Uczta Wyobraźni Tom 34 - TV Ciał0 - Noon Jeff.pdf

(1053 KB) Pobierz
Jeff Noon
TV CIAŁO
Channel SKIN
Przełożył
Wojciech Próchniewicz
Przyniósł także ze sobą latarnię i malowane na szkle obrazki, ukazujące dziwne rzeczy
na ścianie, bardzo ładne.
Dziennik Samuela Pepysa, sierpień 19, 1666.
Otacza nas mgiełka magicznych promieni
Tajemna ich moc w błękicie
Światłem, dźwiękami malują przed nami
Ruchome obrazki z przestrzeni
Żebyśmy patrzyli w zachwycie.
Słowa: James Dyrenforth, muzyka: Kenneth Leslie-Smith.
Piosenka wykonana przez Adele Dixon
podczas pierwszego regularnego programu telewizyjnego
nadanego przez BBC, 2 listopada 1936.
Nie mamy już korzeni, mamy anteny.
McKenzie Wark, 1994....
Z KANAŁU INFORMACYJNEGO:
W następnym miesiącu planowane jest uruchomienie nadawania sygnału w technologii
Kleina-Zeckera, mającej zastąpić standardowy sygnał cyfrowy w większości domowych
odbiorników. Sygnał opiera się na nowej technice fali fraktalnej, opracowanej przez Klein-
Zecker Laboratories, i obiecuje przynieść ludziom do domów lepszy, metarzeczywisty dźwięk
i obraz. Szefowie firm z branży nie mogą się już doczekać tego przejścia, licząc na
zwiększenie dochodów z reklam i widowni, dochodów tak im potrzebnych podczas obecnego
spowolnienia gospodarczego. Niektóre wypowiedzi są jednak przeciwne sygnałowi, sugerując
groźbę przesycenia sygnałem...
1.
Nola przyszła nad rzekę.
Nad jej brzegiem powstała mała osada. Rządek ruderowatych sklepów, knajpek,
przyczep kempingowych, namiotów, drewniana buda, w której taksiarze czekali na klientów.
Ludzie siedzieli sobie w grupkach, pili i palili. Półlegalne centrum telefoniczne błyskało
czerwonymi i żółtymi światełkami. Z głośników sklepu dobiegały losowe fragmenty rozmów,
głosowe urywki wyłapane ze zmierzchu przez najnowszy skaner.
- Za dużo w to wkładam...
- W sumie dobrze go wspominam, parę tylko...
- Rozumiesz, to właśnie jest problem: za bardzo go kocham...
- Jakaś nowa gra, wiesz. Ostatnia rzecz, jaka...
- Czasem to szlag mnie trafia, jak ona...
- Niedługo. Obiecuję. Może w ten weekend...
- Jesteś tam? Halo...
- Jest tam kto?
Nola przeszła przez mostek.
Zawyła samotna syrena okrętowa, odpowiedział jej krzyk ptaka. Księżyc wisiał nisko
nad wodą.
Po drugiej stronie miasto otwierało się i przyzywało Nolę całą swoją brudną urodą,
klimatem tłocznej samotności. Uwielbiała w nim to właśnie: tę szerokość geograficzną o
takiej właśnie porze, te powolne minuty, gdy mrok wypiera światło. „Teraz zaczyna się
życie”. Neonowe postacie uczepione ścian i wystaw powłączały się, rozbłysły świetliste
zielonozłote ciała ozdobione obrazami produktów mających stać się przebojem w przyszłym
tygodniu.
Wokół, blisko niej, śpieszyli się ludzie.
Spojrzenie spuszczone, utkwione w portapopkach, sprawdzające najnowszą modę,
plotki muzyczne, kursy giełdowe. Palce, pstrykające i suwające, uzależnione od cyfrowej
działki.
Parę zerknięć w jej stronę. Odwrócony wzrok.
Była do tego przyzwyczajona.
Reklamy Kopuły Rozkoszy migotały na dachach i w witrynach. Bip. Bip. Bip-bip-bip.
W kieszeni zadygotał telebug; wyobraziła sobie ten sygnał, płynący do niej maleńkimi
niebieskimi impulsikami. Dostała gęsiej skórki. Coś ostatnio robiła się wrażliwa na takie
obrazy, takie uczucia.
Przekaz. Otwarta na kontakt.
Czuła, że wyraźnie się do czegoś wpina.
Dlatego to w ogóle się nie trzyma kupy. Tu musi być jakaś pomyłka, jakiś błąd.
Otworzyła buga, zerknęła na ekran.
Przywitała ją twarz Christiny, z tą jej charakterystyczną miną, tym grymasem
rozciągniętych w linię prostą ust. Na pewno chciała wiedzieć, gdzie jest Nola, bez wątpienia,
będzie pytać, „jak możesz sobie tak chodzić, całkiem sama, bez opiekuna, nigdy nie
wiadomo, co się może stać”. Coś w tym stylu.
Wyłączyła ją. Bez słowa.
Bo co by mogła powiedzieć?
Weszła w ciemne podcienia sklepu.
Raz na tydzień odwiedzał ją George - taka przyjacielska wizyta, napić się i pogadać. Z
Christiną do pary. Rozmawiali o samopoczuciu Noli, jej zdrowiu, jej miejscu w świecie,
informacjach ze sfery publicznej. Potem George pokazywał jej najnowsze prognozowane
wyniki sprzedaży. Razem przeglądali dzienne liczby odsłon jej wizerunku. I co tydzień ten
jego specjalny uśmiech.
Ale tym razem wyglądało to jakoś inaczej.
W ciemnych oczach nadal miał ten błysk, twarz jednak stężała, nieruchome linie
zmarszczek na czole. I żadnych wyników. Nie tym razem.
„Nola, skarbie...”.
Głos George’a. Uspokajający, pełen otuchy.
„Nie ma powodu do paniki”.
Ale te oczy, te oczy. Bezpośredni kontakt. Potem coś w nich zamigotało.
„Wszystko mamy pod kontrolą”.
Kłamie. Nola to czuła.
„Wszyscy wierzą w ciebie. Cały zespół”.
I to już było za dużo. Uciekła od informacji, wybiegła z mieszkania. Chciała tylko
zatracić się w mieście, tu i teraz, pośród nocy, pospacerować sobie w chłodnym powietrzu, a
potem pójść na drinka albo dwa, zrelaksować się. I tyle. Znaleźć jakiś azyl, tak jak to bywało
kiedyś, jakiś obskurny klub albo bar, w którym normalni ludzie robią normalne rzeczy.
Żadnej ekipy, żadnych ochroniarzy, błyskających reporterów, glamkamer, teleobiektywów.
Tylko się napić, potańczyć, parę szalonych flirtów, żeby coś mieć z tego, że jeszcze żyje, z
Zgłoś jeśli naruszono regulamin