Podrecznik-nacjonalisty-ukrainskiego.pdf

(536 KB) Pobierz
Wiktor Poliszczuk
„PODRĘCZNIK
NACJONALISTY
UKRAIŃSKIEGO”
(katastrofalny stan nauki polskiej)
Toronto 2006
1
Wstęp do recenzji
“Podręcznik nacjonalisty ukraińskiego”
Taki tytuł powinna mieć książka Romana Wysockiego,
wydana pod tytułem
Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów
1929-1939.
W książce tej jej Autor utożsamił zbrodniczą,
terrorystyczną, faszystowskiego typu Organizację Ukraińskich
Nacjonalistów (OUN), z narodem ukraińskim, z ludnością
ukraińską Wołynia i Halicji. Tam, gdzie chodzi o Ukraińską
Wojskową Organizację (UWO) lub o OUN, Autor pisze: „dążenia
Ukraińców”, zamiast „dążenia ukraińskich nacjonalistów”. Autor
gloryfikuje OUN , pisząc,
że
miała ona „potężną bazę w ludności
ukraińskiej” itd., itp.
Dla Romana Wysockiego nie mają znaczenia wartości
obiektywne oparte na dowodach archiwalnych, prace o
faszystowskim charakterze OUN, dla niego autorytetami są
ukraińscy nacjonalistyczni pseudohistorycy, tacy, jak Petro
Mirczuk i Stepan
Łenkawśkyj,
jak Zynowij Knysz. Roman
Wysocki
nie chce
widzieć różnicy między funkcjonującymi w
Europie nacjonalizmami, bo to mu pomaga w wybielaniu OUN,
bo skoro był nacjonalizm polski, czeski, białoruski i był (jest
nadal) ukraiński, to o czym mówić? Wysocki
nie chce
przyjmować
do wiadomości faktu,
że
między „nacjonalizmami” istnieją
zasadnicze różnice, a najważniejsze,
że
nacjonalizm ukraiński,
reprezentowany przez OUN, był, od jego narodzin i jest do dziś,
nacjonalizmem typu faszystowskiego. Przy tym Wysocki wyraźnie
zaprzecza istnienie wspólności nacjonalizmu ukraińskiego z
włoskim faszyzmem, niemieckim nazizmem, chorwackim
ustaszami itp.
2
Celem uniknięcia prawdziwej charakterystyki OUN, Autor
z rozmysłem pomniejsza znaczenie ideologii nacjonalizmu
ukraińskiego, usiłuje przedstawić D. Doncowa jako polonofila, z
rozmysłem nie porusza programów politycznych OUN. W mającej
być historyczną pracy, Autor pomija ważne dla ustaleń zaszłości
prawo międzynarodowe i prawo państwa polskiego.
W książce R. Wysockiego można znaleźć informacje
mogące stanowić instrukcje – jak powoływać do
życia
nielegalne,
terrorystyczne organizacje, jak tworzyć ich komórki, jak dobierać
członków organizacji, jak i gdzie tworzyć podziemną nielegalną
literaturę, jak ją kolportować w kraju. W książce podane są
informacje o „bohaterach” narodowych, którzy w rzeczy samej
byli terrorystami dopuszczającymi się zbrodni morderstw,
rabunków z bronią w ręku, szpiegostwa na rzecz wrogich Polsce
państw, są w książce informacje o tym, jak czcić tych
„bohaterów”. R. Wysocki wyraźnie usprawiedliwia stosowanie w
walce politycznej terroru, co u początku XXI. wieku musi
wzbudzać nie tylko kategortyczne sprzeciw, ale też zakaz.
Roman Wysocki miał prawo napisać taką książkę, z treści
której wyraźnie wynika sympatia Autora do UWO-OUN, do
nacjonalizmu ukraińskiego, którego struktury dopuściły się
zbrodni ludobójstwa na ludności polskiej i ukraińskiej. Co prawda,
książka R. Wysockiego nie obejmuje okresu tego ludobójstwa, ale
on o nim nie może nie wiedzieć.
Roman Wysocki miał, wątpliwe pod względem moralnym,
a także prawnym (pochwała faszyzmu zgodnie z prawem polskim i
państw europejskich jest karana) prawo taką książkę napisać, ale ...
ta książka stanowiła pracę doktorską Autora na Uniewersytecie
Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Autor napisał tę książkę pod
kierunkiem prof. dr. hab. Tadeusza Radzika, recenzentami tej
książki byli profesor Uniwersytetu Warszawskiego prof. dr hab.
Andrzej Chojnowski oraz profesor Instytutu Historii UMCS Emil
Horoch. Książka Romana Wysockiego była przedmiotem obrony
jego pracy doktorskiej, na jej podstawie w 1999 roku Wydział
Nauk Społecznych UMCS nadał Romanowi Wysockiemu stopień
naukowy doktora. Książka ukazała się w Wydawnictwie
3
Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Przez cztery
lata, do czasu (luksusowego) opublikowania książki, nikt nie
zaniepokoił się panującym na UMCS stanem rzeczy, w którym
dokonuje się rehabiltacji, a nawet gloryfikacji zbrodniczego ruchu
ideologiczno-politycznego w postaci Organizacji Ukraińskich
Nacjonalistów. Nikt spośród kilkudziesięciu pracowników
naukowych UMCS biorących udział w procesie doktoryzacji
Romana Wysockiego, nie zauważył braków metodologicznych i
merytorycznych w pracy R. Wysockiego, nikt nie zauważył jej
wyraźnej tendencyjności, oczywistej nienaukowości.
Dopiero po opublikowaniui książki, nie będący historykami
ani politologami, przyjaciele z Krakowa, zwrócili się do mnie o
napisanie recenzji na tę książkę, sugerując,
że
może ona (recenzja)
być opublikowana w jednym z czasopism historycznych. Lektura
książki Romana Wysockiego potwierdziła moje obawy co do tego,
że
zajmująca się stosunkami polsko-ukraińskimi doby najnowszej
nauka polska jest na zastraszająco niskim poziomie. Przyczyny
tego stanu rzeczy upatruję we wpływaniu polityki na tę dziedziną
nauki polskiej. Wpływ ten odbywa się za pośrednictwem
dziwolągu w strukturze naukowej, jakim jest Biuro Edukacji
Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej, a więc organu faktycznie
nie naukowego, lecz państwowego, w którym zatrudniono
historyków wyraźnie do badań naukowych nie przygotowanych, na
przykład Grzegorza Motykę, Tomasza Stryjka, dla których, jak i
dla R. Wysockiego, autorytetami są ukraińscy nacjonalistyczni,
szczególnie tej radykalnej, banderowskiej proweniencji, autorzy.
Ich wpływ na zajmującą się stosunkami polsko-ukraińskimi naukę
polską jest widoczny gołym okiem. Inną przyczyną tego
niewesołego stanu rzeczy jest niepodejmowanie przez polskich
historyków samodzielnych badań archiwów ukraińskich, co,
prawdopodobnie, jest skutkiem nieznajomości języka ukraińskiego
i jego halickiego dialektu.
Obiektywnie rzecz biorąc, pojawienie się książki Romana
Wysockiego powinno było wywołać gwałtowną reakcję nie tylko
ze strony polskich historyków, ale też, a może przede wszystkim,
ze strony potomków wymordowanej na Wołyniu i w Halicji
4
ludności polskiej, ze strony tych, którzy przeżyli i byli
świadkami
tragedii. Nic takiego nie nastąpiło, nadeszła tylko adresowana do
mnie sugestia napisania recenzji, z jednoczesnym zastrzeżeniem,
że
musi ona unikać ostrych sformułowań, ostrych osądów,
że
nie
może ona wykraczać poza ogólnie przyjęte standardy recenzji
pracy naukowej. Rozumiem szlechetne intencje moich Przyjaciół,
naukowców z prawdziwego zdarzenia. Recenzję, bardzo
wyważoną, napisałem, ale nie mogłem napisać ani krótkiej,
zwyczajowo na kilkunastu stronach, ani nie mogłem obejść w niej
mego stosunku do Autora, Promotora i Recenzentów recenzowanej
książki, nie mogłem uniknąć w niej oceny polegającej na tym, iż
praca R. Wysockiego w gruncie rzeczy stanowi podręcznik dla
nacjonalisty ukraińskiego banderowskiej proweniencji. Mam
podstawy do podejrzeń, iż ta książka jest pracą zbiorową formalnie
autoryzowaną przez Romana Wysockiego.
Po napisaniu recenzji jej tekst wraz z krótkim listem
przesłałem do Osoby, która decydowała o ewentualnym jej
opublikowaniu:
Szanowny Panie Profesorze, nasz wspólny znajomy z Krakowa
zasugerował mi napisanie recencji na książkę Romana
Wysockiego
Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów 1929-1939.
Przesyłam tę recenzję Panu i pytam, czy mam ją przesłać
Wydawnictwu. Zdaję sobie sprawę z ostrości recenzji i jej
rozmiarów, ale tego nie można było uniknąć, problem jest zbyt
poważny, aby podchodzić do niego w białych rękawiczkach. Niech
się raz rozstrzygnie: albo polska nauka idzie na pasku polityki i
będziemy mieć to co recenzuję, albo nauka historii stanie na grunt
prawdy historycznej. W recenzji poruszyłem niektóre tylko
problemy, fałsz recenzowanej książki wymagałby recenzji w
formie książki. Waga problemu nie zezwala na krótsze
potraktowanie zarzutów. Dla zrozumienia mego stanowiska
przesyłam opracowany na sesję naukową w Krakowie referat.
Jeżeli Wydawnictwo nie opublikuje recenzji w takiej formie, jaką
ją przesyłam, to chcę wiedzieć o tym, wtedy podejmę kroki w
kierunku wydania jej w formie broszury. Pozostaję z szacunkiem –
Wiktor Poliszczuk.
Otrzymałem następującą odpowiedź:
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin