Cleeves Ann - Vera Stanhope 06.1 Ulica milczenia.pdf

(972 KB) Pobierz
Redakcja stylistyczna
Anna Tłuchowska
Korekta
Barbara Cywińska
Hanna Lachowska
Projekt graficzny okładki
Małgorzata​ Cebo-Foniok
Zdjęcie na okładce
© ITV Studios/Helen Turton
Tytuł​ oryginału
Harbour Street
Copyright © 2012 by Ann Cleeves
All rights reserved.
For the Polish edition
Copyright © 2015 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
ISBN 978-83-241-5465-4
Warszawa 2015. Wydanie I
Wydawnictwo AMBER Sp. z o.o.
02-952 Warszawa, ul. Wiertnicza 63
tel. 620 40 13, 620 81 62
www.wydawnictwoamber.pl
Konwersja do wydania elektronicznego
P.U. OPCJA
juras@evbox.pl
Oliverowi Clarke’owi
i Arthurowi Raynorowi
1
J
oe
Tuż przed świętami wagony metra były pełne ludzi z reklamówkami
wyładowanymi bezużytecznymi prezentami. Niemowlęta pozostawione same sobie wrzeszczały w
drogich wózkach spacerowych. Ci, którzy wcześnie zaczęli pić, wysypali się z firmowych przyjęć i
chwiejąc się, zjeżdżali po ruchomych schodach do pociągów. Młodzież używała takiego języka, że Joe
wołał, żeby jego dzieci go nie słyszały. Ale dzisiaj nie miał wyjścia, musiał skorzystać z metra. Sal była
nieugięta, potrzebny był jej samochód.
Wracał tylko z córką. Śpiewała w szkolnym chórze i miała występ w katedrze w Newcastle. Kolędy
wykonano przy świetle świec, bo w kościele zrobiło się ciemno już o czwartej. Dzieci śpiewały tak
pięknie, że Joe omal się nie rozpłakał. Jego szefowa Vera Stanhope zawsze mówiła, że jest romantycznym
durniem. Potem wyszli w wieczorną godzinę szczytu, kiedy właśnie zaczął padać śnieg. Jessie nadal była
podekscytowana. Prawidłowo zaśpiewała wszystkie nuty solówki i kierownik chóru pochwalił ją na
koniec. Choć do Bożego Narodzenia zostało tylko dziesięć dni, Jessie była już za duża, żeby wierzyć w
Świętego Mikołaja. Padał śnieg. Maleńkie płatki kręciły się w porywach wiatru jak miniaturowe tornada.
W metrze trzymał ją za rękę. Stali, bo wszystkie miejsca siedzące były zajęte. Przy drzwiach tkwiły
dwie młode dziewczyny, niewiele starsze od Jessie, twarze miały pomarańczowe od makijażu, oczy
czarne od ołówka i tuszu do rzęs. Przycisnęło się do nich dwóch chłopaków. Joe patrzył na to, co się tam
dzieje. Obłapywanie i obmacywanie napełniały go wstrętem. Vera nazywała go świętoszkiem. Nie
przeszkadzałaby mu taka czuła randka, ale w słowach, które chłopcy kierowali do dziewczyn, było coś
antypatycznego. Wysadziłby ich za brak stylu, za drwiny. A dziewczyny zabrałby na komisariat. Niechby
Vera oświeciła je, co to jest feminizm – prawo kobiet do szacunku. Uśmiechnął się na tę myśl. Popatrzył
na tarcze na kurtkach dziewczyn. Jedna z prywatnych szkół w tym mieście. Razem z Sal zastanawiali się
nad wysłaniem Jessie do prywatnej szkoły. Była bardzo bystra i żywili wobec niej wielkie nadzieje. Na
pewno uniwersytet. Może któryś z tych najważniejszych. Teraz, obserwując mizdrzące się, bierne
dziewczyny, nie był już tak pewien wartości tych ekskluzywnych szkół.
Pociąg wjechał na stację. W światłach na peronie Joe zobaczył, że wali coraz gęstszy śnieg, płatki są
większe, osiadają na dachach szeregowych domów. Wsiadła kobieta w długim płaszczu i zajęła dopiero
co zwolnione miejsce w tyle wagonu. Joe wypatrzył je dla Jessie i poczuł irracjonalną niechęć do tej
kobiety. Miała srebrne włosy i dyskretny makijaż, dopasowany płaszcz sięgał prawie do ziemi. Mimo
wieku – musiała mieć z siedemdziesiąt lat – była w niej jakaś elegancja. Pomyślał, że kobieta ma
pieniądze, i zastanawiał się, dlaczego nie zamówiła taksówki, zamiast tłoczyć się w metrze z innymi. Na
następnej stacji wsiadła grupa mężczyzn. Garnitury, krawaty, teczki. Głośna rozmowa o jakiejś
konferencji na temat sprzedaży. Joe był w takim nastroju, że znienawidził ich za tupet. Za popisywanie
się. Na każdej stacji przypływali i odpływali ludzie, ale on razem z Jessie wciśnięty teraz w kąt przy
drzwiach widział tylko plecy grubasa ubranego w dres Newcastle United. Bez kurtki. Twardziel z
przedmieścia.
Światła w wagonie zamrugały i przez chwilę panowała całkowita ciemność. Gdzieś krzyknęła cicho
jakaś młoda kobieta. Światło zapaliło się i pociąg wjechał na stację. Partington, prawie koniec trasy.
przepychał się przez tłum
.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin