Pierwszy seks - Melvin Burgess.pdf

(730 KB) Pobierz
Pierwszy seks
Melvin Burgess
Albatros (2005)
Rating:
★★★☆☆
Tags: Literatura Współczesna
Powieść o pierwszych doświadczeniach emocjonalnych i seksualnych trójki szesnastolatków.
Ich problemy przedstawione są z humorem i wyjątkową szczerością. Dino marzy o tym, by pójść do łóżka ze swoją dziewczyną, ale ona robi uniki.
W efekcie przeżywa inicjację seksualną z przypadkową partnerką, poznaną na prywatce. Drugi bohater książki, Ben, ma romans z
dwudziestoczteroletnią nauczycielką, która wprowadza go w świat seksu. Początkowo chłopiec jest zachwycony, potem stopniowo zdaje sobie
sprawę, że stał się emocjonalnym zakładnikiem Ali. Zaczyna dusić się w tym związku. Trzeci z bohaterów, Jonathan, wzbrania się przed seksem,
który wydaje mu się czymś nieprzyzwoitym
źródło opisu: http://www.wydawnictwoalbatros.com/ksiazka,531,814,pierwszy-seks.html
źródło okładki: http://www.wydawnictwoalbatros.com/ksiazka,531,814,pierwszy-seks.html
MELVIN
BURGESS
pierwszy seks
Z angielskiego przełożył
GRZEGORZ KOŁODZIEJCZYK
1
Albo, albo
— No dobra — mówi Jonathon. — Masz do wyboru: albo przelatujesz Jenny Gibson, albo tę bezdomną, która żebrze o drobniaki przed piekarnią
Cramnera.
Dino i Ben wzdrygają się ze wstrętem. Jenny słynie jako najbrzydsza dziewczyna w szkole, ale bezdomna aż lepi się od brudu. I te jej zęby!
— Aleś ty obleśny — sarka z odrazą Ben. Jonathon przyjmuje komplement skinieniem głowy. Jest
w swoim żywiole.
— Dobrze chociaż, że obie są płci żeńskiej — zauważa Dino.
— Ja bym wziął tę bezdomną — odpowiada Ben po chwili namysłu.
— Nie byłaby taka straszna, gdyby ją umyć.
Jonathon kręci głową.
— Musisz ją wziąć taką, jaka jest.
— Brr! Tylko ty masz takie kosmate myśli — cedzi Dino.
Ale na tym właśnie polegało smakowite zberezeństwo tej zabawy.
Trzeba było dokonać wyboru. I wczuć się w sytuację.
Ben aż drgnął, próbując to sobie wyobrazić. To przekraczało granice dobrego smaku. Zatrącało o chorobę.
— Mogę ją przelecieć od tyłu?
— Nie, od przodu. Przy zapalonych światłach. Ze ślinką i tak dalej. I musisz jej zrobić dobrze językiem.
— Jonathon! — syczy Dino.
— Nic nie mówiłeś o seksie oralnym — protestuje Ben.
— Liżesz tak długo, aż doprowadzisz ją do orgazmu. Ben znów wzdryga się na samą myśl, niczym ślimak na soli.
— Jesteś obrzydliwy. Gdybym mógł ją umyć, wziąłbym tę włóczęgę, ale jeśli musi być brudna, to biorę Jenny. Ale... gdyby zostawić Jenny na ulicy
przez kilka miesięcy i byłaby taka brudna jak ta bezdomna, zaliczyłbym bezdomną. A wy?
— Ja bym wziął Jenny — odpowiada szybko Jonathon.
— Bo żadna inna by ci nie dała.
— Jest brzydka jak noc, ale założę się, że jej ciało nie jest aż takie złe.
Jak już zaczniesz, to później jakoś idzie. A bezdomna ma zepsute zęby, cuchnący oddech i gnijące kawałki kebabu między zębami. No i do tego
pewnie odmrożenia, wrzody i tym podobne sprawy.
— Błe.
— No dobra, Ben — mówi Dino. — A gdybyś miał wybierać między... Jenny i panią Woods.
Chłopcy parskają syczącym śmiechem. Pani Woods ma co najmniej sześćdziesiąt lat, ewidentnie nienawidzi każdego przed dwudziestką, a jej
oddech cuchnie kwaszoną kapustą, ale kiedyś tam, w jakiejś zamierzchłej epoce, mogła być z niej niezła laska.
Ben waha się chwilę.
— Obie umyte?
— Mniej więcej.
— Pani Woods — rzuca zuchwale.
— Pani Woods? — dziwi się z udanym przerażeniem Dino. — Jenny jest naprawdę brzydka, ale pani Woods to starucha.
— Lepsze to niż brzydota — stwierdza kategorycznie Ben. Dino i Jonathon spoglądają na niego zaskoczeni.
Taki właśnie jest Ben: zawsze dokładnie wie, czego chce.
— Ale z ciebie dziwak, jak pragnę zdrowia — mówi Jonathon. — Nic nie może być gorsze od starości. A osobowość? Jenny jest całkiem spoko,
a pani Woods to istny potwór.
— Tak, ale nie byłaby potworem, kiedy bym ją posuwał, no nie?
Byłaby...
— Miła? — sugeruje Jon.
— Aha.
— Więc starość jest lepsza niż brzydota, a osobowość w ogóle się nie liczy? — upewnia się Jonathon.
— Mówimy o ciupcianiu, a nie o małżeństwie. Nikt nie wspominał o konwersacji z nimi — zauważa Ben.
Parskają śmiechem.
— Ja tam bym przeleciał Jenny — oświadcza Dino.
— Ja też — mówi Jon.
Ben uśmiecha się i wzrusza ramionami.
— Ja bym przynajmniej zaliczył nauczycielkę. A ona miałaby doświadczenie.
— Taki kaszalot byłby pewnie gotów zrobić wszystko — przytakuje Jonathon.
— Dobra, nie zagłębiajmy się — mówi Ben. — Moja kolej. Pani Woods albo... pani Thatcher.
Dino wzdycha. Nie cierpi tej zabawy. Jego zdaniem to jedna z niewielu rzeczy, w których jest do niczego.
— Umm... Pani Thatcher. Jest brzydsza i starsza...
— I miała lekki zawał — wtrąca Jon.
— ...ale panią Woods musiałbyś widywać co dzień w budzie, a pani Thatcher nigdy więcej nie zobaczyłbyś na oczy. Thatcher, zdecydowanie.
— Nekrozboczek.
Dino uśmiecha się niewinnie.
— Ja bym wziął panią Woods. Thatcher to już praktycznie trup — orzeka Jon.
— Wiem — odzywa się uradowany Dino. — Królowa albo... Deborah Sanderson?
— Nie! — woła Jonathon. — Znowu to samo! — Królowa wygląda okropnie i nikt przy zdrowych zmysłach nie poszedłby z nią do łóżka, nawet
gdyby miał osiemdziesiątkę i nosił tytuł Księcia Edynburgu, a jedynym grzechem Deborah jest to, że jest trochę za tęga. Jon się z nią przyjaźni.
Krążą pogłoski, że za nią szaleje, tylko wstydzi się do tego przyznać.
— Musisz odpowiedzieć — naciska Ben.
— Musisz odpowiedzieć — naciska Ben.
— No więc, Deborah.
— Aha!
— Ale tylko dlatego, że każda jest lepsza od królowej.
— Takiego wała — mówi Ben. — Dlatego, że na nią lecisz. Królowa jest o wiele atrakcyjniejsza, to jasne jak słońce. Ja tam bym wolał
przespać się z królową. W każdej chwili. A ty, Dino?
— Pewnie, że z królową.
— Łajzy! Ściemniacie tylko po to, żeby mnie podkręcić!
— Też mi coś. No nie, Deborah! Samo sadło!
— Ona jest tylko puszysta! — syczy Jonathon.
— Ale wiecie, co mówią? Grubaski są wdzięczne, kiedy im się to robi — informuje Ben.
— Uhm — zgadza się Dino. — Deborah jest pewnie jedyną żyjącą kobietą, która zniżyłaby się do twojego poziomu. Zawsze wiedziałem, że na nią
lecisz.
— No dobra. — Jonathon kieruje palec w stronę Dina. Teraz zabije im ćwieka. Trzymał to na sam koniec. — Możecie się przespać z każdą
babką, jasne? Z dowolną babką, w każdej chwili, żadna nie może wam odmówić. Obojętnie jaka, superbombowa laska, wystarczy, że poprosicie.
Jest do waszej dyspozycji. I musi zrobić wszystko, czego sobie zażyczycie. Wszystko! Jedno ale. Musielibyście dawać rżnąć się w tyłek. Raz na
rok przez dwadzieścia minut. W radiu.
— W radiu? Dlaczego nie w telewizji? — dziwi się Ben.
— Bo w radiu próbowalibyście trzymać buzię na kłódkę,
żeby nikt się nie kapnął, że to wy, ale nic z tego. I tak wymykałyby wam się różne: Och, och, auu. No wiecie. Mmm. Uu. Ach. Niee. A gdybyście się
nie zgodzili, wtedy koniec z seksem. Raz na zawsze. Do końca życia.
Dino usiłuje to sobie wyobrazić, ale na próżno. Brak seksu jest wykluczony. Tak samo jak dawanie komuś tyłka.
— Nie odpowiadam na to.
— Musisz.
— Nie ma mowy. Wypadam z gry. Ale ty zapytałeś, musisz odpowiedzieć.
— Noproblemo.
Wziąłbym laski bez ograniczeń i dawanie dupy.
Byłoby warto.
— Ja tak samo — zgadza się Ben. — Pomyśl tylko o nagrodzie!
Każda. S Club 7*. Kylie. Jackie Atkins...?
— Pędzie — rzuca cicho Dino, ale już wie, że przegrał.
— Teraz ty. — Jonathon wskazuje palcem Bena. Ben rozkłada z uśmiechem ręce.
— Nie, dzięki. Wygrałeś. Znowu.
— Nie możesz się tak po prostu wycofać!
— Mogę. Wiem, co powiesz. To co ostatnio. Mój ojciec albo matka.
Nie biorę ani jednego, ani drugiego.
— Brrr! To nie w porządku. Rodzinkę zostawiamy w spokoju — mówi z naciskiem Dino.
— Takie są zasady. Wolno powiedzieć — przypomina Jon. — Znowu wygrałem. Cieniasy.
— Ja wygrałem — oznajmia Dino — bo wy obaj daliście dupy.
— Mogłoby ci przypasować — zauważa Ben. — Nigdy nie wiesz, jak to jest, dopóki nie posmakujesz.
— Takie same szanse, jak trafić w totka — mówi Jon.
— Wielkie dzięki.
* S Club 7 — popularny siedmioosobowy brytyjski zespół pop z
Zgłoś jeśli naruszono regulamin