Alexander McCall Smith - Niebiańska randka i inne odmiany flirtu.pdf

(1005 KB) Pobierz
SPIS TREŚCI
CUDOWNA RANDKA 5
MILUTKA MAŁA RANDKA 21
BULAWAJO 30
DALEKO NA PÓŁNOCY 79
INTYMNE ZWIERZENIA 96
CALWARRA 113
TĘGA RANDKA 126
MACIERZYŃSKIE UCZUCIA 134
NIEBIAŃSKA RANDKA 148
CUDOWNA RANDKA
Sypialnia herr Brugliego znajdowała się we frontowej części jego
rezydencji, a okna wychodziły na Jezioro Zuryskie. Wczesnym rankiem stawał w
szlafroku przy oknie, popijając z filiżanki białą kawę, podczas gdy lokaj przygotowywał
kąpiel. Lokaj Markus był Polakiem z pochodzenia i służył u herr Brugliego od piętnastu
lat. Wiedział dokładnie, jaką temperaturę powinna mieć woda w wannie, jaki gatunek
kawy jego pracodawca lubi popijać rano i w którym miejscu na stoliku położyć poranne
wydanie „Die Neue Zürcher Zeitung”. Markus wiedział wszystko.
Wiedział również, że herr Brugli lubi madame Verloren van Ther-
maat, damę rodem z Belgii, która mieszkała dwie mile dalej w podobnej rezydencji, także
nad jeziorem. Verloren van Thermaat, cóż za groteskowe nazwisko, myślał. Madame
Zbłąkany Termit, tak bym
ją nazwał!
- Czy powinienem się ożenić z madame Thermaat? - zapytał
pewnego dnia herr Brugli, gdy służący wniósł tacę ze śniadaniem. -
Jakie jest twoje zdanie na ten temat, Markus? Zdążyłeś mnie dość
dobrze poznać. Co o tym sądzisz? Czy wdowiec taki jak ja powinien
poślubić wdowę taką jak madame Thermaat? Czy myślisz, że tego
właśnie ludzie od nas oczekują?
Markus postawił tacę na stoliku, dokładnie tam, gdzie życzył sobie herr Brugli. Następnie
podszedł do okna, by rozsunąć zasłony, zerkając przy tym ukradkiem na twarz
pracodawcy, odbitą w lustrze
szafy. Musiał przyznać w duchu, że obawia się o własną przyszłość.
Obecna posada odpowiadała mu pod każdym względem. Miał niewiele do roboty. Herr
Brugli płacił mu hojnie i nigdy, przenigdy nie
liczył butelek w piwniczce. Markus i jego żona mieszkali w małym domku na terenie
posiadłości, o rzut kamieniem od prywatnego mola. Mieli żaglówkę, którą lubili sobie
popływać w lecie. Madame Thermaat mogła wszystko zmienić. Miała własną służbę.
Obydwoje
mogli dostać wymówienie.
- Doprawdy nie wiem, proszę pana - odparł po chwili i dodał:
- Oczywiście, życie małżeńskie nie zawsze jest usłane różami. Niektórzy ludzie są
szczęśliwsi w wolnym stanie.
Zauważył, że herr Brugli uśmiecha się lekko.
- Tak czy inaczej, nie uprzedzajmy wypadków. Madame Thermaat to niezależna kobieta, a
obecny tryb życia w pełni ją satysfakcjonuje.
Herr Brugli stanął przed lustrem w garderobie i poprawił krawat.
Włożył najwygodniejszy garnitur, uszyty - jak wszystkie jego stroje -
w Londynie. Jeździł tam co roku, by obstalować kilka nowych garniturów oraz par butów
szytych na miarę. Pomyślał, że angielskie ubrania nie mają sobie równych, co wydawało
się zdumiewające,
zważywszy na powszechną skłonność Anglików do abnegacji - młodzi ludzie w dżinsach
podartych na kolanach, mężczyźni w workowatych, błyszczących kurtkach zapinanych na
suwak, kobiety w nie-twarzowych spodniach, a każdy, jak się wydawało, nosił sportowe
buty! Mimo to szyli dla innych wspaniałe rzeczy - z tweedu, sztruksu i kraciastej wełny.
Garnitur świetnie się nadawał na tę okazję. Z grubego brązowego
tweedu, z dwurzędową kamizelką, z powodzeniem mógł ochronić
przed zimnem, gdyby nagle popsuła się pogoda, choć raczej było to
mało prawdopodobne. Niebo jaśniało przejrzystym błękitem i wszędzie dawało się
wyczuć oznaki wiosny. Zapowiadał się przepiękny dzień.
Herr Brugli jadł śniadanie bez pośpiechu, przeglądając gazetowe
rubryki i nekrologi - dzięki Bogu, nie znalazł nikogo ze znajomych -
aż wreszcie dotarł do raportów z giełdy. Tutaj również dostrzegł radosne informacje.
Wszystkie akcje szły w górę, co zresztą było zjawiskiem naturalnym.
Odłożył gazetę, otarł usta wykrochmaloną serwetką, którą włoska pokojówka
wyprasowała zgodnie z cierpliwymi zaleceniami Markusa, po czym wstał od stołu.
Samochód miał się niebawem po-
jawić przed bramą i zawieźć go w umówione miejsce. Przez chwilę herr Brugli nie
wiedział, co robić dalej. Mógł napisać list albo poczytać - był w połowie „Czarodziejskiej
góry”, lecz z bliżej nieokreślonych przyczyn stracił ochotę na dalszą lekturę. Literatura
niemiecka wydawała mu się zbyt przygnębiająca, ciężka i przepojona smutkiem. Cóż za
ponure wizje mają ci nasi sąsiedzi z północy; jakiż to w większości przerażający naród,
strasznie zachłanny. Przypuszczam
Zgłoś jeśli naruszono regulamin