Opowiadanie - Tropem Skorpiona - Agnieszka Hałas.pdf

(734 KB) Pobierz
AGNIESZKA HAŁAS
TROPEM SKORPIONA
Pierwodruk: „Science Fiction” nr 17/2002
Ukazało się w: zbiór „Między otchłanią a morzem”, Dom Wydawniczy Ares, Katowice 2004
Wydawnictwo RW2010 Poznań 2012
Redakcja techniczna: zespół RW2010
Copyright © Agnieszka Hałas 2012
Okładka Copyright © Agnieszka Hałas 2012
Aby powstała ta książka, nie wycięto ani jednego drzewa.
Dział handlowy:
marketing@rw2010.pl
Zapraszamy do naszego serwisu:
www.rw2010.pl
Utwór bezpłatny,
z prawem do kopiowania i powielania, w niezmienionej formie i treści,
bez zgody na czerpanie korzyści majątkowych z jego udostępniania.
Agnieszka Hałas: Tropem skorpiona
R W 2 0 1 0
Opium, bring me forth another dream
Spawn worlds of flesh and red,
little jewels of atrocity...
(Moonspell, „Opium”)
1. Zaczyna się od śmierci
K
rętych podziemnych przejść nie rozjaśniała żadna pochodnia, żadna lampa. Karzeł
ostrożnie skradał się wąskim korytarzem, na wpół zablokowanym przez zwały gruzu.
Nawet bez pomocy wzroku jego stopy bezbłędnie odnajdywały drogę wśród błota i
pokruszonych cegieł. Szerokie zwierzęce nozdrza rozdymały się czujnie, ilekroć
unosił głowę; węszył w poszukiwaniu woni wroga, lecz jej nie znajdował. Jeszcze
nie.
Po twarzy karła spływały grube krople potu, koszula z konopnego płótna była
zupełnie mokra. Wypchana skórzana torba zawadzała, obijając się przy każdym
kroku o nogi. W pośpiechu zapomniał skrócić pasek – poprzedni właściciel był dużo
wyższy – a teraz bał się zatrzymać. W wyobraźni wciąż słyszał ujadanie psów i
groźne nawoływania żołnierzy, po raz kolejny przepatrujących nadrzeczne zarośla,
gdzie ścigany zniknął im z oczu, jakby się zapadł pod ziemię. Co w istocie uczynił.
Uśmieszek wykrzywił wargi karła i natychmiast zgasł, gdy za ścianą rozległy się
ciężkie kroki. Zabrzęczał metal. Uciekinier przypadł do ziemi, znieruchomiał,
zaledwie śmiąc oddychać. W sąsiednim korytarzu gromadzili się uzbrojeni ludzie,
słychać było donośne komendy. Potem wszystko ucichło; odeszli. Odczekał jeszcze
trochę i wznowił marsz. Strach dodawał mu sił, lecz karzeł wiedział, że nie wystarczy
ich na długo. Postanowił zaryzykować. Wiedział mniej więcej, gdzie się znajduje;
przy następnym rozwidleniu zamiast kierować się na wprost skręcił w prawo, w
korytarz wiodący ku powierzchni. To był błąd.
3
Agnieszka Hałas: Tropem skorpiona
R W 2 0 1 0
– Stój! – usłyszał znienacka za sobą. Ani myślał posłuchać. Poderwał się do
desperackiego biegu.
Niebieskawy, trupi blask chlusnął z ciemności; długie cienie zatańczyły na
ścianach. Karzeł nie zatrzymał się. Od tamtych dzieliło go więcej niż pięćdziesiąt
kroków. Przez chwilę prawie wierzył, że zdoła uciec.
Sierżant Vaimer, zaciskając wargi, uczynił ręką przyzwalający znak.
Towarzyszący mu Jednooki skinął głową. Zsunął z pleców kuszę, niespiesznie
zakręcił korbą, nałożył bełt. Celował krótko. Brzęknęła cięciwa. Karzeł upadł bez
jęku, rozkrzyżowując ręce; jego ciało przez chwilę drgało konwulsyjnie, potem
znieruchomiało.
– Piękny strzał – pochwalił Vaimer. W okrągłym oku golema błysnęła duma.
Obaj bez pośpiechu podeszli do zabitego. W sinym świetle krew cieknąca z rany
na potylicy wydawała się czarna. Vaimer odwrócił trupa twarzą do góry. Oczy były
szeroko otwarte, zastygło w nich przerażenie.
Jednooki w milczeniu wskazał na coś palcem. Przy upadku zapięcie torby
puściło, a jej zawartość wysypała się. Miedź, srebro, złoto, szlachetne i półszlachetne
kamienie iskrzyły się wszystkimi barwami tęczy na tle brudnych płyt posadzki.
Łańcuszki, bransoletki, kolczyki, ozdobne spinki i grzebienie, ale również kilka
pierścieni mogących pasować wyłącznie na męską dłoń... Na twarzy sierżanta
pojawił się uśmiech, pozbawiony jednak wesołości. Podejrzenia Vaimera właśnie się
potwierdzały.
Dla pewności ukląkł, podniósł pierwszą z brzegu ozdobę – platynową broszę w
kształcie kwiatu – i dmuchnąwszy na nią, wypowiedział cicho wyuczone przed laty
słowo, jedno z tych nielicznych słów czarodziejskiego języka, które sługa srebrnych
magów mógł i powinien był znać.
– Anselea! Anselea! – wykrzyknęła brosza ludzkim głosem, a następnie
rozsypała się w proch. Sierżant pokiwał głową. Sprawiedliwość właśnie dosięgła
jednego z tych, którzy poprzedniego dnia obrabowali wieżę Anselei ar Kel – w
4
Agnieszka Hałas: Tropem skorpiona
R W 2 0 1 0
niecały tydzień po śmierci właścicielki. Złodzieje bezbłędnie wybrali moment, gdy
ochronne zaklęcia zaczęły tracić moc, zaś spadkobierca magini nie zdążył jeszcze
spleść nowych. Obłowili się, lecz szczęście nie towarzyszyło im długo... Vaimer
poskrobał się po brodzie. Anselea, szkolona na Wyspie Skorpionów, była specjalistką
od klątw oraz trucizn; z polecenia Arcymistrza współpracowała z cechem
Skrytobójców. Kradzież jej własności nie wróżyła niczego dobrego.
– Zapakuj z powrotem cały ten kram – rozkazał golemowi. – Wracamy do
koszar. Trzeba czym prędzej złożyć raport.
Odeszli, nie zadawszy sobie trudu, żeby dokładnie obszukać zwłoki. Gdyby
Vaimer o tym pomyślał, późniejsze wydarzenia potoczyłyby się inaczej. Lecz
sierżant był po pierwsze zmęczony pościgiem, po drugie – myśli zaprzątało mu
pytanie, kto zlecił kradzież. Zabrał torbę, ale nie obszukał ciała. I stało się to, co
miało się stać.
Przedmiot przeoczony przez żołnierza Elity odkryli w kilkanaście minut później
ci, którzy przyszli, by uwolnić nieboszczyka od resztek jego doczesnych dóbr. Nie
znali się na czarach, nie odgadli więc, jakie jest prawdziwe przeznaczenie znalezionej
rzeczy, nie wyczuli nawet śladu drzemiących w niej sił. Dla nich była to zaledwie
błyskotka, niczym nieróżniąca się od setek innych; i postąpili z nią tak samo, jak ze
wszystkimi błyskotkami, które od czasu do czasu zdarzało im się znajdować. Po
prostu ją sprzedali.
2. Poltergeist
Z
a pozwoleniem, chciałbym o czymś opowiedzieć. – Niepozorny rudy człowieczek
otrząsnął się i pociągnął solidny łyk z okrągłej flaszki. – Na pewno uznasz pan, że
wymyślam bujdy, ale co tam, muszę się komuś wygadać. Dłużej tego wszystkiego
nie zniosę!
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin