Nowy21.txt

(19 KB) Pobierz
 Ty?
 Bardzo dobrze  skwitował mówca.  To miło, że nie starasz się udawać. A tym samym potwierdzasz, iż mam rację.
Osiemnasty wcišż przysłuchiwał się rozmowie. Pełnił funkcję awaryjnego komunikatora, na wypadek gdyby sprawy przybrały naprawdę niekorzystny obrót.
 Mylisz się. Chyba wiem, jak przebiega twój proces mylenia. Postrzegasz siebie jako jednego z Wielkich Wojowników, który poprowadzi klan Dhaa'rr do pełnej chwały dominacji nad wszystkimi osiemnastoma wiatami. Twoja filozofia, to zniszczyć albo zostać zniszczonym.
 Przecież cała polityka to nieustajšca wojna, Pierwszy. Podobnie jak i życie, jeli już mówimy o analogiach. To walka ducha i prymitywnej siły. Przecież twoim głównym celem jest zniszczenie mnie. To chyba oczywiste.
 Skšd się więc bierze obecne współdziałanie? Cvv-panav parsknšł pogardliwie.
 Współpraca narodziła się jako pomysł tych, którzy nie byli dostatecznie silni, by sami zdobyć to, czego pragnęli. Obaj jestemy wojownikami. Nas takie co nie powinno łšczyć.
Pierwszy wysunšł język w gecie dezaprobaty.
 Muszę przyznać, że udało ci się upodobnić do Wielkich Wojowników. Ale włanie dzięki takim jak ty nie będziemy potrzebować Ludzi-Zdobywców, by nasza kultura uległa zniszczeniu.
 Powiedziałbym, że z ich powodu powinnimy zmienić się w takich wojowników  odparował mówca Dhaa'rr.  Przecież pozostałe rasy zdominowane przez Ludzi-Zdobywców dobrowolnie nie wyzbyły się niezależnoci. Co powiesz o CIRCE?
Pierwszy poczuł przyspieszony ruch ogona.
 CIRCE?  zapytał starajšc się zachować spokój.  Co to takiego?
 Nie próbuj udawać  ostrzegł Cvv-panav.  Doskonale wiesz, o czym mówię. To potężna broń Ludzi-Zdobywców. Chcę poznać szczegóły.
Osiemnasty wcišż pozostawał na swym posterunku.
 Nie znam ani szczegółów, ani ogółu. Gdzie usłyszałe o jakim CIRCE?
 Starasz się grać na zwłokę  mruknšł mówca z drwinš w głosie.  Dobrze, niech ci będzie. Czasu mam dokładnie tyle samo co i ty... a jeli w tę sieć twoich wojowników nic się nie złapie, będziesz musiał powiedzieć mi o wszystkim. W przeciwnym razie upokorzę ciebie i wszystkich Ponadklanowców.
Pierwszy skrzywił się. A Więc Cvv-panav wiedział o wojownikach, których kazał rozmiecić wokół wištyni rodziny Thrr.
 Być może  odezwał się wreszcie zmienionym głosem.  Zobaczymy. Teraz jednak, jak sam zauważyłe, jest już bardzo póno. Wybacz, ale mam jeszcze mnóstwo pracy.
 Oczywicie  odpowiedział członek klanu Dhaa'rr rozsiadajšc się wygodnie.  Nie krępuj się. Mamy cały popółłuk.
Thrr-tulkoj kštem oka dostrzegł co jakby błysk wiatła. Zaskoczony uniósł głowę znad czytnika. Dziwne. W prognozie pogody nic nie wspominali o błyskawicach. Poczekał, aż nocne renice rozszerzš się i zlustrował niebo nad wištyniš.
Owszem, wisiały tam gęste chmury, ale z całš pewnociš nie były to chmury burzowe. Kiedy im się przyglšdał, nastšpił kolejny błysk, tym razem gdzie z prawej. Odwrócił się gwałtownie i zdšżył jeszcze ujrzeć trzeci błysk gdzie nad wzgórzami, na wschodzie. Nie wyglšdał jak wyładowanie elektryczne.
Przypominał raczej wystrzał z broni laserowej.
Nie spuszczajšc wzroku ze wzgórz, sięgnšł do klawisza uruchamiajšcego bezporednie połšczenie z drugš kopułš.
 Thrr-aamr?  rzucił.  Przyjrzyj się horyzontowi na wschodzie.
