Barbara Ewing - Rosetta.pdf

(1008 KB) Pobierz
Barbara Ewing
Rosetta
Przełożyła Magdalena Rychlik
Fatmie Moussa w podziękowaniu za lekcję historii Anglii, której udzieliła mi w Kairze
Powieść przygodowa autorki "Magnetyzerki" osadzona w realiach Londynu, Egiptu i Paryża,
na tle krwawego dramatu Rewolucji Francuskiej. Mała Rose marzy o egzotycznych podróżach.
Szczególnie fascynuje ją pewne miasto w Egipcie, któremu zawdzięcza imię Rosetta. Zauroczona
opowieściami ojca snuje fantazje o wyprawie w tajemniczy świat historii i hieroglifów.
Tymczasem mijają lata, a życie pisze własny scenariusz. Rose wychodzi za mąż za równie
przystojnego co zepsutego Harry'ego Fallona. Dzięki niemu odkrywa namiętność oraz straszliwy
sekret. Wyrusza na samotną wyprawę do Egiptu, by odkryć prawdę o mężu oraz urzeczywistnić
dziecięce marzenia.
...A dekret ten winien być spisany na kamiennych tablicach świętym pismem, językiem narodu
oraz
Greków... by przetrwał wieczność.
KAMIEŃ Z ROSETTY 196 r.p.n.e.
1795
Sentymentalne opowieści oraz książki służące li tylko rozrywce (...) powinny zajmować
niewiele miejsca w edukacji, szczególnie dziewcząt. Ta forma literatury zbyt wcześnie rozbudza
zmysły...
MARIA EDGEWORTH
(„Wykształcenie praktyczne", 1798)
Tamtego lata, jak co roku, starsi panowie wdrapywali się na Vow Hill uzbrojeni w lornetki.
Czekali na powrót floty Jego Królewskiej Mości, która odbyła bohaterskie potyczki z Francuzami
dowodzonymi przez słynnego już nowego generała Napoleona Bonaparte. Na horyzoncie nie
pojawiał się nawet cień statku, ale staruszkowie uparcie trwali ze swymi lornetkami na wzgórzu.
Przychodzili wcześnie w pogodne poranki, by zająć najlepszy punkt widokowy. Tuż nad
kabinami kąpielowymi.
Jedna z nich właśnie potoczyła się w stronę morza. Rose i Fanny miały na sobie luźne suknie
kąpielowe wiązane pod brodą oraz czepki osłaniające włosy. Kobiety obsługujące kąpielisko
zanurzyły delikatnie kabinę w błękitnej przejrzystej wodzie. Był piękny, spokojny letni dzień,
dziewczęta dryfowały swobodnie coraz dalej od brzegu w swych ciemnych sukniach.
Woda marszczyła się, otulając je, wypełniając uszy szumem i westchnieniami. Rose była
ciemnowłosa, loki Fanny miały odcień rudy; kosmyki wymykały się spod czepków i splatały z
wodorostami. Wyglądały jak dwie syreny. Ich śmiech i wesołe pokrzykiwania odbijały się echem
od błękitnej tafli, docierając na szczyt wzgórza, gdzie czuwali starsi dżentelmeni ze swoimi
lornetkami. O ile przyszli tego dnia.
Wiele lat później Rose wspominała letni dzień spędzony z kuzynką nad Kanałem
Angielskim. Na horyzoncie widziały zarys wzbudzającej niepokój Francji. Przywołała w pamięci
lodowaty dotyk wody na skórze, który zaparł jej dech w piersiach, tak że chwytała haustami
powietrze, śmiejąc się z radosnym zaskoczeniem...
Po jakimś czasie panie z obsługi wciągnęły je z powrotem na platformę, osuszyły i
odtransportowały z powrotem na brzeg. Tego wieczora odbywał się bal, na którym obie
dziewczyny: Rose, roześmiana brunetka, i poważna, niska rudowłosa Fanny, wystąpiły w nie
całkiem ujarzmionych fryzurach.
Mattie, pokojówka, nie poradziła sobie z niesfornymi kosmykami', okalającymi młode buzie.
Na balu zjawiło się kilku oficerów armii królewskiej, niebiesko— czerwone mundury
przyciągały młode dziewczęta niczym magnes. Panna Rose Hall, ukochana córka zasłużonego
admirała marynarki królewskiej, Arthura Halla, poznała Harolda Fallona, czarującego młodego
kapitana (pełnego nadziei na przyszłe zasługi i zaszczyty). Zatańczyli razem dwukrotnie.
Dźwięki skrzypiec, klawesynów i klarnetów zapraszały do zabawy, ludzie śmiali się i
rozmawiali bardzo głośno, panował zaduch, jak to w zamkniętym pomieszczeniu w pełni lata,
zapachy ludzkich ciał stawały się coraz wyraźniejsze. Odświeżacze powietrza, pomady i perfumy
tylko częściowo odgrywały swoją rolę, panie chowały się za wachlarzami, by ukryć braki w
uzębieniu i zamaskować nieświeży oddech, nikt nie żałował perfum, dżentelmeni wspomagali się
miętówkami. Kapitan Harry Fallon pocałował młodziutką Rose w rękę, wzbudzając w niej
uczucie podobne do tego, jakiego doznała, zanurzając się w zimnej wodzie - zaparło jej dech w
piersiach i zabrakło słów, by opisać swe wrażenia. Dopiero następnego dnia dowiedziała się, że
Harry Fallon nosi tytuł szlachecki: wicehrabia Gawkroger.
Fanny Hall przyglądała się młodemu mężczyźnie, gdy pochylał się przesadnie nisko nad
dłonią jej kuzynki i pomyślała, że przypomina jednego z tych przystojnych i niegodnych zaufania
mężczyzn pojawiających się w najnowszych powieściach. Była pewna, iż nie umknie to również
uwagi Rose, która czytała wszystkie najnowsze książki. Fanny zakryła ręką usta, powstrzymując
śmiech.
Tydzień później dziewczęta przechadzały się między regałami biblioteki na Hanover Square,
ich ulubionego miejsca w Londynie (głównie ze względu na książki, lecz również możliwość
spotkania interesujących młodzieńców), gdy nagle Fanny Hall, ukochana najstarsza córka
jednego z kierowników Kompanii Wschodnioindyjskiej, omal nie zemdlała na widok nadzwyczaj
przystojnego młodego kleryka krytycznie lustrującego półki.
Miody człowiek nie pachniał jai większość ludzi: potem i zepsutymi zębami. Roztaczał
wokół delikatną woń lawendy.
- Wolałbym, by moja żona nie czytała „Historii życia Toma Jonesa" — oznajmił.
Fanny (która oczywiście, podobnie jak Rose, przeczytała „Toma Jonesa", „Pamelę",
„Clarissę", „Evalinę" oraz, jakżeby inaczej, „Pamiętniki Fanny Hill") zarumieniła się wdzięcznie
i pomyślała, iż ten mężczyzna bez wątpienia czyta Locke'a, Hume'a, Pope'a i Miltona. Miody
duchowny, który nazywał się Horacy Harbottom, uśmiechnął się do zarumienionej Fanny,
skomentował ujmująco urodę jej rudych loków i zaoferował swoje towarzystwo przy dalszym
zwiedzaniu biblioteki. A ponieważ był sługą bożym, nie mogło kryć się za tym nic
niestosownego. Wielebny Horacy Harbottom objął właśnie pieczę nad własną bogatą parafią,
którą otrzymał dzięki rodzinnym koneksjom, zatem poszukiwał ostatniej rzeczy, która by go
dopełniła - żony. Miał niezwykle melodyjny głos, opowiadał nim o Bogu, filozofii i historii,
Fanny wydał się kopalnią wszelkiej mądrości, wyobraziła go sobie na ambonie dzielącego się
hojnie swą wiedzą i wyglądającego niezwykle przystojnie. Rose udawała, że z uwagą przegląda
opasły tom, ale w istocie obserwowała atrakcyjnego, choć niedorzecznie wyniosłego kleryka i
musiała zasłonić dłonią usta, by nie parsknąć śmiechem.
Po powrocie na Brook Street, do domu Rose, dziewczęta opowiadały o dżentelmenach,
których poznały, pokojówce Mattie, podczas gdy ta przygotowywała orzeźwiającą lemoniadę.
Szeptały o miłości. Mattie była o dziesięć lat starsza od nich obu i miała za sobą małżeństwo,
więc znała się na tych sprawach.
- Miłość miłością - powiedziała rzeczowo. - Najważniejsze, żebyście ich lubiły. Inaczej
równie dobrze możecie spędzić życie w więzieniu!
Rose i Fanny słuchały, lecz rozumiały niewiele. Mattie była, stara. Młode panny z
upodobaniem mówiły o miłości, którą świetnie znały z kart powieści. Nie zdawały sobie sprawy,
jak wiele osób krytykuje nową modę na literaturę rozrywkową, przypisując jej zły wpływ na
młode dziewczęce umysły: frywolna literatura, mówiono, zbyt kusząca i eskapistyczna dla
nieukształtowanych osobowości.
Ledwie minęło pół roku od letniego popołudnia nad Kanałem Angielskim, a dwie
zaczytujące się w romantycznej prozie siedemnastolatki były już zaręczone. Po suknie ślubne
wybrały się z matką Fanny na Bond Street.
Wspaniałą, cudowną, ekskluzywną Bond Street z jej jasno świecącymi latarniami ulicznymi,
ruchomymi szyldami, eleganckimi powozami, butami, ubraniami (a także natrętnymi ulicznymi
sprzedawcami, zakazanymi tawernami, grasującymi złodziejaszkami, otwartymi studzienkami
ściekowymi i ogłuszającym hałasem). Tamże dwie niewinne młode damy zostały przystrojone w
dziewiczą biel i szykowały się na wielki dzień z dzikim entuzjazmem. Stanowczo odmówiły
włożenia pod spód ciepłej bielizny, zgodnie twierdząc, iż wolą przemarznąć niż przystać na
barchanowe pantalony w tak uroczystym dniu. Mattie koiła wieczorami ich wewnętrzny niepokój
gorącą czekoladą, którą serwowała także mamie Fanny (z dodatkiem brandy), ponieważ pani
Hall również prezentowała twarz czerwoną z emocji. Dziewczęta przed pójściem spać nacierały
buzie sokiem ananasowym, by zapobiec zmarszczkom.
Ślub Rose był wydarzeniem towarzyskim w wyższych sferach. Przyszło na niego wielu
przedstawicieli marynarki królewskiej zaproszonych przez obie strony. Odbył się na Hanover
Square w kościele św. Jerzego, z którego młodziutka Rose Hall wyszła jako wicehrabina
Gawkroger, należąca teraz do znamienitego rodu Fallonów z Great Smith Street. Jej teściowa
prezentowała nadzwyczaj kwaśną minę, liczyła na inną synową, co najmniej księżniczkę.
Niemniej wydarzenie zostało odnotowane w kilku londyńskich gazetach, wraz z relacjami
dotyczącymi potyczek wojennych z Napoleonem Bonaparte oraz wzmianką o egzekucji Jamesa
Prestona (lat 70) i Susannah Morton (lat 24) skazanych za zamordowanie dziecka z nieślubnego
związku. Kolejne artykuły donosiły o rabunku dokonanym na dwóch dżentelmenach
powracających o północy do domu, napadnięto ich nieopodal Uxbridge i ograbiono z portfeli
oraz zegarków. Dalej można się było dowiedzieć, że pasożyty nie mogą się rozmnażać w ludzkim
ciele po zażyciu Oryginalnych Pigułek Doktora Andersona. Zamieszczono również raport z
przesłuchania sądowego w sprawie hrabiny Pugh, która porzuciła hrabiego Pugh, a teraz błagała
o zgodę na widzenia z dziećmi: sąd pozostał nieugięty, kodeks stanowił jasno, iż prawa do dzieci
posiadają wyłącznie ojcowie.
Niedaleko, na Conduit Street, właściciel pewnej drukarni powiesił w oknie karykaturę księcia
Walii przedstawionego jako grubą świnię przystrojoną w biżuterię.
Małżeństwo Fanny zostało zawarte w ślicznym kupieckim miasteczku o nazwie Wentwater,
gdzie Horacy Harbottom (bratanek biskupa) sprawował intratną i niezwykle przyjemną funkcję
wiejskiego pastora. Jasno zdawał sobie sprawę ze swej uprzywilejowanej pozycji i oczekiwał
świetlanej przyszłości. Nalegał na ślub wśród parafian, uważał to za swój obowiązek.
Rodzina Fanny była zaskoczona tą decyzją: cóż za pomysł, by siedmioosobowa rodzina
musiała jechać aż do Wentwater. Nie pozostawiono im wyboru. Zjawili się wszyscy: mama,
ojciec, brat i cztery siostry panny młodej.
Związki Montague'a Halla, ojca Fanny, z Kompanią Wschodnioindyjską zapewniały młodej
parze bezpieczeństwo finansowe. Dodając do tego wujka biskupa... Horacy poczuł się
usatysfakcjonowany swoją pozycją społeczną. Rodzina i przyjaciele Fanny (zwłaszcza jej ojciec,
który był odpowiedzialny za zaopatrzenie przyjęcia weselnego w alkohol) wydawali się nieco
zbici z tropu, kiedy pan młody odmówił wzniesienia toastu za zdrowie panny młodej starą
hiszpańską sherry. „Zadowolę się czystą wodą stworzoną przez Boga", oświadczył wyniośle,
roztaczając wokół woń lawendy. Goście postanowili okazać wyrozumiałość przystojnemu i
pachnącemu słudze bożemu. Wszak niezbadane są ścieżki Pana, a jego reprezentant w rodzinie
mógł okazać się użyteczny. „Wentwater Echo" doniosło z radością o ślubie młodego pastora,
zamieszczając również opis zderzenia dwóch powozów w centrum miasteczka; w tym samym
wydaniu wydrukowano również jedno z kazań Horacego Harbottoma. Kazanie wraz z innymi
tekstami religijnymi zostało wystawione na sprzedaż w formie broszury, którą reklamowano w
gazecie. Hrabina Pugh, jak donosiło „Wentwater Echo", została odwieziona do szpitala
psychiatrycznego po tym, jak zatrzymano ją biegającą po głównej ulicy Oksfordu w samej
koszuli nocnej i wykrzykującą z rozpaczą imiona dzieci. Pozostałe wiadomości dotyczyły
potyczek z Napoleonem.
Na rynku w Wentwater samotny kaznodzieja mówił o Bogu.
Każda z kuzynek zachowała dla siebie ewentualne zastrzeżenia co do wyboru męża tej
drugiej. Kochały się gorąco i pragnęły dla siebie nawzajem tylko szczęścia.
Starsi panowie z Vow Hill dawno już odłożyli lornetki, nadeszła zima, więc wygrzewali się
przy kominkach, pragnąc dożyć kolejnego lata, by choć przelotnie nacieszyć oczy urokami
młodości, tak dobrze im kiedyś znanymi.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin