Morgan Rice- Niebo zaklęć 85.pdf

(1186 KB) Pobierz
MORGAN RICE
NIEBO ZAKLĘĆ
Księga 9 cyklu KRĘGU CZARNOKSIĘŻNIKA
Przekład: Sandra Wilk
Książki z cyklu KRĄG CZARNOKSIĘŻNIKA
Księga 1 – Wyprawa Bohaterów
Księga 2 – Marsz Władców
Księga 3 – Los Smoków
Księga 4 – Zew Honoru
Księga 5 – Blask Chwały
Księga 6 – Szarża Walecznych
Księga 7 – Rytuał Mieczy
Księga 8 – Ofiara Broni
Księga 9 – Niebo Zaklęć :)
Księga 10 – Morze Tarcz
Księga 11 – Żelazne Rządy
Księga 12 – Kraina Ognia
Księga 13 – Rządy Królowych
Księga 14 – Przysięga Braci
Księga 15 – Sen Śmiertelników
Księga 16 – Potyczki Rycerzy
Księga 17 – Śmiertelna Bitwa
– My, nieliczni wybrańcy, kompania braci.
Ten, który dziś krew przeleje ze mną
Bratem mym się stanie. –
William Shakespeare
Henryk V
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Thor stał naprzeciw Gwendolyn, opuściwszy miecz, i drżał na
całym ciele. Rozejrzał się i spostrzegł wpatrujące się w niego w ciszy
osłupiałe twarze – Alistair, Ereca, Kendricka, Steffena i wielu swych
ziomków – ludzi, których znał i których kochał.
Jego
ludzi. A on stał
naprzeciw nich z mieczem w dłoni. Znalazł się po niewłaściwej stronie
bitwy.
Wreszcie to do niego dotarło.
Mrok zaciemniający jego umysł rozrzedził się i w głowie Thora
rozbrzmiały słowa Alistair, napełniając go jasnością. Na imię mu było
Thorgrin. Był członkiem Legionu. Mieszkańcem Zachodniego
Królestwa Kręgu. Nie był żołnierzem walczącym dla Imperium. Nie
kochał swego ojca. Kochał wszystkich tych ludzi.
A nade wszystko – Gwendolyn.
Thor opuścił wzrok i spojrzał na jej twarz, a ona utkwiła w nim
spojrzenie zapuchniętych od łez oczu. Ogarnęły go wstyd i przerażenie,
gdy zdał sobie sprawę, że stał przed nią z mieczem w dłoni. Dłonie jego
rozgorzały z upokorzenia i żalu.
Thor rozluźnił uścisk, pozwalając, by miecz wysunął mu się z
dłoni. Dał krok naprzód i objął Gwendolyn.
Gwendolyn przytuliła go z całej siły i Thor usłyszał, jak zanosi
się płaczem, czuł jej gorące łzy na swej szyi. Ogarnęły go wyrzuty
sumienia i nie potrafił pojąć, jakim sposobem doszło do tego
wszystkiego. Nie pamiętał tego zbyt wyraźnie. Wiedział jedynie, iż
uradowało go, że stał się na powrót sobą, że nic już nie mąciło jego
myśli i powrócił do swych ludzi.
- Kocham cię – wyszeptała mu do ucha. – I nigdy nie przestanę.
- Kocham cię z całego serca i całej duszy – odrzekł Thor.
Krohn miauknął u jego nogi, podskakując i liżąc jego dłoń;
Thor pochylił się i ucałował jego pysk.
- Daruj – rzekł do niego, przypomniawszy sobie cios, który
zadał mu, gdy Krohn stanął w obronie Gwen. – Wybacz mi.
Ziemia, trzęsąca się silnie jeszcze przed chwilą, wreszcie na
powrót znieruchomiała.
- THORGRINIE! – rozległ się krzyk.
Odwróciwszy się, Thor ujrzał Andronicusa. Jego ojciec postąpił
naprzód, na plac, mierząc go gniewnym spojrzeniem. Twarz płonęła mu
z wściekłości. Obie armie przyglądały się osłupiałe w ciszy, jak ojciec i
syn stają naprzeciw siebie.
-
Rozkazuję
ci! – rzekł Andronicus. – Zabij ich! Zabij ich
wszystkich! Jestem twym ojcem. Usłuchasz mnie, nikogo innego!
Jednakże tym razem, gdy Thor patrzył na Andronicusa, zdało
mu się, że coś się zmieniło. Coś wewnątrz niego. Nie widział już w
Andronicusie swego ojca, członka rodziny, kogoś, przed kim musi
odpowiadać i za kogo oddałby życie; miast tego ujrzał w nim wroga.
Potwora. Thor nie czuł już najmniejszego obowiązku, by oddać życie za
tego mężczyznę. Wręcz przeciwnie: rozgorzała w nim wściekłość. Stał
przed nim ten, który zaordynował atak na Gwendolyn; który uśmiercił
jego ziomków, który najechał i splądrował jego ziemie ojczyste; który
zawładnął jego umysłem i za pomocą swej mrocznej magii uwięził go.
Nie darzył miłością tego mężczyzny. Był to raczej człowiek,
którego jak żadnego innego pragnął zabić. Nie zważając na to, czy jest
jego ojcem, czy nie.
Nagle Thor poczuł, jak budzi się w nim niepohamowana
wściekłość. Pochylił się, schwycił miecz i co sił w nogach rzucił się
przez plac, gotów zabić swego ojca.
Andronicus sprawiał wrażenie zdumionego, patrząc, jak Thor
zbliża się, unosi miecz wysoko, ponad swą głowę, i opuszcza go
obojgiem rąk z całej siły na jego głowę.
W ostatniej chwili Andronicus uniósł swój ogromny topór
bojowy, odwrócił go bokiem i zablokował uderzenie metalowym
trzonem.
Thor nie ustępował: raz po raz ciął mieczem, gotując się do
zadania ostatecznego ciosu, a Andronicus za każdym razem unosił topór
i odpierał go. Głośny szczęk dwóch stykających się broni rozbrzmiewał
Zgłoś jeśli naruszono regulamin