Cutler Ulriel Waldo - Król Artur i Rycerze Okrągłego Stołu.PDF

(4166 KB) Pobierz
U. WALDO CUTLER
SJ
*y
KRÓL ARTUR
OKRĄGŁEGO STOłU
.RYCERZE
ROZDZIAŁ I
O narodzinach
króla Artura
Zdarzyło się w czasach Utera Pendragona, króla podówczas całej
Anglii, iż był w Konwalii diuk jeden możny wielce i ten wojował z królem
przez czas długi. A zwal się ów diuk Księciem Tintagilu.
Zasię o dziesięć mil od jego zamku, zwanego Terrabilem, na zamku,
Tintagilem zwanym, mieszkała Igrena z Kornwalii, którą król Uter
upodobał sobie i miłował wielce, gdyż była to pani dobra, urodziwa i mądra
bardzo. Nad wszelką miarę mile ją król widział i pragnął w zamian miłości
pięknej Igreny, lecz nie chciała Igrena na to przystać. Przeto z wielkiego
gniewu i wielkiego kochania król Uter zachorzał.
Żył zaś w tym czasie w Anglii czarodziej potężny, Merlinem zwany,
który mógł zjawiać się, gdzie tylko chciał, i mógł zmieniać wygląd swój
wedle własnej chęci, wolą zaś swoją czynić rzeczy dziwne ku pomocy lub na
szkodę niewiast lub rycerzy. Przyszedł tedy do króla rycerz jeden zacny,
Pan Ulfius, i powiedział:
— Odnajdę Merlina, aby ci dopomógł i ucieszył serce twoje.
I pojechał Ulfius i napotkał szczęśliwie Merlina w przebraniu żebraka
i wymógł na nim, iż podąży za nim nie mieszkając do królewskiego
namiotu.
Stanął wkrótce Merlin przy boku króla i powiada:
— Wiem, co jest w sercu twoim i przyrzekam ci, iż stanie ci się, jako
chcesz, jeśli przysięgniesz mi wzajem, że spełnisz moją wolę.
To zgodził się król uroczyście uczynić. A wtedy rzekł mu Merlin:
— Gdy już zdobędziesz Igrenę i pojmiesz ją za żonę, narodzi wam się
dziecię, które mi oddasz, abym je wychował, jako zechcę, a stanie się to dla
twojej chwały i dla dobra dziecięcia.
Tegoż wieczora napotkał w bitwie król Uter diuka Tintagilu, który
bronił przystępu do zamku pięknej Igreny i pokonał go. I powitała Igrena
5
króla z miłością, gdyż Merlin dał mu postać miłą jej oczom. Że zaś
oświadczyli wszyscy baronowie swoją zgodę na małżeństwo królewskie,
pobrało się tych dwoje o poranku w wielkim weselu i radości.
A gdy nadszedł czas, że Igrena powić miała syna, przyszedł znów Merlin do
króla dopominać się jego obietnicy i powiedział:
— Znam ci ja pana możnego w twoim kraju, człeka uczciwego
i wiernego wielce, a zwie się on pan Ektor i będzie chował dziecko twoje.
Kiedy przyjdę, niech mi wydane będzie królewiątko w miejscu, gdzie
trzymają straż ludzie królewscy.
Wzięło tedy dwóch rycerzy i dwie damy Utera Pendragona, niemow-
lątko w złotogłów spowite, i zaniosło go do czat u bramy zamkowej
i oddało Merlinowi przebranemu za ubogiego człeka, a ten zaniósł go do
pana Ektora. I Ektorowa żona hodowała niemowlę jak własne.
Po dwóch zasię latach zachorzał król Uter słabością wielką. I za­
smucili się tym wielce baronowie i zapytali Medina, co czynić należy, gdyż
niewielu z nich wiedziało dziecię królewskie lub słyszało o nim.
Rankiem za radą Medina przyszli wszyscy przed króla i powiedział
Merlin:
— Panie, gdy dni twoje przeminą, maż syn twój Artur władać tym
królestwem i wszystkimi jego przyległościami?
Wtedy zwrócił się ku niemu król Uter i rzekł, aby słyszeli wszyscy:
— Daję mu błogosławieństwo Boże i błogosławieństwo moje i pod
utratą tego błogosławieństwa nakazuję mu, aby zgodnie z prawem
i honorem domagał się korony.
To powiedziawszy zmarł. Pochowano go, jak króla chować przystało,
a królowa Igrena i wszyscy baronowie smucili się bardzo.
ROZDZfAŁ Ił
O synu Uterowym całej
Anglii królu
prawowitym
Przez długi czas królestwo narażone było na szwank wielki, gdyż
każdy z panów umacniał swoje siły, niejeden zaś z nich przemyśliwał nad
tym, jak raczej samemu królem zostać, niż uznać za pana dziecię, którego
nigdy nie oglądał.
Przewidział był Merlin ów cały zamęt, przeto trzymał królewiątko
w ukryciu, aby nie doznało krzywdy od zazdrosnych baronów, póki łat
swoich nie dojdzie i do objęcia rządów nie stanie się sposobne. I nawet pan
Ektor nie wiedział nic o tym, że w domu jego wespół z synem jego Kajem
wzrasta syn królewski i dziedzic korony.
Aż kiedy urósł wreszcie młody Artur na młodzieńca dorodnego
i wyćwiczonego w sztuce rycerskiej, udał się Merlin do arcybiskupa
Canterbury i doradził mu. aby zwołał do Londynu w dzień Pańskich
Narodzin wszystkich możnych panów z całego królestwa i z całego
królestwa wszystką brać rycerską, w on czas bowiem Bóg w wielkiej swej
łaskawości cud czyniąc wskaże im, kto ma być Anglii władcą prawowitym.
Uczynił arcybiskup, jak mu Merlin doradził. Tedy wszyscy najprzed­
niejsi rycerze oczyściwszy się
z
grzechów na świętej spowiedzi, tak iżby ich
modlitwa tym łacniej przez Boga wysłuchana być mogła, zjechali się na
dzień Pańskich Narodzin do Londynu. A każdy z nich myślał sobie, że być
może, Bóg mu tę łaskę uczyni i królem naznaczy. Przeto zgromadziwszy się
w największej świątyni stolicy (czy była to katedra świętego Pawła, czy też
nie, o tym stare kroniki milczą) spędzili w niej na modłach dzień cały. A gdy
już odprawiono pasterkę i wyszli o świcie rycerze z kościoła, ujrzeli na
dziedzińcu kościelnym potężny, graniasty złom kamienny. Pośrodku
owego głazu tkwiło kowadło stalowe, zasię w ono kowadło zatknęty był
7 •
miecz obnażony i świetliście ostrzem połyskujący. Dokoła miecza biegły
złotem pisane litery głosząc napis taki: „Ktokolwiek tego miecza z onego
głazu a kowadła dobędzie, ten królem jest prawowicie zrodzonym całej
Anglii".
Dziwowali się wokół zebrani widokiem owego głazu i napisu, zasię
niejeden, co królem chciał zostać, za rękojeść miecza pociągnął. Ale miecz
ani drgnął, przeto orzekł arcybiskup:
— Nie masz tu tego, co mieczem tym owładnie, a jednak nie
wątpimy, że Bóg go nam w końcu da poznać. Przeto rada moja jest taka.
Wybierzmy dziesięciu rycerzy, ludzi zacnych i niech strzegą tego miecza, aż
się zjawi prawy jego właściciel.
Tak też zarządzono i ogłoszono wszem, iż próbować może miecz
posiąść, kto zapragnie. W dzień zaś Nowego Roku urządzili baronowie
turnieje i gonitwy dla chętnych rycerzy. A uczyniono to dlatego, aby
zgromadzić pospołu panów możnych i brać rycerską, gdyż zawierzył
arcybiskup Bogu, iż mu wkrótce wolę swą objawi i króla wskaże. Tak więc
w dzień noworoczny wyjechali baronowie w pole, niektórzy dla gonitwy,
niektórzy, aby się w szrankach potykać. I zdarzyło się, że pan Ektor
wyjechał także, a wraz z nim syn jego, pan Kaj, który niedawno rycerzem
został, i młody Artur, Kaja brat przyrodni.
Gdy tak jechali do miejsca, gdzie się turniej odbywał, spostrzegł nagle
pan Kaj, że miecza swego w gospodzie, gdzie stanęli z ojcem, zapomniał,
prosił więc Artura, aby wróciwszy się miecz mu przywiózł.
— Chętnie to uczynię — rzekł Artur i do domu pośpieszył. Aliści ani
gospodyni, ani też nikogo ze służby, kto by mógł mu miecz Kajowy wydać
w domu nie zastał, wylegli bowiem wszyscy na pole, aby na turniej
popatrzeć.
Zakłopotał się przeto Artur i powiedział sobie:
— Pojadę ci ja na dziedziniec kościelny i wezmę ów miecz w głaz
wetknięty, gdyż nie może brat mój, pan Kaj, dnia dzisiejszego bez miecza
zostać.
Pojechawszy więc do głazu zsiadł Artur z konia i u słupa go uwiązał.
Potem poszedł wprost do namiotu straży, ale nikogo z rycerzy nie znalazł.
Wszyscy na turniej pojechali. Ujął wtedy za rękojeść miecza i pociągnął ją
ku sobie mocno i wyszedł miecz z kowadła posłusznie a bez oporu.
Wówczas znów konia dosiadłszy pojechał Artur w pole, aż odnalazł brata
swego, pana Kaja, i miecz mu oddał.
8
Zgłoś jeśli naruszono regulamin