mzyl-sosw2gdy.doc

(52 KB) Pobierz
Wpływ globalizacji na komunikację międzyludzką

Marzena Żylińska                                                                       

 

Internet a identyfikacja. Wpływ na spłycenie systemu wartości. Wpływ  Internetu  na  zachowanie dzieci  i młodzieży – szkodliwość jego działania.

 

        W dzieciństwie tworzenie, wchodzenie w role, życie w świecie iluzji przychodzi stosunkowo łatwo, w czasie gry czy zabawy, a porzucenie roli, niedostosowanie się do niej poczytywane jest przez innych uczestników zabawy za niestosowne. Obowiązuje zasada utrzymania iluzji. Z wiekiem dzieci tracą zainteresowanie odgrywaniem pracowicie konstruowanych ról i bardziej interesują się grami zręcznościowymi, w których mogą rywalizować bez konieczności wychodzenia ze swoich rzeczywistych tożsamości. W grach tych panują surowe reguły, ale nie ma w nich udawania i odgrywania cudzych ról, które – choć tak powszechne u dzieci w młodszym wieku –  prawie zupełnie zanikają u młodzieży w późniejszym wieku, u licealistów.

      Dzieci praktycznie bez oporów przyjmują zasadę zachowania iluzji i inne ograniczenia związane z odgrywaniem ról. Jednak dla dorosłych rzeczywistość od gry oddziela cienka granica, gdzie reguły, które ją definiują, znajdują mniej zrozumienia. „Kwestią o fundamentalnym znaczeniu jest nasze rozumienie reguł obowiązujących w internetowym środowisku społecznym oraz to, czy uważamy, że są one takie same jak w prawdziwym życiu albo takie same jak w dziecięcych grach fabularnych, albo czymś pomiędzy jednym a drugim, albo też czymś zupełnie innym. Jeśli wszyscy grają jakieś role i wszyscy o tym wiedzą, to nie ma problemu. Kłopot pojawia się, gdy wy wskakujecie do ramy odgrywania ról, w której wasza sieciowa tożsamość jest znacząco odmienna od waszego prawdziwego „ja”, a inni tego nie robią. Wtedy odgrywanie ról staje się mniej niewinną formą oszukiwania.” – pisze w swojej książce „Psychologia Internetu” Patricia Wallace. Trzeba zatem uświadomić dzieciom, że obowiązuje zasada ograniczonego zaufania przy korzystaniu z Internetu. Każdy bowiem może podawać się za kogoś innego. Będąc przekonanym, że ma się do czynienia z rówieśnikiem, w rzeczywistości można umówić się z osobą o wiele starszą, o nieczystych zamiarach.

      Przytoczmy statystyki cytowane w Forum, które dają wgląd w skalę zjawiska i wynikające z tego zagrożenia. Tak więc „wyniki badań, opublikowane w USA w czerwcu 2001 r., unaoczniają rozmiary ryzyka. Ośrodek badawczy Crime Against Children przy Uniwersytecie New Hampshire ocenia, że 19 proc. dzieci w wieku od 10 do17 lat przynajmniej raz otrzymało erotyczną propozycję za pośrednictwem Internetu. Z kolei badania przeprowadzone przez prywatną fundację Pew wykazują, że 60 proc. nastolatków otrzymuje wiadomości od nieznanych osób (niekoniecznie o treści seksualnej); 25% nie odczuwa z tego powodu żadnych obaw”. W celu uniknięcia podejrzanych znajomości należy nie podawać swojej tożsamości, adresu mailowego, wysyłać zdjęć, a jeżeli pojawi się cień podejrzenia co do korespondenta, natychmiast przerwać kontakt. Często, zagubione zwłaszcza, nastolatki z braku możliwości nawiązania ściślejszej więzi z rówieśnikami, ze strachu przed odrzuceniem szukają w komputerze substytutu przyjaciela. W wirtualnej rzeczywistości nie ma miejsca dla ciała internauty. Aby nawiązać prawdziwy kontakt z drugim człowiekiem, dziecko musi włączyć niewerbalne systemy komunikowania, zaangażować się całym ciałem,  a Internet tej możliwości kontaktu pozbawia jego użytkowników. Można sobie wyobrazić, jakich spustoszeń dokonuje w człowieku odkrycie faktu, że został oszukany, a ktoś, na kogo liczyliśmy, iż stanie się bratnią duszą, okaże się oszustem niezależnie od pobudek, które pchnęły go ku zmianie swojej internetowej tożsamości. Miejmy więc pieczę nad naszymi dziećmi i kontrolujmy ich dostęp do Internetu.      

      Usprawiedliwione wydaje się jednak podszywanie się pod zmienioną tożsamość specjalnych funkcjonariuszy policji w celu wykrycia surfujących w sieci pedofilów. Jest to tak psychicznie drenujące doświadczenie, iż sami funkcjonariusze muszą korzystać z pomocy specjalistów, psychologów. Dobrowolną wirtualną zmianę płci, wieku czy rasy zrywającą więź między prawdziwym „ja” a sieciową tożsamością  można uważać albo za zabawną  grę fabularną, albo za zwykłe kłamstwo. To, co mówimy na swój temat w sieci, tak łatwo możemy ubarwiać lub fałszować, że środowisko to staje się kuszącym miejscem do przeprowadzania eksperymentów, których konsekwencje, jak widać z powyższych przykładów, mogą być moralnie dwuznaczne.

      Tak więc widzimy, że jednym z elementów, jakże ważnym, można rzec – kluczowym, układanki zwanej globalizacją  jest zjawisko zwane rewolucją informacyjną. Bezsprzecznie to rozwój technologii informacyjnej i komunikacyjnej miał ogromny wpływ bezpośrednio na rozszerzanie się samej globalizacji, a także na siły leżące u jej podstaw. Komunikacja globalna, jaką jest telefon, faks, Internet i poczta elektroniczna, umożliwiła firmom koordynację działań na całym świecie. Komunikacja globalna, jaką jest telewizja satelitarna, także odgrywa znaczącą rolę w tworzeniu globalnych potrzeb konsumentów, zwiększaniu świadomości istnienia produktów i marek na całym globie.

    Osiągnięcia technologiczne odegrały znaczącą rolę we wprowadzeniu zmian ekonomicznych, a te pociągnęły zmiany społeczne i miały znaczący wpływ na zmiany społeczne i stosunki interpersonalne. Wymieniamy, niestety, coraz rzadziej doświadczenia. Nie na darmo główny bohater filmu „Na granicy czasu” z żalem w głosie mówi, że kiedyś ludzie ze sobą rozmawiali i zakosztowawszy życia sprzed stu lat na tak zwanych zwolnionych obrotach, ostatecznie decyduje się porzucić wszystko, co osiągnął we współczesnym świecie, i zostać w przeszłości. Jest to filmowa fikcja, ale jakże często marzymy, aby świat zwolnił, aby wróciły czasy, gdy ludzie mieli więcej dla siebie czasu i te relacje międzyludzkie były częstsze, bardziej otwarte, pełniejsze, bardziej bezpośrednie, bez udziału współczesnych technologii, za pośrednictwem kawałku plastyku lub telefonu czy klawiatury komputera.

       Jedna z czytelniczek Gazety Wyborczej w listach do redakcji pisze, że nastały czasy milczków  i ogarnia ją swoiste przerażenie. Z wieloletniej pracy w firmie zachodniej pamięta, że jeszcze niedawno oprócz intensywnej pracy był czas na rozmowę i świetny kontakt. Od kiedy jednakże nastał Internet,  stali się w pracy niemą grupą bez kontaktu. Każdy wpatruje się w monitor, zajęty e- mailami, buszowaniem po sieci czy czatowaniem. Próbując zainicjować jakąkolwiek rozmowę, człowiek czuje się jak intruz i ma na to coraz mniejszą ochotę, widząc nieprzytomny wzrok kolegów. Ludzie się tylko pozdrawiają i człowiek powoli z osoby radosnej, gadatliwej, ciekawej świata przekształca się w obojętnego milczka i czuje się z tym źle. Ludzie, z którymi po wielu latach znajomości trudno – wydaje się – byłoby się rozstać, powoli oddalają się, nie wnoszą nic do życia i stają się niepotrzebni, stapiają się w jedno ze sztuczną inteligencją, do której przylepiają się godzinami. Zaczynamy tracić zdolność nawiązywania przyjaźni, nie mówiąc już o sztuce jej pielęgnowania. Kiedyś wyjazd na zasłużony odpoczynek był okazją do poznania ludzi z innych kręgów, porozmawiania, a teraz jadąc na przykład kolejką linową na szczyt góry, ani nie ma kogo zagadnąć, ani możliwości przysłuchania się rozmowie innych, widzi się jedynie ludzi zaangażowanych w rozmowy służbowe przez telefony komórkowe ze swoimi współpracownikami, nawet odpoczynek staje się przedłużeniem pracy zawodowej. Człowiek  staje się bardziej przedmiotem aniżeli podmiotem poprzez kontakty, a raczej ich spłycenie, z drugim człowiekiem. Nie tylko młodzież, dzieci, ale i dorośli narażeni są na zastąpienie prawdziwych relacji międzyludzkich poprzez pośpieszne kontakty, pozbawione wnikliwości, serdeczności, życzliwości, empatii, zamknięcie się w wirtualnym substytucie rzeczywistości.

    Nawet zgoła bliskie więzi ulegają zakłóceniu. Do poradni seksuologicznych zwraca się ostatnio dużo osób uzależnionych od pornografii internetowej. Ten problem się nasila. Ludzie zastępują relacje z bliskimi osobami kontaktami przez Internet. To często prowadzi do uzależnienia. Korzystanie ze zdobyczy globalizacji zamiast pielęgnowania związków bardziej bezpośrednich między ludźmi potęguje zły duch recesji. Ludzie poddają się minorowym nastrojom, wszechogarniającemu lękowi. Ludzie przestali się odwiedzać. Nie chodzą do innych na imieniny, urodziny. Powodem jest to, że sami nie chcą organizować przyjęć, na które powinni zaprosić tych, u których przedtem byli. Bo przecież taki jest zwyczaj: wizyta – rewizyta. Ten sposób myślenia jest jednak zabójczy dla naszej psychiki. Należałoby walczyć z wirusem recesji w naszych mózgach. Ludzie stają się dobrowolnymi pracoholikami. W modzie jest być dyspozycyjnym. Ludzie zostają dłużej w pracy nawet bez wyraźnej ku temu przyczyny. W modzie bowiem jest  się wykazać, zwłaszcza że pracownicy są utrzymywani w przekonaniu, że na ich miejsce pracy czeka tłum bezrobotnych. Długa praca, zazwyczaj w atmosferze niepokoju, powoduje zmęczenie.  Wtedy nie mamy dla nikogo czasu i nikt nie ma go dla nas. Nie ma się czasu dla przyjaciół, nie widuje się też prawie bliskich. Wydawałoby się, że w tej sytuacji ludzie będą szukali wsparcia u innych, zapiszą się na jogę czy do siłowni. Tymczasem sale osiedlowych klubów są puste. Podobnie dzieje się z tymi, którzy idą na emeryturę i planują, że wreszcie wyremontują dom, będą podróżować, odnowią stare kontakty. A często kończy się tak, że siedzą w domu, pstrykając pilotem od telewizora. Według OBOP-u oglądalność telewizji w ciągu czterech ostatnich lat wzrosła o 10%. Ludzie w gorszym nastroju, w trudnej sytuacji chętniej wybierają rzeczy, na których nie stracą, które mniej kosztują społecznie. A podtrzymywanie przyjaźni kosztuje, to przecież inwestycja. Wybierają więc namiastki, takie jak telewizja czy Internet. Często ludzie nie mają już na nic innego ochoty. Panuje moda na recesję. Nawet projektanci mody pokazują swoje ubrania we wnętrzach dalekich od luksusu. Sukces odnoszą restauracje typu fast food, czyli Mc Donald’s, które wychodzą naprzeciw ubożejącym klientom i starają się, aby można było u nich spędzić czas za przysłowiową złotówkę. I naprawdę tak się dzieje, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach – wyjście do Mc Donalda staje się główną atrakcją tygodnia, imprezą rodzinną, ukoronowaniem niedzielnego spaceru. Winniśmy w tych czasach propagować wyjście gdzieś z kolegami, zapisanie się do klubu  sportowego, wierząc, że te inwestycje się opłacą i bardziej niż życie jedynie elektronicznymi nowinkami wpłyną na  kondycję psychiczną naszej młodzieży, człowiekowi bowiem do odprężenia, poczucia bezpieczeństwa, ukojenia nerwów, pozbycia się irracjonalnych lęków potrzebny jest drugi człowiek i nic tego nie zmieni, a zwłaszcza to, że stajemy się powoli cybernetycznymi wędrowcami przedzierającymi się przez przestrzenie XXI wieku.

     Przypatrując się zagrożeniu wyobcowania, jakie niesie ze sobą korzystanie z Internetu, warto jednak podkreślić pozytywne aspekty korzystania z tej formy komunikacji: możliwość szybkiego dostępu do informacji, których bez tej formy nie udałoby się nam uzyskać, łatwość dostępu do wiedzy i danych rozszerzających naszą wiedzę w różnych dziedzinach. Pamiętać należy, że Internet nigdy nie zastąpi tradycyjnego uczenia się i książki. Apelujmy więc, aby młodzież i dzieci miały dostęp do dobrze wyposażonych bibliotek, a nie – jak to humorystycznie było pokazane w Dzienniku Telewizyjnym – jedynie do bibliotekarza. 

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin