117. ABY 0013 - Planeta Zmierzchu.pdf

(1218 KB) Pobierz
ROZDZIA£
Jako pierwszy zmar³ Koth Barak.
Jedna z jego kole¿anek, bêd¹ca równie¿ cz³onkini¹ za³ogi es-
kortowego kr¹¿ownika Nowej Republiki Nieugiêty, znalaz³a
go nieprzytomnego na pok³adzie dziewi¹tym, dok¹d m³odzieniec
uda³ siê pó³ godziny wczeniej, ¿eby wypiæ fili¿ankê kofeiny. Dwa-
dziecia minut po tym, kiedy Barak powinien by³ wróciæ na swoje
stanowisko, pani sier¿ant artylerii Gallie Wover zaczê³a go szu-
kaæ, tkniêta przeczuciem, ¿e ch³opak mo¿e szperaæ po kompu-
terowych bazach danych, pragn¹c przekonaæ siê, czy kto nie
zapisa³ w nich celu wyprawy.
Rzecz jasna, nikt nie zamierza³ nigdzie czego takiego zapi-
sywaæ. Mimo i¿ statkowi przywódczyni Nowej Republiki Leii Or-
gany Solo towarzyszy³ kr¹¿ownik Nieugiêty, jej wizyta w sek-
torze Meridiana mia³a charakter ca³kowicie nieoficjalny. Partia
Praw Istot Inteligentnych zarzuci³aby jej  ca³kiem s³usznie  ¿e
Seti Ashgad, z którym mia³a spotkaæ siê na obrze¿ach systemów
gwiezdnych Chorios, nie pe³ni na rodzimej planecie Nam Chorios
¿adnej funkcji. Zorganizowanie oficjalnej konferencji by³oby za-
tem milcz¹cym przyznaniem, ¿e uznaje pogl¹dy, g³oszone przez
niego i Partiê Racjonalistów, za zasadne.
W³anie sprawa zasadnoci tych pogl¹dów by³a powodem,
dla którego Leia zdecydowa³a siê wyruszyæ w podró¿.
Kiedy pani sier¿ant Wover znalaz³a siê na pok³adzie dziewi¹tym
i wkroczy³a do wietlicy, natychmiast zauwa¿y³a b³êkitny kursor,
pulsuj¹cy na bladoniebieskim ekranie, na którym zazwyczaj wy-
wietlano informacje, pochodz¹ce z zastrze¿onych baz danych.
7
Niech ciê licho, Koth, a tyle razy mówi³am ci, ¿eby... 
zaczê³a.
Dopiero póniej zwróci³a uwagê na kadeta, który siedzia³ zgar-
biony przed monitorem, z g³ow¹ opart¹ o blat sto³u. Mia³ zamkniête
oczy i wygl¹da³o na to, ¿e pi, ale pani sier¿ant ju¿ z odleg³oci
trzech metrów stwierdzi³a, ¿e m³odzieniec prawie nie oddycha.
Koth!  Kobieta dwoma wielkimi susami dopad³a sto³u, nie
przejmuj¹c siê tym, ¿e krzes³a z ³oskotem potoczy³y siê w k¹t wie-
tlicy. Wyda³o siê jej, ¿e powieki kadeta lekko zadr¿a³y, kiedy wy-
mówi³a jego imiê.  Koth!
Niemal nie uwiadamiaj¹c sobie tego, co robi, wcisnê³a guzik
sygna³u alarmowego. Czekaj¹c na przybycie androidów medycz-
nych, pow¹cha³a resztkê kofeiny, która pozosta³a w szarej plaste-
nowej fili¿ance, stoj¹cej zaledwie kilka centymetrów od bezw³ad-
nych palców Kotha. Przekona³a siê, ¿e napój nie zd¹¿y³ jeszcze
ostygn¹æ. Cienka warstewka pozosta³a tak¿e na widniej¹cym nad
górn¹ warg¹ m³odzieñca delikatnym puszku, który Koth optymi-
stycznie nazywa³ w¹sami. Kofeina w fili¿ance mia³a zwyczajny,
przyjemny zapach  o ile mo¿na by³o tak okreliæ woñ tego napo-
ju, podawanego w wietlicach okrêtów republikañskiej floty. Wo-
ver stwierdzi³a, ¿e do kofeiny nie domieszano ani alkoholu, ani
narkotyków. Co takiego zreszt¹ jeszcze nigdy nie mia³o miejsca
na ¿adnym eskortowcu Nowej Republiki. A przynajmniej nie wów-
czas, kiedy chodzi³o o Kotha. Pod tym wzglêdem cieszy³ siê nie-
skaziteln¹ opini¹.
Wover by³a zawodowym cz³onkiem za³ogi. Po tym, jak s³u-
gusi Imperatora przejêli w³adzê, zrezygnowa³a ze s³u¿by w regu-
larnej flocie i spêdzi³a piêtnacie lat w si³owniach handlowych
miêdzyplanetarnych skoczków. Opiekowa³a siê swoimi kadeta-
mi jak rodzonymi synami, których zabra³a jej Nowa Republika.
Wiedzia³aby, gdyby choæ jeden z nich, pe³ni¹c s³u¿bê, pi³ alko-
hol, za¿ywa³ przyprawê albo stosowa³ jakie inne rozweselaj¹ce
proszki.
Epidemia?
Wzdrygnê³a siê na myl o koszmarze, jaki od dawna drêczy³
za³ogi gwiezdnych statków, spêdzaj¹cych wiele czasu w prze-
stworzach. Pamiêta³a jednak, ¿e wys³ana na dowód uczciwych
zamiarów grupa, jaka przyby³a poprzedniego dnia z niewielkie-
go statku Setiego Ashgada, zosta³a dok³adnie zbadana przez medy-
czne androidy. Poza tym na planecie Nam Chorios, figuruj¹cej
8
w atlasach gwiezdnych od wielu wieków, nigdy nie pojawia³y siê
¿adne wirusy wywo³uj¹ce epidemie. A przecie¿ wszyscy pasa-
¿erowie wiat³oci Rozs¹dku przylecieli bezporednio z tej
planety.
Mimo to Wover przycisnê³a umieszczony na panelu interko-
mu guzik, umo¿liwiaj¹cy uzyskanie po³¹czenia z dowódc¹.
Panie komandorze? Tu Wover. Zas³ab³ jeden z naszych ka-
detów. Androidy medyczne jeszcze siê nie zjawi³y, ale...  Us³y-
sza³a za plecami cichy wist i odgad³a, ¿e odsunê³a siê p³yta drzwi
wietlicy. Obejrza³a siê przez ramiê. Do pomieszczenia wesz³y
dwa medyczne androidy typu Two-Onebee. Nios³y stolik, z któ-
rego w³anie wy³ania³y siê skanery, aparaty diagnostyczne i urz¹-
dzenia umo¿liwiaj¹ce ratowanie ¿ycia, podobne do czu³ków po-
twora z kiepskiego holowideogramu.  Wydaje mi siê, ¿e to co
powa¿nego. Nie, panie komandorze, jeszcze nie wiem, co to jest.
S¹dzi³am, ¿e mo¿e chcia³by pan nawi¹zaæ ³¹cznoæ ze statkiem
jej ekscelencji i wiat³em, by poinformowaæ, i¿ mamy chorego
na pok³adzie. Dobrze, dobrze  doda³a, zwracaj¹c siê do medycz-
nego androida, który pragn¹c j¹ zbadaæ, uprzejmie znieruchomia³
przed ni¹.  Moje serce nale¿y do ciebie  owiadczy³a ¿artobliwie.
Two-Onebee cicho zaklekota³ i rozpocz¹³ ¿mudne obliczenia.
Po chwili otrzyma³ rezultat, z którego wynika³o, ¿e z prawdo-
podobieñstwem osiemdziesiêciu piêciu procent s³owa kobiety by-
³y ¿artem.
Bardzo dziêkujê, pani sier¿ant Wover  rzek³ uprzejmie 
ale nie bêdê potrzebowa³ pani organu. Wystarczy mi samo zbada-
nie stanu zdrowia pani organizmu.
W nastêpnej sekundzie Wover odwróci³a siê i z os³upieniem
stwierdzi³a, ¿e drugi Two-Onebee po³o¿y³ cia³o Baraka na blacie
diagnostycznego sto³u, po czym zaj¹³ siê pod³¹czaniem ró¿nych
aparatów. Po chwili wszystkie linie, widoczne na ekranie kontro-
lnego monitora, opad³y na poziomy minimalne. W wietlicy za-
brzmia³y ciche piski sygna³ów alarmowych.
Wielkie nieba!  Wover uwolni³a siê z objêæ swojego medy-
cznego androida i podbieg³a do sto³u, na którym le¿a³o nieruchome
cia³o m³odego kadeta.  Co, do wielkiej mg³awicy...?
Twarz Baraka przybra³a barwê szarego wosku. Aparatura
diagnostycznego sto³u wstrzykiwa³a do ¿y³ m³odzieñca rodki
pobudzaj¹ce i przeciwwstrz¹sowe. Two-Onebee, do³¹czony do
aparatów znajduj¹cych siê po drugiej stronie sto³u, zacz¹³ porozu-
9
miewaæ siê z pozosta³ymi androidami medycznymi, pe³ni¹cymi
dy¿ur w innych pomieszczeniach statku. Wover spojrza³a na treæ
wstêpnej diagnozy, jaka ukaza³a siê na ekranie, umieszczonym
z boku antygrawitacyjnego urz¹dzenia do transportu chorych albo
rannych.
Nie wykryto ¿adnych wirusów. ¯adnych bakterii. ¯adnych
trucizn.
W organizmie Kotha Baraka nie stwierdzono te¿ obecnoci
obcych substancji chemicznych.
Widoczne na ekranie diagnostycznego monitora linie jeszcze
przez kilka chwil dr¿a³y w pobli¿u wartoci minimalnych, a po-
tem opad³y i zamar³y.
Mamy na Nam Chorios bardzo skomplikowan¹ sytuacjê,
wasza ekscelencjo.
Seti Ashgad odwróci³ siê od czterometrowej bañki obserwa-
cyjnego iluminatora i popatrzy³ na kobietê, która skupiona i po-
wa¿na, siedzia³a na jednym ze skórzanych szarych krzese³, usta-
wionych w wietlicy jego statku.
My, to znaczy kto, panie Ashgad?  Leia Organa Solo, przy-
wódczyni Nowej Republiki, mia³a zdumiewaj¹cy g³os, ni¿szy ni¿
móg³by siê spodziewaæ. Drobna, niemal¿e krucha kobieta wy-
gl¹da³a niezwykle m³odo. Jej wygl¹d zdumia³by ka¿dego, kto nie
wiedzia³by, ¿e ju¿ w wieku siedemnastu lat by³a silnie zwi¹zana
z Rebeli¹, której przewodzili jej ojciec i wybitna kobieta-polityk,
Mon Mothma. Póniej, po mierci ojca, to w³anie Leia sta³a siê
symbolem walki przeciwko Imperium. Dowodzi³a oddzia³ami
¿o³nierzy, wylizgiwa³a siê z objêæ mierci i zanim ukoñczy³a dwa-
dziecia trzy lata, przemierzy³a pó³ galaktyki, nie przejmuj¹c siê
nagrod¹, jak¹ wyznaczono za jej g³owê. Teraz mia³a trzydzieci
jeden lat, ale je¿eli nie liczyæ oczu, wygl¹da³a o wiele m³odziej. 
Wszyscy mieszkañcy Nam Chorios? Czy tylko niektórzy?
Wszyscy mieszkañcy.  Ashgad podszed³ do niej, ale sta-
n¹³ za blisko. Zapewne chcia³ w ten sposób nadaæ wiêksz¹ wagê
w³asnym s³owom. Zamierza³ wykorzystaæ fakt, ¿e stoi i góruje
nad siedz¹c¹ rozmówczyni¹. Kiedy jednak Leia unios³a g³owê
i skierowa³a na niego br¹zowe oczy, ich wyraz uwiadomi³ mu,
¿e przejrza³a jego plany. Mê¿czyzna siê wycofa³.  My wszyscy 
poprawi³ siê po chwili.  I Przybysze, i Theranie.
10
Leia z³¹czy³a d³onie i umieci³a je na kolanach. Szerokie ak-
samitne rêkawy i fa³dzista spódnica szkar³atnego ceremonialnego
stroju odbija³y dyskretny blask lamp, ukrytych w suficie nad g³o-
wami, a tak¿e wiat³o odleg³ych gwiazd, b³yszcz¹cych w ciem-
nociach przestworzy za wypuk³ym b¹blem iluminatora. Jeszcze
przed piêcioma laty skwitowa³aby k¹liw¹ uwag¹ fakt, ¿e jej roz-
mówca nie wspomnia³ ani s³owem o najliczniejszej grupie za-
mieszkuj¹cych planetê ludzi, którzy byli zwyk³ymi rybakami i far-
merami. Nie nale¿eli ani do grupy zaawansowanych pod wzglêdem
technicznym i osiedlonych w czasach Imperium Przybyszów, ani
do religijnych fanatyków, Theran. Teraz jednak nie odezwa³a siê
do Ashgada ni s³owem. Czeka³a, pragn¹c przekonaæ siê, co jesz-
cze powie.
Powinienem dodaæ  odezwa³ siê mê¿czyzna g³êbokim
barytonem, tak bardzo przypominaj¹cym ton g³osu jego ojca, któ-
ry Leia zna³a z nagrañ  ¿e Nam Chorios jest nieurodzajn¹ i niego-
cinn¹ planet¹. Nie sposób na niej prze¿yæ, je¿eli nie dysponuje siê
skomplikowanymi urz¹dzeniami.
Wiêniowie, zsy³ani w ci¹gu ostatnich siedmiuset lat na
Nam Chorios przez dynastiê Grissmathów, jako umieli sobie ra-
dziæ  zauwa¿y³a Leia.
Przez chwilê mê¿czyzna sprawia³ wra¿enie zak³opotanego.
Potem umiechn¹³ siê szeroko, ukazuj¹c wielkie bia³e zêby.
Ach, widzê, ¿e wasza ekscelencja zapozna³a siê z histori¹
tego sektora  powiedzia³.
Stara³ siê daæ do zrozumienia, ¿e sprawi³o mu to wielk¹ ra-
doæ.
Wystarczaj¹co, aby wyrobiæ sobie pogl¹d na temat wszyst-
kich aspektów sytuacji  odpar³a ³agodnie Leia.  Wiem, ¿e
Grissmathowie zsy³ali tu politycznych wiêniów, licz¹c, ¿e ich
ofiary umr¹ z g³odu. Rozmiecili w wielu miejscach planety au-
tomatyczne baterie dzia³, ¿eby nie wyl¹dowa³ nikt, kto chcia³by
uwolniæ skazañców. Wiem tak¿e, ¿e ich ofiary nie tylko nie spe³-
ni³y oczekiwañ i nie umar³y, ale ich potomkowie  jak równie¿
potomkowie ich stra¿ników  do tej pory zajmuj¹ siê po³owami,
podczas gdy rodzinna planeta Grissmathów, Meridian, zamieni³a
siê w zwêglon¹ kulê radioaktywnych odpadów.
Prawdê mówi¹c, je¿eli chodzi³o o Nam Chorios, atlasy gwie-
zdne podawa³y niewiele wiêcej informacji. Planeta od wielu lat
by³a uwa¿ana za ca³kowicie zacofan¹. Leia przypomina³a sobie
11
Zgłoś jeśli naruszono regulamin