Nie otrzymał odpowiedzi.
 Thrr-aamr? Odezwij się!
Znów cisza.
Oczywicie: młodzik zapewne nie wrócił jeszcze z patrolu. Thrr-tulkoj przerwał połšczenie i wycišgnšł rękę w kierunku panelu obsługi głonika, za pomocš którego porozumiewał się ze Starszymi. Z pewnociš zakłóci trwajšcš nadal debatę, ale nic nie mógł na to poradzić.
Zamarł jednak w pół ruchu. Thrr-aamra nie było w pobliżu ogrodzenia. Młody strażnik w ogóle zniknšł z pola widzenia obserwatora czuwajšcego w kopule.
Może wrócił na swój posterunek, a tylko połšczenie zawodziło? Powinien więc wyjć, zastukać w drugš kopułę i wspólnie z Thrr-aamrem zastanowić się nad fenomenem sprawiajšcym, że błyskawice przypominajš strzały z lasera.
Jego palce wcišż spoczywały na włšczniku głonika. Cofnšł rękę i sięgnšł po strzelbę wspartš o cianę obok drzwi. Otworzył je i wyszedł na zewnštrz.
Słońce dawno już zniknęło za horyzontem i zrobiło się chłodno. Przez kilka uderzeń Thrr-tulkoj klęczał u stóp kopuły z broniš gotowš do strzału, nasłuchujšc jakich nietypowych odgłosów. Nic. Jego porednie renice rozszerzyły się już maksymalnie, więc gdy znalazł się poza schronieniem ograniczajšcym widzenie w ciemnocich, skorzystał także z nocnych. Wszystko wokół stało się wyraniejsze. Powoli, metodycznie zaczšł się rozglšdać.
Nic.
Zaklšł cicho, minšł kopułę i kontynuował poszukiwania. Czuł się przy tym bardzo głupio. Thrr-aamr siedział zapewne w kopule i miał się z poczynań przełożonego lub przyglšdał mu się zaskoczony, nie wiedzšc, o co chodzi. 
Należało podejć do posterunku tamtego i zastukać w cianę...
Zamarł. Przy ogrodzeniu co leżało. Co, co kształtem przypominało dorosłego Zhirrzha.
I nie poruszało się.
 Już od pierwszego uderzenia nie miałem wštpliwoci, o co ci naprawdę chodziło, gdy zaproponowałe tę operację  rzekł Cvv-panav.  Zaufani współpracownicy, którym mogę bezgranicznie wierzyć  tak ich chyba okreliłe. 
Zhirrzhowie, których przynależnoć klanowa wskaże na mnie, gdy twoi wojownicy 
pochwycš ich ze skradzionym fsss.
 Nic takiego nie przeszło mi nawet przez myl  zaprotestował Pierwszy.  Wojownicy Ponadklanowi otaczajš wištynię tylko na wypadek, gdyby potrzebna była pomoc. Pilnujš, by nikt niepowołany nie znalazł się tam w najmniej odpowiednim uderzeniu.
 Aha. A więc przyznajesz, że wysłałe tam swoich.
 Zaprzeczanie nie ma sensu. Przecież już cię o nich powiadomiono. Pytam tylko, czy chcesz im co zrobić?
 Wielki Wojownik martwi się o swoich?
Przywódca Zhirrzhów odpowiedział twardym spojrzeniem.
 Nie, Pierwszy niepokoi się o bezpieczeństwo znajdujšcych się pod jego rozkazami. Co chcesz im zrobić? Usta mówcy wykrzywił grymas.
 To zależy, czy się poddadzš  odparł już bez poprzedniej arogancji.  Zakładajšc, że nie majš ochoty wstšpić do grona Starszych, wszyscy powinni już leżeć na ziemi z lufami laserów przyłożonymi do głów. 
Oczywicie bez jakiegokolwiek uszczerbku.
 A jeli postanowiš walczyć? Cvv-panav wzruszył ramionami.
 Mam nadzieję, że nie postšpiš tak nierozważnie. Nie chciałbym, by który z nich stał się Starszym.
 Cieszę się. Choć oczywicie wštpię, czy kierujš tobš względy altruistyczne. 
Jako Starsi mogliby bowiem błyskawicznie wszczšć alarm.
Mówca ponownie wzruszył ramionami.
