Królobójcy.pdf

(2384 KB) Pobierz
Królobójcy - całość
Wacław Gąsiorowski
Dom Książki Polskiej S. A., Warszawa, 1927
Pobrano z Wikiźródeł dnia 30.10.2016
WACŁAW GĄSIOROWSKI
(WIESŁAW SCLAVUS)
KRÓLOBÓJCY
WYDANIE CZWARTE
Z 16 RYCINAMI
WA R S Z AWA — 1 9 2 7
DOM KSIĄŻKI POLSKIEJ SPÓŁKA AKCYJNA
Prawa przekładów i przedruków zastrzeżone w całej
Europie i w obrębie Stanów Zjednoczonych Ameryki.
Czcionkami Drukarni Narodowej w Krakowie
P R Z E D M O W A.
 Zamiast
przedmowy, krótka historja tej książki.
 Narodziła
się ta książka w roku 1904, narodziła w chwili,
kiedy do izdebek paryskich młodego literata zaczęły łomotać
echa krwawych z caratem rosyjskim porachunków, kiedy,
jakby w imię bezwładnego dotychczas hasła „za naszą i za
waszą wolność, — Ziemia Polska raz jeszcze poszła ofiarnie na
męczeństwo.
 Stateczność,
rozwaga, ostrożna kalkulacja polityczna
daremnie usiłowały ten odzew polski przytłumić, zagłuszyć,
wytłumaczyć głębokiemi racjami o potrzebie niemieszania się
do rosyjskich rozruchów, do obcych nam walk wewnętrznych.
Łuna pożarów szła, rwała na Wisłę, rozpalała serca młodzieży.
 W
izdebkach paryskich młodego literata pył osiadał na
kartach niedokończonych rękopisów. Wizje przeszłości,
bohaterskich postaci cienie, szychy i jedwabie, aksamity i
gronostaje, madrygały, dworskie ukłony, powłóczyste
spojrzenia, wrogów wczorajszych romantyczna szlachetność,
wybrańców ludu żywoty promienne, wszystko to naraz
poszarzało, zwiędło.
 Dzień
powszedni spływał czerwienią, grał tak jaskrawemi
barwy, tyle niósł grozy, takie piekło zgrzytów rozpętał, tyle
wsączył żaru, trwogi, niepokoju, że ani tchu, ani spocznienia
znaleźć, ani myśli oderwać.
 Niby
w onym Roku pamiętnym, w smudze perspektywy
kłębiły się ciała tratowane kopytami kawalerji, chrobotały
kajdanami pasma, wleczonych na katorgę, więźniów,
ukazywały się chorągwie jakowychś strasznych, ponurych
procesyj, łyskały złachmanione piersi tłumów, urągających
paszczom nastawionych armat, czekających skinienia,
bagnetów.
 A
tuż, wokół, w pobliżu tych samych izdebek, życie
roześmiane, zadufane, rozkołysane pieśnią wolności i życie
skłonne do ubolewania nad turbacjami dostojnego
sprzymierzeńca, do uznawania racji stanu, do rozgrzeszania.
 Z
tego starcia się wewnętrznego buntu z otoczeniem, z tego
kontrastu poczęła się pierwsza myśl zmierzenia się z opinją
sytych, z teorjami ludzi obojętnych czy samolubnych. Ta
pierwsza myśl sięgnęła głębiej, poszła naprzód szczeblami
gromadzonego materjału.
 Niespodziewanie
„prawo siły wyższej“, jaką była rewolucja
w Rosji, zapukało do paryskich izdebek: „wstrzymujemy druk,
zawieszamy zobowiązania, ruch księgarski upadł, nic nie
sprzedajemy, żadnych wypłat czynić nadal nie możemy“.
 Na
progu izdebek paryskich stanęło widmo.
 Co
czynić? — Z żywymi iść, rzucić ludziom własny
niepokój, własną rozterkę rzucić w znaku zapytania.
 Wydawnicza
bystrość telegraficznie załatwiła umowę,
opartą na wartości trzechmiesięcznego przeżycia.
 Tak,
w roku 1904, narodziła się w Paryżu książka p. t.
„Królobójcy“, napisana przez Wiesława Sclavusa w ciągu
niespełna dwu miesięcy, słana pod prasę codziennemi
Zgłoś jeśli naruszono regulamin