Funky #062.pdf

(295 KB) Pobierz
Funky #62 ­ Z zupełnie innej beczki...
"Funky"
Krzysztof Inglik
Od kilku odcinków podróżujemy wspólnie po krętych drogach i
bezdrożach wyobraźni. W trakcie tych spotkań powstawały
muzyczne etiudy mniej lub bardziej związane ze stylem
deklarowanym w tytule tej rubryki.
Miesiąc temu trafiliśmy nawet na Węgry, a ściślej mówiąc ­ w objęcia skali węgierskiej minorowej. Sam przyznam, że pisząc te
słowa,  nie  wiem  jeszcze,  dokąd  zaprowadzi  nas  kolejna  sesja,  ale  niezależnie  od  wyników  trzeba  próbować.  Jak  pisał  znany
satyryk Władysław Grzeszczyk: "Nadzieja pomaga iść naprzód; wytrwałość ­ stać, a odwaga ­ wracać". Zastanówcie się chwilę
nad  tymi  słowami...  Po  raz  kolejny  bierzemy  zatem  głęboki  wdech  i  odważnie  wracamy  do  grzebania  patykiem  w  mrowisku
własnych myśli.
Ponieważ najważniejszym i najbardziej pierwotnym elementem muzyki jest rytm, zaczynamy nasz eksperyment od partii perkusji.
Ta,  którą  słyszycie  na  nagraniu,  jest  pozornie  oczywista  ­  dwa  uderzenia  taktowego,  jedno  werbla  ­  prawie 
typowe
  rockowe
bębnienie. Prawie, bo optykę całkowicie zmienia tu to, co dzieje się w blachach. Słyszycie te triolowe akcenty? Proste, ale piękne,
prawda?
OK,  mamy  już  nasz  rytm.  Teraz  trzeba  posłuchać,  co  gra  nam  w  głowie  nasz  wewnętrzny  gitarzysta  rytmiczny.  Pierwsze,  co
przyszło mi do głowy, to pochód prymek: "E > B > G > Bb". Od "E" do "B" mamy standardową, diatoniczną progresję. Potem jednak
następuje "Bb", które wprowadza charakterystyczny, trytonowy twist. Żeby nie zaciemniać tego harmonicznie, oprę ten pochód na
akordach kwintowych (powerchordach), które w dodatku zagram na barwie przesterowanej z tłumieniem (i tym razem nie chodzi
mi o typowe, funkowe tłumienie, tylko o rockowy palm muting). Mamy zatem podstawową progresję.
Teraz ponownie wsłuchujemy się w perkusję i podkładamy akordziki pod jej rytm. Nieparzyste akordy "E5" i "G5" będą opierać się
na bębnie taktowym i położone będą na szóstej i piątej strunie. Parzyste zaś, czyli "B5" i "Bb5", na tym, co słychać w talerzach, a
położone będą na piątej i czwartej strunie. W ten właśnie 
sposób
 powstał GŁOS 1 ­ RIFF 1, który widzicie poniżej:
Nie można załadować wtyczki.
Mamy gitarę rytmiczną, ale do pełni szczęścia potrzebny jest nam bas, który zaopiekuje się dolnym pasmem naszego nowego
utworu. Linię basową zapisałem na dole strony z nutami (jeśli ktoś miałby ochotę i jej się nauczyć) ­ oparta jest oczywiście na
pierwszym riffie. Parzyste akordy ograne są typowo basowym pochodem od prymki przez kwintę do oktawy i z powrotem.
Nie można załadować wtyczki.
Mając za plecami podkład z basem i gitarą rytmiczną, zajmujemy się górą. GŁOS 2 ­ RIFF 2 to oscylująca pomiędzy dźwiękami
"E"i "D" fraza, która nawiązuje jeszcze bliżej do pulsu pojawiającego się w blachach. Nuty te wydobywamy na trzeciej strunie,
grając  odpowiednio  trzecim  i  pierwszym  palcem.  Akcenty  tworzone  przez  te  dźwięki  oraz  układ,  który  tworzą  wraz  z  nutami
tłumionymi, nie pozostawiają już złudzeń co do triolowego charakteru tego rytmu. George Gershwin rzekł kiedyś, że "życie jest jak
jazz ­ najlepsze jest wtedy, kiedy improwizujesz".
Dlatego też, aby jednak uniknąć monotonii, proponuję uczynić tę frazę quasi­ ­improwizowaną. Przez "quasi" rozumiem tu pewną
dowolność w wyborze, które dźwięki będą brzmiące, a które stłumione. Zerknijcie proszę na zapisane na sąsiedniej stronie nuty ­
to przykład takiego grania.
Nie można załadować wtyczki.
A co z górą? W najwyższym głosie dołożymy trzeci riff, który ze względu na charakter nosi nazwę GŁOS 3 ­ SOLO.  Jego  puls
pozostanie  triolowy,  czyli  związany  blisko  z  pulsem,  który  perkusista  podaje  na  talerzach.  Jednakże  przełamiemy  go  nieco  za
pomocą akcentu wynikającego z budowy frazy, a mówiąc ściśle ­ za pomocą czterodźwiękowych motywów. Przenikanie się pulsu
czwórkowego z trójkowym widać wyraźnie w nutach na sąsiedniej stronie. Na każdą ćwierćnutę przypada sześć nut (dwie trójki).
Zaczynamy zapętlać motyw, zajmując pierwsze cztery nuty. Ostatnie dwie nuty pierwszej szóstki to już kolejny czterodźwiękowy
motyw.  Na  drugiej  ćwiartce  mija  się  zupełnie  akcent  metryczny  z  akcentem  motywu.  Na  "raz"  wracamy  dopiero  na  trzeciej
ćwiartce. Wynika to w prostej linii z matematyki ­ wspólnym mianownikiem trzech i czterech jest dwanaście, a więc dokładnie tyle,
ile nut mieści się w pierwszych dwóch ćwiartkach. Jeśli chodzi o wybór dźwięków, to Głos 3 ­ Solo oparty jest w 75% na zwykłej
pentatonice E moll (E­G­A­B­D) rozłożonej na dwóch najwyższych strunach, po dwie nuty na każdą z nich.
Przy akordzie E5 zaczynamy od dźwięków "D" i "E", które grały pierwsze skrzypce w riffie drugim. Niby to niuans, ale dzięki takim
drobiazgom wszystko zaczyna się tutaj zgadzać. W miejscu akordu B5 startujemy z dźwięku "B" położonego na dwunastym progu
drugiej  struny.  Przy  akordzie  G5  rozpoczynamy  nasz  czterodźwiękowy  motyw  od  nony  wielkiej,  czyli  od  nuty  "A"  położonej  na
dziesiątym progu drugiej struny. Te trzy motywy ­ od "D", od "B" oraz od "A" ­ to owe wspomniane 75%. A gdzie brakujące 25%?
Ostatni  powerchord  to  Bb5.  Ogrywając  go,  pozostaniemy  na  ostatnim  motywie  (rozpoczynającym  się  od  dziesiątego  progu).
Musimy tylko zmienić tutaj występującą w pentatonice E moll nutkę "B" na "Bb", tak aby zgadzało się z tłem.
Nie można załadować wtyczki.
Całość,  czyli  wszystko  to,  co  widzicie  w  nutach  na  sąsiedniej  stronie  plus  perkusja,  tworzy  całkiem  sympatyczną  etiudkę.
Jednakże jej końcowy charakter nie jest stricte funkowy. W zasadzie bliżej jej do heavy metalu niż do funky. No cóż, zasiadając
nad  pustą  kartką,  nigdy  nie  wiemy,  dokąd  zaprowadzi  nas  nasza  własna  wyobraźnia,  której  wodze  tak  rączo  i  beztrosko
popuściliśmy  na  początku  tego  tekstu.  Ale  to  jest  właśnie  w  muzyce  najpiękniejsze,  bo  gdybyśmy  zawsze  wiedzieli,  dokąd
prowadzi wybrana ścieżka, to może nie byłoby sensu dalej nią kroczyć. Jak mawiają Japończycy ­ nie sam cel się liczy, ale droga
do niego prowadząca. To droga jest najważniejsza i to, czego się na niej nauczycie.
Próbujcie więc w podobny 
sposób
, wychodząc od perkusyjnej pętli, tworzyć własne etiudy muzyczne. Niezmiernie jestem ciekaw,
dokąd Was te próby doprowadzą.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin