Aeeee.doc

(37 KB) Pobierz

Krok Szosty:


Stalismy sie calkowicie gotowi, aby Bog uwolnil nas od wszystkich wad charakteru.



Na etapie Kroku Drugiego i Trzeciego idea poddania naszej tozsamosci procesowi calkowitej przemiany, koniecznej, by trwale wyzwolic sie z erotomanii, byla dla nas raczej abstrakcja. Teraz mielismy stanac twarza w twarz, co to naprawde oznacza. Jednak o pozbyciu sie wszystkich wad charakteru, jakie w sobie odkrylismy w toku obrachunku moralnego, duzo latwiej bylo nam pomyslec, niz rzeczywiscie sie na nia zdobyc. Czym bylo to, co blokowalo nasza gotowosc?

Pierwsza trudnosc pochodzila stad, iz latwo wpadalismy w poczucie, ze znowu mamy cos stracic. Czyz nie oddalismy juz wystarczajaco wiele, odstawiajac wszystkie wzorce czynnej erotomanii? Czyz naszym problemem nie bylo samo uzaleznienie od seksu i milosci? A skoro tak, to dlaczego, gdy jestesmy juz trzezwi, nie mamy prawa odpoczac i zyc wreszcie jak kazdy normalny czlowiek: bez poczucia winy i nowych stresow? Czyz nie mielismy podstaw, by w pewnym sensie uwazac sie za lepszych niz pozostali? Czyz najpierw musimy osiagnac doskonalosc, by moc byc akceptowanym? Poza tym, ktoz chcialby zostac swietym!

Taka postawa latwo prowadzila nas do samousprawiedliwien. Tymczasem znajdowalismy sie w bardzo krytycznym, rozstrzygajacym punkcie zdrowienia. Dzieki pierwszym pieciu Krokom udalo nam sie rzeczywiscie oddalic od czynnej erotomanii. Obecnie mielismy wykonac pierwszy krok w strone wewnetrznej przebudowy. Choc moze nie kazda czesc naszej osobowosci wymagala gruntownego przemodelowania, prawda jednak bylo, ze nie moglismy polegac na samym sobie w decydowaniu, co w nas takiej przebudowy wymaga. Nasze tak typowe dla uzaleznienia i swietnie schowane pokretne myslenie i nieprawe motywy, zbyt latwo mogly zmienic pozornie nieszkodliwe wady w zrodlo nawrotu choroby. Musielismy wiec dopasowac nasza wole do zamierzen Boga wobec nas.

Nalezalo jeszcze raz zmierzyc sie pokora. Poniewaz nasze braki odciskaly pietno na wszystkich dziedzinach zycia, byloby groznym bledem przypisywac wszystkie nasze problemy tylko uzaleznieniu od seksu i od milosci. Stanowczo nie byl to dobry czas na odpoczynek! Nadal musielismy kazdego dnia byc czujni wobec seksualnych pozadan, pokus i uporczywie odzywajacej iluzji, ze gdy spotkamy swoja "milosc doskonala" znikna wszystkie problemy. Znajdujac gotowosc pozbycia sie wad charakteru, decydowalismy sie odrzec sie z tej czesci siebie, ktora wyposazala nas w latwosc nawiazywania seksualnych kontaktow i milosnych intryg - zlamac i wyrzucic nasz "luk Kupidyna" i "strzaly", ktorymi polowalismy na kochankow i milosne gratyfikacje. Oznaczalo to, ze bez jakichkolwiek masek - nie oszukujac wiecej i nie uwodzac - bedziemy odtad wystepowac wylacznie we wlasnej skorze wobec rodziny, przyjaciol czy potencjalnych kandydatow na stalego partnera. A przeciez, jako erotomani, pod pozorami swietnosci skrywalismy poczucie wstydu, zagrozenia, niezaslugiwania i nizszosci. Balismy sie, ze oddawszy wraz z wadami charakteru nasze jedyne atuty, ktore je oslanialy, bedziemy traktowani ze wzgarda i nie znajdziemy nikogo, kto by nas znow "pokochal".

Druga trudnosc polegala na tym, ze jako erotomani uzaleznilismy sie od bolu. Cierpienie, czesciej niz jego brak, przenikalo nasze uczuciowe zaangazowania i "milosci", a nieraz tez wiekszosc kontaktow seksualnych. Stawialismy nawet znak rownosci miedzy bolem a miloscia, by wobec jej braku pozostawala nam na pocieche chociaz udreka, ktora, choc przykra, zapelniala jednak nasza pustke. Bo coz nam zostalo z dawnego siebie po kapitulacji, przejsciu odstawienia i obrachunku moralnym? Prawie nic! Czyz wiec nie mozna nas bylo zostawic w spokoju? Gdybysmy pozwolili odejsc wszystkim naszym brakom - zrodlu cierpienia - kompletnie nic by juz z nas nie zostalo! Czyz nie mielismy zadnego prawa decydowac, jacy chcemy byc? Takim mysleniem bronilismy ostatnich okopow uzaleznienia.

Dawne schematy emocjonalnego funkcjonowania wciaz w duzym stopniu stanowily czesc naszej osobowosci, dostarczajac pewnych, subtelnych gratyfikacji, z ktorymi trudno nam bylo sie rozstac. Wielu z nas, jako ofiary emocjonalnej deprywacji i wykorzystania od najwczesniejszych lat zycia, nauczylo sie pielegnowac w sobie nienawisc, zlosliwosc, nieufnosc i urazy. Dzieki nim moglismy przetrwac; w nich znalezc motywacje do dzialania i izolacje przed odczuwaniem zranien i lekow. Obecnie zaczynalismy widziec, jak bardzo okaleczala nas ta monotonna strategia. Mimo nieraz wielu kontaktow i intensywnych zwiazkow, w gruncie rzeczy zylismy w samotnosci i emocjonalnie niewydolni. W skrajnych przypadkach nie bylismy zdolni do nawet najmniejszego zaufania i intymnosci - nawet z tymi, ktorzy teraz, wspierajac nasze zdrowienie, akceptowali nas bezwarunkowo, wierzyli nam lub byli gotowi wspolpracowac w budowaniu stalego zwiazku.

Okazywalo sie, ze w dalszym ciagu w relacjach z ludzmi nie potrafimy odplacac dobrem za dobro i rozbijamy sie o swoje wewnetrzne blokady. Sprawialy one, ze doswiadczanie prawdziwej troski i ufnosci wciaz bylo poza naszym zasiegiem. Uswiadamianie sobie tych blokad bylo tym bolesniejsze, im bardziej czulismy, ze chcemy zaufac i podjac ryzyko bliskosci - ryzyko dzielenia sie z drugim czlowiekiem swoja wrazliwoscia i podatnoscia na zranienie. Widzielismy teraz swoje emocjonalne bariery, lecz nie wiedzielismy jak je zdemontowac. Ostatecznym ich rezultatem byl potegujacy sie lek, ze jesli, z jednej strony, dopuscimy kogokolwiek blisko, zostaniemy przez niego wchlonieci lub zmiazdzeni, z drugiej strony balismy, ze jesli nie pozwolimy na to, nieuchronnie skonczymy w totalnej samotnosci.

Jednakze w miare, jak coraz dluzej zylismy w pojedynke i pracowalismy nad soba, nasz komfort poblazania swoim wadom coraz wyrazniej sie kurczyl. Dowodzily tego nagle napady zlosci, napelniajace nas mordercza furia oraz leki, straszace wizja ostatecznej katastrofy. Za ciagi uczuciowej euforii placilismy depresjami, ktore wtracaly nas w rozpacz i nastroj samobojczy. Stany te podkopywaly w nas wole dalszego zdrowienia i nadzieje na jakas lepsza przyszlosc. Zaczynalismy widziec jak naciagane bylo nasze myslenie o zyciu bez poczucia winy i nowych stresow, jak reszta "normalnych ludzi" - myslenie, ze wszystkie nasze klopoty sprowadzaly sie do nalogowych zachowan seksualnych i obsesyjnych zwiazkow milosnych. Pod maska rezygnacji z perfekcji, co zadawalo sie byc tak bardzo w zgodzie z programem, ujrzelismy swoje duchowe bankructwo. Stalo sie jasne, ze w przelamywaniu naszych blokad nie pomoze wyliczanie, co Bog moze, a czego nie moze z nami zrobic, a tylko szczera gotowosc, by sie ich do konca pozbyc.

Nasza postawa wobec wad wlasnego charakteru i rodzacych je problemow zaczela sie zmieniac. Nowym okiem widzielismy, jak dotkliwe konsekwencje ponosza ci, ktorzy nie sa gotowi skapitulowac przed swoimi brakami - ktorzy nie chca ich oddac. Wraz z rosnaca dojrzaloscia docieralo do nas, ze zdrowe relacje moga zaistniec nie miedzy nadludzmi, a tylko miedzy ludzmi. Nie musielismy do tego byc idealni, ale tez nie moglismy nic nie robic. Odkrylismy, ze choc z zewnatrz uzaleznienie od seksu i milosci wyglada na chorobe zachowan, to od wewnatrz, postrzegana jako nasze osobiste doswiadczenie, jest calkowita perwersja systemu wartosci moralnych i etycznych. Duchowy wymiar erotomanii stal teraz przed nami w pelnej okazalosci.

Kapitulacje, ograniczona z poczatku do oddania czynnych wzorcow naszej choroby, rozszerzylismy obecnie na wszystkie cechy charakteru hamujace nasz rozwoj, godzac sie trwajacy do konca zycia proces odzyskiwania wewnetrznych wartosci i zalet. Fundamentem tej zmiany w naszej postawie byla rosnaca ufnosc i poleganie na Bogu, jakkolwiek Go sobie wyobrazalismy. Otrzymywalismy jeszcze jedno zaproszenie do poglebiania wiezi z Nim. Wystarczalo, ze dalej wykonywalismy tzw. prace nog i otwieralismy sie na rezultaty przychodzenia do AE - a laska Boza zaczynala nas uwalniac od uciazliwosci wlasnego "ja". W postawie pokory zrozumielismy, ze jestesmy proszeni przede wszystkim o to, aby zejsc Bogu z drogi - nie przeszkadzac Mu w dokonywaniu cudow, aby, w kooperacji z nami, mogl przeprowadzic w naszym zyciu swoje zamiary.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin