Sparks Kerrelyn - 09 - Jedz, poluj, kochaj.pdf

(1429 KB) Pobierz
Sparks Kerrelyn
Miłość na kołku 09
Jedz, poluj, kochaj
Poszukiwana: żona
Warunek: musi kochać dzieci.
I jeszcze coś: śmiertelniczkom dziękujemy.
Carlos szuka swojej bratniej duszy, kobiety, która pokocha
sieroty, którymi niedawno się zaopiekował. Piękna Caitlyn jest
jak promień słońca w ciemności. Nareszcie znalazł idealną
kobietę, tylko że…
Caitlyn jest śmiertelniczką. Co gorsza, jej ojciec jest szefem
agencji zwalczającej nieumarłych. Ale Caitlyn też czuje, że Carlos
jest dla niej stworzony – choć trzeba przyznać, że bywa nieco…
zmienny. Nie wiedzą jednak o sobie wszystkiego. I nie
przeczuwają, że połączy ich coś więcej niż dzikie
niebezpieczeństwo i zwierzęcy magnetyzm…
Rozdział 1
Caitlyn ostrzegano, żeby nigdy nie zbliżała się do tego budynku. Nie
wiedziała, czy jest odważna, czy tylko głupia, ale teraz było już za późno,
żeby się nad tym zastanawiać. Była na miejscu.
Reflektory wypożyczonego samochodu oświetlały gładki asfaltowy
podjazd. Drogę osłaniał tunel z wysokich drzew; ich nagie gałęzie
czepiały się rozgwieżdżonego nieba niczym powykręcane, kościste palce.
Caitlyn opanowała dreszcz i zamiast patrzeć na gałęzie skupiła wzrok na
kępach jaskrawożółtych żonkili, którymi usiany był trawnik.
Ona nazywała to dostrzeganiem pozytywnych stron. Niektórzy pewnie
nazwaliby to lekkomyślnością. Ale przez dwadzieścia sześć lat życia
nauczyła się, że w obliczu nieznanego zachowanie pozytywnego
nastawienia jest najważniejsze. To, że ogród wyglądał na zadbany, było
dobrym znakiem. A ochroniarz przy bramie wydawał się przyjazny -
sprawdził jej dokumenty i przywitał ją z uśmiechem.
Traktuj to jak przygodę. Uwielbiasz przygody, pomyślała.
Mimo to ścisnęła mocniej kierownicę, widząc we wstecznym lusterku,
jak brama z kutego żelaza zatrzaskuje się za nią. Metaliczny szczęk
rozległ się echem wśród nagich drzew i przeniknął ją do kości.
Była zamknięta.
Tato musiał się mylić. To miejsce nie mogło być niebezpieczne. Przed
przyjazdem sprawdziła je w Internecie. Firma Romatech Industries
wytwarzała syntetyczną krew i rozsyłała ją do szpitali i przychodni na
całym świecie. Dyrektor naczelny i wynalazca krwi, Roman Draganesti,
ratował tysiące ludzkich istnień każdego roku. Kto mógłby mieć coś
przeciwko temu?
Jechała długim podjazdem, wijącym się po rozległych ogrodach. Może
tacie chodziło o zamach bombowy, o którym czytała. Ale to miało
miejsce trzy lata temu i od tamtej pory nie wydarzyło się nic groźnego.
Jestem zupełnie bezpieczna, powiedziała sobie, kiedy jej oczom ukazał
się słabo oświetlony, rozłożysty budynek.
Schludnie przystrzyżone żywopłoty okalały skrzydła, rozchodzące się od
centralnej części. Latarnie oświetlały około tuzina samochodów na
parkingu; w kulistych plamach światła kłębiły się owady. Caitlyn
zaparkowała swoją wypożyczoną toyotę camry i nieufnie spojrzała na
wejście.
Tato przesadzał, i tyle. Ale dlaczego nie chciał, żeby spotkała się z
siostrą? Może martwił się, że spotkanie po latach za bardzo ją poruszy?
Caitlyn musiała przyznać, że nie wiedziała, czego spodziewać się po
siostrze, z którą nie miała kontaktu od sześciu lat.
Była w szoku, kiedy dwa dni wcześniej dostała kartkę od starszej siostry.
Shanna miała nowe nazwisko: Draganesti. Czyżby wyszła za dyrektora
Romatechu? I kiedy to się stało? Shanna dołączyła do listu zdjęcie syna i
córki, i zaprosiła Caitlyn na przyjęcie urodzinowe Constantine'a, który
pod koniec marca kończył cztery lata.
Caitlyn gapiła się osłupiała na zdjęcie przez dobre pięć minut. Nie
wiedziała, że ma siostrzeńca i siostrzenicę. Rodzice nigdy jej o tym nie
wspomnieli. Jak to możliwe, że nie pochwalili się wnukami? Zaproszenie
przyszło do pensjonatu, w którym Caitlyn znalazła pokój po powrocie
do Stanów przed tygodniem. Skąd Shanna wiedziała, gdzie jej szukać?
Ostatni raz odezwała się do Caitlyn w lipcu 2004; przysłała jej kartkę na
urodziny. Niedługo potem ślad po niej zaginął. Prawie rok później tato
oznajmił, że ją namierzył. Dostała nową tożsamość dzięki programowi
ochrony świadków.
Tato nie wdawał się w szczegóły, stwierdził tylko, że Shanna jest dla nich
stracona na zawsze. Że muszą trzymać się z daleka od miejsca zwanego
Romatech Industries. Że Shanna się zmieniła. Nie można jej ufać. Należy
jej unikać za wszelką cenę.
Mimo wszystko to moja siostra, pomyślała. Caitlyn musiała poznać
prawdę. Wysiadła z samochodu z torebką i prezentem dla Constantine'a.
Tato wpadłby w szał, gdyby się dowiedział, że tu przyjechała. Już i tak
był wkurzony jej ostatnią porażką. To, że popełniła błąd ze słusznych
powodów, nie miało znaczenia. Miała przechlapane. Złamała sobie
karierę. Była na czarnej liście Departamentu Stanu. Nie miała pracy, nie
miała domu; miała tylko konto oszczędnościowe, którego zawartość
kurczyła się szybko.
Przyjazd tutaj, żeby spotkać się z Shanną, mógł być kolejnym błędem,
ale, do diabła, chciała odzyskać siostrę. I nigdy nie uciekała przed
wyzwaniami. Trzasnęła drzwiczkami, żeby podkreślić swoją
buntowniczą determinację i pomaszerowała do wejścia.
Była spóźniona jakieś dwadzieścia minut, bo trochę pobłądziła. Umiała
się poruszać po Mińsku, Sankt Petersburgu, Bangkoku i Dżakarcie, ale
White Plains w stanie Nowy Jork było dla niej obcą ziemią. Słyszała w
oddali krzyki i śmiech, wyglądało więc na to, że przyjęcie trwa w
najlepsze. Zwolniła kroku, kiedy w jej myślach znów pojawiło się
pytanie, które nie dawało jej spokoju od chwili otwarcia zaproszenia. Kto
urządza przyjęcie urodzinowe
Zgłoś jeśli naruszono regulamin