Aleksander-Sowa-Umrzec-w-deszczu.pdf

(886 KB) Pobierz
umrzeć
w deszczu
2
© Copyright by Aleksander Sowa 2006
Okładka: Poligraf
ISBN: 978-83-93253-7-5
--
Aleksander Sowa|Self-Publishing
www.wydawca.net
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie,
rozpowszechnianie części lub całości bez
zgody wydawcy zabronione.
Opole, maj 2015 r.
3
Amsterdam
Biały proszek niechętnie rozpuszczał się pomiędzy
kostkami lodu w polskiej wódce. Artur czuł chłód pu-
stej szklanki w swojej dłoni. W tej jednak chwili nie
miało to dla niego najmniejszego znaczenia. Podobnie
jak wszystko. Jak cała reszta.
Siedział w obszernym fotelu obitym czarną, lśniącą
skórą w swoim mieszkaniu. Był mężczyzną w wieku
około lat czterdziestu, z tych, którzy wraz z wiekiem
nie tracą na atrakcyjności, ale stają się jeszcze bardziej
interesujący. Miał na sobie ciemne ubranie, którego
koloru stojąca w drzwiach dziewczyna mogła się w
panującym mroku tylko domyślać. Patrząc na niego,
pomyślała, że brak krawatu nadaje jego postaci pocią-
gającej swobody. Czuła subtelny zapach wody koloń-
skiej, który przyjemnie łechtał jej nozdrza. Mogłaby
pomyśleć: on wygląda jak milion dolarów w gotówce.
Do całości sylwetki Artura nie pasowały jednak przy-
długie włosy, kilkudniowy gęsty zarost, brak butów i
skarpetek.
Gdyby w tym pokoju było więcej światła, pewnie
dostrzegłaby też na ciemnych włosach pierwsze ślady
tego, że jego młodość staje się powoli wspomnieniem.
W przydługawych i zaniedbanych kosmykach poja-
wiały się lśniące świeżą siwizną włosy. Wnętrze miesz-
kania na poddaszu sześciopiętrowej kamienicy, w któ-
rym się znajdowali, pogrążone było w głębokim pół-
mroku i jeszcze głębszym bałaganie. Jego widoczny
4
bezmiar ograniczał chyba jedynie brak światła. Wokół
na podłodze leżały puste butelki, ubrania i porozrzu-
cane zdjęcia, szczegółów, których nie widziała. Artur,
siedząc w fotelu, wpatrywał się w ścianę mroku i
ulewnego deszczu za oknem, które mimo nocy dawało
nieco światła z łuny po grążonego we wrześniowej
nocy miasta. Deszcz jednostajnie wygrywał swoją nutę
kroplami wody rozbijanymi o dachówki.
Amsterdam mimo późnej nocy nadal żył. Odgłosy
miasta odbijały się od gęsto padającego deszczu. Wraz
z nim w szyby uderzał podmuchami wiatr, wypełniając
zawodzeniem wnętrze mrocznego poddasza. Jako taką
jasność nadawało temu lokum jedynie światło ogrom-
nego akwarium rzucające blask na nieco bardziej po-
grążony w ciemności drugi fotel. Dziewczyna po chwi-
li wahania weszła i miękko zamknęła za sobą drzwi.
Mężczyzna spojrzał w jej stronę. Jego oczy miały sza-
ry, beznamiętny wyraz. Nie płakał, lecz mimo tego
jego twarz wyrażała ogromny smutek. Dziewczyna
usiadła w drugim fotelu i włączyła dyktafon. Nie za-
dawała pytań. Nie odzywała się. Czasem tylko przy-
gryzała swoje piękne, pełne usta. Pozwoliła, aby scena-
riusz toczył się według Artura. Był to przedziwny mo-
nolog, którego sens jest w stanie pojąć ten, którego
szaleństwo doprowadza do miejsca, kiedy następny
krok jest już ostatnim. Mówił cicho, niemal szeptem.
Smutny wzrok utkwił w oknie. Kiedy przerywał, w
pokoju słyszała tylko szum wody w akwarium i zło-
wieszczy odgłos przepływającego przez jego gardło
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin