Cassandra O'Donnell - Rebecca Kean 02 - rozdzial 39.pdf

(219 KB) Pobierz
Rozdział 39
Była prawie trzecia rano, a większość ludzi spała snem sprawiedliwych. Wzięłam
Gordona do kilku klubów, złaziliśmy opustoszałe ulice Burlington i zaciągnęłam go we
wszystkie zakamarki miasta. Ale demon nadal się nie pokazywał. Co jeszcze więcej mogłam
zrobić?
- No i co teraz zrobimy? - zapytał zmęczony już wilk.
- Nie wiem. - przyznałam, wzdychając.
- Wiem, że myślisz, że będę jego następnym celem, co wydaje mi się całkiem logiczne,
ale czy pomyślałaś sobie, że może być świadomy śmierci Dante’go?
- Jak by się o tym dowiedział?
- Nie wiem zbyt wiele o demonach, ale muszę przyznać, że często bywają one o krok
przed nami. Przyjmijmy wstępnie, że ten dowiedział się o śmierci swojego klienta, a to by
oznaczało dla niego koniec umowy, prawda? W takim tym przypadku, co ma do zyskania na
mojej śmierci? Ten pakiet nie zadziała bez Dante’go, prawda?
- Twoje rozumowanie jest słuszne. - mruknęłam, siadając na krawężniku.
- To wcale mi się nie podoba, że tak mówisz.
- Mi też. Bo jeśli tak jest, to nas zabójca może stąd wyparować i nigdy go nie
dorwiemy.
Mój tablet zaczął nagle dzwonić i wyjęłam go niezgrabnie z kieszeni mojej skórzanej
kurtki.
- Rebecca?
- Bruce?
- Znalazły mnie, czuję, że są blisko...
Słyszałam, jakby nie mógł zaczerpnąć tchu. Czułam jak serce skacze mi w klatce
piersiowej.
- O kim ty mówisz?
- Demony... Nie dam się znowu, Rebecco... Ja nie chcę...
- Nie panikuj. Gdzie jesteś?
- W domu. Czuję ich obecność, są na zewnątrz, ale są bardzo blisko. Błagam cię,
przyjdź po Leo.
- Zostań w środku i nie ruszaj się. Zaraz przyjdę!
- Zrób to szybko...
Odłożyłam słuchawkę i natychmiast zaczęłam biec ze wszystkich sił do miejsca gdzie
zaparkowałam samochód. Gordon, który słyszał całą rozmowę, biegł obok mnie. Chyba nie
rozumiał, co się dzieje, ale wiedział, że Bruce i Leonora byli w niebezpieczeństwie i to mu
wystarczało.
Wszyscy wskoczyliśmy do Chryslera i szybko ruszyliśmy.
- Bruce mieszka dziesięć minut stąd. - powiedział w poważnym głosem. Cholera!
- Gordon, jeśli jest ich kilka, ostrzegam, że będą małe szanse na ucieczkę!
Odwrócił się do mnie z napięciem.
- Mała, wszyscy kiedyś umrzemy... i tak między nami, to wolę zginąć w walce. Więc...
czego możemy się spodziewać na miejscu?
- W najlepszym wypadku będzie jeden demon, a w najgorszym kilka niezwykle
potężnych demonów. - powiedziałam, przejeżdżając na czerwonym świetle.
Zmusił się do śmiechu.
- Z całą pewnością będzie tam całkiem niezła zabawa!
- Tak, zawsze miałam manię wielkości. - uśmiechnął się na moje słowa.
Wahałam się przez chwilę, zastanawiając się, czy powinnam powiedzieć mu o
Bruce’ie i jego mały problemie z demonami. Demony mogły użyć go ponownie jak niegdyś i
zrobić z niego naszego wroga. Nie ostrzeżenie Alfy jakie potencjalne niebezpieczeństwo
stanowi dla nas Wilk Stepowy, było nie do przyjęcia.
- Gordon, posłuchaj mnie teraz uważnie, bo to co powiem jest bardzo ważne. Chcę,
abyś był bardzo ostrożny z Bruce’m. Jeśli zauważysz w nim jakiekolwiek dziwne zachowanie,
zmianę zapachu lub energii, nie zadaj mu żadnych pytań, tylko znokautuj go tak szybko, jak
to tylko możliwe. Zrozumiałeś?
- O czym ty mówisz?
- Obiecaj mi, że zrobisz dokładnie to, co właśnie powiedziałam, bo inaczej nie zabiorę
cię ze sobą. - powiedziałam, nagle zwalniając.
- Poważnie?
- Tak. - powiedziałam zdecydowanie.
Westchnął:
- Dobrze, obiecuję. Ale powinnaś wyjaśnić mi, czym się tak denerwujesz.
- To nie jest moja tajemnica, Gordon.
Myślał nad wszystkim przez kilka sekund i położył rękę na moim ramieniu.
- Ufam ci, dzieciaku. Ale mimo wszystko takie wyjaśnienie mnie nie zadowala.
- Mnie też nie, zapewniam cię. - powiedziałam, wciskając ze wszystkich sił pedał gazu.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin