Śmierć jego dziecka uratowała czyjeś życie.odt

(18 KB) Pobierz

Śmierć jego dziecka uratowała czyjeś życie.

 

Czternastoletni Alexander z Grossburgwedel lubił grać w badmintona. Był wesołym, kochającym chłopcem. Ale już nigdy więcej nie zagra z nikim. Nigdy też się nie rozśmieje. Został potrącony, gdy jechał na rowerze. Nie miał szans na przeżycie. Jego ojciec, Gildo O. zgodził się, by pobrać organy syna do przeszczepu. Jego serce i nerki otrzymał ktoś inny.

Wypadek spowodował kierowca niebieskiego samochodu. Kamery przemysłowe, jakie badała policja pod sklepem Rossmanna, pokazują ten samochód jak odjeżdża. To może być Volkswagen Lupo, lecz nie widać dokładnie. Pojechał w stronę Isenhagen, ale po drodze złamał przepisy. By z nim uniknąć zderzenia, inny WW Golf ratował się zjechaniem z drogi. Dwudziestosiedmioletni kierowca Golfa jednak wpadł na ścieżkę rowerową, po której jechał Alexander. Chłopak nie miał szans. Kierowca Lupo widząc co zrobił, uciekł z miejsca wypadku. Rzecznik policji Katrin Feyerabend mówi, że policja chciałaby go przesłuchać w charakterze świadka wypadku. Ale nie wiadomo kim jest. Nie zatrzymał się, nie zgłosił na policję.

Lekarze stwierdzili u chłopca śmierć pnia mózgu. Dlatego ojciec zgodził się na pobranie organów. Wie, że przynajmniej cząstka jego syna będzie żyła w kimś innym. I uratuje temu komuś życie. Ale jak mówił reporterowi Bilda, który opisał tę historię, ból jest tak wielki, że ciężko nawet zdać sobie z tego sprawę.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin