Corka Pandory - Johansen Iris.pdf

(1564 KB) Pobierz
Iris Johansen
Córka
Pandory
PrzełoŜył
Bartosz Kurowski
A
Warszawa 2009
Tytuł oryginału
Pandora's Daughter
Copyright 2007 by Johansen Publishing LLP
Redakcja:
Monika Kisielewska
Skład i łamanie: A n d y t e x , Warszawa
For the Polish ed i t i o n Copyright 2008 by
LUCKY
For the Polish translation Copyright 2009
by LUCKY
LUCKY
ul.
śeromskiego
33
26-600 Radom
Dystrybucja: tel. 0-501-506-203 0-
510-128-967 e-mail:
luckywydawnictwo@wp.pl
Wydanie I
Warszawa 2009
Druk i oprawa: Drukarnia Colonel w Krakowie
ISBN 978-83 -60177 96-9
Głosy
ołądek Megan zaciskał się w supeł, ale starała się nie okazać
po sobie strachu. Mama nie moŜe się zorientować. Tego
popołudnia była taka radosna i rozluźniona - Megan nie
zamierzała psuć jej nastroju.
- Czemu zamilkłaś? - Matka zaczęła pakować koszyk, który
zabrały ze sobą na piknik. - Co ci chodzi po głowie?
Głosy.
Megan rozpaczliwie szukała odpowiedzi.
- Byłoby miło, gdyby Neal był tu z nami. Nie zapraszałaś go?
- A skąd! Chciałam spędzić czas sam na sam z córką, a Neal
lubi dominować w towarzystwie. - Uśmiechnęła się wyrozumiale -
Nie moŜesz oderwać od niego oczu. Co zresztą rozumiem. Kiedy
zobaczyłam go po raz pierwszy, przypominał mi renesansowego
księcia z portretu, który widziałam kiedyś w muzeum we
Florencji. Był wyjątkowo elegancki, ale miał w sobie coś
groźnego.
Uciszyć głosy. BoŜe, jak je przepędzić?
- Nie zauwaŜyłam nic groźnego w Nealu. Dlaczego tak o nim
mówisz?
- Spokojnie, przecieŜ go nie krytykuję. To było tylko niewinne
porównanie.
Głosy.
O czym to rozmawiały? Megan nie mogła sobie przypomnieć.
Skoncentruj się! A tak, o Nealu.
ś
Iris Johansen
5
Córka Pandory
Lubię jego towarzystwo. Jest zabawny.
Tylko wtedy, k i e d y tego chce. Ale ja teŜ go lubię, więc
cieszę się,
Ŝe
c z u j e m y podobnie. UwaŜam go za dobrego przyja-
ciela. - Uśmiech matki zniknął, gdy przyjrzała się twarzy Megan.
- W ogóle mnie nie słuchasz. Co ci jest, złotko?
- Nic.
- Megan!
- Głosy - szepnęła Megan. Nie podoba mi się tu, mamo.
Słyszę głosy.
- Bzdury! Matka pospiesznie odwróciła wzrok. - JuŜ ci
mówiłam: to tylko twoja wyobraźnia. - Wrzuciła do koszyka
plastikowe kubki. Nie ma
Ŝadnego
powodu, dla którego to
miejsce miałoby ci się nie podobać. - Przysiadła na piętach i
spojrzała w stronę zachodzącego słońca, którego purpurowo-złoty
blask odbijał się w wodach wypełniających połoŜony niŜej
kamieniołom. - Pięknie tu. Wiele razy urządzałyśmy piknik na
tym wzgórzu i nigdy nie wspominałaś o tych głosach. Słyszałaś je
tu wcześniej?
Megan przytaknęła.
- Nie lubisz, kiedy o nich opowiadam.
- PoniewaŜ te głosy nie istnieją. - Matka delikatnie ujęła w
dłonie twarz Megan. - Nie powinnaś mówić o czymś, co nie
istnieje. Kiedy byłaś mniejsza, nie miało to większego znaczenia.
Ale teraz masz juŜ piętnaście lat i ludzie uwaŜniej cię słuchają.
To musi zostać między nami, złotko.
- Bo wezmą mnie za wariatkę. - Megan z kiepskim skutkiem
spróbowała się uśmiechnąć. -To przecieŜ nie jest normalne. MoŜe
i jestem wariatką?
- Oczywiście,
Ŝe
nie. - Matka pochyliła się i złoŜyła pocału-
nek na czole Megan. - Kto ustala zasady? Kto decyduje, co jest
normalne? Podobno są kompozytorzy, którzy słyszą muzykę w
głowie - nazywa się ich geniuszami. Prawdopodobnie minie ci to
z wiekiem.
- To samo mówiłaś, kiedy miałam siedem lat.
- Teraz rzadziej słyszysz głosy, prawda?
- Tak.
Iris Johansen
6
Córka Pandory
- I twierdzisz,
Ŝe
juŜ nie krzyczą, tylko szepczą?
Megan potwierdziła.
- No widzisz? - Oczy matki zamigotały figlarnie. - Jest jakiś
postęp. Zanim zaczniesz
świętować
dwudzieste pierwsze uro
dziny, głosy przepadną na zawsze.
Megan zmarszczyła brwi i powiedziała ostroŜnie:
- MoŜe ktoś powinien... mnie zbadać.
- O nie! - Ostro odpowiedziała matka. -
śadnych
lekarzy. Ta
sprawa ma zostać między nami. Rozumiesz?
Megan przytaknęła, mimo,
Ŝe
nie rozumiała. Nigdy nic z tego
nie rozumiała - poza faktem,
Ŝe
matka nie jest zadowolona, gdy
mówi się jej o głosach. MoŜe nawet przed sobą nie chciała
przyznać,
Ŝe
Megan nie jest... normalna? A, niech tam. Kto wie,
czy proste rozwiązanie matki nie było najlepszym pomysłem. Z
całą pewnością Megan nie chciała jej unieszczęśliwiać.
- Rozchmurz się! - Matka przesunęła palcem wzdłuŜ dwóch
bruzd na czole Megan. - Będziesz miała zmarszczki, jak ja.
- Nie masz zmarszczek. Jesteś piękna. - To była prawda. Sarah
Nathan miała niekonwencjonalną urodę, ale jej brązowe włosy
lśniły w blasku słońca, a rysy twarzy, emanującej ciepłem i
witalnością, sugerowały silny charakter.
- Mam mnóstwo zmarszczek. Ale jeśli człowiek lubi się
śmiać,
zmarszczki wtapiają się w linie od uśmiechu i stają się
niewidoczne. - Skrzywiła się zabawnie. - Właśnie tego ci brakuje,
moja pełna powagi córko. Zbyt rzadko się
śmiejesz.
Przez ciebie
mam wraŜenie,
Ŝe
jestem złą matką.
- Co ty wygadujesz?! - obruszyła się Megan. - Jesteś naj-
wspanialszą z matek. A ja wcale nie jestem „pełna powagi".
- Niech będzie: skupiona. - Sarah podniosła się i pomogła
wstać Megan. - Zbierajmy się, robi się ciemno. Pora wracać do
domu. Ty musisz jutro wstać do szkoły, a ja do pracy. - Podała
Megan koc. -ChociaŜ nie musisz martwić się szkołą. Wiesz co?
MoŜe powinnaś czasem się zabawić, zamiast ciągle przejmować
się
średnią
ocen.
- Potrafię się zabawić.
- No to bardziej się do tego przyłóŜ. ZauwaŜyłam,
Ŝe
tylko
Iris Johansen
7
Córka Pandory
Zgłoś jeśli naruszono regulamin