marcel_marcel_a._-_oro.pdf

(5029 KB) Pobierz
Wydawnictwo Marginesy
1
DZIECKO W LEASINGU,
czyli dlaczego Lena się nie cieszy
„I zostań tam na zawsze, kretynko, wtedy to będą moi rodzice!”.
Za Leną z hukiem zamknęły się drzwi. Rozejrzała się po łazience.
Ostatni raz? Chyba żart. Tych „ostatnich razów” było pięć. Ostatni
„ostatni raz” miał miejsce dwa lata temu. Wtedy bardzo się bała. Nie ma
się co dziwić, młoda była. Nie to co teraz. Teraz ma trzynaście lat i na
pewno nie będzie zachowywać się jak spanikowana jedenastolatka,
której zależy. Lena spogląda w lustro. Wtedy włosy miała krótsze. Tak,
pamięta – przeczesywała je kilkakrotnie wyszczerbionym grzebieniem, a
niesforna grzywka i tak nie chciała się ułożyć. Moczyła ją wodą. Nawet
jak już siedziała w samochodzie, jadąc do nowego domu, po kryjomu
śliniła palce i nerwowo dotykała włosów. Wtedy jej zależało. Chciała się
podobać, chciała, by ją polubili, pokochali od pierwszego spojrzenia.
Takie tam… Normalne marzenia dziecka, czyli zupełny obciach. Dziś
Lena już wie, że się nie spodoba, że jej nie polubią i nie pokochają od
pierwszego spojrzenia. Bo miłość nie istnieje. Lena to wie, bo ma już
trzynaście lat i dotąd jej nie spotkała.
Odruchowo dotyka włosów. Są teraz długie, sięgają za ramiona.
Mają kolor spalonej słońcem słomy. Lena pamięta bardzo dużo. Nawet
to, czego nie powinna, czego ludzie z reguły nie pamiętają z tej racji, że
ludzki mózg nie ma takich możliwości. Dlatego ludzie nie mają
wspomnień z momentu, kiedy się rodzą albo jak raczkują w wieku
niemowlęcym. Więc skoro to niemożliwe, to dlaczego Lena pamięta? Na
przykład moment, kiedy czyjeś ramiona w granatowym płaszczu
wkładają ją do kołyski życia znajdującej się w bocznej nawie kościoła.
Ramiona w granatowym płaszczu są wilgotne, bo pada. Opatulają
maleńką Lenę troskliwie kocykiem. Potem zapada cisza i słychać tylko
miarowe uderzenia deszczu. Lena pamięta to wszystko, choć normalnie
nie powinna. W końcu była na świecie raptem od dwóch godzin.
Dziwne? Lena w ogóle jest dziwna. Niektórzy wolą określenie:
nienormalna. Wariatka. Schizolka. Lena staje przed umywalką. Dokręca
śrubkę kurka. Jak jej zabraknie, kran pewnie całkiem się rozpadnie… „I
zostań tam na zawsze, kretynko, wtedy to będą moi rodzice” – znowu to
słyszy. Odkręca wodę. Wcale się o nich nie prosiła.
W swoim gabinecie, siedząc za monumentalnym biurkiem,
dyrektor Zamczewska nerwowo zakłada nogę na nogę. Przekłada
papiery z miejsca na miejsce. Palcem przesuwa do góry zsuwające się z
nosa okulary. To przez ten charakterystyczny gest tu, w domu dziecka,
wołają na nią Zjeżdżalnia.
– Lenka to trudne dziecko. Co nie znaczy, że złe. Nie ma złych
dzieci. Są tylko dzieci niekochane. Ja wiem, że państwo to wiedzą.
Jesteście już doświadczonymi rodzicami. Opiekunami. – Dyrektor
Zamczewska chrząka nerwowo. – Rodzicami. Lenka przeszła pięć prób
adopcji. Nadal tu mieszka. Co znaczy, że się nie udało. No, nie udało się.
Ja nie wiem, czyja to wina. Nie chcę oceniać. Opinie dotychczasowych
opiekunów nie brzmią zachęcająco. Pozwolą państwo, że przytoczę…
Dyrektor Zamczewska szpera w papierach. Przesuwa do góry
okulary. Jej ruchy obserwują przyszli nowi rodzice zastępczy Leny.
Siedzą niemal nieruchomo. Mężczyźnie porusza się tylko jabłko Adama,
gdy od czasu do czasu przełyka ślinę. Kobieta mruga szybkimi seriami,
jak ktoś, kto nie do końca rozumie, po co ta cała gadka. Przecież
wszystko już załatwione. Okulary Zamczewskiej znowu lądują na
czubku nosa. Prawdziwa zjeżdżalnia, nie ma co, myśli kobieta.
– Taki fragment: „Dziecko apatyczne. Niezainteresowane zabawą,
edukacją. Nie lubi bliskości”. Albo to: „Dziewczynka wycofana. Typ
milczka. Nie nawiązuje kontaktów z rówieśnikami. Kilkakrotnie
przyłapana na mówieniu do siebie”. A nawet taka opinia: „Dziecko
krnąbrne, niezdyscyplinowane, leniwe. Przyłapana na kłamstwie,
kradzieży, grzechu nieczystości. Może być opętana”. Hmm… – dyrektor
Zamczewska chrząka zakłopotana. – Niektórych ponosiła wyobraźnia…
Jednak żadnej opinii nie należy bagatelizować. Lenka tak właśnie jest
odbierana. Jako dziecko dziwne. A kto chce dziwne dziecko? No kto?
No nikt.
Lena patrzy, jak woda wypełnia umywalkę. Poczeka tutaj, aż jej
przejdzie. Marlenie. Jak zna życie i Marlenę, to pewnie blokuje drzwi
łazienki, żeby Lena z niej nie wyszła. Marlena jest starsza od Leny, ale
kompletnie nie radzi sobie z emocjami. Wystarczy na nią spojrzeć, by od
Zgłoś jeśli naruszono regulamin