 Moi podwładni wiedzš, co robiš. Opowiedz mi o CIRCE.
 Mam nadzieję, że będš także pamiętać, iż to Ponadklanowi wojownicy majš aresztować Thrr-pifix-a, gdy zostanie jej dostarczony fsss  rzekł Pierwszy ignorujšc pytanie.  Jeli się spóniš, zdšży go zniszczyć.
 Zaprzepaszczajšc szansę na zakończenie sprawy bez publicznego procesu. Nie obawiaj się. Pilnie strzegę interesów klanu Dhaa'rr. Naszych wspólnych interesów. A teraz oczekuję informacji o CIRCE. Czy może wolisz, żebym zaczšł rozpuszczać plotki o tajemniczej broni Ludzi-Zdoby wców, przed którš tak drżš Mrachowie?
Pierwszy skrzywił się. Odkrył zatem ródło informacji. le, ale mogło być znacznie gorzej. Mrachowie, po wylšdowaniu na Do-rcas, zdšżyli wymienić tylko nazwę CIRCE, zanim Dowództwo zabroniło prowadzenia dalszej rozmowy. Niedobrze, że który ze Starszych będšcych wiadkami lšdowania obcych nie utrzymał języka za zębami, ale na szczęcie nazwa była wszystkim, co dotarło do Cvv-panava.
Jednak mówca nawet dysponujšc tylko niš mógł narobić ogromnych szkód. A jeli zdecyduje się poruszyć ten temat na forum Zgromadzenia Ponadklanowego, wkrótce trzeba będzie ujawnić wszystko, co wiadomo o tajemniczej broni.
Dalsze postępowanie warunkował więc rozwój zdarzeń na terytorium Kee'rr. 
Zdecyduje kilka najbliżyszych decyłuków, a także umiejętnoci jego wojowników oraz trafnoć przewidywania reakcji i zachowań Cvv-panava.
 Obecnie nie mam nic do powiedzenia o CIRCE  owiadczył.  Przypominam tylko o koniecznoci zachowania tej sprawy w tajemnicy.
Mówca umiechnšł się.
 Innymi słowy wcišż masz nadzieję, że twoi wojownicy jednak zwyciężš i zdołajš mnie skompromitować. Bardzo.dobrze, poczekam. Gdy nadejdš wieci, że moi Zhirrzhowie wykonali swš misję i zdšżyli zniknšć, może zrozumiesz wreszcie, iż pozostał ci tylko wybór pomiędzy rozmowš na osobnoci a publicznš kompromitacjš.
 A jeli okaże się, iż sprawy nie przebiegajš po twojej myli? Może poczekajmy razem i przekonajmy się?
Cvv-panav spojrzał uważnie na Pierwszego, a na jego twarzy po raz pierwszy od poczštku rozmowy na uderzenie pojawił się wyraz niepewnoci.
 Oczywicie. Czemu nie?
Rzeczywicie był to Thrr-aamr, leżšcy nieruchomo tuż przy ogrodzeniu. Na szczęcie tylko nieprzytomny, z pokanym guzem u nasady czaszki. Obok niego, akurat tam, gdzie urwisko po drugiej stronie płotu było najbardziej strome, w siatce pojawiła się dziura na tyle duża, by przecisnšł się przez niš dorosły Zhirrzh.
A więc kto wdarł się do rodka.
Thrr-tulkoj ponownie zaklšł, tym razem już głono, padł na ziemię obok leżšcego i przygotował broń do strzału. Nie zauważył żadnego ruchu, nikogo obcego w pobliżu wištyni. O niczym to jednak nie wiadczyło. On, a raczej oni, mogli znajdować się akurat z drugiej strony. Poza tym napastnicy na tyle sprytni, by wtargnšć w najmniej dostępnym, a zatem i najsłabiej strzeżonym miejscu, z pewnociš mieli na sobie ochronne nocne stroje bojowe, które w znacznym stopniu ograniczały możliwoć ich wykrycia.
Należało się także spodziewać, że sš na tyle przebiegli, by czołgać się w celu uniknięcia wykrycia ich przez strażnika znajdujšcego się w kopule. Ale to wymagało czasu. Więc jeli Thrr--aamr nie natknšł się na włamywaczy, gdy już uciekali, oznaczało to, że wcišż przebywajš na terenie wištyni.
Strażnik, przytulony do...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin