.

Uważam bowiem, że i za życia ojca na równi z wami cieszyłem się jego

względami, gdyż wszystkich nas otaczał swoją miłością, jakbyśmy jedno

stanowili ciało. Więcej go to przynajmniej cieszyło, gdy zwał mię towa-

rzyszem broni, aniżeli gdy mi mówił „synu". Bo to ostatnie miano wyra-

żało wspólność krwi, a pierwsze natomiast łączność z nim w cnocie. Jak-

żeż często zabierał mnie w pacholęcym jeszcze wieku i polecał waszym

uczuciom wierności. Toteż żywię nadzieję, że bez żadnych trudności spot-

kam się u was z wszelką życzliwością, bo starsi z was winni mi ją jako

swemu wychowankowi, a tych, którzy są mymi rówieśnikami, mogę

słusznie powitać jako towarzyszy w rzemiośle wojennym. Wszystkich was

bowiem ojciec miłował jakby jednego syna i do wszelkich cnót zaprawiał.

Po nim w mojej osobie dał wam los cesarza, i to nie adoptowanego, jak

moi poprzednicy; oni mogli się szczycić władzą w późniejszym wieku zdo-

bytą, podczas gdy ja jedyny przyszedłem na świat w pałacu cesarskim,

tak że nie znałem kolebki domu prywatnego, lecz z chwilą opuszczenia ło-

na matki przyjęła mię purpura cesarska i słońce zobaczyło we mnie

równocześnie nowego człowieka i cesarza. Biorąc to pod uwagę, słusznie

możecie mię darzyć swoją miłością, jako nie nadanego wam, ale urodzone-

go cesarza. Podczas gdy ojciec mój wzniósłszy się do nieba jest już towa-

rzyszem i współmieszkańcem bogów, mnie przypadło zadanie troszczenia

się o ludzi i zarządzania sprawami ziemskimi. Ich uporządkowanie i usta-

lenie jest waszym zadaniem, które spełnicie, jeśli zdusicie z całą energią

resztki wojny i granice państwa rzymskiego przesuniecie aż do oceanu.

Przyniesie wam to sławę, a zarazem w ten sposób godnie uczcicie pamięć

naszego wspólnego ojca, który, jak mniemacie, słyszy, co mówimy, i przy-

patruje się naszym czynom. Szczęście będzie nam niewątpliwie towarzy-

szyć, gdy pełnić będziemy obowiązki wobec takiego świadka. Wasze po-

przednie dzięki męstwu osiągnięte sukcesy idą na rachunek jego mądro-

ści i sztuki dowodzenia, ale w nagrodę za czyny, jakich ochotnie dokonacie

ze mną, młodym cesarzem, wy sami zbierzecie sławę wiernego oddania

i męstwa. Przez dzielność waszą w działaniu opromienicie moją młodość

dostojnością, a barbarzyńcy, jeśli zaraz na początku nowego panowania

zostaną poskromieni, nie odważą się obecnie podnieść głowy lekceważąc

sobie mój wiek młodociany, na przyszłość zaś lęk będzie ich ogarniać na

wspomnienie porobionych doświadczeń".

Tak mówił Kommodus. po czym zjednawszy sobie wojsko przez wspa-

niałe dary pieniężne wrócił do pałacu cesarskiego.

6. Przez jakiś czas tedy wszystko działo się według rady przyjaciół

ojcowskich, którzy codziennie zbierali się u niego, służąc mu najlepszymi

radami, i tyle tylko zostawiali mu wolnego czasu, ile uważali za do-

stateczne do rozumnej troski o ciało. Wkrótce jednak zdobyli sobie jego

zaufanie pewni ludzie ze służby pałacowej, którzy usiłowali znieprawić

charakter młodocianego cesarza, podobnie jak i pochlebcy przy stole, któ-

rzy oceniają szczęście według brzucha i najhaniebniejszej rozpusty. Przy-

pominali mu oni o rozkoszach życia w Rzymie, rozwodzili się nad przy-

jemnościami, jakie ono daje dla oka i ucha, wyliczali obfitość uciech,

a wyrzekali na cały klimat nad brzegami Istru, nie pozwalający na dobre

zbiory jesienne, zimny i mglisty. „Czy nie przestaniesz, panie, mówili, pić

wody marznącej i wykopywanej, podczas gdy inni używają sobie na cie-

płych źródłach i orzeźwiających napojach, na balsamicznych zapachach

i powietrzu, co wszystko jedynie Italia ma w obfitości". Roztaczając przed

oczyma młodzieńca różne ponęty, rozbudzali u niego pożądanie takich roz-

koszy.

Toteż zwoławszy nagle swoich przyjaciół oświadczył im, że tęskni za

ojczyzną. Ponieważ jednak wstydził się przyznać do przyczyny tej nagłej

decyzji, udawał, że żywi obawy, by tam ktoś z bogatych patrycjuszów nie

uprzedził go w opanowaniu świętego ogniska w pałacu cesarskim i na-

stępnie jakby z zaniku silnego zdobywszy władzę i uznanie nie owładnął

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin