Manu Swajambhuwa - Manusmryti czyli Traktat o Zacności przeł z oryg sanskr wst przedm i przypisami op Krzysztof Byrski - by cranky.pdf

(1579 KB) Pobierz
MANU SWAJAMBHUWA
MANUSMRYTI
CZYLI TRAKTAT O ZACNOŚCI
PRZEŁOŻYŁ Z ORYGINAŁU SANSKRYCKIEGO,
PRZEDMOWĄ I SŁOWNICZKIEM OPATRZYŁ
MARIA KRZYSZTOF BYRSKI
PAŃSTWOWY INSTYTUT WYDAWNICZY
WARSZAWA 1985
Tytuł oryginału «MANUSMRYTI»
© Copyright for the Polish edition
by Państwowy Instytut Wydawniczy,
Warszawa 1985
ISBN 83-06-00997-5
Wersja zdigitalizowana nie posiada „Wstępu” oraz „Przypisów”. Jest to więc wersja
demonstracyjna udostępniona w celu zachęcenia czytelnika do zapoznania się z pełną wersją
utworu.
digitalised by cranky
2
PRZEDMOWA
Przeżycie
życia
tak, by człowiek miał poczucie,
że
jest w porządku wobec tego
wszystkiego, co wiadomo o otaczającej łudzi rzeczywistości, wymaga precyzyjnego
określenia metod postępowania — by wiadomo było, czego się trzymać. I to zarówno w
normalnych czasach, jak i w okresach wyjątkowych: Temu celowi służy tekst, którego
wpływu na rzeczywistość społeczną w Indiach tak dawniej jak i dziś niepodobna przecenić.
Chodzi o słynne
Manusmryti
lub inaczej
Manawadharmaśastrę,
co się tłumaczy
Traktat o
Zacności pochodzący od Manu.
Zgodnie bowiem z tradycją indyjską autorem dzieła był
mityczny praojciec ludzkości Manu, uważany też za jednego ze starożytnych wieszczów,
który wystąpił również w roli indyjskiego Prometeusza dostarczając ludziom ogień. Manu
królował ludziom w wieku
kryta
i od samego Boga otrzymał prawa i reguły, które miały ich
odtąd obowiązywać. Tradycja utrzymuje,
że
Manu, czasem zresztą identyfikowany z samym
Panem Stworzeń, ułożył
Traktat o Zacności
pierwotnie w stu tysiącach dwuwierszy. Potem
stopniowo redukowano rozmiary tego tekstu, aż wreszcie otrzymano obecny tekst liczący
dwa tysiące sześćset dziewięćdziesiąt cztery dwuwiersze. Oczywiście mamy tu do czynienia
na wpół z mitem i na wpół z legendą, mającą podkreślić ciężar gatunkowy dzieła. Kto
naprawdę jest jego autorem, powiedzieć dziś niepodobna. Niektórzy uczeni ubiegłego
stulecia, tacy jak Georg Buhler czy Max Muller, byli zdania,
że
obecny tekst jest przeróbką
wcześniejszego, zaginionego tekstu należącego do wedyjskiej szkoły Manawów. Późniejsze
badania jednak nie potwierdziły tej teorii. Okazało się bowiem,
że
inne zachowane teksty tej
szkoły zawierają doktrynę różniącą się w wielu ważnych szczegółach. Natomiast zgodnie ze
świadectwem
Mahabharaty
można przyjąć,
że
kiedyś istniały dwa różne dzieła, jedno
przypisywane Manu Swajambhuwie, a drugie Manu Praćetasowi. Pierwsze poświęcone było
Zacności, drugie — Dobrobytowi lub,
ściślej
mówiąc, Zacności królów. Według opinii
najlepszego znawcy przedmiotu Panduranga Vamana Kanego obecny tekst
Traktatu o
Zacności
powstał zapewne w rezultacie zabiegów kompilacyjnych być może właśnie
wieszcza Bhrygu, któremu, według
Traktatu
sam Manu przekazał wiedzę o Zacności. Zabiegi
te oczywiście nie objęły całości materiału zawartego w obu wcześniejszych dziełach, a
czasami kompilator mógł włączyć dodatkowy materiał nie znajdujący się we wspomnianych
dziełach.
