Doctorow L E - Witajcie w Ciężkich Czasach.pdf

(912 KB) Pobierz
Edgar Laurence Doctorow
Witajcie w ciężkich czasach
Przełożyła Mira Michałowska
Państwowy Instytut Wydawniczy
Tytuł oryginału «Welcome to Hard Times»
Opracowanie graficzne Waldemar
Świerzy
Układ typograficzny Mieczysław Banderowski
PRINTED IN POLAND
Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1994 r.
Wydanie drugie
Ark. wyd. 10, ark. druk. 11
Drukarnia Wydawnictw Naukowych S.A. w Łodzi
Zarn. 4254
E. L. Doctorow 1960
Copyright for the Polish language translation by Mira Michałowska
Copyright for the Polish edition Państwowy Instytut Wydawniczy,
Warszawa 1984
ISBN 83-06-02404 -4
2
E.L. Doctorow (ur. 1931 r.), bardzo poczytny pisarz amerykański, wykładowca w Princeton
Uniyersity, znany jest polskiemu czytelnikowi m.in. z powieści „Jezioro Nurów" (PIW 1991)
oraz „Ragtime" (PIW 1983),
światowego
bestselleru, który w 1975 r. zdobył nagrodę National
Book Critics Circle Award.
Powieść „Witajcie w Ciężkich Czasach", zekranizowana z Henrym Fondą w roli głównej, to
historia zagłady małego miasteczka na terytorium Dakoty pod koniec ubiegłego stulecia,
utrzymana w stylu kroniki wydarzeń pisanej na gorąco przez naocznego
świadka,
samozwańczego burmistrza. Blue — bo tak nazywa się burmistrz-narrator — ulegając przemocy
Złego Człowieka z Bodie, pozwala mu zniszczyć miasto, po czym stara się odkupić swą winę i
zakłada na gruzach nowe osiedle. Blue walczy z determinacją o przetrwanie miasteczka, a kiedy
w krytycznym momencie znów pojawia się Zły Człowiek, tym razem stawia mu czoło. Ta
opowieść o tym,
że
zło jest silniejsze od dobra i
że
nie można go zwalczyć w pojedynkę, a także
o cenie strachu i nienawiści, przeciwstawia romantycznemu mitowi mocnego człowieka z
westernów przekonanie o niezbędności społecznego współdziałania w walce o ocalenie.
3
Dla Mandy
4
Księga pierwsza
Człowiek z Bodie wychylił pot butelki najlepszego wina, jakim rozporządzało „Srebrne Stonce";
w ten sposób przepłukał gardło z kurzu, a potem, kiedy Florence, ta ruda, przesunęła się ku
niemu wzdłuż baru, obrócił się i wyszczerzył do niej zęby. Jestem przekonany,
że
nigdy w
życiu
nie widziała równie wielkiego chłopa. Zanim zdążyła wydobyć z siebie pierwsze słowo, wsunął
rękę za jej dekolt, szarpnął i rozerwał suknię aż po talię, tak
że
piersi Florence wyskoczyły na
wierzch i ukazały się gołe w
żółtym świetle
lampy.
Wszyscy szurnęli krzesłami i zerwali się na nogi, bo chociaż Florence była tym, czym była,
żaden
z nas nie oglądał jej nigdy w takim stanie. Knajpa była pełną, bo przez dłuższy czas
obserwowaliśmy tego człowieka, jak podjeżdżał do naszego miasta, ale wszyscy milczeli jak
zaklęci.
Nasze miasto leży na Terytorium Dakoty. Z trzech stron-od wschodu, południa i zachodu-jak
okiem sięgnąć, otacza je równina. Dlatego też widzieliśmy sylwetkę tego człowieka, kiedy był
jeszcze bardzo daleko. Kurz na horyzoncie ciągnie się zazwyczaj ze wschodu na zachód, bo koła
krytych wozów
żłobią
skraj równiny, kładąc na krawędzi widnokręgu długą plamę pyłu podobną
do końskiego łajna. Kiedy ktoś jechał w naszą stronę, koń jego wzniecał gęsty tuman kurzu w
kształcie rozszerzającego się coraz to bardziej wachlarza. Od północy sterczały wzgórza skalne,
zawierające
żyły
złota i to właśnie one stanowiły jedyny, niezbyt może
wystarczający, powód istnienia naszego miasta. W gruncie rzeczy nic miało ono w ogóle
powodu,
żeby
istnieć, chyba tylko ten,
że
ludzi po prostu ciągnęło do siebie.
Toteż kiedy Zły Człowiek wchodził do „Srebrnego Słońca", znajdowała się tam już spora
gromada mężczyzn. Chcieliśmy zobaczyć, co to za jeden. Głupie to było, bo w tych stronach
każdy szczyci się tym,
że
nie zwraca uwagi na nikogo, no ale on-jak tylko wyciął ten numer
dziewczynie-obrócił się i znowu wyszczerzył zęby. a my, różnie: jedni spuszczali wzrok, inni
siadali z powrotem na stołki, jeszcze inni pokasływali. Tymczasem Flo, oszołomiona tym, co jej
się przytrafiło, stała z rozdziawione) gęba i wybałuszonymi oczami. Po chwili Zły Człowiek zdjął
rękę z lady, chwycił dziewczynę za przegub dłoni i tak silnie wykręcił ramię,
że
obróciła się,
zawyła z bólu, zgięta wpół, a potem, zaczął ją prowadzić przed sobą zupełnie, jakby była
oswojonym niedźwiedziem, zmusił do wejścia na schody i wepchnął do jednego z pokojów na
pierwszym piętrze. Drzwi zatrzasnęły się za nimi, spojrzeliśmy w górę, skąd dochodził dziki
wrzask Flo. No i wszyscy zaczęli się zastanawiać nad tym, cóż to za człowiek, który potrafi
zmusić Flo do takiego krzyku.
Jedynym dzieckiem w całym naszym mieście byt Jimmy Fee. Kiedy zobaczył Flo potykającą się
na schodach i płatającą się w strzępach własnej sukni, przykucnął, pchnął wahadłowe drzwi
knajpy, pędem wybiegł na werandę, zbiegł ze schodków, minął przywiązanego tam konia tego
faceta i szmyrgnął na drugą stronę jezdni. Jego ojciec, Fee, był cieślą, który prawie bez niczyjej
pomocy zbudował wszystkie domy na naszej ulicy. Fee stał na drabinie i reperował dach stajni.
- Tato! - wrzasnął Jimmy. - Ten człowiek porwał twoją Flo!
Jack Millay. jednoręki kulas, opowiadał mi później,
że
poszedł za chłopcem,
żeby
wytłumaczyć
jego ojcu dokładnie, co i jak. bo się bał,
że
dzieciak nie powie,
że
chodzi o Złego Człowieka z
Bodie. Fee zlazł z drabiny, minął kilka domów, wszedł na swoje podwórko i wyłonił się stamtąd
z grubą dechą. Niski, łysy, o muskularnym karku i szerokich barach, byt jednym z nielicznych
ludzi, jakich spotkałem, który naprawdę znał
życie.
Stałem w oknie
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin