Spignesi Stephen J. - Sto największych katastrof wszechczasów.rtf

(810 KB) Pobierz

 

Stephen J. Spignesi

Sto NAJWIĘKSZYCH

KATASTROF

WSZECH CZASÓW

Przełożył Roman Zawadzki

i

BELLONA  Warszawa

Tytuł oryginału THE 100 GREATEST DISASTERS OF ALL TIME

Tłumaczył Roman Zawadzki

Redakcja Dariusz Krawczyk

Redaktor prowadzący Ryszard Radziejewski

Redaktor techniczny Andrzej Wójcik

Korekta Joanna Dzik

Skład i łamanie Fotoskład Domu Wydawniczego Bellona

Copyright © 2002 by Stephen J. Spignesi. Ali rights reserved. Copyright for Polish edition by Dom Wydawniczy Bellona, Warszawa 2007

Dom Wydawniczy Bellona prowadzi sprzedaż wysyłkową swoich książek za

zaliczeniem pocztowym z rabatem do 20 procent od ceny detalicznej.

Nasz adres: Dom Wydawniczy Bellona

ul. Grzybowska 77, 00-844 Warszawa

Dział Wysyłki: tel. 022 45 70 306, 022 652 27 01, fax 022 620 42 71

e-mail: biuro@bellona.pl

Internet: http://www.bellona.pl

www.ksiegarnia.bellona.pl

ISBN 978-83-11-10640-6

¦/

Poświęcam pamięci Mej ukochanej ciotki Marie Frasno

oraz Mego drogiego teścia Tony'ego Fantarella

Wiara uczy nas, że nasza wieczna dusza będzie tyła nawet po śmierci naszej ziemskiej powłoki. Uczy się nas, że śmierć to wrota; wśród wierszy poety Johna Donnę'a znajdujemy strofę, która pięknie to ujmuje. W swym sonecie „Death be not proud" (Nie pysznij się, śmierci) Donnę karci śmierć i nakazuje jej, by się nie puszyła tym, że odbiera życie. Donnę, kończąc sonet, oznajmia: „Gdy mija krótki sen, budzimy się w wieczności. I nie ma już śmierci; śmierci

— ty musisz umrzeć". Nie ma więc czego się obawiać

Przedmowa

Wyrafinowane okrucieństwo natury

Londyński „Telegraph" 13 luty 2002

Miliony motyli zabitych przez potworny sztorm

Ronald Buchanan w Mexico City

Wczoraj naukowcy poinformowali, że podczas potwornego sztormu w górach Meksyku zginęły miliony motyli królewskich, które zimowały

tam po przewędrowaniu prawie pięciu tysięcy kilometrów. Badacze amerykańscy i meksykańscy szacują, iż po sztormie z ostatniego miesiąca w sosnowych lasach na zachód od miasta Meksyk ziemię

pokryło przynajmniej 270 milionów zamarzniętych motyli. „Nigdy nie widziałem czegoś podobnego" — powiedział dr Lincoln Brower, amerykański biolog, który przez ostatnie 25 lat badał migracje

motyli. Coroczne przeloty motyli królewskich aż z północy Kanady uważane

są za jedne z największych migracji w przyrodzie. W listopadzie opadają one na lasy w postaci ogromnej pomarańczowej

chmury.

Ponieważ ich przylot zbiega się z obchodami meksykańskiego Dnia Zmarłych, wielu wieśniaków wierzy, że motyle są duchami ich przodków.

© Telegraph Group Limited, 2002.

Wprowadzenie

Próżne przechwałki

Źródłem ludzkich nieszczęść jest jego nieznajomość przyrody.

Paul Henry Thiry d'Holbach, System Przyrody, 1770

Gdy coś zaczyna się dziać, na nic się zdadzą ludzkie próby, by nad tym zapanować — tak naprawdę wszystko jest w rękach przyrody.

Ed Skidmore, Zespół Badań Erozji Wietrznej Departamentu Rolnictwa USA (WERU)'

„Człowiek najbardziej chełpi się tym — pisał w 1960 roku Hal Borland w «New York Times» — że panuje nad swym środowiskiem naturalnym, nad Ziemią, którą zamieszkuje". Badanie katastrof, tak naturalnych, jak i zawinionych przez człowieka, obala ten pogląd.

Pierwszych trzydzieści pięć katastrof opisanych w książce Sto największych katastrof wszech czasów spowodowała przyroda. Numer 36 to wybuch w elektrowni atomowej w Czarnobylu — pierwsza na naszej liście katastrofa spowodowana przez człowieka.

Ponad połowa z setki najpotworniejszych katastrof wszech czasów była dziełem naszej matki natury. Katastrofy spowodowane przez człowieka, a obecne na naszej liście — owe niepowodzenia ludzkich poczynań zakończone śmiercią i zniszczeniem — są niczym w porównaniu ze zniszczeniami i śmiercią sprowadzonymi przez przyrodę.

Pierwsze dwadzieścia pozycji to katastrofy zawinione przez głód i epidemie, wywołane przez powodzie i sztormy lub przez obie te rzeczy razem.

Nie sposób ich od siebie oddzielić.

W największym wypadku kolejowym wszech czasów (numer 57, Bihar, Indie, 1981) zginęło ośmiuset ludzi. Największa epidemia wszech czasów (numer 1, czarna śmierć) pochłonęła 75 milionów ofiar.

W największej katastrofie morskiej (numer 48, wybuch na statku Mont Blanc) zginęło 1635 pasażerów. Największy głód (numer 4, Chiny, 1876) zabił 13 milionów ludzi.

Największa katastrofa lotnicza (numer 62, zderzenie na pasie startowym na Teneryfie) to śmierć 583 osób. Największe trzęsienie ziemi wszech czasów (numer 14, Chiny, 1556) pochłonęło 830 tysięcy ofiar.

Badając katastrofy na przestrzeni dziejów, bardzo szybko zaczynamy uzmysławiać sobie potęgę natury. Dysponujemy przeogromnym bogactwem materiałów, z których wybraliśmy zestaw stu największych katastrof.

Jest to jednak lista bardzo subiektywna — ale czyż mogło być inaczej?

Na każde jedno trzęsienie ziemi opisane w tej książce przypadają setki innych o równej lub większej liczbie ofiar.

Na każdą katastrofę lotniczą przypadają dziesiątki innych niż te podane w książce.

Każdej klęsce głodu odpowiada niezliczona ilość innych, wystarczająca, by poświęcić im osobną książkę.

Żadne ze zdarzeń nie jest fikcją, a każdego dnia przybywa ich więcej. Cóż, książka to nie jest stale uzupełniana strona internetowa, a naszą listę rankingową trzeba było kiedyś zamknąć.

Przytaczamy tu szczegóły straszliwej katastrofy kolejowej w Egipcie, lecz w czasie, gdy trzymacie w rękach tę książkę, mogło przecież wydarzyć się coś jeszcze bardziej przerażającego — coś, o czym należałoby tu opowiedzieć.

I dlatego właśnie konieczne będą kolejne wydania tej książki.

Jak na razie ta setka katastrof zwięźle obrazuje to, co złego przytrafia się nam na naszej plancie. Zapewniamy, że mogąc wybierać z ogromnej liczby równie dramatycznych zdarzeń, staraliśmy się zająć przypadkami najgorszymi w swoich kategoriach lub tymi, które miały największe znaczenie w aspekcie społecznym, kulturowych czy naukowym.

Może dzięki książce takiej jak Sto największych katastrof wszech czasów naprawdę zaczniemy doceniać życie.

Stephen Spingesi 15 kwietnia 2002 New Haven, Connecticut

Cytat za: www.discovery.com, gdzie opisano katastrofalną suszę z rozdziału 95.

Podziękowania

Jestem wdzięczny za pomoc podczas pisania książki Sto największych katastrof wszech czasów i za wsparcie ze strony licznych organizacji, uniwersytetów, muzeów, a także naukowców, historyków i — oczywiście — rodziny i przyjaciół. Kieruję słowa podziękowania do was wszystkich, a zwłaszcza do mego dzielnego dokumentalisty, fotografa Michaela Pye'a, anielsko cierpliwych wydawców Ann LaFarge i Karen Haas oraz szlachetnego człowieka, który ze szczególną cierpliwością podchodził do mej pracy — agenta i przyjaciela Johna White'a.

Wdzięczność swą kieruję pod adresem Amberst Collee, Ann LaFarge, Associated Press, Boston Pyblic Library, Bruce'a Bendera, Cat Press, Center for Disease Control (CDC), Colleen Payne, Corbis/Bettmann, University Cornell, dr. George'a Pararasa-Carayanisa, dr. Geore'a Leunga, dr. Michaela Luchini, dr. Roberta McEacherna, Eastern Memoriał Society, Federal Emergency Management Administration (FEMA), Florence Art News, Giny Sigillito, Jamesa Cole'a, Jay J. Pulli, Jessici Fernino, Joan Carroll, Johna White'a, Karen Haas, Kensington Books, Lee Mandato, Library of Congress, Melissy Grosso, Michaela Pye'a, Michaeli Hamilton, Mikę'a Lewisa, Morgana Williamsa, NASA, National Geographic Data Centere (NGDC), National Hurricane Center, National Oceanographic and Atmospheric Administration (NOAA), National Weather Service, New York Public Library, Patricka Lyncha, profesor Cynthii Damon, San Francisco Museum, Southern Connecticut State University, South Florida Water Management District, Steve'a Zachanusa, Texas City, Texas Cham-ber of Commerce, „Augusta Chronicie", United States Geological Survey (USGS), University of New Haven, University of Kansas, University of Wisconsin Disaster Management Center oraz The Weather Channel.

Uwagi dotyczące liczb

Przy omawianiu konkretnej liczby osób zabitych w danej katastrofie — czy to w naturalnej, czy spowodowanej przez człowieka — rzadko kiedy udaje się znaleźć źródła współczesne lub historyczne zawierające dokładną liczbę ofiar.

W książce zdecydowaliśmy się jednak przyjmować jakąś jedną konkretną liczbę, zwykle największą z podawanego przedziału.

Dla przykładu, jeśli w źródłach historycznych na temat epidemii, głodu czy powodzi powtarza się liczba „od 20 do 40 milionów", logiczny wydaje się wniosek, iż musi istnieć jakiś dowód na to, że zginęło do 40 milionów osób, ponieważ w przeciwnym razie takiej liczby by nie podawano.

Decyzję o podawaniu największych liczb podjęliśmy sami. Uczyniliśmy tak ze względu na to, by lepiej można było ułożyć listę porządkową katastrof, a także, by usunąć niejasności dotyczące ich rozmiarów.

Od Autora

Niektóre rozdziały książki Sto największych katastrof wszech czasów rozpoczynają się od inscenizacji — formy narracji inspirowanej rzeczywistymi wydarzeniami, tyle że przetworzonymi na fikcję literacką w celu przedstawienia skali katastrofy z perspektywy pojedynczego człowieka i wprowadzenia czytelnika w nastrój chwili.

Postacie, które stworzono na użytek tych opowieści, wzorowano na osobach, które mogły brać udział w katastrofach, co nie znaczy, że mają swoje odpowiedniki wśród postaci rzeczywistych.

Szczegóły miejsc, budynków czy przytoczonych dialogów odwzorowują autentyczne realia, aczkolwiek są jedynie odzwierciedleniem wyobrażeń autora o tym, jak to wszystko mogło przebiegać.

Opowieści te są fikcją, choć w naszym przekonaniu odtwarzają realia przerażających przejść ludzi, którzy zginęli w tych katastrofach.

Wszelkie podobieństwo do osób prawdziwych, żyjących czy zmarłych czy też czyichś rzeczywistych zachowań lub wypowiedzi jest niezamierzone.

1

Czarna śmierć

Europa

1347-1351 75 OOO 000 ofiar

Iluż dzielnych mężczyzn, ileż zacnych niewiast rano śniadało ze swymi rodzinami, po czym tej samej nocy wieczerzało ze swymi przodkami na tamtym świecie! Aż trudno uwierzyć, jak godnym pożałowania był ich stan. Za dnia wychwalani przez tysiące, umierali niezauważenie i bez pomocy. Wielu na ulicy, inni w swych domach, co rozpoznawano po fetorze rozkładających się ciał. Poświęcone cmentarze nie wystarczały do grzebania tak ogromnych ilości ciał, które zwalano setkami na ogromne stosy — niczym towary w ładowniach statków — i zasypywano odrobiną ziemi.

Giovanni Boccacio

Jonathan

Miasteczko Jonathana było metropolią kostnic.

W dziesiątkach murowanych domków, ciągnących się wzdłuż niebrukowanych uliczek małego angielskiego miasteczka, zamieszkiwała śmierć. Pomór zdziesiątkował mieszkańców tak szybko, że całe rodziny leżały bez pochówku i nikt nie odmawiał modlitwy nad czyimkolwiek ciałem. Odór miasta śmierci roznosił się kilometrami po okolicy.

Jonathan nie czuł powiewu niezwykle ciepłego jak na tę porę roku wiatru, gdy powoli przesuwał się wzdłuż bocznej ściany swego małego domku. Żeby dojść do dołu na podwórku, przesuwał się powoli wzdłuż ściany swojego domu, wspierając się na lewej ręce. Chorował już czwarty dzień, miał przed sobą mniej niż godzinę życia.

Jonathan czuł oślepiający, pulsujący ból głowy, niepodobny do niczego, co przeżył wcześniej i był tak wycieńczony, że z trudem znajdował siłę, żeby dowlec się na podwórko i wysikać. Mimo że każdy kąt jego małego, jednoizbowego domu wypełniony był odchodami, wymiocinami i krwią zmarłej żony oraz dzieci, sam nie chciał zabrudzić własnego domu. Biblia nakazywała czystość, a Jonathan był człowiekiem bogobojnym i pobożnym. Sunął więc, ciągnąc nogi po ziemi i zataczając się krok za

15

krokiem w stronę małego dołu używanego przez jego rodzinę jako toalety. Modlił się, żeby do niego nie wpaść i nie umrzeć tam, na zewnątrz, z dala od swych bliskich.

Jonathan dotarł do dołu i zatrzymał się na chwilę, chwiejąc się z bólu od zawrotów głowy. Gdy poczuł, że stoi wreszcie na tyle pewnie, że może zająć się tym, po co tu przyszedł, rozwiązał tasiemki swych kalesonów, sięgnął do środka i wyjął członka. Wziął głęboki oddech i gdy mocz zaczął płynąć, poczuł straszliwy ból w dole krzyża i w pachwinie. Ciężko dysząc, spojrzał w dół i zobaczył, że wypływa z niego cienki strumyk czarnej krwistej cieczy, palącej niczym ogień, w miarę jak opuszcza jego umierające ciało i szybko znika w ciemnej, przepastnej dziurze.

Na widok ohydnej, nienaturalnie czarnej cieczy Jonathan poczuł się jakby lepiej. „O, wychodzi ze mnie trucizna — westchnął. — Dziękujmy Panu i głośmy jego chwałę".

Z Jonathana wyciekło kilka ostatnich kropel, sprawiając ból większy niż pełny strumień. Ostrożnie schował członka do kalesonów i z trudem zasznurował tasiemki.

Ulga po oddaniu moczu sprawiła, że poczuł się nieco lepiej. Odwrócił się i ruszył w stronę domu. Gdy tam dotarł, usiadł przy drewnianym stole, przy którym od niemal dwunastu lat z całą rodziną jadał posiłki.

Spojrzał na łóżko w kącie pokoju i zalał się łzami na widok ukochanych postaci żony Sary i dwóch córek, Mary i Anny. Sara leżała na plecach, obejmując każdą z córek jedną ręką. Skórę miała czarną, niemal purpurową, z szyi wyrastały ogromne, bulwiaste wrzody. Wszystkie trzy leżały w kałuży nieczystości, a nad szybko rozkładającymi się ciałami latały muchy.

Czarna śmierć przybyła do małego miasteczka Jonathana pięć dni temu. Sara i dziewczynki zachorowały natychmiast i w ciągu trzech dni umarły w męczarniach. Jonathan wiedział, że przyszła pora na niego i spokojnie modlił się o szybką śmierć. Wiedział, że lepiej odmawiać modlitwę za zmarłych niż za żywych.

Jonathan zamknął oczy i starał się oddychać wolniej. Gdy gwałtownie wciągnął i wypuścił powietrze, zamglił mu się wzrok, a ból głowy naraz się nasilił. W następnej chwili w ogóle przestał widzieć, zaczął wymiotować i dostał gwałtownego napadu drgawek. Spadł z krzesła i upadł na wznak. Trząsł się i dygotał, lecz nawet teraz, doznając śmiertelnych skurczy, wciąż myślał o rodzinie. Chciał umrzeć z żoną i córeczkami, i nawet w takim stanie próbował doczołgać się do łóżka, na którym leżały.

16

Było już jednak za późno. Ciało Jonathana zalała krew i wydzieliny. Ostatnie chwile przeżył w stanie nieprzytomnej agonii, a gdy serce uderzyło po raz ostatni, umarł z prawą ręką wyciągniętą w stronę żony i córek.

Miasteczko Jonathana umarło.

Rok po śmierci Jonathana grupa wędrownych mnichów, przechodząc przez miasteczko, natknęła się na domy wypełnione niemymi szkieletami. Na krańcu miasta najważniejszy z braci odmówił modlitwę za dusze zmarłych, a następnie skinął na pozostałych. Świecąc pochodniami, podłożyli ogień pod miasto i przed wyruszeniem w dalszą drogę poczekali, aż spłoną doszczętnie wszystkie domostwa. Tamtej nocy, będąc już wiele mil za miasteczkiem Jonathana, mnisi patrzyli, jak czarny dym unosi się ku niebiosom.

Lata szczura

Czym różni się epidemia od pandemii i którym terminem należałoby się posłużyć, opisując czarną śmierć? Odpowiedzi szukać należy w geografii.    ,

Epidemia to wybuch choroby, która obejmuje określony rejon lub obszar geograficzny. Dla przykładu, wybuch tyfusu w Houston i w innych miastach Teksasu można uznać za epidemię. Pandemia natomiast rozprzestrzenia się znacznie szerzej i obejmuje swym zasięgiem o wiele rozległej szy teren. Wybuch tyfusu we wszystkich północno-zachodnich stanach byłby pandemią, choć rzecz jasna w ograniczonym zakresie. Dzisiejsza epidemia AIDS jest w istocie pandemią, ponieważ występuje w wielu krajach na całym świecie (patrz rozdział 3).

Czarna śmierć, która pojawiła w kilku krajach Europy, na początku uznana została za epidemię. Gdy ogarnęła większość kontynentu europejskiego, zamieniła się w pandemię.

Czarna śmierć była najgorszą jednorazową katastrofą, jaka kiedykolwiek przydarzyła się ludzkości.

W ciągu czterech lat, od 1347 do 1350 r., czarna śmierć zabiła do 75 milionów ludzi w Europie — od około jednej trzeciej aż do połowy całej populacji europejskiej. (Niektóre źródła podają jako pewniejszą liczbę 25 milionów, choć z pewnością liczba 75 milionów bliższa jest prawdy, tym bardziej gdy uwzględni się wszystkie ofiary — w tym również wtórne, jakie spowodowała zaraza).

2 — 100 największych...

17

Czarna śmierć zaatakowała Europę w grudniu 1347 roku. Jej „orężem" były pchły, a środkiem transportu pcheł z miejsca na miejsce, z kraju do kraju — wszędobylski szczur. Pchły ukrywały się w szczurzej sierści i gdy nadarzała się okazja, przeskakiwały na człowieka. Przenosiły bakterię Yersinia pestis wywołującą trzy odmiany zarazy. Te trzy odmiany połączone razem wywołały plagę zwaną czarną śmiercią.

Owe trzy formy zarazy to kolejno (według częstotliwości występowania) dymienica morowa, płucna i posocznicowa. Wszystkie trzy atakują układ limfatyczny człowieka, wywołując powiększenie gruczołów chłonnych, wysoką gorączkę, bóle głowy, wymioty i ból stawów. Zaraza płucna powoduje także wykrztuszanie krwawej plwociny, zaś przy posocznicy skóra staje się czerwona z powodu krwotoków wewnętrznych w całym ciele. We wszystkich przypadkach śmierć następuje bardzo szybko, a śmiertelność waha się w granicach 30-75 procent dla zarazy morowej, 90-95 procent dla zarazy płucnej i 100 procent dla posocznicy.

Czarna śmierć była — i nadal jest —jedną z naj straszniej szych chorób śmiertelnych.

Śmiercionośny barbarzyńca

Najobfitszymi w ofiary czarnej zarazy były lata od 1347 do początku 1351.

W grudniu 1347 roku zaatakowała ona Konstantynopol, włoskie wyspy — Sycylię, Sardynię i Korsykę, oraz francuską Marsylię.

Sześć miesięcy później, w czerwcu 1348 roku, czarna śmierć opanowała całą Grecję, Włochy, większość Francji, trzecią cześć wschodniego terytorium Hiszpanii i część ziem, na których znajdują się dziś Serbia, Albania, Bośnia i Hercegowina oraz Chorwacja.

W grudniu 1348 roku, czyli sześć miesięcy później i rok po pierwszym pojawieniu się w Europie, czarna śmierć opanowała resztę Francji i większość terytorium Austrii, przepłynęła statkami kanał La Manche i zaatakowała centralne rejony Anglii.

Sześć miesięcy później, w czerwcu 1349 roku, jedenaście miesięcy po swym wylęgu, czarna śmierć ogarnęła całą Szwajcarię, południową połowę Niemiec, centralną część Anglii i Austrię.

Pod koniec 1349 roku, dwa lata po pierwszym pojawieniu się, czarna śmierć wdarła się na całe terytorium Irlandii, większość Szkocji, pozostałe rejony Anglii, centralny obszar Niemiec, opanowała całą Kopenhagę i przekroczyła Morze Północne, zajmując trzecią cześć południowej Norwegii.

18

W 1350 roku, w trzydziestym miesiącu pandemii, czarna śmierć zajęła większość Norwegii i resztę Niemiec.

Pod koniec 1351 roku, trzy lata po wybuchu zarazy, czarna śmierć zalała całą Szwecję i trzecią cześć północnej Polski.

Czarna śmierć wywarła istotny wpływ na wszystkie aspekty życia społecznego Europy — na ekonomię, przestępczość, rolnictwo, edukację i podróże. W odradzającym się życiu decydującą rolę zaczęli odgrywać ci z ocalałych, którzy posiadali rozmaite konkretne umiejętności — cieśle, kowale i inni rzemieślnicy. Jednakże trzeba było całego pokolenia, by wzrost populacji na kontynencie osiągnął poziom sprzed zarazy.

Pokonanie czarnej śmierci stało się możliwe dopiero dzięki podniesieniu poziomu higieny, przez co osłabiła się zdolność przetrwania pcheł przenoszących zarazę. Niektórzy historycy sugerują, iż wielki pożar Londynu z 1666 roku (rozdział 93) również przyczynił się do ostatecznego wyeliminowania w Europie przenoszących chorobę owadów, choć w owym czasie zaraza wybuchała już z rzadka i na małych obszarach.

Zarazy we wszystkich jej formach nigdy nie udało się ostatecznie wyeliminować. Pojawia się regularnie w różnych częściach świata, w tym i Stanach Zjednoczonych. Ostatnia wybuchła w 1924 roku w Los Angeles. Szybko została opanowana, niemniej pochłonęła 33 ofiary.

Postscriptum

Wtorek, dziewiętnasty luty 2002, godzina 10.37 rano. NICD potwierdza wybuch zarazy.

Debjit Chakraborty

Jak doniosła CNBS w Indiach, oficjalnie potwierdzono, iż tajemniczą chorobą, jaka ogarnęła kilka miasteczek w Himalach Pradesh i Uttranchal, była zaraza płucna. Naukowcy z Narodowego Instytutu Chorób Zakaźnych (NISC) potwierdzili to w poniedziałek w nocy, po tym jak w próbkach pobranych od pacjentów stwierdzono obecność Yersinia pestis, bakterii wywołującej zarazę. Poinformowano o czterech ofiarach śmiertelnych, jednakże władze twierdzą, że panują nad sytuacją i że najgorsze już minęło. Około pięciu tysiącom osób znajdującym się na terenach zakażonych podano antybiotyki, a cały obszar objęto kwarantanną.

(wg Yahoo India)

Wielka epidemia grypy

Cały świat

1918-1919 22 000 000-40 000 000 ofiar

Sytuacja jest o wiele gorsza, niż ludzie mogą sobie to wyobrazić... Jestem przekonany, że przypadków grypy w mieście jest o wiele więcej, niż podaje Departament Zdrowia.

Były komisarz do spraw zdrowia w Nowym Jorku

dr Goldwater, 1918 r.

Miałem małego ptaszka Co zwał się był Enza Otworzyłem okno Włeciała influenza'.

Amerykańska rymowanka dziecięca, ok. 1918 r.

Matthew wiedział, że jest chory, wiedział też, że to jego ostatnia szansa. Cała rodzina i wszyscy sąsiedzi umarli, a ich ciała wciąż leżały przed domami. Nie było nikogo, kto mógłby ich pochować.

Matthew zachorował dziś wczesnym rankiem i wiedział, że ma bardzo niewiele czasu, by pomóc sobie w zwalczeniu grypy, która zaatakowała jego małe miasteczko pod Bostonem. Wiedział, że niektórzy ludzie zachorowali i wyzdrowieli. Nikt nie wiedział, dlaczego nie umarli, a Matthew postanowił sobie, że będzie jednym z tych, którzy przeżyją tę straszną epidemię.

Oszołomiony dwiema pięćdziesiątkami dżinu usiadł na krześle w sypialni. Szyję i pierś obłożył grubą, śmierdzącą i oślizgłą warstwą wieprzowego łoju. Wokół krzesła ustawił drewniane miseczki wypełnione olejkiem eukaliptusowym, który podgrzał aż do wrzenia, i tak siedział, wpatrując się w podłogę w aromatycznych oparach owiewających jego ciało.

Matthew słyszał, że każde z tych lekarstw z osobna może wyleczyć człowieka z grypy, wyobraził więc sobie, że wszystkie razem powinny zagwarantować mu upragnione wyzdrowienie.

Mieszanina dżinu z oparami eukaliptusa otumaniła go. Mdliło go od silnego smrodu tłuszczu wieprzowego i z gorączki. Było mu zimno, jakby miał na sobie tylko bieliznę.

20

Umierał. Wirus grypy, który opanował ciało Matthew, był bezlitosny i wywołał już krwawienia z licznych pęcherzyków płucnych. Matthew umrze w ciągu dwudziestu czterech godzin, nie zdąży wytrzeźwieć.

Na wodach Irlandii dwa alianckie okręty wojenne nieubłaganie szły prosto na siebie. Wielka wojna zjednoczyła wiele krajów w ogólnoświatowej walce przeciwko tyranii i szlaki wielu statków często przecinały się ze sobą.

Ale załogi obu okrętów chorowały i nie było nikogo, kto miałby siłę zmienić kurs. Statki zderzyły się i zatonęły. Wszyscy zginęli — kolejne niewinne ofiary „hiszpańskiej damy" (hiszpanki).

Gdy pod koniec 1918 roku ta pustosząca cały świat epidemia rozprzestrzeniła się w USA i ogarnęła wszystkie czterdzieści osiem stanów, w amerykańskich miastach ustawiono znaki ostrzegające mieszkańców, iż zabrania się kaszleć i kichać, i że ci, którzy naruszą ten zakaz, będą karani grzywną w wysokości 500 dolarów. Doktor Noble P. Barnes ze stanu Waszyngton był jeszcze bardziej stanowczy: „Osoby, które silnie kaszlą i kichają — ogłosił — należy traktować jako niebezpieczne zagrożenie dla społeczności, karać grzywną, zamykać w więzieniach i nakazywać im noszenie masek, żeby oduczyć ich, że słyszą «na zdrowie», gdy kichną!".

Aż tak daleko posunęli się w swej determinacji urzędnicy państwowi i pracownicy służby zdrowia, usiłując walczyć z niewidzialnym najeźdźcą zabijającym setki tysięcy ludzi na ulicach i w domach, przed którym nie było żadnej obrony.

Porozwieszane wszędzie ogłoszenia publicznej służby zdrowia ostrzegały: „Choroba jest niezwykle zakaźna... Nie ma lekarstwa, które jej zapobiega". Na plakatach umieszczono instrukcje, jak sporządzić sobie maskę ochronną.

Wielka epidemia grypy przetoczyła się w dwóch falach. Pierwsza nadeszła na początku 1918 roku, druga zaś — gdy wirus już zmutował — zaczęła się latem 1919 roku.

Wirus grypy z przełomu lat 1918-1919, który zapoczątkował wybuch wielkiej epidemii, po raz pierwszy pojawił się w 1918 roku w San Sebastian — w małym nadmorskim miasteczku oddalonym o niecałe dwadzieścia mil od granicy z Francją.

Ów zbieg okoliczności spowodował, że chorobę błędnie określono mianem „hiszpanki" czy też „hiszpańskiej damy". W rzeczywistości grypa nie ograniczyła się do jednego tylko kraju i w 1919 r. wybuchła ponownie, atakując większość państw Europy i całe Stany Zjednoczone.

21

Gdy w marcu roku 1918 r., w ostatnim roku pierwszej wojny światowej, pandemia grypy przybyła do USA, dokładnie do Camp Funston w Forcie Rile w stanie Kansas, zdążyła już zdziesiątkować kraje europejskie i azjatyckie, pociągając za sobą 16 milionów ofiar w Azji i 2 miliony w Europie. Gdy wyniosła się z tych krajów, pozostawiła po sobie chaos społeczny i gospodarczy.

Na temat genezy i natury owej tajemniczej choroby krążyło wiele teorii. W gazecie „The New York Times" z 21 czerwca 1918 roku sugerowano, iż zrodziło ją nadmierne spożywanie rzepy przez armię niemiecką, a dopiero potem przedostała się do Hiszpanii. Dwa tygodnie później „The New York Times" doniósł, że przyjezdni z Hiszpanii zarazili się nią, zanim jeszcze postawili nogę na amerykańskiej ziemi. Hiszpanie byli przekonani, że przywiał ją do nich wiatr wiejący z Francji. W Anglii chemicy farmaceuci próbujący powstrzymać chorobę stosowali chininę i cynamon. Inni jako alternatywny środek zapobiegawczy proponowali tabakę.

Wirus, gdy już raz przekroczył Atlantyk, nie próżnował też w Ameryce. We wrześniu 1918 roku dziennie umierało na grypę w USA 387 osób, w sumie zmarło ich 12 tysięcy.

Zdecydowanie odmienna niż we wrześniu była sytuacja w październiku, kiedy to dziennie umierało na grypę w Stanach 6300 osób, co dało w sumie 195 tysięcy ofiar. Był to jeden z najbardziej śmiercionośnych miesięcy w historii USA. Przyjmując tę liczbę jako punkt odniesienia, przypomnijmy, że w 2000 roku dziennie umierało 6588 osób na 280 milionów całej populacji kraju. W 1918 r. ludność USA liczyła sobie ponad 100 milionów, a śmiertelność w październiku tamtego roku była nieco wyższa niż dzisiaj, gdy liczebność populacji jest dwa i pół razy większa niż wtedy. Nie ma wątpliwości, że „hiszpańska dama" przeszła przez Amerykę niczym pożoga.

Ta morderczyni na skalę światową miała niezwykłą zdolność pokonywania niebywałych odległości. Patrole straży wybrzeża wielokrotnie odnajdywały wioski Inuitów tak bardzo odległe od miast, że można bez przesady określić je jako niedostępne, a w których wszyscy zmarli z powodu grypy. W jaki sposób wirus zawędrował tak daleko i zaraził nawet tych odizolowanych od świata ludzi? Jak dotąd na to pytanie nie znaleziono odpowiedzi.

Od czasu, gdy zniknęła na początku 1920 roku, owa szczególna odmiana hiszpańskiego wirusa odpowiedzialna za wielką epidemię grypy już się więcej nie pojawiła. Nadal chorujemy na grypę, niemniej programy

22

skutecznych szczepień pozwalają utrzymywać zachorowalność na ograniczonym poziomie. Dysponujemy szczepionkami przeciwko różnym jej odmianom, lecz przyroda jest chytra i pomysłowa, istnieje zatem obawa, że ujawni się jakaś nowa forma grypy, przed którą nie będziemy potrafili się bronić.

Dziś rutynowo stosujemy zastrzyki przeciwgrypowe; w  1918 roku mieliśmy jedynie łój wieprzowy.

1 Influenza — med. grypa (przyp. red.).

3 Ogólnoświatowa epidemia AIDS

Cały świat

Od końca lat siedemdziesiątych — i trwa nadall Ponad 22 000 000 ofiar2

 

Dwadzieścia lat po pierwszym potwierdzonym klinicznym przypadku zespołu nabytego braku odporności. AIDS jest najbardziej wyniszczającą chorobą, z jaką kiedykolwiek ludzkość miała do czynienia. Od wybuchu epidemii wirus zainfekował ponad 60 milionów ludzi... HIV to czwarty w kolejności największy zabójca na świecie.

Powszechny Program ONZ Zwalczania HIV/AIDS

W 1991 roku Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) oszacowała, iż pod koniec stulecia wirusem HIV wywołującym AIDS zarażonych będzie na świecie 40 milionów ludzi.

W grudniu 2001 roku Program ONZ Zwalczania AIDS oraz WHO ogłosiły, iż wirusem HIV zarażonych jest 40 milionów osób. Na pewno WHO nie była zadowolona, że się nie myliła.

AIDS — Acąuired Immune Deficiency Syndrome (zespół nabytego braku odporności) — to choroba wywołana wirusem niszczącym odporność immunologiczną człowieka (Human Immuodeficiency Virus). Rozprzestrzenia się przez zakażenie krwi, kontakty heteroseksualne lub homo-seksualne z zarażoną osobą, potrafi także przenieść się z matki na płód. Wirus AIDS został wyizolowany w 1984 roku przez dr. Richarda Galio z Narodowego Instytutu Raka w USA i dr. Luca Montagniera z Instytutu Pasteura w Paryżu.

Do dziś nie istnieje lekarstwo na AIDS, choć metody leczenia osiągnęły taki poziom, że wiele osób ze środowisk lekarskich uważa, iż można tę chorobę uznać za przewlekłą (chroniczną), a nie śmiertelną. To jednakże nie powstrzymuje rozprzestrzeniania się choroby i obecnie szacuje się, że w 2004 roku ilość zgonów przypisywanych AIDS przekroczyła nawet liczbę ofiar czarnej śmierci i wielkiej epidemii grypy z 1918 roku. Dr Ward Cates pracujący niegdyś w Centrum Badań Chorób, a obecnie w Międzynarodowym Centrum Zdrowia Rodziny, stwierdził w 1987 roku w książce Davida Chiltona Power in the Blood (Moc we krwi), że „każdy,

24

kto potrafi choć trochę patrzeć w przyszłość, dostrzega, iż choroba ta jest potencjalnie czymś najgorszym, co ludzkość dotąd spotkało" (podkreślenie własne).

AIDS narodził się w Afryce najprawdopodobniej w środowisku zielonych małp. Przypuszcza się, że choroba przeszła na ludzi w momencie, gdy zarażone wirusem HIV małpy laboratoryjne pobiły pracujących tam ludzi. Steward homoseksualista pewnej linii lotniczej, znany jako pacjent Zero, przewiózł AIDS do Ameryki Północnej na początku lat siedemdziesiątych. Prawdopodobnie człowiek ten, zmarły w 1984 roku na raka, zaraził homoseksualistów w dziesięciu miastach, uprawiając seks bez prezerwatywy, i właśnie wtedy choroba zaczęła szybko rozprzestrzeniać się w tym środowisku. Obecnie homoseksualiści są nią dotknięci w tym samym stopniu co kobiety i dzieci.

AIDS atakuje układ odpornościowy człowieka na trzy sposoby: osłabia go, powoduje jego samozniszczenie oraz dysfunkcję układu nerwowego.

Spowodowany przez AIDS brak odporności stwarza możliwość zaatakowania organizmu przez wiele chorób i przez raka, a ponieważ system immunologiczny uległ osłabieniu, został zaburzony lub funkcjonuje w sposób niewłaściwy, organizm nie jest w stanie podjąć walki z chorobą.

Samozniszczenie odporności wywołane przez AIDS objawia się poprzez katastrofalny spadek ilości płytek krwi, co w konsekwencji powoduje niewłaściwe funkcjonowanie narządów i czyni organizm podatny na wiele przypadkowych chorób.

AIDS atakuje również układ nerwowy, ale badacze nie ustalili jeszcze, jak dokładnie się to odbywa. Zidentyfikowano szczególny typ demencji wywoływanej przez AIDS, która prawdopodobnie ma coś wspólnego z zaburzeniami nerwowymi powodowanymi przez wirus HIV3.

Najpowszechniejszymi chorobami, na jakie zapadają pacjenci z AIDS, są zapalenie płuc, rak Kaposiego (rak naczyń krwionośnych), rak limfy (rak węzłów chłonnych), a także wiele innych chorób zakaźnych i odmian raka. W chwili obecnej leczenie nastawione jest na spowolnienie rozprzestrzeniania się wirusa w ciele i na poprawę stanu pacjentów poprzez leczenie infekcji i odmian raka wywołanych przez AIDS.

Centrum Nadzoru Chorób (CDC) w Atlancie w swym raporcie z czerwca 2001 roku podało następujące, bardzo niepokojące statystyki4:

—  Szacuje się, że dzisiaj z wirusem HIV/AIDS żyje 40 milionów osób. 37,2 min z nich to dorośli, 17,6 min to kobiety, a 2,7 min to dzieci do piętnastego roku życia.

—  Szacuje się, iż w 2001 roku AIDS spowoduje śmierć 3 milionów ludzi, w tym 1,1 miliona kobiet oraz 580 tysięcy dzieci.

25

—  Kobiety są coraz częściej zarażane AIDS. Stanowią one około 48 procent lub inaczej 17,6 miliona spośród 37,2 miliona dorosłych żyjących na całym świecie z AIDS lub HIV.

—  Zdecydowana większość osób zarażonych HIV — około 98 procent łącznej ich liczby na świeci...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin