John O'Farrell - Mężczyzna, który zapomniał o swojej żonie.pdf

(1164 KB) Pobierz
Dla Lily
Rozdział pierwszy
Pamiętam, jak będąc chłopcem, oglądałem program
Mr & Mrs
. Wszyscy go oglądali.
Wydawał się jedyną dostępną opcją, więc wszyscy po prostu go zaakceptowali. Podobnie
jak pary biorące udział w programie – tak teraz o tym myślę. Oczywiście, nie było to
najważniejsze kulturalne wydarzenie tygodnia i nie biegliśmy następnego ranka do szkoły,
by podzielić się swoim oburzeniem, że Geoff z Coventry nie wiedział, że ulubioną
zagraniczną potrawą Julie jest spaghetti. Ale bezwarunkowo oglądaliśmy, jak ów pochód
niezbyt atrakcyjnych par doświadcza lekkiego zażenowania, ujawniając wszystkie detale,
których nawzajem o sobie nie wiedzą. Albo co gorsza, brak wszelkich detali.
Gdyby stacja ITV chciała zwiększyć nieco oglądalność, mogłaby przeprowadzić
wcześniej trochę bardziej dogłębne, tajne dochodzenie na temat poważnych kwestii,
o których partnerzy rzeczywiście nie wiedzą. „A więc, Geoff, grasz teraz o główną
nagrodę. Czy twoim zdaniem ulubiony sposób spędzania sobotniego wieczoru przez Julie
to: a) oglądanie telewizji b) wyjście do kina czy c) potajemne spotykanie się ze swoim
kochankiem Geraldem, który przynajmniej od czasu do czasu pyta ją, jak jej minął dzień?”.
Ale przesłanie programu mówiło, że w małżeństwie chodzi jedynie o to, by znać się
nawzajem bardzo dobrze. Czuć się ze sobą swobodnie. Napisy na wielkich
walentynkowych kartkach z sercami powinny brzmieć: „Bardzo się z Tobą zżyłem” albo
„Miłość to... świadomość każdej najdrobniejszej rzeczy, którą ma się zamiar powiedzieć,
zanim się ją nawet wypowie”. Jak w przypadku dwóch współwięźniów odsiadujących
dożywocie, pary spędzają w swoim towarzystwie zbyt dużo czasu, żeby pozostało jeszcze
coś, co może je zaskoczyć.
Ale moje małżeństwo było inne.
Wielu mężów zapomina o różnych rzeczach. Zapominają, że ich żona miała rano ważne
spotkanie, zapominają odebrać pranie albo kupić żonie prezent urodzinowy i przypominają
sobie o tym dopiero na dzień przed, przejeżdżając wieczorem obok malutkiego sklepu na
stacji benzynowej. Ich partnerki dostają szału, że mężczyźni mogą być tak pochłonięci
sobą, by zapomnieć o ważnym wydarzeniu w życiu swojej drugiej połówki albo o ważnej
dacie w małżeńskim kalendarzu.
Ja nie cierpiałem na to nieuważne roztargnienie. Ja po prostu kompletnie zapomniałem,
kim jest moja żona. Jej imię, jej twarz, nasza wspólna historia, wszystko, co kiedykolwiek
do mnie powiedziała i co ja powiedziałem do niej – wszystko zostało wymazane,
pozostawiając mnie bez świadomości, że moja żona kiedykolwiek istniała. Kiepsko bym
wypadł w
Mr & Mrs.
Gdyby urocza hostessa wyprowadziła moją żonę z wyciszonego
pokoju, już straciłbym punkty, pytając radośnie, z którą z nich dwóch się ożeniłem.
Podobno kobiety tego nie lubią.
[1]
Na swoją obronę mogę powiedzieć, że nie zapomniałem jedynie o swojej żonie, ale
o wszystkim innym również. Gdy mówię: „Pamiętam, jak oglądałem
Mr & Mrs”,
jest to w
zasadzie ważne dla mnie stwierdzenie. Słowo „pamiętam” nie zawsze znajdowało się
w moim słowniku. Był w moim życiu okres, kiedy mogłem być świadomy istnienia
programu, ale osobiście zupełnie nie pamiętałem, że go oglądałem. W mrocznych wiekach
mojej amnezji byłem bardzo bezstronny: nie miałem również pojęcia, kim byłem ja sam.
Nie miałem żadnych wspomnień na temat przyjaciół, rodziny, osobistych doświadczeń ani
swojej tożsamości. Nie wiedziałem nawet, jak się nazywam. Gdy stało się to po raz
pierwszy, sprawdziłem, czy może po wewnętrznej stronie marynarki znajduje się naszywka
z moim imieniem, ale na metce napisane było jedynie „Gap”.
Moje dziwne przebudzenie nastąpiło w londyńskim metrze w chwilę po tym, jak pociąg
wynurzył się w światło dnia, zatrzymując się bezcelowo w nieokreślonych miejscach,
które nie mogły się zdecydować, czy leżały na przedmieściach Londynu, czy na obrzeżach
lotniska Heathrow.
Było jesienne – z czego nadal mgliście zdawałem sobie sprawę – dżdżyste popołudnie.
Nie pojawiło się żadne oślepiające światło ani euforyczny przepływ energii, jedynie
postępujące uczucie zdezorientowania, gdzie się znajdowałem. Wagon metra z pomrukiem
ruszył ponownie i wtedy właśnie zdałem sobie sprawę, że nie mam pojęcia, dlaczego nim
jadę. „Hounslow East” – oznajmiła tablica, która ukazała się za brudną szybą, gdy pociąg
się zatrzymał, ale nikt nie wsiadł ani nie wysiadł. Być może było to jedynie chwilowe
zaćmienie, być może ta czarna nicość była czymś, czego doświadczali wszyscy docierający
do Hounslow East.
Ale wówczas zdałem sobie sprawę, że nie tylko nie wiem, dokąd jadę, ale nie wiem
również skąd. Czy jadę do pracy? Gdzie pracuję? Nie wiem. Poczułem narastającą panikę.
Nie czuję się dobrze. Muszę pójść do domu i się położyć. Gdzie jest mój dom? Nie wiem,
gdzie mieszkam. Myśl! Myśl! To wróci!
– No dalej... – powiedziałem na głos, chcąc zwrócić się do siebie po imieniu. Ale
zakończenie zdania się nie pojawiło. Było jak brakujący szczebel w drabinie. Zacząłem
szukać portfela, kalendarza, komórki, czegoś, dzięki czemu wszystko wróciłoby na swoje
miejsce. Moje kieszenie były puste – jedynie bilet i trochę pieniędzy. Na dżinsach
zauważyłem małą czerwoną plamkę. „Ciekawe. skąd się wzięła?” – pomyślałem.
Zrestartowałem mózg, ale wszystkie stare pliki zostały wyczyszczone.
Na podłodze leżały rozrzucone kartki z darmowych gazet. Zauważyłem rozdarcie na
siedzeniu naprzeciwko. Mój umysł przetwarzał teraz nowe informacje z niezwykłą
szybkością, pochłaniając slogany reklamowe i napisy na tablicach ostrzegające ludzi, by
uważali na podejrzany bagaż. Ale wpatrując się w mapę metra przede mną, zrozumiałem,
że wszystkie te nowe tory myślowe nie były w stanie połączyć się z żadnymi elementami
sieci. Synapsy w mojej głowie miały wolne od pracy z powodu gruntownego remontu,
a neurony zostały zatrzymane na King’s Cross w wyniku problemów z sygnalizacją.
Przerażenie spowodowało, że chciałem uciekać. Ale od tej przypadłości nie było
ucieczki. Skonsternowany przechadzałem się po pustym wagonie, nie wiedząc, co robić
Zgłoś jeśli naruszono regulamin