Posiadany przez nas tekst podzielony jest na dwanaście lekcji i zawiera w oryginale
sanskryckim, jakeśmy to już wspomnieli, prawie dwa tysiące siedemset dwuwierszy,
zwanych
ślokami.
Aluzje w
Traktacie
świadczą
o dobrej znajomości wcześniejszych tekstów,
takich jak cztery wedy, tzw. teksty leśne Objawienia wedyjskiego, czyli
aranjaki,
dzieła
pomocnicze do wed zwane
wedangami,
różnego rodzaju teksty dotyczące Zacności,
opowieści wedyjskie zwane
akhjanami
epopeje — tj.
Mahabharatę
i
Ramajanę,
piśmiennictwo encyklopedyczne zwane
puranami,
dodatkowe hymny wedyjskie zwane
khila,
upaniszady,
a także heterodoksyjne pisma buddystów i dźajnów. Nadto
Traktat o Zacności
zdradza intymną znajomość jogi. Wszystko to dowodnie
świadczy
o tym,
że
jest on
ukoronowaniem długiego procesu formowania się prawideł i reguł zacnego postępowania.
Przypisanie autorstwa tekstu praojcu Manu, synowi Samoistnego, wyrażą pogląd,
że
to, co
Traktat
zawiera, jest w gruncie rzeczy wykładem reguł wynikających z przyrodzonych praw
natury. Osoba ludzkiego autora tekstu stanowi więc tu całkowicie marginalny problem —
oczywiście z punktu widzenia tradycji indyjskiej. My natomiast musimy zadowolić się
bardzo przybliżoną i hipotetyczną datą powstania utworu — o czym za chwilę — oraz
informacją,
że
rzeczywisty autor był raczej kodyfikatorem i kompilatorem,
że
uporządkował i
3
ujednolicił obowiązujące już wcześniej ustalenia, przepisy, reguły i zalecenia.
Wracając do problemu datowania tekstu, wystarczy powiedzieć — idąc raz jeszcze za P.V.
Kanem —
że
wzmianki dotyczące ludów ościennych (patrz X. 44-45) wskazują na to, iż tekst
Traktatu o Zacności
nie mógł, przynajmniej w obecnej formie, powstać wcześniej niż ok. r.
200 p.n.e. Dolną granicę natomiast wyznaczają cytaty zeń u późniejszych autorów. Ta uwaga
dotyczy autorów piszących po r. 200 n.e. Wszyscy oni bowiem traktują dzieło Manu jako
najbardziej autorytatywne. Należy także założyć,
że
jeśli jakieś uzupełnienia miały miejsce w
ogóle, to musiały one znaleźć się w tekście przed upływem III w.n.e. Niektórzy uczeni
indyjscy, jak np, K.P. Jayaswal (Manu
and Yajńavalkya
Kalkutąa1930), próbują datować
powstanie naszego tekstu w okolicach r. 150 p.n.e. Przytoczone przez nich argumenty nie
zyskały jednak szerszego uznania.
Specyficzną cechą klasycznej indyjskiej metody naukowej jest komentowanie dzieł
uznanych za doskonałe. Zdawać by się mogło,
że
przy dość czołobitnym stosunku
komentatora do komentowanego dzieła trudno o prawdziwy rozwój nauki. Praktykowano
jednak dość często wierność raczej duchowi komentowanego tekstu niż jego literze, stąd
niejednokrotnie komentarze, bywały nadzwyczaj twórcze i stanowiły kamienie milowe w
rozwoju danej dyscypliny. Z dziewięciu zachowanych komentarzy do
Traktatu o Zacności,
tj.
komefttarza Medhatithiego, Sarwadźńanarajany, Kulluki, Raghawanandy, Nandany,
Ramaćandry, Manirama, Gowindaradźy i Bharućego, bezsprzecznie najstarszy,
najobszerniejszy i najważniejszy jest pierwszy. Na drugim miejscu wymienić można
komentarz Kulluki. Pozostałe nie odznaczają się specjalną oryginalnością. Medhatithi był
Kaszmirczykiem i
żył
w latach 825-900 n.e. Komentarz zdradza jego szerokie wykształcenie
i skłonność do argumentacji w kategoriach szkoły filozoficznej zwanej
purwamimamsą.
W
pracy nad .przekładem polskim
Traktatu
korzystaliśmy właśnie z tego komentarza. Kulluka
natomiast był Bengalczykiem,
żył
prawdopodobnie na przełomie XII i XIII w. n.e., a swój
komentarz napisał około roku 1250. Unikał w nim zbędnych dyskusji. Cytował natomiast i
omawiał wiele różnych lekcji komentowanego tekstu.
Po raz pierwszy
Manusmryti
w oryginale sansktyckim opublikowano z manuskryptów w r.
1813 w Kalkucie. Tymczasem prawie dwadzieścia lat wcześniej, w r. 1794, wydano również
w Kalkucie angielskie tłumaczenie Williama Jonesa. W r. 1866 ukazało się w serii «The
Sacred Books of the East» tłumaczenie Georga Buhlera, a w 1884 tłumaczenie Arthura C.
Burnella. Mnożą się też wydania tekstu oryginalnego. W r. 1830 ukazuje się w Paryżu
wydanie krytyczne A. Deslongchampsa, a w 1887 w Londynie również krytyczne wydanie J.
Jolly’ego. Wymienić tu wszystkich późniejszych wydań i tłumaczeń niepodobna. Warto
jednak uzmysłowić sobie powody tak
żywego
zainteresowania tym tekstem szczególnie
wśród Anglików. Otóż, organizując własną administrację i własne sądownictwo w Indiach,
Anglicy bardzo szybko zdali sobie sprawę z tego,
że
tylko nieznaczna część sądzonych spraw
ma charakter konfliktów uniwersalnych, wobec których stosować można przepisy
europejskiego prawa. Większość konfliktów miała charakter tak specyficznie indyjski,
że
było absolutnie nieodzowne posługiwanie się miejscowymi kodeksami.
Manusmryti
doskonale spełniało rolę takiego kodeksu, nie tylko jeśli chodzi o zawartość merytoryczną
(np. skomplikowane indyjskie prawo dziedziczenia), lecz także ze względu na
niezaprzeczalny ogólnohinduski (tj. nie obejmujący wyznawców innych religii) autorytet.
Piszący te słowa przed przystąpieniem do tłumaczenia zadawał tradycyjnym uczonym —
panditom
— w różnych miejscach Indii pytanie, który z tekstów dotyczących norm Zacności
należy uznać za najbardziej miarodajny i reprezentatywny. Odpowiedź nieodmiennie
brzmiała:
Manusmryti.
Tłumaczenia na język polski dokonano na podstawie tekstu, który wydał w Kalkucie w r.
1932 Ganganatha Jha i opublikował w dwóch tomach wraz z komentarzem Medhatithiego w
serii «Bibliotheca Indica». Bardzo użyteczne także okazało się tłumaczenie angielskie, tak
4
tekstu zasadniczego, jak i komentarza, dokonane przez edytora oryginału sanskryckiego i
opublikowane w pięciu tomach w Kalkucie przez tamtejszy uniwersytet w latach 1920-26.
Niestety wielotomowa edycja Bharatiya Vidya Bhavan z Bombaju, publikowana od r. 1972 i
zawierająca aż dziewięć komentarzy, jest jeszcze niekompletna, a w dodatku pierwsze trzy
tomy trafiły do rąk autora niniejszego przekładu, gdy praca nad przekładem była już na
ukończeniu. Niemniej idąc za tym wydaniem uzupełniono brakujące u Ganganathy Jhy w
Lekcji trzeciej strofy od 57 do 66, choć brak do nich komentarza Medhatithiego.
Najwyraźniej dlatego wcześniejszy wydawca ich nie uwzględnił. Podobnie też wprowadzono
zmiany w Lekcji piątej, uzupełniając ją o jedną strofę — 61. Nadto konsultowano również
wspomniany wyżej przekład Burnella oraz rosyjski przekład S. D. Elmanowicza
opublikowany w wersji poprawionej przez G. F. Iljina w Moskwie w r. 1960. Niestety nie
udało się zdobyć wspomnianego także już wyżej tłumaczenia Buhlera. Natomiast bezcennym
źródłem
informacji i analiz związanych z tekstem Manusmryti jest część pierwsza
pierwszego tomu wydanego powtórnie w Punie w r. 1968 pomnikowego dzieła P. V. Kanego
pt.
History of Dharmaśastra.
Tam też Kane surowo i słusznie krytykuje uczonych
europejskich, takich jak Buhler czy E. W. Hopkins, za europocentryzm. W naukowej
literaturze polskiej mamy tylko jedno opracowanie, ale za to na najwyższym poziomie.
Długi, czterdziestostronicowy esej Eugeniusza Słuszkiewicza zatytułowany
Społeczna
funkcja Manawadharmaśastry
i opublikowany w trzecim numerze «Euhemera» z r. 1962, .
jest
świetnie
udokumentowanym opracowaniem uwypuklającym ważne społeczne aspekty
doktryny Manu. Ponadto zawiera on reprodukcje interpretowanych fragmentów tekstu
drukowanych oryginalną czcionką pisma dewanagari. E. Słuszkiewicz podaje także dość
reprezentatywną bibliografię.
Przyjęta konwencją niniejszego przekładu zmuszała niejednokrotnie do niestandardowych
rozwiązań i interpretacji. Chodzi przede wszystkim o metryczną formę wypowiedzi. Traktat,
jak już wspomniano, napisany jest wierszem zwanym
śloką
— rytmicznym, lecz nie
rymowanym. Układ sylab w tym wierszu liczącym ich trzydzieści dwie (osiem w każdej
stopie, tj.
ćwiartce)
wygląda tak,
że
piąta powinna zawierać krótką samogłoskę, szósta —
długą i siódma na zmianę raz krótką, raz długą. Dodać trzeba,
że
długa samogłoska jest
zawsze akcentowana. Pozostałe są dowolne. W przekładzie polskim ze zrozumiałych
względów nie próbowano oddać cech rytmiki sanskryckiej. Konsekwentnie stosowano jednak
ośmiozgłoskowiec polski, który dobrze oddaje charakter
śloki.
Nie zawsze jednak udało się
utrzymać cezurę po czwartej sylabie, co powoduje czasem pewną arytmię, choć chyba
stanowiącą na ogół pożądane urozmaicenie. W przekładzie użyto tej formy, ponieważ w
tradycji indyjskiej tekst przekazywano ustnie i przechowywano w pamięci, cytując przy
nadarzającej się okazji odpowiednie kuplety. Tak zapamiętanie, jak i cytowanie jest
łatwiejsze przy tekście rytmicznym. Cytowana formuła brzmi ponadto znacznie bardziej
dobitnie i przekonująco. Ubranie w formę metryczną tego typu tekstu wymagało już w
oryginale uzupełniania liczby sylab różnymi spójnikami, partykułami czy wykrzyknikami. To
nadaje tekstowi temu dość szczególne piętno. W przekładzie stosujemy podobną konwencję.
Drugim założeniem było sprowadzenie do minimum liczby wyrazów nie tłumaczonych. Na
ogół starano się wprowadzać stałe odpowiedniki wyrazów, których dotychczas raczej nie
tłumaczono: np.
dharma
— «Zacność»,
brahman
— «Modlitwa» (w znaczeniu Absolutu,
natomiast tam gdzie oznacza boga personifikowanego — «Brahma»). Wszystkie one znalazły
się w Słowniczku, gdzie prócz objaśnienia podano ich sanskryckie brzmienie. Nie zawsze
jednak obyło się bez omówienia, co czasami powodowało konieczność dodania wiersza lub
dwóch. Zresztą często nie udawało się w trzydziestu dwóch sylabach polskiego wiersza
oddać treści trzydziestu dwóch sylab sanskryckich. Na ogół trzeba było dodać osiem lub
szesnaście, a czasem podwoić tę liczbę. Tylko raz czy dwa razy polska wersja okazała się
zwięźlejsza i wystarczyły dwadzieścia cztery sylaby.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin