Nowy14.txt

(18 KB) Pobierz
A jeli ucierpi na tym stara, bezbronna Thrr-pifix-a... no cóż, chyba to włanie miało być cenš zapłaconš za utršcenie ogarniętego maniš wielkoci polityka.
Cenš za ocalenie Zhirrzhów. Czasami sprawowanie władzy wymagało niestety podejmowania tak bolesnych w skutkach decyzji.
Drzwi metalowego pomieszczenia otworzyły się, a towarzyszšcy temu szczęk wyrwał Prr't-zevisti z otępienia i nie kontrolowanego przypływu strumienia wiadomoci, uchodzšcych u Starszych za sen. Przesunšł się na skraj jasnego wiata i obserwował obcego, który wszedł do rodka i zapalił wiatło.
Szczęcie mu sprzyjało: to był Ziemianin nazywany Doktor-Cavan-a. Osobnik, który zgodnie ze swoim imieniem rzeczywicie wyglšdał na samicę. Ziemianie ostatnio wiele pozmieniali w pomieszczeniu. Opróżnili półki i poustawiali na nich co nowego. Chyba włanie dlatego Doktor-Cavan-a rzadko tu zaglšdała.
Niestety, oględziny wchodzšcych tu jedynie sporadycznie Ziemian, z uwagi na koniecznoć przebywania w ukryciu, posuwały się niezwykle powoli i Starszy nie zdšżył jeszcze przyjrzeć się dokładnie wielu częciom ludzkiego ciała. 
Najbardziej interesował go organ znajdujšcy się z prawej strony dolnej częci tułowia, który zdaniem młodego poszukiwacza z Kolonii numer dwanacie mógł okazać się ludzkim odpowiednikiem fsss Zhirrzhów. Chociaż osobicie nie bardzo w to wierzył.
Wreszcie Doktor-Cavan-a powróciła. Może teraz zostanie tu nieco dłużej.
Podeszła do ciany i przesunęła nieco w bok stojšce tam pudło.
 Dobra  powiedziedziała.  Dawajcie to tutaj.
Kto mruknšł co w odpowiedzi, rozległ się zgrzyt metalu o metal i w wejciu pojawił się duży stół na kółkach, z podwyższeniami po bokach. Prr't-zevisti od razu zauważył, że bardzo różni się od tego, na którym wczeniej przeprowadzano sekcję zwłok dwóch Zhirrzhów. Ten miał rozmieszczone symetrycznie na powierzchni jakie zagłębienia i klapki. Z tyłu za znajdował się występ z wmontowanymi weń urzšdzeniami i wskanikami. Nie wyglšdał na stół sekcyjny, lecz na co, co bardziej przypominało polowe laboratorium poszukiwaczy.
Nagle poczuł ból. Może niezbyt silny, lecz doć dokuczliwy. Zamarł zmuszajšc się do zachowania ciszy. A więc znów na jego wycinek, spoczywajšcy w pudełku na jednej z półek, skierowano paralizator. Zdarzało się to ostatnio coraz częciej, lecz wcišż nie wiedział, czy to celowe ataki wymierzone przeciw niemu, czy tylko efekt uboczny ewentualnych testów tej broni.
Jedno było pewne. Pomimo wysiłków głównego dowódcy Dkll--kumvita podjętych na poczštku inwazji, Ziemianie wcišż dysponowali paralizatorami. Może nie tak potężnymi, jak te dwa zniszczone przez bombowce, ale równie niebezpiecznymi na bliskš odległoć. Odkrycie o potencjalnie dużym znaczeniu. Mógł mieć jedynie nadzieję, że znajdzie sposób na przekazanie tej informacji dowódcy Thrr-mezazowi, zanim jego wojownicy zaatakujš.
Zakładajšc oczywicie, iż taki atak w ogóle nastšpi. Prr't-ze-visti jeszcze przed pojmaniem słyszał niepokojšce plotki o przygotowywanych przez Dowództwo siłach espedycyjnych przeciw kolejnym planetom ludzi. Siłach, które zapewne ruszš do ataku, zanim obecne przyczółki zostanš umocnione w wystarczajšcym stopniu.
Była to strategia, która jego zdaniem nie miała najmniejszego sensu, nawet bioršc poprawkę na fakt, że upłynęło wiele czasu odkšd przestał być wojownikiem. W każdym razie tłumaczyłoby to, dlaczego Thrr-mezaz nie zaatakował jeszcze obcych. Ekspedycja straciła wszystkie ciężkie bombowce i częć szturmowców już na samym poczštku inwazji, a bez odpowiedniego wsparcia z powietrza atak nie miał większych szans powodzenia.
Dwaj Ziemianie, wtoczywszy stół, opucili pomieszczenie. Drzwi zamknęły się za nimi, a jednoczenie odczuwany przez niego ból zniknšł. Samica została sama.
Doktor-Cavan-a wysunęła szufladę w jednym z występów stołu i położyła tam jakie dwa przedmioty. Z jednego wystawał cienki przewód. Chwyciła jego końcówkę, umieciła jš w gniedzie z tyłu i przesunęła jaki przełšcznik. 
Rozległo się ciche buczenie, a wraz z nim znów powróciło to dziwne podrażnienie.
Prr't-zevisti skulił się w oczekiwaniu. Ale nic nie następowało. Właciwie odczuwał co, czego nie mógł nazwać bólem. Raczej przypominało to wrażenia doznawane w dzieciństwie, kiedy nawet poprzez chmury jego zmysły odbierały działanie słońca.
Zdolnoć tę, jak każde dziecko Zhirrzhów, stracił łuk po ukończeniu dziesięciu cykli. Dla niego stanowiło to najbardziej przykry skutek operacji usunięcia organu fsss. Gorszy nawet niż sensacje wywołane narkozš i ból pod bandażami w tyle głowy, cišgnšcy się przez dziesięć łuków. Odczuł to jak częciowš utratę wzroku, więc nawet rodzice przez dłuższy czas nie potrafili go pocieszyć.
Niecierpliwie odpędził od siebie te myli. Jego zadaniem było obserwowanie obcych, a nie marnowanie czasu na bezproduktywne wspomnienia. Samica poprawiała co przy urzšdzeniu, lecz poziom odczuć ani na uderzenie nie zbliżył się do granicy prawdziwego bólu. Może Ziemianie niewłaciwie oceniali koniecznš moc paralizatora. Albo chcieli tylko skłonić go w ten sposób do uległoci.
Samica dotknęła niewielkiego czarnego pudełka znajdujšcego się na rogu stołu.
 Doktor-Cavan-a  odezwała się.  Osiemnasty (...) dwa tysišce trzysta trzeciego.
Prr't-zevisti podpłynšł do jasnego wiata najbliżej, jak się dało, i wysilił cały intelekt, żeby możliwie najwięciej zrozumieć. Przeszkolenie w zakresie rozumienia języka Ziemian okazało się pełniejsze, niż poczštkowo przypuszczał, a przez ostatnie trzy łuki, dzięki prowadzonym obserwacjom, poznał całe mnóstwo nowych słów. Pomimo ogromnego wysiłku wcišż jednak nie rozumiał pełnego sensu rozmów.
 Rozpoczynam (...) drugi (...) pracy z próbkš (...) Zhirrzhów  cišgnęła.  Zacznę z pierwszš (...) (...) analizš.  Odeszła od stołu...
I ku przerażeniu Prr't-zevisti sięgnęła na półkę, gdzie stał pojemnik z jego wycinkiem. Przeniosła go na stół i otworzyła.
Błyskawicznie cofnšł się do szarego wiata i zapadł głęboko w ciemnoci. 
Uciekł w jedyne możliwe miejsce, choć wiedział, że to bezsensowny i niemal mieszny odruch. Jak długo tu był, ból, który Doktor-Cavan-a zada ewentualnie jego wycinkowi, natychmiast zostanie na niego przeniesiony.
 Biorę (...) trzy (...) próbki  doleciały go jej słowa. Poczuł ukłucie i trwajšcy przez uderzenie ból...
I na tym koniec. Pozostało tylko to dokuczajšce mu już tak długo podrażnienie.
 Próbka pobrana (...)  cišgnęła.  Wyglšda dobrze. Umieszczam jš (...) w (...).
Ostrożnie zbliżył się do skraju jasnego wiata. Doktor-Cavan-a pochylała się nad jednym z instrumentów, patrzšc w jego prostokštnš rurę. Wycinek znów znajdował się, chyba nienaruszony, w pojemniku obok.
Zbliżył się do niego, chcšc lepiej widzieć. Nie, jednak mylił się. Do niedawna gładki brzeg wycinka miał teraz niewielkie wgłębienie. Zapewne z tego miejsca pobrana została próbka.
Popatrzył ponownie na samicę. Wcišż stała nad rurš, z której, jak teraz zauważył, wydobywało się wiatło. Pomylał, że w rodku znajduje się jaki wywietlacz, więc zbliżył się jeszcze bardziej, próbujšc dojrzeć, czemu się tak przyglšda.
Z trudem powstrzymał się przed wydaniem okrzyku pełnego zdziwienia. Widział kiedy pod mikroskopem strukturę komórek, z których zbudowane były ciała Zhirrzhów. Już w czasach jego dzieciństwa uczono o tym w szkole. Zapewne od tej pory nastšpił ogromny postęp technologiczny. Przecież zaledwie cykl temu uczestniczył w pokazie nowego rewelacyjnego mikroskopu, skonstruowanego na zlecenie Dowództwa. Powszechnie uznano go za triumf pomysłowoci i możliwoci technicznych jego rasy.
Nie mógł jednak równać się z tym, który teraz miał przed sobš.
Rzeczywicie było się czemu dziwić. Porodku ekranu znajdowało się zgrupowanie komórek z fsss, wy raniej szych niż wszystko, co widział do tej pory. Na nie nakładały się różnokolorowe .okręgi, łuki i linie, a na obrzeżach widniały jakie barwne symbole. Niektóre z nich łšczyły linie z różnymi częciami komórek, podczas gdy inne przesuwały się, jak słowa, na ekranach czytników. 
Kiedy tak patrzył, jedna z linii przemieniła się w niewielki kwadrat, który rósł, aż wypełnił cały ekran. Starszy doszedł do wniosku, że musi to być jšdro komórkowe. Pojawiło się jeszcze więcej symboli, kółek i linii. Centyłuk póniej zaczšł rosnšć kolejny kwadrat i powiększeniu uległ fragment brzegu jšdra.
Mikroskop i analizator w jednym. A całe urzšdzenie dwukrotnie mniejsze niż najmniejszy mikroskop, jakim dysponowali Zhir-rzhowie.
Prr't-zevisti powoli wycofał się zza pleców samicy. Poczštkowe zaskoczenie przerodziło się w strach. Znał treć raportów sporzšdzonych po pierwszej bitwie kosmicznej i osobicie widział urzšdzenia wymontowane z wraków jednostek należšcych do wroga. Ale oprócz czytnika i częci wyposażenia osobistego jeńca, wszystkie były rozbite lub niesprawne. 
Metale i inne nie znane Zhirrzhom materiały stanowiły niemożliwš do rozgryzienia zagadkę.
Do tej pory jego rasa poznała jedynie skutki działania techniki Ziemian. Teraz miał okazję przyjrzeć się jej samej.
Podejrzewał, że Zhirrzhowie wpadnš w tarapaty. Ale dotychczas nie zdawał sobie sprawy, jak poważne mogš się one okazać.
 Interesujšce (...)  rzekła samica.  Zadziwiajšco (...) iloć (...) i (...) aktywnoć w (...) komórkach. Zdecydowanie zbyt duża jak na co, co ma (...) martwe. Zaczynam (...) z (...).
Starszy z trudem opanował strach. Ludzie-Zdobywcy byli przerażajšcymi wrogami. 
Lecz przecież dotychczas Zhirrzhowie nie ustępowali im w walce. Wiele obcych ras na przestrzeni dziejów usiłowało podbić ich i zniszczyć, ale żadnej się nie to nie udało. Ziemianie także w końcu poniosš klęskę.
A wszystko, czego się tu dowie, pomoże w odniesieniu ostatecznego zwycięstwa. 
Zagłębił więc twarz w ciele Doktor-Cavan-a, w każdej chwili gotowy uciec do szarego wiata, i kontynuował poznawanie organizmu obcej.
 To tam  powiedział pilot tran...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin