Sen Brahmy - Wojciech Łukaszewski.pdf

(995 KB) Pobierz
Posyłamy Wam Hit duchowej literatury, Życzymy owocnej lektury oraz
sukcesów na ścieżce duchowej. Om Sai Ram.
Wojciech Łukaszewski
~1~
PRZEDMOWA
Z niebytu się wyłonił byt. Z bytu się zrodziła konieczność. A z konieczności powstała
wolna wola.
Podejmując zadanie wzrastania duchowego, uaktywniamy nasz; wrodzoną zdolność
pomagania wielu istotom. Samorealizacja tylko wtedy uzyskuje właściwy wymiar,
jeśli podążamy drogą Miłości. Wszelkie inne cele samodoskonalenia, mają niewielkie
znaczenie Ten materialny świat jest przepełniony iluzją. Bez codziennego
świadomego przypominania o swojej prawdziwej naturze - nawet ktoś będący
inkarnacją Buddy, niechybnie się zagubi. Prosimy nie traktować powyższych słów
jako fantastycznej mistyki. Zaprawdę, jesteśmy domem Najwyższego!
Spróbujmy zanalizować przypowieść o jednorożcach (?!). Te cudowne tajemnicze,
istoty, niekiedy są uznawane za wymysł poetów. A jak odróżnić baśń od „realnej"
rzeczywistości?
Dla tych co nie wiedzą, że nie wiedzą - jednorożce pozostają niewidoczne. Tym co
nie wiedzą, że wiedzą -jednorożce się ukazują jako nad wyraz piękne konie. Dla tych
co wiedzą, że nie wiedzą -jednorożce są istotami z jednym złotym rogiem. Ci co
wiedzą, że wiedzą - dostrzegają jednorożce w postaci Światła i Dźwięku.
Widzenia Prawdy można się nauczyć. Jest to doskonały pretekst do wykorzystania
wolnej woli. Gdy uczeń jest gotów, Mistrz niechybnie się pojawi. Tak naprawdę, jest
On stale obecny. Jednakże człowiek otumaniony pożądaniami, pasjami, a nawet
niewłaściwie pojętymi „dobrymi" uczynkami, nie jest w stanie Go dostrzec. Co
zrobić, aby poznać swego Mistrza? Uczciwie wyrazić pragnienie osiągnięcia Prawdy
i zaprzestać krzywdzenia (innych oraz siebie). A gdzie rezyduje Mistrz? W naszym
~2~
wnętrzu! Czy jest możliwe dotknąć Prawdy samemu? Tak, niemniej przeto zawsze
jesteśmy dyskretnie prowadzeni przez naszego wewnętrznego opiekuna (faktycznie z
nami tożsamego).
Studiowanie mądrych tekstów, medytacja i przestrzeganie powszechnych etycznych
przykazań (z których najważniejsze głosi: nie zabijam!) - bezpiecznie wzmacniają
sprawność psychiczną organizmu. Główną ich zaletą jest ułatwienie zamierzonego
dostępu do subtelnych energii. Oświecony przewodnik, z radością udzieli
niezbędnych wskazówek każdemu, chcącemu je przyjąć. Żeby zdobyć jakąkolwiek
wiedzę, należy zawierzyć instruktorowi, śmiało czerpiąc z archiwum jego
doświadczeń. Alternatywna forma nauki - metoda prób i błędów, jest znacznie mniej
pewna.
Ogromną trudność sprawia określenie (nazwanie) impulsów pobudzających ludzi do
zwiększonego zainteresowania swym wnętrzem. Należą do nich intensywne
przeżycia: intelektualne, emocjonalne, zdrowotne. Czasem pierwszy krok wywołuje
utrata zaufania, co do zasadności reguł funkcjonowania otoczenia. Jednak najczęstszą
inspiracją bywa osoba Mistrza (guru, nauczyciela duchowego). Tylko człowiek
szczerze i z Miłością wkraczający na ścieżkę duchowego rozwoju, jest władny
rozpoznać żyjącego, autentycznego mistrza - akceptując go jako najlepszego
przyjaciela. Mistrz przygarnia ucznia do osobistej „Sieci Brahmy".* Chroni go,
prowadząc do najwyższego z dostępnych mu poziomów istnienia duchowego. „Sieć
Brahmy" jest nieskończenie wielka, obejmuje praktykujących duchowo oraz
wszystkich z nimi powiązanych. Przyjęcie do „Sieci Brahmy" - to olbrzymie
szczęście.
Przeglądając biografie świętych, wysokich joginów, zrealizowanych przywódców
duchowych - zauważamy, iż pomimo wrażenia różnorodności, są one wielce
podobne. Wszystkich nurtowały pytania dotyczące sensu życia, istnienia Najwyższej
Siły, roli człowieka we wszechświecie. Początkowymi motorami ich duchowych
postępów były: zdziwienie i niepewność. Później następował niemożliwy do
zwerbalizowania stan zwany oświeceniem. Wspomnienia osób (niekoniecznie tych
najbardziej znanych) wędrujących szlakiem samorealizacji, warto badać
wielokrotnie. Na początku odkryjemy tendencję do porównań opisów autora ze swoją
intymną sytuacją. Dopiero po pewnym czasie się odsłaniają uniwersalne wartości
przekazów. Analogicznie, jak w przypadku jednorożców; ci, co wiedzą, że wiedzą -
zobaczą wewnętrzne Światło.
Droga Miłości polega na obdarowywaniu innych istot - również własnymi
przemyśleniami, na temat duchowych aspektów życia. Sądzę, że książka pt „Sen
Brahmy" dostarczy czytelnikom dużo satysfakcji.
Wojciech Łukaszewski
* Termin zapożyczony z nauk Najwyższej Mistrzyni Ching Hai.
WSTĘP
Mam takie zadanie: przekazać cala prawdę, nic nie będę ukrywał.
ANDRZEJ LEWANDOWSKI
~3~
Nie wierzyłem własnym oczom, kiedy zobaczyłem napis na sklepie: Sklep z Prawdą.
Tu więc sprzedawano prawdę.
Grzeczna ekspedientka zapytała mnie, jaki rodzaj prawdy chciałbym kupić: prawdę
częściową czy prawdę pełną? Oczywiście pełną prawdę. Nie chciałem oszustw,
pochwał ani racjonalizacji. Chciałem, żeby moja prawda była naga, jasna i absolutna.
Ekspedientka zaprowadziła mnie do innej części sklepu, gdzie sprzedawano pełną
prawdę. Tam sprzedawca spojrzał na mnie współczująco i wskazał etykietkę z ceną.
Cena jest bardzo wysoka, proszę pana -powiedział.
Jaka jest? - zapytałem, zdecydowany nabyć prawdę za każdą cenę.
Cena polega na tym, że jeżeli pan tę prawdę zabierze, nie będzie pan już miał
wytchnienia do końca życia.
Wyszedłem ze sklepu smutny. Myślałem, że mógłbym kupić pełną prawdę za niską
cenę. Nie jestem jeszcze gotów naprawdę. Od czasu do czasu pragnę spokoju i
wytchnienia. Muszę sam siebie oszukiwać usprawiedliwieniami i racjonalizacjami.
Ciągle jeszcze szukam ucieczki w moich niezłomnych wierzeniach.
ANTHONYdeMELLOSJ
~4~
O CO TU CHODZI? (POCZĄTEK DROGI)
W roku 1992 stanąłem na skraju przepaści. Dręczony głęboką depresją rzucałem się
na boki w konwulsjach, jak śmiertelnie ranione zwierzę. Znikąd nie przychodził
ratunek i w tym to czasie trafiłem na artykuł o Sathya Sai Babie. Zebrałem resztki sił,
swoje oszczędności i pojechałem do Niego, do miejsca, które zdawało się leżeć na
drugim krańcu świata.
Kiedyś tam wcześniej miałem wokół siebie wielu znajomych i przyjaciół. Wszyscy
oni wiedzieli o mojej chorobie, uznałem więc za całkiem dorzeczne, obznajomienie
ich ze swymi zamiarami - gdzie i do kogo pojadę. Zrobiłem ksero artykułu i
dostarczyłem im. W paru podniosłych zdaniach próbowałem zainteresować ich
hinduskim Mistrzem i dalej pozostawiłem sprawy naturalnemu biegowi rzeczy. Po
tygodniu, dwóch, trafiłem do nich wszystkich (było to 8-10 osób) -zostałem
zaskoczony.
Połowa nie przeczytała niczego, druga zaś przeczytała - i... nic. To, co przeczytali nie
wzbudziło w nich żadnej reakcji. Byłem zaszokowany. O co tu chodzi? Oni wszyscy
przecież mówią o sobie „wierzący", chodzą do kościoła i wierzą w Jezusa. A przecież
Jezus, to część odległej przeszłości, a tu i teraz, żyje ktoś równie wielki i czyni cuda
nie mniejsze od tamtych, sprzed dwóch tysięcy lat. Przecież to taki wielki przewrót,
rewolucja, potwierdzenie realności Boga. A oni na mnie patrzyli i po prostu tego nie
chcieli. To ich nie interesowało. Oni dalej chcieli chodzić swoimi ścieżkami i życzyli
sobie, by nikt im tego marszu nie zakłócał.
Nic nie rozumiałem. Oni nie pragnęli pójść w kierunku wiedzy, ciągle chcieli tylko
wierzyć i ani o pół stopy dalej. A ja przecież tylko usiłowałem im pomóc w
uzmysłowieniu sobie czegoś.
Sam o tym nie wiedząc, znalazłem się wtedy na początku drogi, którą nazywają
rozwojem duchowym. W tym właśnie tkwiło owo źródło zupełnego niezrozumienia.
Będąc na początku drogi, nie mogłem znaleźć wspólnego języka z ludźmi, którzy nie
byli tam, gdzie ja. Z dużo dalszej perspektywy wiem już, że póki człowiek na taką
drogę nie wejdzie, to nie wie, że ona istnieje, a nawet może z całych sił zaprzeczać jej
realności. Pozostawać ona może niezrozumiałą mrzonką ludzi na siłę szukających nie
wiadomo czego.
Z początkiem wejścia na tzw. drogę wiążą się bolesne doświadczenia, które każdy z
różnym natężeniem musi przeżyć. Gdy wkracza się na drogę, zbacza się z kierunku,
w którym podążają prawie wszyscy, powoli, krok po kroku, stając się innym. A inni
nigdy nie znajdowali poklasku. Trzeba być przygotowanym na coś, co na pewno się
stanie. Będzie to narastające osamotnienie, bo wokół brak będzie zrozumienia. Nikt
cię nie poklepie po plecach i nie powie: dobrze robisz, idź dalej, to wartościowe,
może kiedyś to, co odkryjesz, będzie pomocne i dla mnie.
Nic nie rozumiałem. Wtedy tak miało być. Musiałem przejść przez to doświadczenie.
Pewnych zdarzeń nie można ominąć, one muszą zaistnieć. Gdy pojechałem drugi raz
do Sai Baby spotkałem tam Andrzeja Lewandowskiego. Z jego to ust wypłynęło
jedno zdanie, które problem mój rozwiązało: Nie wychodź z tym na zewnątrz, nie ma
gruntu, na którym można zasiewać.
~5~
Zgłoś jeśli naruszono regulamin