00:00:29:- Gdzie on jest?|- W jadalni. 00:01:09:KRZYK 00:03:56:Czeć. 00:04:48:Przepraszam. 00:04:51:Nie próbuj zaglšdać mi pod sukienkę. 00:05:05:Boże wszechmocny! 00:05:30:Mylałem, że po południu będziemy malować. 00:05:52:O cholera!|Krowy były tu przede mnš. 00:06:00:Chyba dzisiaj będzie wszystko w porzšdku. 00:06:10:Spójrzcie na to. 00:06:23:Bardziej na prawo. 00:06:26:Bardziej na prawo! 00:06:39:Cieszę się,|że znalazł pan drogę. 00:06:41:W wiosce nie udało się zebrać drużyny,|więc pan będzie liczył. 00:06:44:Czemu tak? 00:06:46:Sšdzę, że obawiajš się|naszych szybkich serwów. 00:06:49:Cieszę się że będę liczył punkty. 00:06:52:Sšdzę, że przyjemnie spędzi pan czas. 00:06:54:Ma pan raczej...|niezwykłe towarzystwo. 00:06:58:- Towarzystwo?|- Tak, innych graczy. 00:07:01:To najinteligentniejszy człowiek tutaj.|Przedstawię pana. 00:07:04:Dajcie im trochę poćwiczyć! 00:07:06:Nazywa się Charles Crossley.|Jest niezwykle oczytany. 00:07:10:Twierdzi, że podróżował po całym wiecie. 00:07:12:Typ geniusza.|Trzyma mój star rower bez odpalania. 00:07:15:- Stary motorower?|- Tak. 00:07:17:- Czemu tu jest?|- Nie jest całkowicie normalny. 00:07:22:A co jest normalne? 00:07:26:- Widzi pan tamto drzewo?|- Tak. 00:07:28:Jest normalne. 00:07:31:- Teraz proszę spojrzeć tam.|- Tak? 00:07:38:Ono nie... 00:07:41:Rusz się trochę za tym! 00:07:48:Niestety, uważa, że jego dusza...|jest rozbita na cztery kawałki. 00:07:58:Charles. 00:08:01:- Tak, doktorze.|- Chciałbym ci przedstawić Roberta. 00:08:06:Będzie twoim|przeciwnikiem po południu. 00:08:08:Proszę zobaczyć,|że bierze ołówek i notes. 00:08:11:- Powodzenia.|- OK. 00:08:16:Proszę wejć. 00:08:23:Doktora to ja nawet lubię. 00:08:25:Bez wštpienia, to najinteligentniejszy|człowiek tutaj. 00:08:29:Wyedukowany, oczytany,|podróżnik, etc. 00:08:32:Nie mówił czego takiego? 00:08:34:Mniej więcej. 00:08:41:My bronimy! 00:08:43:Mówił o szalonych drzewach? 00:08:46:Tak. 00:08:48:Jest bardzo monotematyczny. 00:08:51:- Ilu pacjentów ma pan w drużynie?|- Chyba pięciu. 00:08:55:Reszta to odwiedzajšcy|i członkowie personelu. 00:09:01:Ten tam, to John Drake. 00:09:05:Prawdopodobnie będzie rozgrywajšcym. 00:09:07:Grał dla Anglii|kilka razy. 00:09:10:Trafiłby kulš Batmana w głowę. 00:09:14:Tak naprawdę, nie jest obłškany. 00:09:17:Jest niesamowicie le wychowany. 00:09:23:A doktor też nie jest złym graczem. 00:09:26:Gdzie sędziowie? 00:09:30:Chodcie dziewczyny! 00:09:32:Chociaż nie zadziwiajšco wybitnym mylicielem. 00:09:40:Ale pobłaża mi, za co jestem wdzięczny,|bo interesuje mnie to samo... Psyche. 00:09:45:No i czytam po niemiecku|i francusku, a on nie... 00:09:48:Generalnie, jestem o krok do przodu. 00:09:53:Nie ma pretensji o rywalizację?|Studiuje pan jego przedmiot. 00:09:58:Nie. Tak naprawdę,|to nie rywalizacja, prawda? 00:10:01:Bóg pomaga tym,|którzy sami potrafiš sobie pomóc. 00:10:03:Nieprawdaż? 00:10:17:Cholera! 00:11:00:Co oznaczajš te sygnały sędziego? 00:11:03:Zagrodzenie nogami,|jak mi się wydaje. 00:11:07:Poza tym, staram się go uszczęliwiać.|Wymylam dla niego sny. 00:11:11:Wypełniam je wszelkimi znaczšcymi symbolami,|jakie mogę znaleć. 00:11:18:Ojcowie, węże... szarlotki. 00:11:24:Podejrzewa pana? 00:11:28:W każdym razie, wydaje mi się to...|całkiem zabawne. 00:11:39:Wymienicie! 00:12:03:No i jeste. 00:12:05:Przepraszam, co pan powiedział? 00:12:08:Ten człowiek miał żonę,|która go kochała. 00:12:11:Rzadki przypadek,|nie sšdzi pan? 00:12:17:Miał? 00:12:20:I co się z niš stało? 00:12:26:Stracił jš. 00:12:35:Mogę panu opowiedzieć całš historię,|jeli pan chce. 00:12:38:Chyba może pan liczyć|i słuchać jednoczenie? 00:12:41:- Jasne, że tak.|- Niektóre rzeczy powinnimy sobie ułatwiać. 00:12:45:Może pan zliczać punkty z obu stron,|a ja opowiem panu tš historię... 00:12:48:A gdy będš zdobywane punkty... 00:12:50:mógłbym kopiować to,|co pan zanotował. 00:12:54:Jest pan wymienicie zorganizowany,|panie Crossley. 00:12:58:Każde słowo,|które powiem, to prawda. 00:13:07:Chociaż opowiadam to na różne sposoby,|to zawsze jest to ta sama historia. 00:13:13:Zawsze ta sama, ale...|zmieniam kolejnoć wydarzeń... 00:13:18:i zmieniam punkty kulminacyjne... 00:13:22:troszeczkę, by je ożywić. 00:13:31:Spacerował pan kiedy po wydmach? 00:13:59:- Co za niezwykły sen.|- Straszny! 00:14:01:Widziałem człowieka na wydmach. 00:14:04:Właciwie był tutaj. 00:14:07:Biegł i... 00:14:14:Miał... frak. 00:14:17:Co w rodzaju...|admiralskiego munduru. 00:14:24:Mój Boże, jak zimno! 00:14:29:Miał co w ręku... 00:14:41:To zabawne, gdzie jest... zapinka? 00:14:51:- Rachel, chod!|- Idę! 00:15:11:Zgubiłam zapinkę do buta.|Można dopasować? 00:15:28:- Rachel!|- Idę! 00:15:32:Mówiłem, że jutro gram na organach? 00:15:35:Tak, mówiłe. 00:15:39:- Chcesz przyjć?|- Nie wiem. 00:17:44:Zła, Buzz! 00:17:55:Anthony. 00:17:59:Spónisz się, kochanie. 00:18:02:Co? 00:18:04:- Kociół.|- O, Jezu! 00:18:12:- Idziesz?|- Nie, jeste już zbyt spóniony. 00:18:24:Hej, Harry.|Idziesz dzi do kocioła? 00:18:31:Nie. 00:20:16:W imię Ojca, Syna,|Ducha więtego, amen. 00:20:25:Zdajemy sobie wszyscy sprawę,|że żyjemy w niespokojnych czasach. 00:20:30:Organizacje naszego społeczeństwa|nie sš niczym pewnym. 00:20:35:Jestemy jak statek bez wioseł. 00:20:38:Nieukierunkowani.|Nikt już nie jest niczego pewien. 00:20:43:Widzicie, nie wierzymy... 00:20:45:w nic!|Jestemy w okresie moralnego głodu. 00:20:58:W takich czasach jak te,|wiara w Jezusa Chrystusa... 00:21:04:jest jedynym,|na czym powinnimy polegać. 00:21:06:Musimy zaczšć znowu wierzyć... 00:21:09:Widzicie, że... 00:22:03:- Podobało się panu kazanie?|- Co?... było bardzo dobre. 00:22:07:Chociaż... 00:22:10:zawsze było mi ciężko uwierzyć,|że dusza... 00:22:13:jest uwięziona w ciele,|dopóki mierć jej nie wyzwoli. 00:22:21:Nie sšdzi pan, że w okresach|duchowego głodu... 00:22:26:dusza może znaleć schronienie w drzewie... 00:22:29:kamieniu? 00:22:33:Przejdę się z panem,|i jeszcze porozmawiamy. 00:22:37:Nie, obawiam się,|że nie mogę. Żona czeka. 00:24:04:Nic panu nie jest? 00:24:07:Przez kilka dni byłem|na pieszej wycieczce. 00:24:13:Rozumiem. 00:24:16:Przepraszam pana, że zawróciłem|głowę teologicznš dyskusjš... 00:24:21:Żona musi się o pana martwić. 00:24:27:Cóż... rower mi się zepsuł. 00:24:31:No tak. 00:24:36:Ma pan co przeciwko,|bym wpadł na lunch? 00:24:39:Będziemy kontynuować dyskusję. 00:24:43:Poza tym, wie pan,|nie jadłem od dwóch dni. 00:24:47:Naprawdę? W takim razie,|... oczywicie, tak... 00:24:54:Tak, będziemy mogli|kontynuować dyskusję i co zjeć. 00:25:00:- Nazywa się pan...?|- Crossley. 00:25:03:Charles Crossley. 00:25:28:Czeć kochanie.|Co się stało? 00:25:30:Przepraszam za spónienie,|kochanie, ale... 00:25:34:O, to jest... pan Crossley.|Przyszedł na lunch. 00:25:38:Panie Crossley,|to moja żona, Rachel. 00:25:42:Bardzo mi miło! Chciałabym,|żeby w niedzielę przychodzili do nas gocie. 00:25:46:Muszę się przyznać,|że sam się wprosiłem. 00:25:48:Nie musiał pan przy Anthonym,|on cišgle oczekuje jakich ludzi. 00:25:51:Obojętnie, czy sš zaproszeni,|czy nie. 00:25:57:Dużo było ludzi w kociele? 00:25:59:Ci sami zagorzali, co zwykle. 00:26:04:O czym było kazanie? 00:26:06:- Cóż...|- Standardowe chrzecijańskie dogmaty. 00:26:10:Religie sš zawsze|odpowiedziš na jedno pytanie. 00:26:13:- Jakie?|- Czy człowiek ma duszę? 00:26:16:A skoro jš ma... 00:26:20:gdzie jš trzyma? 00:26:22:Wikary ma jakie zdanie na ten temat? 00:26:24:Jego wiara jest oparta na spekulacji. 00:26:29:Cóż, nie można jej oprzeć|na niczym innym. 00:26:38:Tak się składa,|że przedtem o tym rozmawialimy. 00:26:40:Anthony, spytaj pana Crossleya,|czy napiłby się szklaneczki wina. 00:26:44:Włanie o tym pomylałem. 00:26:45:Nie. 00:26:48:Poprosiłbym o szklankę wody. 00:26:50:To bardzo proste. 00:27:10:Mogę gdzie umyć ręce przed jedzeniem? 00:27:12:Tak, mamy tu łazienkę. 00:27:14:- Na górze.|- Dziękuję. 00:27:24:- Gdzie go znalazłe?|- To on mnie znalazł i... 00:27:26:przyszedł na zakrystię|i zaczšł rozmawiać o mszy. 00:28:46:Jest trochę za bardzo przypieczone. 00:28:48:Zatem, panie Crossley. 00:28:53:Proszę siadać. 00:28:55:Łatwiej będzie, jak sam się pan obsłuży. 00:29:00:Oczywicie. 00:29:15:Musi pan być bardziej głodny,|skoro nie jadł pan od dwóch dni. 00:29:18:Musi pan umierać z głodu. 00:29:20:Obywałem się bez jedzenia|znacznie dłużej, niż dwa dni. 00:29:22:- Ostatnio?|- Nie, nie ostatnio. 00:29:25:Ale dlaczego? 00:29:27:Podróżowałem po australijskich pustkowiach. 00:29:30:Ciężko tam czasem o jedzenie. 00:29:32:- Jak długo pan tam mieszkał?|- 18 lat... 00:29:34:i przez cały ten czas|nie widziałem białego człowieka. 00:29:38:18 lat?|Miał pan żonę Aborygenkę? 00:29:50:Tak. 00:29:54:A dzieci? 00:29:57:Nie. 00:30:00:Nie miałem dzieci. 00:30:02:Przynajmniej żadne z nich nie przetrwało. 00:30:07:Wedle ich praw... 00:30:09:Każde z rodziców ma prawo zabicia potomka|w przecišgu kilku tygodni od narodzenia. 00:30:13:Wybrałem egzekwowanie tego prawa. 00:30:17:Zabiłem je, gdyż wiedziałem,|że pewnego dnia odejdę i wtedy... 00:30:30:Nie szokuje was, że przyznałem się|do zabójstwa swoich dzieci? 00:30:41:Widzi pan, Anthony i ja...|nie możemy mieć dzieci... 00:30:47:Wróci pan tam kiedy? 00:31:01:Przepraszam,|jeli zdenerwowałem pana żonę. 00:31:07:Zabicie czyjego dziecka jest|naturalnš przyczynš mierci wród Aborygenów. 00:31:14:Wierzš, że każda mierć|jest rezultatem innej przemocy... 00:31:18:albo jakich wrogich czarów. 00:31:21:Czarów? Słyszałem że używajš|zaostrzonych koci do sprowadzania mierci. 00:31:26:Tak, to najbardziej popularna|forma magii mierci. 00:31:34:Nie jest skuteczna. 00:31:37:Widziałem człowieka, który zmarł po dwóch dniach,|jak się ...
zulawiak