Kukliński Piotr - Saga Dworek Pod Malwami - 07 Królowe Zaułków.pdf

(396 KB) Pobierz
KUKLIŃSKI PIOTR
KRÓLOWE ZAUŁKÓW
FOTOGRAFIA STASIA
Czerwiec 1911
W salonie dwom w Kalinówce zawisła fotografia Stasia Kalinowskiego.
Szesnastoletni chłopiec w gimnazjalnym mundurze, z niesfornymi, falującymi włosami,
śmiało patrzył przed siebie, uśmiechał się. Fotografia wisiała obok rysunku, jaki wykonał
niegdyś Janek Kalinowski, jego stryjeczny dziadek, ten który wprost ze szkoły poszedł do
powstania 1863 roku. Pani Katarzyna zatrzymywała się czasem przed fotografią i w milcze-
niu patrzyła na twarz wnuka.
- Gdzie jesteś? - pytała. - Gdzie się podziewasz, kochany chłopcze?
Wywieziony z białostockiego więzienia gdzieś w głąb Rosji, Staś Kalinowski zaginął
bez śladu. Jako więzień polityczny, skazany na karę twierdzy, nie miał prawa nie tylko do
odwiedzin, ale nawet i do korespondencji. Przekonała się o tym boleśnie jego babka, która
wiele razy próbowała dowiedzieć się czegoś o losach wnuka poprzez urzędy i sądy. Te
jednak ignorowały jej pytania i prośby.
Michał Kalinowski wcale nie mówił o młodszym synu. Gdy w jego towarzystwie ktoś
wspomniał Stasia, chmurzył się i wychodził.
- Chyba go nie zapomniałeś, Michale? - spytała kiedyś starsza pani. - Nie możesz
zapomnieć.
- Nie zapomniałem - burknął w odpowiedzi. - Ale rozmawiać o nim nie chcę.
Był zasmucony bezskutecznymi poszukiwaniami śladów syna i rozmowami z
adwokatami.
- To sprawa najwyższej rangi - mówili prawnicy. - Nawet do akt nie można zajrzeć, są
tajne do ostatniej kartki.
- A obrońca? - upierał się pan Michał. - Każdy oskarżony powinien mieć obrońcę.
- Pański syn miał obrońcę z urzędu.
- To zapewne był oficer - zauważył Kalinowski.
- Oczywiście.
- Zatem ktoś nie bezstronny. Musiał wypełniać rozkazy przełożonych.
- Procedura nie przewiduje innego obrońcy.
- Ale to oznacza, że mój syn nie miał możliwości się bronić.
- Naturalnie, że miał. Mógł przecież bronić się sam. Jeśli był na tyle mądry, żeby
mówić prawdę... W takich przypadkach sąd okazuje łaskawość.
- Na czym miałaby polegać? Przecież ja nawet nie wiem, gdzie on teraz jest.
Po tego typu rozmowach Kalinowski wracał do domu smutny i zniechęcony.
Oczekiwanie na jakiekolwiek odpowiedzi z wysokich urzędów przedłużało się, żadna
wiadomość nie nadchodziła, a pan Michał pogrążał się w smutku i beznadziei.
Wyrzucał sobie zaniedbania w opiece nad Stasiem, to że mogły się przyczynić do jego
tragicznego losu. Przecież to on pochwalał jego przyjaźń z Florianem Sawickim, on wysłał
syna na praktykę do Białegostoku, gdzie Staś najwyraźniej wpadł w nieodpowiednie
towarzystwo.
- Florian to zły duch Stasia - mówił w domu. - Starszy, ze skłonnością do grania
bohatera, zaimponował Stasiowi, potrafił go zaciekawić i najwyraźniej wciągnął w coś
zabronionego...
Po długich rozmowach, roztrząsaniu racji, setkach przypuszczeń i prób odgadywania,
co i jak się wydarzyło, zła rola Sawickiego wydawała się prawdopodobna. Nie było jednak
jak tego potwierdzić. Florian w Kalinówce się nie pokazywał, nie przysłał wiadomości czy
choćby wyrazów współczucia z powodu tego, co się stało.
- Pewnie i jego aresztowali - zgadywała pani Katarzyna. - Inaczej przecież
zawiadomiłby nas, co się stało. To taki porządny chłopiec.
Pan Kalinowski myślał o synu często, omal bez przerwy, zastanawiając się, gdzie jest,
w jakich warunkach żyje. Niczego nie był pewny - ani miejsca pobytu, ani warunków, ani
nawet tego, czy syn żyje. Czasem popadał w ponure zamyślenie, stawał się opryskliwy.
Zdarzało się to nawet w obecności pułkownika Mikołaja Kawelina, do którego jeździł
na karty. Carski pułkownik, jak zawsze otoczony grupą oficerów garnizonu, ziemian i
artystów, znajdował najwłaściwsze słowa pocieszenia.
- Michaił - mówił do Kalinowskiego. - Pamiętaj, że życie masz tylko jedno, więc go
nie zmarnuj na błahostki. Nie pij byle czego i byle czego nie jedz. Świat stworzył dobre
trunki, zbyt dobre, żeby się miały zmarnować.
Napełniał kieliszki wódką i nakazywał surowo:
- Pij! Dusza mniej boli.
***
Podobnie jak pan Michał, pozostali domownicy Kalinówki przyczynę kłopotów Stasia
upatrywali w jego przyjaźni z Florianem Sawickim.
- On chyba coś przeczuwał - ujawnił pannie Klementynie Hoffmann Ignaś
Kalinowski, starszy brat Stasia.
Przypomniał sobie, jak niedawno brat wspomniał, że spodziewa się, iż w jego życiu
nastąpi niedługo ważna zmiana.
- Jakby się spodziewał czegoś takiego - mówił z zastanowieniem. - Jakoś tak
niedawno rozmawialiśmy o przyszłości. Ja się martwiłem, czy nam starczy ziemi do
podziału, gdy nam los nowego niespodziewanego sąsiada dał, a on wcale nie był zmartwiony.
Powiedział, że dla mnie Kalinówki starczy, bo on nie zamierza na gospodarstwie zostać, a
wybiera się do obcych krajów.
- Lepiej nie wspominaj o tym ojcu - przestrzegała panna Hoffmann. - On i tak jest
niezadowolony, że Staś się zaplątał w takie sprawy. Po co ma martwić się jeszcze więcej.
O złej roli Floriana Sawickiego praktykantka była przekonana.
- Według naukowego podejścia, musi być przyczyna, skoro jest skutek. To zapewne
Florian przyniósł bombę i zostawił ją w pokoju Stasia, za wiedzą lub pod jego
nieświadomość. A później zawiadomił policję, gdzie jest ta bomba, sam albo pod
przymusem.
Zastanawiali się, ona i Ignaś Kalinowski, jakiego sposobu użyć, aby dowiedzieć się
wszystkiego o okolicznościach, jakie spowodowały uwięzienie Stasia. Wcześniej nie było na
to czasu, zajmowali się wszyscy próbami dotarcia do uwięzionego, podania mu bielizny,
pieniędzy, prowiantu, ustalenia jego losów. Teraz, gdy został wywieziony, przyszedł czas na
szukanie odpowiedzi na wcześniej postawione pytania.
Panna Klementyna żywiła pełną admirację dla metod opisywanych przez angielskiego
autora, Conan Doylea, i przekonywała Ignasia, że tylko naukowe podejście pozwoli na
ustalenie, co i jak się zdarzyło.
- Ale jak się dowiedzieć, czy ten Florian odegrał taką rolę, jak mówimy - zastanawiał
się Ignaś.
- Przecież go właściwie nie znamy. No i Staś zapewniał w rozmowie z panią
baronową, że Florian nie jest niczemu winny.
- To prawda - zgodziła się Klementyna. - Ale powinniśmy dowiedzieć się o nim
czegoś więcej. Wiemy zaś tylko, że uczęszczał do gimnazjum w Białymstoku i mieszkał u
ciotki. Trzeba go odszukać i zadać kilka pytań. Cała tajemnica się rozwiąże, gdy go
wypytamy. Będzie musiał wyjaśnić, jak było z bombą.
Ignaś Kalinowski zasadniczo przychylał się do pomysłów Klementyny, ale uważał, że
powinni przekonać do nich Michała Kalinowskiego. Panna Hoffmann była innego zdania.
- Na razie nic nie mówmy - zaproponowała. - Powiemy, gdy będziemy wiedzieli coś
konkretnego.
- Ale coś musimy wymyślić, żebym mógł pojechać do Białegostoku - zauważył. -
Przecież ojciec będzie pytał, po co tam się wybieram.
Panna Klementyna miała gotową odpowiedź.
- Ja pojadę - stwierdziła zdecydowanie. - Powiem, że muszę. Mnie pan Kalinowski
nie będzie wypytywał.
Ignaś się zgodził. Jeśli panna Hoffmann da do zrozumienia, że sprawa jest prywatna
lub dyskretna, ojciec nie zapyta o szczegóły. Ale obawiał się, że sam wyjazd do miasta
niewiele załatwi.
- Co dalej? - zapytał. - Pojedziesz do Białegostoku i co poczniesz? Kogo będziesz
pytała?
Wątpił, żeby Klementyna odnalazła Sawickiego. Florian nie pojawił się w Kalinówce
od czasu aresztowania Stasia, co mogło znaczyć, że albo się boi powiązania swojej osoby ze
sprawą, albo że i sam jest zaplątany w nią. Może nawet został aresztowany, jak jego
przyjaciel.
- Musimy to ustalić - powtarzała Klementyna. - Bez informacji o Florianie, nie
będziemy wiedzieć niczego.
Ignaś zgadzał się z założeniem panny Hoffmann, że Florian Sawicki powinien
wiedzieć, w czym uczestniczył wraz ze Stasiem. Gdyby udało się ustalić, czego dotyczyło
oskarżenie, może dałoby się ustalić, jakie środki obrony podjąć.
- Ale jak go znaleźć? - martwił się Ignaś. - W mieście żyją tłumy...
Klementyna uśmiechnęła się.
- Dowiemy się od jego ciotki - odpowiedziała pewnym tonem. - Wiemy, że mieszkał
u ciotki. Ona będzie wiedziała, co się z nim dzieje.
- Prawda - zgodził się Ignaś i popatrzył na pannę Hoffmann z podziwem. - Ale jak
znajdziesz ciotkę, skoro nie wiemy nawet, jak się nazywa?
- To proste - śmiała się panna Klementyna. - Wiedziałbyś, gdybyś trochę poczytał.
Kto obowiązkowo ma adres Floriana? No, kto? Szkoła przecież! Nawet jeśli Floriana tam nie
ma teraz, to adres wzięty w szkole doprowadzi nas do miejsca, gdzie zastaniemy ciotkę
Sawickiego.
- Prawda - powtórzył Ignaś z uznaniem. - Tego wszystkiego nauczyłaś się z tych
angielskich książek?
Panna Hoffmann potwierdziła z powagą.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin