Cassandra O'Donnell - Rebecca Kean 02 - rozdzial 50.pdf

(228 KB) Pobierz
Rozdział 50
- Widzisz, było o wiele lepiej, niż ostatnim razem. - powiedziałam, wyciągając rękę.
Raphael wsunął mi w rękę kieliszek wina, który właśnie napełnił.
- Mmm...
Raphael miał zaciśnięte usta, a wyraz jego oczu był odległy.
- Co się z tobą dzieje?
- Nic, po prostu myślę. - powiedział zamyślony.
- O czymś szczególnym?
- Ragmar dziwie zareagował, dopiero teraz...
- Myślisz, że kłamał i że nadal zamierza mnie zabić?
Zacisnął usta.
- Nie.
- No, bo nie było w menu...
- Może i pakt przeszedł do historii, ale jego zleceniodawca jest nadal żywy. -
przypomniał poważnym tonem.
- Zgadza się. Więc co to jest, że tak bardzo cię niepokoi?
- Myślę, że główny zleceniodawca paktu znajduje się teraz pod moim dachem.
Oczy rozszerzyły mi się ze zdumienia.
- Co?
- Kto, według ciebie, oprócz demonów, ma wystarczające środki, aby podjąć walkę z
Vikaris?
Zaczęłam się nad tym zastanawiać i przełknęłam ślinę.
- Wysokie zespoły wampirów na obu kontynentach: Mortefilis i Wysoka Rada
Europejska. - odpowiedziałam natychmiast.
- I nikt inny?
Pokręciłam głową.
- Nie. W każdym razie nikt, kogo demony mogłyby wziąć na poważnie.
- Rzeczywiście.
- Ale co sprawia, że myślisz, że zleceniodawca jest tutaj, a nie w Nowym Jorku, czy...?
- Ragmar. Wydawało się, że odetchnął z ulgą, kiedy dowiedział się o śmierci swojego
zabójcy. Nie okazałby takiej postawy, gdyby już nie zdecydował o wyeliminowaniu go.
- Ten idiota podpalił dom i ryzykował rozpętanie wojny, więc nic dziwnego, że...
- Nie. Nikt nie odniósł żadnych obrażeń. Agameths nie karzą śmiercią swoich
najlepszych zabójców przy takich drobiazgach. Po prostu by go normalnie ukarał i zaoferował
mi odszkodowanie.
- Nadal nie rozumiem...
- Czy wiesz, że istnieją tylko dwie zbrodnie, które w ich oczach zasługują na karę
śmierci?
Jakie dwie? Zabawne, bo ja mogłam się doliczyć ze stu...
- Pierwszą jest zdrada umowy wrogowi, a drugą jest brak poszanowania jednego z
sakramentów paktu.
- Mógłbyś to przetłumaczyć na normalny język?
- Ujawnienie imienia zleceniodawcy, lub zagrożenie swoją działalnością jego życiu,
gdy umowa jest w toku. To poddaje w wątpliwość zaufanie i dlatego zagraża działalności.
Nagle zrozumiałam jego tok rozumowania.
- Myślisz, że dlatego Ragmar był tak zły na wilka-demona? Dlatego, że jego klient,
wampir, z którym zawarł pakt, był w domu, kiedy został wywołany pożar, prawda?
Skinął głową.
- Właśnie dlatego Ragmar nawet nie drgnął, kiedy powiedziałam mu o śmierci
swojego żołnierza. Wydawał się być wręcz naprawdę zadowolony. - powiedziałam.
- Tak jak mówiłem, zamach na życie zleceniodawcy w okresie obowiązywania umowy
jest przestępstwem w ich oczach...
- Ok, więc jeśli jestem w stanie zrozumieć twój tok myślenia, zleceniodawca, który
chce mojej śmierci, śpi sobie teraz spokojnie w ciemnym zakamarku twojego domu?
- W rzeczy samej.
- Doskonale. Więc kogo podejrzewasz?
- Michaela i Felipe.
Oparłam się na łokciach, masując skronie. Michael może i pokazał, że jest
manipulatorem i intrygantem, a także, że był wybuchowy i folgował niektórym swoim
fantazjom, ale jakoś nie widziałam go ryzykującego dla mnie swoje własne życie i
jednocześnie spiskującego, żeby mnie zabić w tym samym czasie.
- Michael może i jest draniem, ale... Nie, nie możemy przesadzać!
- Ale kto inny mógł zawrzeć taki pakt z demonami? Kto, bardziej niż on, ma moc, aby
zniszczyć taki klan jak twój? - powiedział. - Vikaris są na jego terytorium, to już daje nam do
myślenia...
Może i miał rację, ale...
- Michael mógł zabić mnie już wiele razy. Walczył dla mnie z wilkiem-demonem i...
- Skąd wiesz, że to dla ciebie? Być może szukał zemsty na człowieku, który podpalił
dom, w którym przebywał ze swoimi ludźmi.
- Hmm... ale dlaczego miałby zaproponować mi umowę? To nie ma sensu. Może nie
wiem wystarczająco dużo, ale ja naprawdę nie sądzę, żeby zrobił coś takiego. To za dużo
komplikacji nawet jak na niego...
- Może i nie ma powodu, aby cię widzieć martwą. Z wyjątkiem faktu, że jesteś ze mną,
oczywiście?
Zastanawiam się i skinęłam głową.
- Może...
Długo i głęboko westchnęłam.
- Dał mi do zrozumienia, że siła magii moich ludzi spada, bo tak naprawdę nie
rozpoznaje ona Primy, która zajęła moje miejsce. Powiedział, że beze mnie Vikaris zostały
osłabione.
- Czy to znaczy, że pozostałaś ich przywódczynią nawet po tych wszystkich latach?
- Tak.
- Co by się stało, gdybyś umarła?
- Myślę, że nowa Prima odziedziczyłaby wszystkie lub część moich mocy.
- W takim więc przypadku to nie jest Michael. Może ma wiele wad, ale to dobry
strateg. Jeśli on naprawdę chciałby zniszczyć twój klan, utrzymywałby cię przy życiu jak
najdłużej, a jego wrogowie nadal by słabli.
To było logiczne. Straszne, ale logiczne.
- No to bierzemy się za Felipe... - zmieniłam cel przemyśleń.
Raphael zmarszczył brwi, myśląc na głos.
- Pierwsza zbrodnia miała miejsce na krótko przed jego przyjazdem. Nie może cię
otwarcie zabić, chyba, że rozważa atak na Directum lub przeciwko mnie. Dlatego właśnie jest
on wiarygodnym podejrzanym, ale...
- Ale co?
- Ale nie sądzę, żeby to był on.
- Podpowiada ci to twoja słynna intuicja?
- Nie. Felipe Montegar jest zaufanym członkiem zarządu, nie ruszyłby palcem bez
zgody Wysokiej Rady Mortefilis i dlatego nie chce cię zabić. Masz dla nich zbyt wielką
wartość. Jeśli umrzesz, to oni nie zapanują nad tym szaleńcem Michaelem.
- Ok. Więc wracamy do punktu wyjścia. Wciąż nie wiemy, kim jest zleceniodawca. -
powiedziałam, wzdychając. - Powiedziałeś kiedyś, że jesteś mistrzem telepatii, więc może
mógłbyś...
- Nie, nie względem tak starych wampirów. - przyznał.
- W takim przypadku, pozostaje tylko czekać i patrzeć, czy zleceniodawca będzie wolał
powstrzymać się od działań i grać bezpiecznie, czy podejmie kolejną próbę.
Raphael rzucił mi mrocznym spojrzeniem.
- Tak.
- Nie, żeby mnie to bardzo pocieszyło. - powiedziałam z uśmiechem.
- Spójrz na to z dobrej strony, moja słodka. Gdy już go znajdziemy, pozwolę ci się z
nim bawić przez bardzo, bardzo, bardzo, ale to bardzo długi czas. - rzekł smutnym głosem.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin