Fakty i Mity 47-2014.pdf

(15477 KB) Pobierz
Dyktatura prezesów, wstrzymywanie dodatków mieszkaniowych, pobicia lokatorów
WYGRAĆ ZE SPÓŁDZIELNIĄ MIESZKANIOWĄ
Str. 7, 11
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
z wyłudzeni
http://www.faktyimity.pl
Nr 47 (768) 27 LISTOPADA 2014 r. Cena 4,20 zł (w tym 8% VAT)
Walczymy
ami
poselskimi
Armia ponad 800 tysięcy polskich niedosłyszących
i głuchych nie jest słyszana ani dostrzegana.
Nawet język migowy, którym się do głuchych mówi,
nie jest przez wielu z nich rozumiany... Nie pozwala im
to odnaleźć swojego miejsca w pracy i w życiu.
Str. 12
Str. 9
Str. 13
ISSN 1509-460X
Str. 14
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 47 (768)
21–27 XI 2014 r.
FA K T Y
I po wyborach. Czyich rządów chciałaby większość Polaków,
tego nie wiemy, bo 53 proc. wyborców zostało w domach.
Nieznacznie wygrało PiS. Niewiele to zmieni, bo zostaną sta-
re koalicje PO-PSL. Większość nie głosuje, bo nie ma na kogo
lub nie wierzy, że to coś zmieni. Kto przekona do głosowania
dotychczas nieobecnych przy urnach, ten wygra w przyszłości.
Największym przegranym wyborów była Państwowa Komisja
Wyborcza, zwana leśnymi dziadkami. Zawiodło oprogramo-
wanie liczące głosy, w którym internauci znaleźli szkolne błę-
dy. Kupiono je zaledwie 3 miesiące temu od dwuosobowej
firmy. Poważne firmy informatyczne nie startowały w przetar-
gu, bo terminy były zupełnie nierealne.
Informatycy chwalą się, że z łatwością wchodzili na serwery PKW
i dodawali głosy wybranym kandydatom. Zgłosili też nowego
kandydata na burmistrza pewnego miasta… W tej sytuacji właś-
ciwie wybory powinny być powtórzone. Kto za to zapłaci?
Sukces wyborczy mniejszości seksualnych. Gej Robert Biedroń
(w Słupsku) oraz lesbijka Agnieszka Łuczak (Tomaszów
Mazowiecki) po raz pierwszy dostali się do drugiej tury wy-
borów na prezydenta miasta. Pani Łuczak sugerowano kiedyś,
że jako lesbijka nigdy nie zostanie radną. Może nie radną, ale
prezydentem miasta – niewykluczone.
Według badania CBOS 85 procent Polaków – wbrew stano-
wisku Kościoła – godzi się na in vitro oraz rozwody małżeństw
mających dzieci. Ponad 50 proc. uważa, że pary homoseksu-
alne mają prawo prowadzić wspólne gospodarstwo domowe
i wychowywać dziecko jednej ze stron. Mamy nieodparte wra-
żenie, że ta światła większość nie chodzi na głosowania…
Według Europejskiej Fundacji na rzecz Poprawy Warunków
Życia i Pracy (Eurofound) Polska jest państwem najbardziej
w Europie wydrenowanym z najwyższej klasy specjalistów.
Z III RP wyjechało ich aż 40 tys. w ciągu 10 lat. Z naszych
podatków płaciliśmy latami na ich wykształcenie. Oto jeden
z dorobków dwóch partii, które wygrały wybory.
Dusi się polski przemysł mleczarski (drugi co do wielkości
w Europie) od mleka i sera. Ceny w hurcie spadły o 25–30
proc., tysiące ludzi może wkrótce stracić pracę. To efekt ro-
syjskiego embarga na polskie produkty. Ratują nas trochę
„niesłuszni” Białorusini, którzy zarabiają na naszych towarach,
sprzedając je – jako białoruskie – do Rosji. To kolejny sukces
PO-PiS-u…
Doktor Bogdan Chazan zasłynął z doprowadzenia do narodzin
dziecka skazanego na śmierć wskutek deformacji płodu. Teraz
obraził się, że Leszek Miller nazwał go „religijnym psychopatą”,
i pozywa go do sądu. Dziwimy się tej delikatności uczuć pro-
fesora. Przecież przyznał, że wyskrobał kilkaset płodów, co po
katolicku, czyli po chazanowemu, oznacza, że „zabił kilkaset
dzieci”. A czy zabójcy kilkuset osób nie nazwiemy „psychopatą”?
Policja w Białej Podlaskiej wzrusza. Znalazła figurę Matki
Boskiej i dała w necie ogłoszenie na ten temat. O poszuki-
waniu właściciela. Policja – z braku czasu, sił i środków – zwy-
kle dość lekceważąco traktuje liczne ofiary kradzieży. A tu
święta figura nawet nie zginęła, a już się znalazła! Żaden
ksiądz w okolicy jej nie chciał?
Nawrócenie Papy? Franciszek rozczarował katolickich libera-
łów. O aborcji, eutanazji i in vitro mówił tak, jakby był Janem
Pawłem II albo innym konserwatystą. Albo – co nie daj Boże
– rzymskim papieżem.
Archidiecezja w Mediolanie wystosowała list do katechetów.
Chciała, aby donosili na swoje szkoły, czy aby nie naucza się
tam „ideologii gender”. Zrobiła się z tego ogólnowłoska afe-
ra. Zachęcanie do takiego procederu potępił rząd. Wyrazy
potępienia wydukał nawet… szef episkopatu. Przyciśnięto go
do muru zarzutem, że Kościół chce szerzyć donosicielstwo,
aby katecheci „kapowali” własnych kolegów i koleżanki.
Pew Research Center ogłosiło, że Ameryka Łacińska jest co-
raz mniej łacińska. 50 lat temu ponad 90 proc. mieszkańców
tego kontynentu uważało się za katolików. Obecnie deklaru-
je to 69 proc. ludności. Większość przeszła na protestantyzm,
a pozostali całkiem porzucili wiarę. Polskie „przedmurze” też
wkrótce padnie.
Na Słowacji lewicowy rząd będzie opłacał nieletnim, studentom
i emerytom darmowe przejazdy koleją. W Polsce nieśmiało
przebąkuje się o darmowej komunikacji miejskiej. Wygląda
to na powszechny spisek przeciwko „kanarom”.
Amerykanie nałożyli na Węgry – członka UE i NATO! – sank-
cje w postaci odmowy wjazdu dla kilku ważnych urzędników.
To odwet za próbę korumpowania amerykańskich firm. A może
nie chodzi wcale o korupcję, ale o poparcie premiera Węgier
dla Putina? Kto by tam zrozumiał węgierski…
KOMENTARZ NACZELNEGO
Łapać posła!
O
d kilku tygodni media wszelakie cytują polityków różno-
rakich, którzy wyrażają swoje najwyższe zgorszenie, że
trzech spośród 460 posłów
prawdopodobnie
dokonało sze-
regu nadużyć w związku ze swoimi wyjazdami służbowymi.
– Zbrodnia to niesłychana! To kładzie się cieniem na całej
klasie politycznej! – słyszymy w komentarzach. – Na szczęś-
cie to „tylko trzech” cwaniaków. No może kamufluje się jesz-
cze kilku, których trzeba ujawnić, aby cały Sejm mógł się
wreszcie oczyścić i wrócić do swojej ofiarnej pracy.
A wiecie, co ja na to? A ja na to, że to jedna, wielka
hucpa i kupa śmiechu! I kolejna ściema, jaką wybrańcy wci-
skają swoim wyborcom. Na problem złodziejstwa i marno-
trawstwa na szczeblach władzy trzeba spojrzeć całościowo,
a nie przez pryzmat trzech posłów. Ci notabene są z obłudnej,
klerykalnej, prawicy, więc wcale nie dziwi, że składając jed-
ną rączkę do Bozi, drugą wyciągają po cudzą własność.
Nasz tygodnik od samego początku piętnował marnotraw-
stwo mienia publicznego jako jeden z głównych grzechów
polskich. Powtarzamy od 14 lat, że Polska to bogaty kraj, tyle
że większość wypracowanego przez nas do-
chodu i podatków jest wyrzucana w błoto.
A zwłaszcza w dwie studnie bez dna, któ-
re się zowią: Kościół i struktury państwa.
O pasożytnictwie Kościoła – który
obok samorządów absorbuje m.in.
większość środków unijnych,
dotacji na ochronę zabytków
czy z Funduszu Ochrony
Środowiska – piszemy każde-
go tygodnia. Ale państwo nie
jest wcale lepsze. Jego rozbu-
dowane ponad wszelką miarę
agencje i departamenty nie mają
swojego odpowiednika w żadnym
kraju Unii Europejskiej. Nawet sama Unia, która też jest rajem
biurokracji, nie wytrzymuje konkurencji z III RP Jeden przykład:
.
Agencja Rolna Skarbu Państwa – przyczółek dla działaczy
i ich „szwagrów” z PSL – powinna być natychmiast zlikwi-
dowana. Powołana została w 1991 r., zatrudnia 1039 pra-
cowników i miała istnieć rok lub najwyżej dwa. Ale okazała
się świetną przechowalnią i krową dojną w jednym. Jej za-
dania, tj. sprzedaż resztek ziemi po PGR-ach i nadzór (a właś-
ciwie jego brak) nad stadninami koni, z powodzeniem mo-
głaby przejąć Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji
Rolnictwa, która ma „na głowie” właściwie tylko dopłaty dla
rolników. Cóż z tego, skoro przykład idzie z góry, tj. z Sejmu.
W jednym ze swoich pierwszych komentarzy w 2000
roku napisałem, że 460 posłów w polskim Sejmie to co naj-
mniej o połowę za dużo. Potem postulat ten przejęła partia
RACJA, a za nią Ruch Palikota. Dziś, jako poseł, twierdzę, że
wystarczyłoby nam 100 posłów; tyle że odpowiednio zwe-
ryfikowanych i z odpowiednim zapleczem, co stanowi osob-
ny temat dla konstytucjonalistów i analityków. Oczywiście
musiałaby też ulec zmianie ordynacja wyborcza, ale to żaden
problem. Dziś na obsługę jednego posła Polacy wydają każ-
dego miesiąca łącznie prawie 30 tys. złotych, co pomnożone
przez 460 daje razem prawie 14 mln zł.
Niewiele mniej
wydaje Izba Reprezentantów USA złożona z 435 kongres-
menów!
A przecież USA to światowa potęga, obszarowo
około 29 razy większa od Polski. Do tego trzeba doliczyć
różnorakie inwestycje związane z funkcjonowaniem tej ciżby
ludzkiej, na przykład ostatnio kolejną rozbudowę gmachów
sejmowych. To ogromne pieniądze, za które można finansować
pilne inwestycje, np. socjalne lub drogowe. Ale nie tylko
w pieniądzach jest problem. Wśród posłów jakieś 90 procent
to klasa próżniacza. Większość z nich uaktywnia się około
miesiąca przed wyborami. Ludzie widzą tę patologię i tracą
resztki zaufania do demokracji i do własnego państwa. Zresztą
w dużej mierze jest to nieuniknione. Sam jako poseł opozycji
wiem, że 99 proc. spraw po prostu nie jestem w stanie dla
ludzi załatwić. Moja praca w biurze poselskim ogranicza się
więc do wysyłania pism do różnych instytucji, w których
wstawiam się za potrzebującymi. Ewentualnie do innej formy
podnoszenia na duchu. Pole działania jest wąskie, bo samo-
rządy rządzą się swoimi prawami, a w sprawy sądowe (ileż
tu jest krzywdy ludzkiej!) ingerować mi nie wolno. Częściej
korzystam ze swoich prywatnych znajomości, na przykład
przy załatwianiu komuś pracy, niż z ustawy o wykonywaniu
mandatu posła i senatora. Rozdaję też więcej niż połowę
uposażenia poselskiego, co dla posła Hofmana będzie z pew-
nością przejawem marnotrawstwa. Ale wróć-
my do wad systemu.
To bowiem system, a nie ludzie są win-
ni. Po pierwsze, 100 posłów byłoby
o wiele łatwiej kontrolować. Banda
prawie półtysięczna jest nie do
ogarnięcia, zwłaszcza przy obec-
nych dużych, okrągłych oczkach
sejmowego sita. Przepływają
przez nie swobodnie na przy-
kład takie rekiny jak poseł Jan
Dziedziczak z PiS, drugi na po-
dium – za posłem SLD Tadeuszem
Iwińskim – pod względem wylata-
nych (?) kilometrów. Nie zna żadnych
języków i nic sobą – poza fanatyzmem
religijnym – nie reprezentuje, a zdążył zwiedzić świat podczas
47 podróży za ponad 200 tys. zł od początku tej (był też
posłem poprzedniej) sejmowej kadencji. Wydał o 70 tys. zł
więcej niż Hofman. W najdroższe podróże wybrali się Adam
Szejnfeld z PO – do Meksyku za 27 529 zł – i wyznawca
zamachu smoleńskiego Witold Waszczykowski – do USA
za 27 305 zł. Miejmy nadzieję, że komisja powołana przez
marszałka Sikorskiego wykaże, ile z tych podróży odby-
wało się tanimi liniami lotniczymi zamiast deklarowanym
samochodem i ile… faktycznie zostało odbytych. W liście
do marszałków Sejmu i Senatu (str. 8 „FiM”) napisałem
o największym i najpowszechniejszym przekręcie polskich
parlamentarzystów, tj. pobieraniu zaliczek na paliwo do
samochodu na rzekome „przejazdy związane z wykonywa-
niem mandatu posła RP”. Wynoszą one do 2925 złotych
na jednego posła, a 95 procent z nich to fikcja. Ale to też
tylko wierzchołek góry sejmowej. Najwięcej bowiem kosz-
tują polskich podatników poselskie wyjazdy faktyczne i cał-
kiem legalne, po Polsce i świecie, głównie samolotami.
Wyjazdy kwotowo nielimitowane, kompletnie i nikomu –
poza zadowolonym posłem – niepotrzebne. Wystarczy
podpiąć się do jakiejś egzotycznej komisji, odpowiednio
pokręcić się wokół jej szefa lub ambasadora i już można
liczyć żółwie na Wyspach Galapagos lub słuchać, jak „ryby
śpiewają w Ukajali”. Przy okazji podpisać się też na liście
wysłanników UE, którzy obradują tam na temat nieskażo-
nej przyrody lub wdrażania demokracji. A wszystko to na
koszt Kowalskiego, który zastanawia się, czy wykupić le-
karstwa, czy „zaszaleć” z prawdziwym masłem do chleba.
JONASZ
Nr 47 (768)
21–27 XI 2014 r.
Afera z wyjazdami zagranicznymi obnażyła
złodziejską mentalność niektórych
parlamentarzystów. Analiza rozliczeń także
podróży krajowych dowodzi, że takie są,
niestety, w Sejmie standardy.
Każdy poseł otrzymuje na prowa-
dzenie swojego biura 145 tys. 800 zł
rocznie. Proporcjonalnie mniej dosta-
ją przy krótszym okresie sprawowania
mandatu (np. na początku kadencji
dostali po 20 tys. 581,67 zł za okres
od 8 listopada do 31 grudnia 2011
roku). Środki z tej puli przeznaczo-
ne są m.in. na wynagrodzenia pra-
cowników, najem i eksploatację lo-
kalu, usługi telekomunikacyjne, zakup
materiałów biurowych etc. Także na
„koszty przejazdów posła w związku
z wykonywaniem mandatu poselskie-
go samochodem własnym lub innym”.
Poseł jest ograniczony limitem
3500 km miesięcznie. Tylko tyle prze-
jeździ na koszt podatników, otrzymu-
jąc za każdy kilometr zryczałtowane
0,8358 zł. Łatwo policzyć, że w skali
miesiąca nasz wybraniec może zainka-
sować maksimum 2925,30 zł, co prze-
kłada się na kwotę
35 tys. 103,60 zł
w skali całego roku
(42 tys. km) za
przejazdy (głównie fikcyjne). Uwaga:
stawka dotyczy aut o pojemności sko-
kowej silnika powyżej 900 cm
3
. Pojaz-
dy małolitrażowe i motorowery nie
wchodzą w rachubę, bo żaden polski
parlamentarzysta „takim czymś” nie
podróżuje.
W biurze poselskim trudno
o przekręty, bo na wszystko trzeba
mieć rachunek lub fakturę. Wyjąt-
kiem są „kilometrówki”. Tu wystarczy
tylko deklaracja posła, że przejechał
określony dystans, załatwiając sprawy
publiczne, bo
jedyną podstawą wy-
płaty jest wiara w jego uczciwość.
Wiara w najwyższym stopniu naiwna,
co uzmysłowili nam zdemaskowani
niedawno oszuści...
Trudno mówić o zaufaniu do
naszych rządzących, skoro z doku-
mentów sejmowych wynika, że ni-
czym święty ojciec
Pio
posiedli dar
bilokacji. Jednak bywając w dwóch
miejscach jednocześnie, bliżej im do
kryminału aniżeli do świętości. Kan-
celaria Sejmu oświadczyła, że podała
daty
„początku i zakończenia wydarze-
nia, w którym posłowie brali udział.
Niektórzy z posłów skracali swój po-
byt w czasie dłuższych delegacji ze
względu na obowiązek wzięcia udzia-
łu w głosowaniach w Polsce”.
Z tego
pokrętnego tłumaczenia wynika tyle,
że rzekomo nie o bilokację chodzi,
a raczej o wcześniejsze powroty z de-
legacji. Bajkę o
„obowiązkowych gło-
sowaniach w Polsce”
być może kupią
partyjne media, ale nie my. Komu nie
chce się siedzieć na nudnych semi-
nariach, po prostu wraca do kraju,
a kasę z kilometrówki i tak zatrzyma.
Zresztą mamy nadzieję, że badająca
sprawę prokuratura sprawdzi, gdzie
i kiedy logowały się telefony komór-
kowe posłów przebywających rzeko-
mo na służbowych spotkaniach…
Zacznijmy od trzech najsłynniej-
szych „prawych i sprawiedliwych” –
od kilkunastu dni niezrzeszonych.
Adam Hofman
start kadencji wy-
raźnie przespał, bo przez 54 dni (od
8 listopada do 31 grudnia 2011 r.)
wykręcił zaledwie jednomiesięcz-
ną normę 3500 km. Dokładnie tyle
i ani kilometra mniej! Nie wiemy,
jak to wyliczył. A gdy już zrozumiał,
gdzie są konfitury, poszedł na całość.
W roku 2012 nabił aż 32 tys. 800 km
za prawie 27,5 tys. zł (plus taksówki
za 3766 zł). W kolejnym zadowolił
GORĄCY TEMAT
3
się kwotą 14,7 tys. zł, bo ze wzglę-
dów konsumpcyjnych musiał częściej
korzystać z taksówek (ponad 13 tys.
zł udokumentowane rachunkami).
Straty zrekompensował sobie ośmio-
ma wyjazdami do Francji. Ponieważ
przy służbowych podróżach prywat-
nym samochodem za granicę posłowi
przysługuje „kilometrówka” krajowa
powiększona o 50 proc., Hofmanowi
„zwróciło się” z tego tytułu w sumie
25,5 tys. zł. Rzecznikowanie PiS w po-
łączeniu z wycieczkami po Europie
z pewnością było bardzo pracochłon-
ne, więc Hofman, aby nie tracić cza-
su, pojawiał się w dwóch miejscach
naraz. Na przykład 20–25 maja 2013
r., będąc oficjalnie w Londynie na po-
siedzeniu ZPRE, pojawił się 23 maja
w studiu RMF FM, gdzie opowiadał
jak zwykle o swojej miłości do prezesa
Kaczyńskiego;
Mariusz A. Kamiński
na do-
bry początek kadencji zadeklarował
równiutkie 6800 km (5683,44 zł). Jeśli
mu wierzyć, to codziennie przejeżdżał
wówczas średnio 126 km. Uwzględ-
niając niedziele i święta. W latach na-
stępnych inkasował odpowiednio: 34
tys. zł i 29,7 tys. zł. Ciekawostką jest,
że
w oświadczeniu majątkowym za
rok 2013 Kamiński twierdził, że
nie posiadał w tym okresie roz-
liczeniowym żadnego przyzwoite-
go samochodu
(„mienia ruchomego
o wartości powyżej 10 tys. zł”). Chyba
pożyczał auto od dobrych ludzi, bo
nie chce nam się wierzyć, żeby na-
rażał na szwank wizerunek Rzeczy-
pospolitej, podróżując
dziewięć razy
Posłowie odjechani
za granicę
(Francja, Estonia, Anglia
– w sumie 26,5 tys. zł ekwiwalentu)
jakimś wrakiem. W ślad za swoim ko-
legą Hofmanem poseł Kamiński także
posiadł tajemną moc bilokacji. Mię-
dzy 21 a 28 czerwca był, jak wynika
z jego delegacji, w Strasburgu, a 26
czerwca (według sejmowych doku-
mentów) w cudowny sposób siedział
również na Wiejskiej i brał udział
w głosowaniach;
Adam Rogacki
sobie tylko zna-
nym sposobem obliczył, że przez nie-
spełna dwa ostatnie miesiące roku
2011 przejechał równiutkie 5500
km. Średnio ponad 100 km dziennie!
W świątek i piątek. Zapłaciliśmy mu
za ten trud 4596,90 zł. Także w 2012
i 2013 roku Rogacki był niesłychanie
dokładny. Wyszło mu kolejno: 31 tys.
km (prawie 26 tys. zł) i 25 300 km
(21 tys. zł z „ogonkiem”). O jego po-
dróżach zagranicznych już nie wspo-
minamy (por. „Posłowie niskich lo-
tów” – „FiM” 46/2014). Poseł Rogacki
identycznie jak jego wydaleni z PiS
koledzy również bywał jednocześnie
tu i ówdzie. Podobnie jak Kamiń-
ski był naraz w Strasburgu i Sejmie,
a na trzecią lokalizację dorzucił ponoć
szkołę swoich dzieci, gdzie odbywało
się zakończenie roku…
W precyzji rozliczeń i „praco-
witości” tym trzem ani na krok nie
ustępują inni znani posłowie PiS.
Aktualni oraz „grzesznicy” przesu-
nięci do zespołu niestowarzyszonych.
Przykładowo:
Bartosz Kownacki
(zasłynął
radością, że w Warszawie podpalono
„pedalską tęczę” na placu Zbawiciela)
– w końcówce 2011 roku zdążył wy-
kręcić 4650 km za prawie 3,9 tys. zł.
W latach następnych ostrożnie utrzy-
mywał się pod granicą limitu, inkasu-
jąc co roku ponad 32 tys. zł. Średnio
licząc, Kownacki (czynny adwokat)
musiał przejeżdżać codziennie oko-
ło 107 km, żeby zaspokoić potrzeby
wyborców;
„Radiomaryjny”
Andrzej Ja-
worski
(były prezes Stoczni Gdańsk)
– chyba nikt mu nie powiedział, że
„kilometrówki” w ogóle istnieją, bo za
listopad–grudzień 2011 roku nie wziął
ani złotówki. Odbił to sobie później.
W 2012 roku zadeklarował równe 35
tys. km (ponad 29 tys. zł), zaś
w 2013
wziął „ile fabryka dała” za wyko-
rzystanie pełnego limitu rocznego
(ponad 115 km dziennie);
Joachim Brudziński
– zaczął
od ponad 5 tys. km. W 2012 roku na-
bił ponad 33 tys. km (27,6 tys. zł),
a w 2013 – 30 tys. km (24,8 tys. zł);
Marek Suski
– z najwyższą
dokładnością podał, że tylko w grud-
niu 2011 roku przejechał 800 km i ani
jednego mniej, zaś w całym 2012 –
28 800 km (24 tys. zł z drobnymi).
W 2013 zmienił taktykę. Zaniechał
„okrągłych” liczb. Wyliczył sobie po-
nad 36,5 tys. km (30,5 tys. zł);
Elżbieta Kruk
(„coś tam,
coś tam”) – w 2011 roku wykazała
6300 km (średnio 116,5 km dziennie).
Równie precyzyjne rachowała w la-
tach następnych: 38 500 km i 41 tys.
km. Wzięła za to „kilometrówki”
w łącznej kwocie 66,5 tys. zł;
Jacek Sasin
(kandydat na pre-
zydenta Warszawy) – rozpędzał się od
około 2760 km, w 2012 roku zaliczył
dokładnie 39 200 km, a rok 2013 za-
kończył pięknym wynikiem 42 tys. km
(pełny limit);
Krystyna Pawłowicz
(w nie-
których kręgach zwana profesorem)
– własnym samochodem wyjeździła
w tej kadencji bardzo niewiele. Do
końca 2013 roku około 19,5 tys. „służ-
bowych” kilometrów. Do pracy i na
prywatne wykłady o gender jeździ-
ła taksówkami.
Przez ostatnie dwa
lata wypłaciliśmy jej taryfiarzom
30 tys. 153 zł.
Uspokaja nas trochę
myśl, że Pawłowicz tego nie ukradła.
Koszt delegacji
Witolda Wasz-
czykowskiego
do Berlina oddalonego
od Warszawy o 560 km wyniósł pra-
wie 11 tys. zł.
Wszystkich posłów PiS bije na gło-
wę ich niedawny kolega klubowy, obec-
nie niezrzeszony, ale wciąż jeszcze wier-
nie oddany
Tomasz Kaczmarek.
Od
8 listopada do 31 grudnia 2011 roku
„agent Tomek” przejechał podobno 7
tys. km (prawie 130 km dziennie). W la-
tach 2012 i 2013 – po 42 tys. km, czyli
kasował nas na ekwiwalenty za pełne
limity.
Kaczmarek jest niekwestio-
nowanym rekordzistą parlamentu.
„Tomkowi” niewiele ustępowała
Ma-
rzena Wróbel
(po odejściu z PiS na
„kanapie”
Zbigniewa Ziobry,
od pół
roku niezrzeszona). Zaczęła od ponad
6,5 tys. km. W kolejnych latach brała
„kilometrówkę” za pełne limity;
Dokończenie na
str. 7
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 47 (768)
21–27 XI 2014 r.
dzieli się na 20-osobowe grupki zwa-
ne „różami”. Każda osoba z „róży”
przez miesiąc odmawia jedną z ta-
jemnic różańcowych. Bawią się w to
głównie starsze panie. Na wsiach spo-
tykają się po domach lub przy świę-
tych figurach. A ci z miast – w kościo-
łach. Zawsze musi być 20 osób. Jeśli
ktoś zdezerteruje lub umrze, trzeba
szybko dokompletować.
Póki „różyczki” siedziały w do-
mach i kościołach, nikomu nie prze-
szkadzały, ale – bardzo ambitnie –
postanowiły zdobywać świat. Zaczęło
się kilka lat temu od Łodzi, kiedy to
„różańcowym” nie spodobała się pla-
nowana tam parada techno i gremial-
nie wyszli modlić się na ulicę. Teraz
patroli jest więcej. W całej Polsce.
Waleczne starsze panie – uzbrojone
w różańce, świeczki i święte obrazki
– pielgrzymują w najbardziej zdzi-
czałe miejsca i modlą się o nawróce-
nie „grzeszników”. Okrążają szkoły,
urzędy publiczne, domy publiczne
i Sejm właśnie. „To tak ważna dla
historii Polski data, że chcemy, żeby
pozostała datą katolicką” – w ten
sposób dr
Grzegorz Senatorski
z diecezjalnego Sekretariatu Krucja-
ty Różańcowej za Ojczyznę wyjaśnił
celowość 11-listopadowej „imprezy”
przed Parlamentem. Od siebie do-
dajmy, że z tą „katolicką” może być
problem, bo 11 listopada nigdy ka-
tolicki nie był. Ale nic to!
JUSTYNA CIEŚLAK
justyna@faktyimity.pl
POLKA­ POTRAFI
Do tańca i różańca
Wybryki hołoty w szalikach, która
po swojemu świętowała patrio-
tyczne święto, przyćmiły inne spo-
soby obchodzenia 11 listopada.
O co chodzi? Otóż od kilku lat,
tego dnia właśnie, sejmowe budynki
otacza grupka nawiedzonych obywa-
teli, którzy tworzą tzw. żywy róża-
niec. Stoją i modlą się za parlamen-
tarzystów, żeby rządzili „po bożemu”,
przy okazji przypominając wszystkim,
że nasza ojczyzna jest świecka tylko
z nazwy. To świetny sposób na je-
sienne popołudnie dla nudzących się
emerytek. Można się spotkać i poga-
dać w miejscu innym niż kościół czy
Biedronka. Z góry wiadomo,
że modły nic nie dadzą, więc
rozrywka jest cykliczna.
A jak to się w Polsce w ogó-
le zaczęło?
Na popularność świętych
koralików na sznurku wpły-
nęła historia, która wydarzy-
ła się przeszło 130 lat temu
– wprawdzie na terenach te-
raz polskich, ale wtedy pod
zaborami. 13-letnia
Justynka
Szafryńska
z Gietrzwałdu wyszła
pewnego dnia z kościoła i zobaczy-
ła, że ktoś siedzi na drzewie – na
samym jego czubku. Była to piękna
panienka w złotej kiecce. Postać wy-
mownie spojrzała z góry, po czym
rozpłynęła się w powietrzu. Następ-
nego dnia Justynka przyprowadziła
koleżankę jako świadka. I znowu to
samo – na tym samym drzewie pięk-
na dama, która tym razem przyzna-
ła, że jest Matką Boską, i na dowód
tego przyfrunęła z małym Jezuskiem
i aniołami. „Życzę sobie, abyście co-
dziennie odmawiali różaniec!” – po-
wiedziała dama bardzo poważnie. To
doniosłe wydarzenie, którego – nie
wiedzieć czemu – nie odnotowano
w podręcznikach historii, przeka-
zywały jedne nabożne usta dru-
gim. Już w XIX wieku powstały
różne grupki różańcowe.
Teraz doczekaliśmy się
prężnie działającego Ży-
wego Ró-
żańca,
który
Pro­ in­ jał­ i
w c k
ŁAB(Ł)ĘDNIKI
Do aresztu w Bartoszycach trafił strażak ochotnik z zarzutem podpalenia
stodoły w Łabędniku. Z kolei pijany 26-latek spod Brodnicy udusił pływają-
cego w lokalnym stawie łabędzia. Naśladowców ostrzegamy: mięso łabędzia
jest niesmaczne i nie nadaje się na zakąskę.
DO SZKOŁY… ŻYCIA
Dwaj uczniowie przyszli do szkoły w Solcu Kujawskim. Wiedzy tego dnia
nie przyswoili żadnej, bowiem pogotowie zabrało ich do szpitala. 16-letni
Marcin i rok starszy Jakub ledwo przeżyli po dawce narkotyków, którą za-
serwowali sobie tego dnia. Trafili na odwyk.
ZATANKOWALI
W Zegartowicach drogą krajową jechał rowerzysta – wężykiem. W jednej
ręce ściskał kierownicę, w drugiej – butelkę piwa. Za umożliwienie dalszej
jazdy zaoferował funkcjonariuszowi 400 złotych. Miał 3 promile. Z kolei
w Brodnicy pijany kierowca ciężarówki zabarykadował się w kabinie i za
żadne skarby nie chciał wyjść. Policja wzięła go siłą.
PRZECIĄŻONY
„Nie mam prawka, bo mi zabrali za punkty, ale jadę powoli i bezpiecznie,
a poza tym nie śpię już od 31 godzin” – wyznał szczerze inspekcji drogowej
22-letni kierowca lawety. Przy okazji okazało się, że wiezie na pace ładunek
za ciężki o 1800 kilo.
Opracowała WZ
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
To, co mnie przeraża, to brak umiaru w interpretowaniu wyników tych wybo-
rów samorządowych. PiS wygrał wybory?! Rzeczywiste wyniki w sejmikach
są takie, że partie koalicji rządowej mają 14 punktów przewagi nad koalicją
prawicową stworzoną wokół PiS. W jakich dużych miastach PiS może prze-
jąć władzę? Chyba tylko w Radomiu. Z całym szacunkiem dla Radomia – to
nie jest przełom.
(prof. Radosław Markowski, politolog)
To jest pierwsze pokolenie, które lekcje religii ma od zawsze. To są dzieci
państwa polskiego zdominowanego przez prawicową narrację.
(Leszek Miller o uczestnikach Marszu Niepodległości)
Instynktownie odczuwamy, że krzyż, obecny w naszym otoczeniu i życiu
publicznym, jest gwarantem naszej wolności, godności człowieka, ale
i dobrobytu.
(Grzegorz Bierecki, senator PiS)
Koncerny unikały płacenia podatków w Polsce? Świetnie, to znaczy, że
nie finansowały fotoradarów.
(Janusz Korwin-Mikke)
Ktoś na początku lat 90. XX wieku wmówił nam, że minął okres ideo-
wości. Partie są teraz zdominowane przez ludzi bezideowych. Wszystkie
partie są do siebie podobne. Bo członkowie są podobni tak jak motywa-
cje, którymi się kierują. Kto jest członkiem SLD, bez problemu mógłby
członkiem, a nawet liderem w PO. Wyborca nie ma praktycznie wyboru.
(prof. Kazimierz Kik, politolog)
Kazirodztwo jest konsekwencją genderyzmu.
Hierarchowie nie przepuszczą żadnej okazji, aby umac-
niać wykreowane przez siebie mity. Wiadomo – im
częściej powtarzane kłamstwo, tym bardziej wygląda
na wiarygodne.
Niemal każde większe święto to dla biskupów pretekst
do prezentowania kościelnej wizji świata. Robią to tym chęt-
niej, że polskie media zawsze przy takich okazjach gwa-
rantują darmową trans-
misję tej propagandy. 11
listopada moją uwagę
przykuła wypowiedź ar-
cybiskupa
Henryka Ho-
sera.
Ogłosił on m.in.,
że „Kościół jest jedynym
gwarantem jedności i trwałości Polaków jako narodu”.
Warto się nad tym zdaniem zatrzymać, ponieważ
jest to wyjątkowo szkodliwe i wielowarstwowe kłamstwo.
Kłamstwo, z którego Kościół w Polsce żyje od stuleci
i wbrew oczywistym faktom nie ma widocznie zamiaru
z niego zrezygnować.
W zdaniu tym jest zawarta teza, że Kościół rzymsko-
katolicki i naród Polski to w zasadzie jedno i to samo.
Kościół to jakby dusza narodu, bez której społeczeństwo
– ciało – rozpadnie się. Ta „stara baśń” pomija fakty zu-
pełnie podstawowe – jak choćby to, że nigdy nie byliśmy
społeczeństwem jednowyznaniowym, a katolicyzm był
wprowadzony i przez stulecia utrzymywany dzięki przy-
musowi i różnym formom przemocy.
Wypowiedź Hosera sugeruje też rozpad społeczeń-
stwa w wypadku pojawienia się większej niż dotychczas
różnorodności światopoglądowej. Przypomnijmy, że w Eu-
ropie od czasów reformacji istnieje co najmniej kilka
społeczeństw wieloświatopoglądowych, które nie cierpią
RZE­ ZY­ PO­ PO­ I­ E
C
S
LT
Co gwarantuje Kościół
obecnie z tego powodu na jakieś wielkie problemy, wręcz
przeciwnie – kwitnie tam tolerancja i zaufanie społecz-
ne. Mam na myśli m.in. Holandię, Szwajcarię i Niemcy.
Owszem – głównie przez intrygi Kościoła katolickiego
– przeżyły one czas wojen religijnych, ale udało im się
z tego zamętu szczęśliwie już dawno wydobyć.
Nawet w społeczeństwach zdominowanych przez ka-
tolicyzm Kościół nie
jest żadnym „gwaran-
tem jedności”. Wręcz
przeciwnie. Kler kato-
licki stoi przecież za po-
działami i prześladowa-
niami kontrreformacji,
doprowadził do wybuchu wojny domowej w Hiszpanii
w XX wieku, a nieco wcześniej – w XIX wieku – bojkoto-
wał przez kilka pokoleń (sic!) dzieło zjednoczenia Włoch.
Hierarchia katolicka będzie próbowała zniszczyć wszyst-
ko i wszystkich, jeśli tylko dostrzeże w tym swój interes.
Warto też przypomnieć, że nikt w ostatnich latach nie
doprowadził do większego podziału i zamętu społecznego
w Polsce jak właśnie przykościelna partia o mylącej na-
zwie „Prawo i Sprawiedliwość”. I gdyby PiS-owi chodziło
naprawdę o prawo czy sprawiedliwość, to jeszcze gotów
byłbym go rozgrzeszyć. Ale chodzi tylko i wyłącznie o wła-
dzę; także o władzę dla kleru. Wszak
Kaczyński
ma Po-
lakom do zaproponowania tę samą bezduszną odmianę
kapitalizmu, jaką od lat buduje tu Platforma. Chodzi im
tylko o wymianę kadr na własne, a klerowi – o lepsze
zagwarantowanie własnych interesów. Kiedy więc hierar-
cha mówi, że Kościół Polakom coś „gwarantuje”, to są
powody, aby się tego bać.
ADAM CIOCH
adam@faktyimity.pl
  
 
  
 
  
 
  
 
  
 
  
 
(ks. Dariusz Oko)
Lewica w Polsce istnieje, lecz wyraża się w dziesiątkach niewielkich orga-
nizacji pozarządowych – związkowych, ekologicznych, miejskich – które
najczęściej nie ufają polityce państwowej i stronią od wyborów, zwłaszcza
parlamentarnych. Teraz musimy to zmienić. Jeśli nie weźmiemy należnej
nam porcji mandatów w Sejmie, cały kraj znajdzie się w rękach koalicji,
której jednym udziałowcem będzie albo PO, albo PiS, drugim Watykan,
a trzecim PSL.
(prof. Jan Hartman, filozof)
Wybrali: AC, PPr
Nr 47 (768)
21–27 XI 2014 r.
WYJĘTY SPOD PRAWA
Najbliższe posiedzenie Sejmu
RP rozpocznie się 26 listopada i do
tego czasu Sejm nie pracuje… z wy-
jątkiem Komisji ds. Kultury i Środ-
ków Przekazu. 20 listopada odbyło
się jej posiedzenie zwołane w trybie
nadzwyczajnym. Temat: „Sprawa
kryteriów nakładania na nadawców
kar pieniężnych przez Przewodni-
czącego Krajowej Rady Radiofonii
i Telewizji w związku z karą na-
łożoną na Fundację Lux Veritatis,
nadawcę TV Trwam, na podstawie
art. 53 ustawy o radiofonii i telewi-
zji za rozpowszechnienie w dniu 11
listopada 2013 roku audycji zawie-
rającej relację z Marszu Niepod-
ległości w Warszawie”. Tak opisa-
no karę 50 tys. zł, którą fundacja
Rydzyka
dostała za nawoływanie
w TV Trwam do spalenia tęczy po
ubiegłorocznym Święcie Niepodle-
głości. Na poprzednim posiedzeniu
Komisji obecny był multimilioner
ks. Rydzyk, który stwierdził, że nie
ma z czego żyć i nie da grosza na
żadne kary, gdyż jako katolik nie
podlega prawu świeckiemu. We-
zwany na dywanik szef KRRiT
Jan
Dworak
pod naporem chamskich
ataków posłów PiS musiał się gęsto
tłumaczyć i… obiecał jeszcze karę
przemyśleć.
RK
NA KLĘCZKACH
obecnym patriotycznym zadęciu
mediów i modzie na tzw. patrio-
tyzm „Mucha ma jaja”.
MaK
5
Buchholz. Dla księdza skorzystanie
z publicznej kasy to sama kwint-
esencja piękna.
ŁP
PATRONKA JĄKAŁÓW
Dla proboszcza to śmieszne sumy,
a pewnie niejeden kandydat refi-
nansowałby chętnie taką karę. Nie-
stety, agencje nie podały, za kim
i za jaką partią agitował. Ale może
się tego już nawet nie publikuje, bo
to chyba jasne…
ŁP
ludzi, którzy otrzymają kredyt na-
szego zaufania, by dobrze spełnili
zadanie, do jakiego zostają wybie-
rani dzisiaj naszymi głosami” (para-
fia pw. MB Fatimskiej w Dębnie).
„Nieobecność jest wspiera-
niem osób niechętnych Kościoło-
wi i Ewangelii. dobrowolna i świa-
doma rezygnacja z głosowania jest
grzechem zaniedbania” (parafia
pw. św. M. Kolbego w Lublinie).
„Katolik nie może popie-
rać partii czy kandydatów, któ-
rzy w swoim programie mają ha-
sła niezgodne z ewangelią. Mamy
uczynić wszystko, co w naszej mocy,
by naszą społecznością kierowali
ludzi prawi, respektujący dekalog
i wartości ewangeliczne” (parafia
pw. św. Michała w Łańcucie).
„Kierujmy się znajomością
kandydatów, tych, którzy zadba-
ją o nasze miasto, naszą dzielnicę
i parafię” (parafia pw. bł. K. Kózki
w Rzeszowie).
AK
Na Jasnej Górze odbyła się
pielgrzymka osób jąkających się.
Ta wada wymowy to oczywiście nie
jest powód do kpin. Jednak jeden
z tabloidów przedstawił pielgrzym-
kę w sposób cokolwiek groteskowy.
Dziennikarze opisują, jak ponad
stu jąkających się przybyło do Czę-
stochowy, aby podziękować Maryi
za uzdrowienie z wstydliwej przy-
padłości. Przytaczają „świadectwa
uzdrowień” itd. Temat podchwycił
portal Fronda.pl, który z trium-
fem ogłasza, że modlitwa do Maryi
jest panaceum na wszelkie choro-
by, w tym na jąkanie. Czekamy na
następne przykłady błyskawicznych
uzdrowień. Być może dzięki nim
można będzie zlikwidować Naro-
dowy Fundusz Zdrowia.
ŁP
ŚWIECKOŚĆ
W SEJMIE
20 listopada zorganizowano
w Sejmie debatę o tym, jak bronić
świeckości państwa. Inspiracją dla
niej był list w sprawie klerykalizacji
kraju skierowany przez wybitnych
naukowców do władz RP. List po-
parło ponad 24 tys. osób („FiM”
46/2014). W debacie uczestniczy-
li sygnatariusze listu, m.in.: prof.
Stanisław Obirek,
prof.
Moni-
ka Płatek,
prof.
Mirosław Wy-
rzykowski
oraz prof.
Tadeusz
Bartoś.
Cieszymy się, że także
profesorowie dołączają do walki
o świeckość, którą prowadzimy już
od 15 lat. Także o świeckość Sejmu
w Sejmie.
ŁP
WYUZDANIE KLERU
PEDOFILSKIE LOBBY
Papież
Franciszek
powołał no-
wego szefa watykańskiej dyplomacji.
W sekretariacie stanu nowym se-
kretarzem do spraw relacji z pań-
stwami został angielski arcybiskup
Paul Richard Gallagher.
Nomi-
nację oprotestowały ofiary księży
pedofilów z Australii. Stowarzysze-
nie ofiar kleru podkreśla, że jako
nuncjusz apostolski abp Gallagher
utrudniał śledztwa oraz nie współ-
pracował z australijskimi organami
ścigania. Między innymi odmówił
wydania prokuratorom watykań-
skich dokumentów dotyczących
dwóch duchownych oskarżonych
o pedofilię. Jeden z antypedofil-
skich działaczy papieską nominację
nazwał hańbą, protestując przeciw-
ko „nagrodzeniu awansem” za kry-
cie zboczeńców w sutannach. Nowy
zwierzchnik watykańskiej dyploma-
cji dołączył do grona takich tuzów
jak były już dyplomata abp
Józef
Wesołowski.
„Standardy dyploma-
tyczne” zostały zatem zachowane.
ŁP
PIĘKNO MILIONA
Ksiądz
Krzysztof Buchholz,
prezes Fundacji „Wiatrak”, wy-
stąpił w reklamówce wyborczej
Edwarda Hartwicha
– kandyda-
ta PO do sejmiku województwa ku-
jawsko-pomorskiego. To rewanż,
bo wcześniej platformerski kan-
dydat wspierał kościelną fundację
jako wicemarszałek województwa.
Urząd marszałkowski przekazał jej
w ubiegłym roku milion złotych.
Przydały się, bo „Wiatrakowi” za-
brakło 1,2 mln zł, żeby rozliczyć się
z inwestycji finansowanej ze środ-
ków unijnych. „Wiem, że dla pana
Edwarda piękno jest odblaskiem
prawdy. Poszukiwanie tego piękna
stało się powodem jego zaangażo-
wania w projekt Dom Jubileuszowy
Jana Pawła II.
Wierzę, że już nie-
długo będziemy się cieszyć z jego
uruchomienia w pełni i skorzysta-
nia ze wszelkich możliwości, któ-
re ze sobą niesie” – zachwyca się
swym dobrodziejem ks. Krzysztof
LOCHY WATYKANU
Pochodzący ze Śląska ksiądz
Bronisław Morawiec,
były eko-
nom papieskiej bazyliki Matki
Bożej Większej w Rzymie, został
skazany przez watykański trybunał
na 3 lata i 2 miesiące więzienia za
oszustwa i przywłaszczenie 200 tys.
euro. O wyroku poinformował sam
ks.
Federico Lombardi,
rzecznik
Watykanu. Podkreślił, że to wyrok
pierwszej instancji, a ksiądz Mo-
rawiec złożył odwołanie. Proku-
rator domagał się dla niego 4 lat
więzienia. Proces trwał od lipca
i był tajny. Kapituła bazyliki już
wcześniej uznała go za winnego,
zaś archiprezbiter kardynał
Santos
Abrila y Castelló
zwolnił oszusta
z funkcji ekonoma.
ŁP
Kraków od ponad 2 wieków
nie jest stolicą Polski. Właśnie zo-
stał stolicą... wyuzdania. Tak okre-
ślił to miasto kard.
Stanisław
Dziwisz
w odczytywanym w koś-
ciołach archidiecezji krakowskiej
liście do wiernych: „Kraków, sto-
lica Miłosierdzia Bożego i miasto
tylu świętych, coraz bardziej staje
się symbolem wyuzdania”. No cóż,
gdziekolwiek w Krakowie rzucić
beretem, zawsze się trafi w jakiś
kościół. Stężenie kleru na kilometr
kwadratowy jest najwyższe w Polsce.
Pozostaje nam zatem surową ocenę
władcy tej diecezji potraktować jako
publiczną samokrytykę.
ŁP
PALĄCA POTRZEBA
Radni z Sosnowca zdecydo-
wali o przekazaniu z kasy mia-
sta 300 tys. zł na zabezpieczenie
katedry pw. Wniebowzięcia Naj-
świętszej Maryi Panny, której dach
niedawno spłonął. Pobożni radni
pod tę dotację zmienili uchwałę
w sprawie dotacji na konserwację
i remont obiektów zabytkowych.
Dzięki temu sosnowiecka kuria
dostanie kasę. Kolejne 100 tysię-
cy zł przekaże na katedrę Urząd
Marszałkowski. Darczyńcy cudzych
pieniędzy nawet nie zauważyli, że
katedra była ubezpieczona, zatem
wszystkie prace remontowe pokryje
ubezpieczyciel.
ŁP
WYBORY
ZAWIERZONE
Aby głosując w wyborach samo-
rządowych owieczki się nie pogubi-
ły, proboszczowie z ambon napro-
wadzali na jedynie słuszną drogę,
agitowali i napominali.
„Wielu pyta, na przedstawicieli
jakiej partii głosować – odpowiada-
my, że najbliżej katolickiej nauki
społecznej Kościoła jest program
Prawa i Sprawiedliwości” (parafia
w Wysokiej Strzyżowskiej).
„Należy głosować na ludzi
o prawidłowo uformowanym su-
mieniu i broniących wartości
chrześcijańskich” (parafia pw. bł.
Honoraty w Białej Podlaskiej).
„Maryi, patronce naszej para-
fii i całego Kościoła, zawierzamy
MUCHA
W NOSIE ONR
Aktorka
Anna Mucha
„obe-
szła” 11 listopada w buntowniczym
stylu. Na swoim blogu napisała:
„Moim naczelnym obowiązkiem jest
ochronienie moich dzieci, mojej ro-
dziny, moich bliskich. Za wszelką
cenę. I w nosie mam »boga, ho-
nor i ojczyznę!«. Ważniejsze jest to,
żeby przeżyli ci, których kocham. Nie
będę walczyć, o »bliźnich« z ONR-u,
hejterów, zawistników, ksenofobów,
homofobów czy innych plugawych,
małych ludzi...”.
ONR i cały chór
katoprawicowców już Muchę po-
tępił. Cokolwiek o tym myśleć,
to trzeba przyznać, że przy całym
CISZA DLA
MALUCZKICH
Wierni z gminy Dębno koło
Brzeska (woj. małopolskie) poinfor-
mowali policję, że ksiądz z ich pa-
rafii złamał ciszę wyborczą. Podczas
mszy odprawianej w dniu wyborów
samorządowych duchowny podobno
dokładnie instruował, na kogo para-
fianie powinni oddać swój głos. Za
naruszenie ciszy wyborczej grozi mu
grzywna od 50 złotych do 5 tysięcy zł.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin