Odcinek 36 - Lizzy kontra druga misja.odt

(25 KB) Pobierz

Odcinek 36 – Lizzy kontra Druga misja

Zeszliśmy do bazy pod sklepem. Reszta już sobie poszła. Tylko wcześniej Chris kupił większą kartę pamięci. Ciocia już na nas czekała ze sporym plikiem papierów.

-Witajcie, drużyno. - zaczęła. - Dzisiaj mam dla Was nowe zadanie.

Westchnęłam i idąc za Chuckiem i Sarą, usiadłam przy stole konferencyjnym, przy którym zazwyczaj rozmawiamy o zadaniach.

-Na klika tygodni musimy zostawić Vivian Volkof. - oznajmiła. - Za to znalazłam już nowego nauczyciela Sztuki w Twojej szkole, Lizzy.

Do pokoju wszedł dobrze nam znany agent.

-O, cześć Roan. - powiedziałam, kiedy zobaczyłam znajomego agenta.

-Przedstawiam nowego nauczyciela sztuki w Liceum Muszkieterów. - oznajmiła ciotka Diane, siadając naprzeciwko nas.

-Chyba alkoholi! - odpowiedzieliśmy jednocześnie. Ja i Chuck popatrzyliśmy po sobie ze zdziwieniem. Na prawdę byliśmy zaskoczeni, że udało nam się te same słowa wypowiedzieć w tym samym czasie.

Ciotka Diane pokręciła głową i zmarszczyła brwi. Nie do końca wiedziałam, czy mam się z tego śmiać, pogonić i przejść do rzeczy, czy zapytać o co w tym właściwie chodzi. Dopiero po chwili udało mi się ułożyć pytanie, które chciałam zadać.

-Dlaczego taki dobry agent miałby teraz pracować jako nauczyciel? - zapytałam, opierając się o stół. - Przecież Ciebie kręcą kobiety i zadania specjalne. Gwarantuję, ze licealne standardy trochę od tego odbiegają.

-Tutaj zaczyna się misja. - powiedziała ciocia, wręczając nam teczki. - W środku znajdziecie portrety pamięciowe i szczegóły, które udało nam się odkryć. Nasz źródła donoszą, że pod szkołą znajduje się zaawansowane laboratorium „Kręgu”.

-Że słucham? - wrzasnęłam, odrzucając teczkę. - KRYJÓWKA TERRORYSTYCZNA POD MOIM LICEUM? Chyba ciocia żartuje!?

-Nie, nie żartuję. - ciocia pokręciła głową. - Waszym zadaniem jest potwierdzenie, albo zdementowanie tej informacji. Pogłoska z zaufanego źródła to wciąż pogłoska.

-A co potem? - zapytałam, już trochę spokojniej.

-Więc, jeśli tam nie ma żadnego laboratorium, Ty i Roan wycofacie się, złożycie raport i nie było tematu. - oznajmiła rzeczonym tonem.

-Na prawdę nie ma tam żadnych pięknych kobiet? - wtrącił Roan, siadając przy stole jak przystało rasowemu casanowie.

-Znaczy... - zaczęłam niepewnie. - Profesor Emery jest bardzo ładna. I Panna Arias od francuskiego.

-A czego uczy ta Emery, jeśli można wiedzieć? - zapytał, nonszalancko opierając się o tylną część krzesła.

-Chemii. - odpowiedziałam bez mrugnięcia okiem.

-A, to odpada. - odpowiedział, machając na to ręką.

Pokręciłam głową z uśmiechem. Czyżbym, trafiła w czuły punkt? Czyżby agent Roan Montgomery czuł niechęć do Chemii w szkolnych latach, co zostało mu do tej pory? Zaśmiałam się na myśl o nastoletnim Roanie, który stoi przed tablicą i nie zna ani jednej odpowiedzi na pytania zadane przez nauczyciela. Zabawna wizja, chociaż wiele razy widziałam go jak zachowuje profesjonalizm nawet w bardzo trudnych sytuacjach.

Po naradzie poszłam do Madison. Obiecałam, że przyjdę. Zadzwoniła do mnie i miała dziwny ton. Jakby chciała się rozpłakać i jednocześnie była szczęśliwa.

-Dowiem się, co się stało? - zapytałam, nie mogą znieść jej histerii.

-Umówił się ze mną! - zawołała, skacząc po swoim łóżku. - Umówił się ze mną na randkę, rozumiesz? Jestem tata! Taka szczęśliwa!

-Też się cieszę, ale za pewne będę się cieszyć jeszcze bardziej, jak mi powiesz o kim cały czas mówisz. - zaśmiałam się, podchodząc na dwa kroki.

-Logan! - wykrzyczała. - To Logan się ze mną umówił! Jestem tak podekscytowana, że nawet nie wiesz jak bardzo, bardzo się cieszę.

-To akurat widzę. - zaśmiałam się, wyciągając rękę do przodu. - Gratuluję. Wiedziałam, ze prędzej, Czy później do tego dojdzie.

-Widzisz! Podobam mu się, rozumiesz!? Podobam mu się! - powtórzyła, jakby sama nie wierzyła we własnego farta.

-Tak, wiem! - zawołałam ze śmiechem.

-Ale mam problem. - jęknęła, jakby nagle wróciła na ziemię. - Nie mam co na siebie włożyć. I jestem spłukana. Pożyczysz mi coś, błagam...

-Ja Ci mam pożyczać ciuchy? - uniosłam brwi. - Wczoraj krytykowałaś mnie, że mam ciuchy sprzed trzech sezonów, a teraz mam Ci pomóc przy ubraniach?

-No, a co za problem? - wzruszyła ramionami. - Logan lubi retro.

Pokręciłam głową, nie wiedząc, czy to żart, czy po prostu jest w takiej nierozgarniętej fazie. Tak, wiem, przyjaźnimy się, ale teraz zachowywała się co najmniej dziwnie. A może zawsze się tak zachowuje, kiedy jest naprawdę szczęśliwa... Prawdopodobnie powinnam się cieszyć razem z nią, a teraz tylko patrzę na nią i czekam aż się uspokoi. O tak, jestem okropną przyjaciółką.

-Skończyłaś? - zapytałam, krzyżując ramiona.

-Wciąż nie, ale błagam, musisz mi pomóc. - powiedziała, składając dłonie jak do pacierza. - Proszę...

-A Nathalie? - zmarszczyłam brwi. - Ona chyba zna się na tych sprawach, więc chyba możemy...

-O nie, nie, nie! - przerwała mi z krzykiem, nagle poważniejąc. - Nie wspominaj mi o tej wrednej małpie. Nienawidzę jej!

-Coś zaszło między wami? - zapytałam, nagle sobie uświadamiając, że od pewnego czasu Nath nie siada z nami w Czterech Szpadach i ogólnie trzyma się na uboczu.

-Co zaszło? - wytrzeszczyła oczy. - Ta wstrętna... To było zaraz po tym, jak powiedziałaś nam o tym, ze jesteś szpiegiem. Nie mówiliśmy Ci, bo i tak miałaś sporo spraw na głowie i...

-Mad, do rzeczy. - przerwałam jej, siadając przy jej biurku, żeby móc na nią swobodnie patrzeć.

-Ona uwiodła mojego tatę. - wymamrotała, spuszczając wzrok.

Otworzyłam usta ze zdziwienia. Nathalie z ojcem Mad? Jak to możliwe? Przecież on spokojnie mógłby być jej dziadkiem.

-Żartujesz? - otworzyłam usta, marszcząc brwi.

-Nie. - pokręciła głową, bawiąc się włosami. - Przyłapałam ich, jak jeszcze Kendall był w szpitalu. Próbowała się tłumaczyć, ale dla mnie to koniec.

-Może spróbujesz z nią pogadać, co? - powiedziałam ostrożnie. - Popełniła błąd, ale przecież jesteście przyjaciółkami...

-Byłyśmy. - przerwała mi. - Istnieje coś takiego jak czas przeszły. Myślałam, że ta przyjaźń coś dla niej znaczy, ale widać, ostro się przejechałam. Nie gadajmy teraz o tym... To jak, pokażesz mi teraz swoje ciuchy?

-Tak, jasne. - pokiwałam głową. - To idziemy do mnie.

-Tak. - wstała, sięgając po kurtkę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

A byłam pewna, ze dam radę jakoś wymusić te pięć komentarzy... No trudno się mówi. No i tak wygląda pożegnanie Nathalie. Samej zainteresowanej tu nie ma. Z bohaterów usunęłam ją od razu. I może to był błąd... Nie ma jej i już. Pamiątka po niej u mnie na poczcie i na chomiku.

A teraz już kończę. Liczę, że Odcinek Wam się podobał. Do wtorku! Trzymajcie się!

Zgłoś jeśli naruszono regulamin