Za żadne skarby.pdf

(1735 KB) Pobierz
Dla A. i E.
ROZDZIAŁ 1
To był jeden z tych dni, których początek bez
wyraźnej przyczyny wystrzela jak korek od szampana,
wypełniając głowę przyjemnie musującymi bąbelkami.
„Nie, to nie jest dzień na dżinsy” – pomyślała Ewa,
stojąc przed otwartą szafą. Strojenie się nie było jej
specjalnością. Z pewnością nie należała do dziewczyn,
które zgłębiają tajniki nowych kolekcji i z przejęciem
śledzą prognozy trendów na nadchodzący sezon. Takie
tematy śmiertelnie ją nudziły, nie mówiąc o tym, że
szkoda jej było na nie czasu i energii. Ubranie jest po to,
żeby było ciepło w zimie, latem nie za gorąco, a cały rok
wygodnie. Na szczęście Marek nie miał w tym względzie
wygórowanych oczekiwań. W gruncie rzeczy gdyby
zaczęła się nagle ubierać w worki na śmieci, mógłby nie
zwrócić na to uwagi, co już może nie było najfajniejsze.
Ale cóż, jej facet był informatykiem.
Z szeregu wieszaków wybrała zwiewną sukienkę
w drobną łączkę, prezent od mamy, jeden z niewielu
naprawdę kobiecych ciuchów, jakie miała. Nie wiedziała
dlaczego, ale właśnie dziś miała ochotę ją włożyć. Tak,
ta sukienka idealnie pasowała do jej dobrego nastroju.
Ewa przyjrzała się swojemu odbiciu. Z lustra patrzyła na
nią brązowooka dziewczyna z kilkoma piegami na nosie
i falami kasztanowych włosów spływających niesfornie
na ramiona. Sukienka dodawała jej kształtom smukłości
i odsłaniała nogi do samego nieba. Chociaż Ewa nigdy
nie pomyślałaby o sobie, że jest piękna, musiała
przyznać, że tego dnia wyglądała jakoś inaczej…
Kiedy dziewczyna zamknęła za sobą bramę
kamienicy, szybko zdecydowała, że zrezygnuje
z autobusu, i ruszyła na uczelnię piechotą. Sama nie
wiedziała, dlaczego się uśmiecha: do siebie, do
jasnowłosej kobiety z wózkiem czekającej na
przystanku, nawet do wyrostka, który bynajmniej nie
wysyłał światu przyjaznych sygnałów. Rozpierała ją
energia i podskórne uczucie podniecenia, jak przed długo
oczekiwaną randką. Ale to nie to, czas romantycznych
uniesień dawno już minął, zresztą Marek nawet na
początku ich znajomości nie był typem sentymentalnego
kochanka.
Był dopiero koniec kwietnia, ale słońce głaskało jej
skórę, chyba po raz pierwszy w tym roku tak mocno
dając znać o zbliżającym się lecie. Ewa czuła się po
prostu dobrze. Zresztą na co miałaby narzekać? Nigdy
nie myślała, że uda się jej osiągnąć aż tyle. Miejsce
urodzenia chyba rzeczywiście wyznacza poziom wiary
w siebie i oczekiwań od życia. Najstarsza z czwórki
rodzeństwa, wychowana w liczącej kilkuset
Zgłoś jeśli naruszono regulamin