Piotr Kuncewicz - Agonia i nadzieja t4 Proza polska od 1956 (2001).pdf

(2069 KB) Pobierz
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk
,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
PIOTR KUNCEWICZ
AGONIA I NADZIEJA
TOM IV
PROZA POLSKA OD 1956
2
Copyright © by Piotr Kuncewicz
Wydawnictwo „Tower Press ”
Gdańsk 2001
Wstęp
Poeci pokolenia „Współczesności” i towarzyszący im powtórni debiutanci wkraczali do
literatury z takim impetem, że z twórców wcześniejszych, z wyjątkiem grona żyjących jesz-
cze klasyków, drzazgi ledwo zostały. Poezja rzeczywiście zaczynała od nowa. Inaczej było w
prozie, która jest przecież domeną wieku bardziej dojrzałego. Prozaicy „Współczesności” nie
zrobili wyłomu, mimo że nie sposób było nie zauważyć Hłaski czy Janusza Krasińskiego,
Odojewskiego, Terleckiego i innych. Ale wyraźna „zmiana warty” nie nastąpiła. Nadal prym
wiedli twórcy starsi: Andrzejewski, Iwaszkiewicz, Parnicki, Dygat, Breza, Brandysowie, Dą-
browska, Kuncewiczowa, Rudnicki, Żukrowski, Putrament, Mach. Teraz też wybuchło prozą
pokolenie „pryszczatych”: Braun, Bratny, Czeszko, Zalewski. A z nowo objawiających się
Kuśniewicz, J.J. Szczepański czy Auderska też nie byli młodzikami. Stopniowo wspinali się
na Parnas i młodsi, od Wojciechowskiego i Pastuszka po Siejaka i Rybowicza. Nie sposób tu
wyznaczyć bodaj takich generacji jak w poezji. Nie było grup, manifestów, pokoleniowych
sympozjów. Prozaicy nigdy nie mieli swojego Leszina.
Proza powstaje wolniej, ukazuje się już właściwie poza czasem, który ją kształtował. Nie-
kiedy czyni swoim twórcom zjadliwe psikusy. Stanisław Ryszard Dobrowolski pisząc swoją
Głupią sprawę,
cokolwiek by o niej rzec, naprawdę w najczarniejszych snach nie roił, że sta-
nie się ona marcowym argumentem. Ludwikowi Stommie, synowi znanego działacza katolic-
kiego, rozprawę etnologiczną
Słońce wstaje trzynastego grudnia
zaniósł do księgarń los gar-
baty w drugiej połowie grudnia 1981, ciesząc WRON-ę poparciem z tak nieoczekiwanej stro-
ny. Tak czy inaczej, trudno tu o rewolucyjne, szybkie przełomy.
Sytuację komplikuje także brak wyraźnych granic gatunkowych. Proza to dziś nie tylko
powieść i nowela. To także, a może nawet przede wszystkim, esej – i to nie tylko literacki, i
bogata strefa literatury faktu. Czy można sobie wyobrazić prozę współczesną bez Wańkowi-
cza, Jasienicy, Kąkolewskiego, Kapuścińskiego? Sam znacznie chętniej czytam dobrą roz-
prawę archeologiczną, geologiczną czy biologiczną niż przeciętną powieść. Więcej ma nam
do powiedzenia Lorentz niż Böll... Ale, na miłość boską, przecież nie sposób mówić o całym
piśmiennictwie.
W jakich granicach, jak to wszystko zapisać? Jeśli przyjąć kryterium tematyczno-
chronologiczne, to wyjdzie z tego siekanina jak Marianowi Stępniowi, w jego bardzo skądi-
nąd cennym zarysie literatury współczesnej. Co prawda i ja omawiam Iwaszkiewicza chyba w
pięciu miejscach, ale zdarza mi się to nierównie rzadziej. Ryzykuję za to oskarżenie, że piszę
słownik autorów czy też komponuję zbiór sylwetek, choć wcale przecież tak nie jest. W każ-
dym razie pozostanę przy stosowanej dotychczas zasadzie generacyjnej, choć i ona ma do-
tkliwe wady – elementy syntezy są znacznie bardziej rozproszone, a do poszczególnych śro-
dowisk muszę powracać kilkakrotnie – na przykład Kraków „Współczesności”, Kraków „Hy-
bryd”, Kraków „Nowej Fali”, Kraków „Nowej Prywatności”... Ale to już w zakresie prozy nie
takie straszne, bo szkół prozy, poza wątpliwie „małorealistyczną” czy Berezową, nie było.
Zresztą i tutaj kilka tematów domaga się opisania i osobnego potraktowania. A więc temat
wiejski, historyczny, morski, fantastyka. Natomiast tak hołubione pojęcie „powieści współ-
czesnej” nie odpowiada albo niczemu, albo odpowiada wszystkiemu zgoła. Tematyka współ-
czesna miała służyć, wedle programistów, albo chwalbie, albo kontestacji, a ja w zasadzie nie
chcę ani chwalić, ani kontestować, tylko opowiedzieć, jak było. Szkoda, że anioł rozwagi nie
zezwala na opisanie wielu malowniczych historyjek, bo wszak podobnie jak w tomie po-
przednim piszę tu najczęściej o swoich znajomych, a słodycz plotkowania jest niezrównana.
No, może odrobinę, niekiedy...
4
Czytelnik nie znajdzie tu wszystkich prozaików, którzy tworzyli po roku 1956. W zasa-
dzie ów tom czwarty
Agonii i nadziei
dotyczy tylko tych, którzy po Październiku debiutowali
lub z innych przyczyn zostali przywróceni czytelnikowi. Twórcy, którzy kontynuowali swoją
twórczość powojenną, zostali już omówieni, z małymi wyjątkami, w tomie drugim. Tu więc
tylko potrzebny odsyłacz. A więc przedstawieni zostali: Brandysowie, Wygodzki, Dygał,
Broszkiewicz, Breza, Mach, Newerly, Filipowicz, Promiński, Żukrowski, Putrament, Hołuj,
Czeszko, Rudnicki, Malewska, Otwinowski, Żylińska, Hen, Kisielewski, Karczewska, Kwiat-
kowski, Gołubiew, Andrzejewski, Koźniewski, Machejek, Pytlakowski i wielu, wielu innych.
Po wtóre, w trzecim tomie, poświęconym poetom, omówiłem bądź wymieniłem także ich
twórczość prozatorską, a była ona niemała. I tu odsyłacz musi być pokaźny: Grochowiak,
Bryll, Drozdowski, Iredyński, Osiecka, Grześczak, Czachorowski, Białoszewski, Nowak,
Kruk, Kryska, Śliwonik, Kozioł, Anka Kowalska, Anna Markowa, Joanna Kulmowa, Sito,
J.M. Rymkiewicz, Bursa, Czycz, Elektorowicz, Skwarnicki, Loebl, Dolecki, Piotrowski, Ra-
tajczak, Danecki, Chadzinikolau, Balcerzan, Latawiec,
Górec-Rosiński, Rogow-
ski, Nowicki, Afanasjew, Fac, Kuriata, Bakuła, Liskowacki, Zdzisław Morawski, Czopik-
Leżachowski, Chaciński, Coriolan, Srokowski, Niedworok, Horak, Lubosz, Palma, Netz,
Sztajnert, Waleńczyk, Wilmański, Jachimowski, junta Chróścielewskich, Czuchnowski,
Pietrkiewicz, Łobodowski, Rostworowski, Pankowski, Janta-Połczyński, Radzymińska, Sta-
chura, Bordowicz, Markiewicz, Górzański, Wrocławski, Machnicki, Müldner-Nieckowski,
Waśkiewicz, Strzałkowski, Józefacka, Kazimierczyk, Puzdrowski, Roszewski, Sobczyk, J.J.
Rojek, Milczewski-Bruno, Ordan, Turczyński, Pietryk, Dyczek, Pluta, Gola, Zadura, Biela,
Frejdlich, Kupiszewski, Zagajewski, Kornhauser, Jaworski, Karasek, Lipska, Paźniewski,
Wyrwa-Krzyżański, Czerniawski, Krasnodębski, Gołąbek, Sterna-Wachowiak, Eda Ostrow-
ska, Kulik.
A więc ponad stu autorów, autorów często książek ważnych, eksperymentalnych i prekur-
sorskich. Trzeba ich wszystkich dodać do obrazu, który tu będzie malowany. Jego pierwszą,
coraz cieńszą z biegiem czasu warstwą będą twórcy sprzed pierwszej jeszcze wojny. Zasadni-
czy wzór nakreśliło pokolenie opisane w tomie drugim, a więc ci, którzy debiutowali w latach
trzydziestych. Drugą godną częścią składową będzie generacja Kolumbów. Na to nałoży się
„Współczesność”, która nigdy w takim stopniu nie osiągnęła dominacji, potem stopniowo
wielu innych młodszych twórców, aż wreszcie pozostali, idąc za fletnią fatalnego Henia, za-
nurzą się w Berezynie. Czy ją przejdzie ktokolwiek żywy?
Więc kolejno: dostojni, zakompleksieni, żarłoczni, niepewni, przepuszczeni przez ma-
szynkę – zbereźnicy.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin