Rozdzial25.txt

(19 KB) Pobierz
149






























          Rozdział 25
           Doktor Lecter siedział przy stole i przeglšdał korespondencję. Clarice odkryła, że 
        łatwiej jej zbliżyć się do klatki, kiedy na niš nie patrzy.
            Doktorze.
           Podniósł palec nakazujšc jej milczenie. Kiedy skończył czytać list, zamylił się. Kciuk 
        swojej szeciopalczastej dłoni oparł o podbródek, palec wskazujšcy o nos.
            Co by z tym zrobiła?  spytał kładšc dokument na tacę. Nadawcš był urzšd 
        patentowy USA.
            To na temat mojego zegarka z krucyfiksem  objanił doktor Lecter.  Nie 
        przyznali mi na niego patentu, ale radzš, żebym zastrzegł sobie prawa autorskie na 
        rysunek twarzy. Spójrz na to.  Położył nie większy od obiadowej serwetki rysunek na 
        wózku, Clarice przecišgnęła go na swojš stronę.  Może zauważyła, że w większoci 
        krucyfiksów ręce wskazujš, powiedzmy, za kwadrans trzeciš, najwczeniej za dziesięć 
        drugš, nogi sš tymczasem na szóstej. Na tym cyferblacie mamy, jak widzisz, Jezusa na 
        krzyżu. Jego ramiona obracajšc się wskazujš czas, podobnie jak ramiona na popularnych 
        zegarkach z postaciami Disneya. Stopy niezmiennie pokazujš szóstš, na górze, w aureoli, 
        obraca się mała wskazówka sekundnika. Co o tym sšdzisz?
           Szczegóły anatomiczne uchwycone były bardzo dobrze. Twarz miała jej rysy.
            Redukujšc to do wielkoci zegarka, straci się mnóstwo detali  zauważyła.
            To prawda, niestety, ale pomyl o zegarach ciennych. Czy nie sšdzisz, że jeli 
        tego nie opatentuję, mogš mi ukrać pomysł?
            Będzie pan kupował do tego gotowe mechanizmy kwarcowe, prawda, a one sš już 
        chronione przez patent. Nie jestem pewna, ale mylę, że patenty odnoszš się wyłšcznie 
        do nowych urzšdzeń mechanicznych. W stosunku do nowych wzorów stosuje się 
        przepisy prawa autorskiego.
            Ale nie jeste prawnikiem, prawda? Nie potrzebujš ich już więcej w FBI.
            Mam dla pana propozycję  powiedziała otwierajšc walizeczkę.
           Nadchodził Barney. Zamknęła walizeczkę z powrotem. Zazdrociła Barneyowi 
        olbrzymiego spokoju. Omiótł ich uważnym spojrzeniem, w jego oczach kryła się spora 
        inteligencja.
            Przepraszam  powiedział.  Jeli ma pani dużo papierów, może pani rozłożyć je 
        na ławce, szkolnej ławce. Mamy takš tutaj, w szafce przeznaczonej dla psychiatrów. 
        Chce pani?
           Zupełnie jak w szkole. Tak czy nie?
            Czy możemy teraz porozmawiać, doktorze? Doktor Lecter podniósł otwartš dłoń.
            Tak, Barney. Dziękuję.
           Usiadła. Barney był w bezpiecznej odległoci.
            Doktorze, pani senator ma dla pana interesujšcš ofertę.
            Ja o tym zdecyduję. Tak szybko udało ci się z niš skontaktować?
            Tak. Nie trzyma niczego w zanadrzu. To, co powiem, to wszystko, co jest w stanie 
        zaproponować, nie ma mowy o targowaniu się o co więcej. Oferta jest całociowa, 
        wszystko albo nic.  Uniosła wzrok znad walizki.
           Doktor Lecter, morderca dziewięciu osób, podparł nos palcami i obserwował jš. W 
        oczach miał mrocznš głębię.
            Jeli pomoże nam pan odnaleć Buffalo Billa na tyle szybko, aby udało się 
        uratować Catherine Martin, zostanie pan przeniesiony do federalnego szpitala dla 
        weteranów w Oneida Park, w stanie Nowy Jork, do celi z widokiem na las. Zachowane 
        zostanš maksymalne rodki bezpieczeństwa. Poprosi się pana o pomoc w ocenie 
        pisemnych testów psychologicznych, którym poddawani będš inni więniowie, choć 
        niekoniecznie z tego samego orodka. Będzie pan sporzšdzał opinie w ciemno, nie znajšc 
        tożsamoci badanych. Będzie pan mógł korzystać z ksišżek.  Podniosła wzrok.
           Cisza może być zwodnicza.
            Najważniejsza rzecz, szczególnie godna uwagi: raz w roku będzie pan mógł na 
        tydzień opucić szpital i pojechać tutaj.  Położyła mapę na wózku. Doktor Lecter nie 
        przycišgnšł go do siebie.
            Plum Island  kontynuowała.  Każdego popołudnia, przez cały ten tydzień, 
        będzie pan mógł spacerować po plaży albo pływać w oceanie. Nikt nie zbliży się do pana 
        bliżej niż na siedemdziesišt metrów, ale będzie pana pilnować specjalna grupa 
        antyterrorystyczna. To wszystko.
            A jeżeli odmówię?
            Może będzie pan mógł zawiesić sobie tutaj zasłony w kolorze kawy. Nie jestemy 
        w stanie panu niczym zagrozić, doktorze. Dzięki temu, co proponuję, może pan wyjć na 
        wiatło dzienne.
           Nie patrzyła na niego. Nie chciała teraz mierzyć się z nim wzrokiem. To nie była 
        konfrontacja.
            Czy Catherine Martin przyjdzie ze mnš porozmawiać... wyłšcznie na temat jej 
        porywacza... jeli zdecyduję się opublikować co o tej sprawie? Czy na wywiad z niš 
        będę miał prawo wyłšcznoci?
            Tak. Może pan to uważać za uzgodnione.
            Skšd wiesz? Uzgodnione przez kogo?
            Sama jš przyprowadzę.
            Jeli będzie chciała przyjć.
            Powinno się chyba jš najpierw o to zapytać, nie sšdzi pan? Przycišgnšł do siebie 
        wózek.
            Plum Island.
            Tam gdzie kończy się Long Island, za północnym cyplem.
            Plum Island. Federalny orodek weterynaryjny Plum Island (choroby racic i 
        pyska)", tak tu jest napisane. Brzmi zachęcajšco.
            Orodek zajmuje tylko częć wyspy. Jest tam miła plaża i przyzwoite kwatery. Na 
        wiosnę zakładajš tam gniazda rybołowy.
            Rybołowy  westchnšł doktor Lecter. Podniósł lekko głowę i dotknšł czerwonym 
        jeżykiem czubka czerwonej wargi.  Jeli już o tym mówimy, Clarice, muszę mieć jaki 
        zadatek. Quid pro quo. Ja ci co powiem i ty mi co powiesz.
            Zgoda  powiedziała Starling.
           Musiała czekać całš minutę, zanim się odezwał:
            Gšsienica przeobraża się w poczwarkę otoczonš kokonem. A potem, wychodzšc ze 
        swej sekretnej przebieralni, objawia się jako przepiękny imago. Czy wiesz, co to jest 
        imago, Clarice?
            Dorosły, skrzydlaty owad.
            Ale co jeszcze? Potrzšsnęła głowš.
            To termin wzięty z martwej psychoanalitycznej religii. Imago oznacza wyobrażenie 
        ojca, utrwalone w podwiadomoci we wczesnym dzieciństwie i zwišzane z afektem 
        infantylnym. Słowem tym okrelano woskowe popiersia, które starożytni Rzymianie 
        nieli podczas pogrzebów swoich przodków... Nawet osobnik tak flegmatyczny jak 
        Crawford powinien dostrzec, jak ważna jest tu sprawa kokonu.
            Ten trop nam nic nie dał, oprócz tego, że porównalimy listy subskrybentów 
        czasopism entomologicznych z rejestrem znanych przestępców seksualnych.
            Po pierwsze, nie mówmy Buffalo Bill. To mylšce przezwisko i nie ma nic 
        wspólnego z osobš, której poszukujecie. Dla wygody nazwijmy go Billy. Powiem ci 
        dokładnie, co mylę. Gotowa?
            Gotowa.
            Kokon jest ważny ze względu na odbywajšcš się w jego wnętrzu przemianę. 
        Poczwarka przeobraża się w motyla albo ćmę. Billy uważa, że pragnie się zmienić. On 
        robi sobie dziewczęcy strój, robi go z prawdziwych dziewczšt. Dlatego ofiary sš duże; 
        musi mieć rzeczy, które by na niego pasowały. Liczba ofiar sugeruje, że traktuje swš 
        przemianę jako kolejne zrzucanie skóry. Robi to w swoim piętrowym domu... Odkryła 
        już, dlaczego piętrowym?
            Wiesza je na schodach, przynajmniej niektóre.
            Prawidłowo.
            Doktorze, z tego, co wiem, transseksualizm nie jest zwišzany z przemocš, 
        transseksualici sš na ogół osobnikami pasywnymi.
            To prawda, Clarice. Czasami obserwuje się u nich tendencję do zbytniej wiary w 
        możliwoci chirurgii. Mam na myli chirurgię plastycznš. Transseksualistów trudno 
        zadowolić, ale na tym sprawa się kończy. Billy nie jest autentycznym transseksualistš. 
        Teraz masz go na wycišgnięcie ręki, Clarice, czy widzisz już, w jaki sposób możesz go 
        złapać?
            Nie.
            Dobrze. W takim razie opowiedz mi, jeli wolno, o tym, co działo się z tobš po 
        mierci ojca.
           Starling przyglšdała się porysowanemu blatowi szkolnej ławki.
            Nie sšdzę, żeby odpowied kryła się w twoich papierach, Clarice.
            Przez ponad dwa lata matka wychowywała nas wszystkich razem.
            Gdzie pracowała?
            W dzień jako pokojówka w motelu, w nocy jako kucharka w restauracji.
            A potem?
            Potem przeniosłam się do kuzynki matki i jej męża w Montanie.
            Tylko ty?
            Byłam najstarsza.
            Władze miejskie nic wam nie pomogły?
            Dostalimy czek na pięćset dolarów.
            Dziwne, że nie dostalicie żadnego odszkodowania. Powiedziała, Clarice, że 
        ojciec zahaczył zamkiem strzelby o drzwi swojego pick-upa.
            Tak.
            Nie jedził normalnym wozem patrolowym?
            Nie.
            To zdarzyło się w nocy?
            Tak.
            Nie miał pistoletu?
            Nie.
            Pracował w nocy, jedził pick-upem, uzbrojony tylko w strzelbę... Powiedz mi, 
        Clarice, czy nie nosił przypadkiem przy pasie specjalnego zegara? To taki dowcipny 
        pomysł, jedzi się po całym miecie i odbija na zegarze czas w różnych miejscach. 
        Dzięki tem...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin