Laurann Dohner - Claws and Fangs #3 - Mine to Chase(1).pdf

(414 KB) Pobierz
Laurann Dohner
Claws and Fangs #2:
Mine to Chase
Tłumaczenie: Alice007
Rozdział #1
Smród śmierci uderzył w Chase’a w momencie, gdy zakradł się do opuszczonego
domu na obrzeżach miasta. Człowiek nie mógłby podjąć tych drobnych śladów, ale
on nim nie był. Jego nos rozszerzył się, kiedy inny zapach podrażnił jego zmysły –
słodki, kobiecy strach. Jego drapieżne instynkty od razu wzniosły się na
powierzchnię, kiedy zaczęły go boleć kły. Podniósł rękę, poruszając nią tak, by dać
znać dwóm wilkołakom, by otoczyły posiadłość.
„Znaleźliśmy go,” jeden z nich potwierdził, nim znikł, okrążając ganek, by upewnić
się, że nikt nie uciekł tyłem domu.
Tak. Znaleźliśmy.
Wściekłość natychmiast chwyciła Chase’a. Zbuntowane wampiry
były wrogiem, ryzykującym, że ludzie odkryją istnienie wszystkich Innych. Nikt tego
nie chciał. Mogłoby to oznaczać początek wojny, jeśli zabójstwa nie zostałyby
powstrzymane. Ludzi znacząco przewyższali liczbą Innych. Życie w pokoju, z ich
istnieniem będącym niczym poza mitem i rozrywką, było lepsze niż alternatywy.
Deska nad nim zaskrzypiała, zdradzając, gdzie ukrywał się wróg. Uśmiech wygiął
wargi Chase’a, gdy ukradkiem manewrował na niższym piętrze, by otworzyć klatkę
schodową. Wyciągnął dwa ostrza i w tym samym czasie powąchał powietrze. Jeden
niuch zapewnił go, że był blisko wroga. Jego kolana zgięły się lekko, nim
podskoczył, łatwo przepływając nad górną poręczą, by wylądować z wdziękiem na
obutych stopach.
Wampir siedzący na krześle wyglądał na zaskoczonego, gdy rozszerzyły mu się oczy.
„Kim jesteś?” Przerwał, rozszerzając nozdrza. „Czym jesteś?”
„Twoim najgorszym koszmarem. Uznano cię za winnego.”
Chase poruszył się, nim buntownik zdążył zareagować, szybkość, którą odziedziczył
po obu stronach pochodzenia, zapewniła rozwiązanie. Z cięciem rąk, stal pokroiła
skórę i kość, i odskoczył, by uniknąć dotknięcia płaszcza
1
przez upadającą głowę.
Taki: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/7/7c/Fotothek_df_roe-
neg_0006541_016_Ein_Mann_pr%C3%A4sentiert_einen_Trenchcoat_des_VEB_Be.jpg
1
Ciało upadło do przodu, opadając na dywan. Nie zamieniło się w popiół, przez co
wymamrotał delikatne przekleństwo i zagwizdał. W ciągu kilku sekund stopy
wspięły się po schodach. Odwrócił się, by dać rozkazy swojej sforze.
„Nie został przemieniony dawno temu. Pozbądźcie się ciała.”
„Cholera, Chase.” Wilk uśmiechnął się. „To było szybkie. Nawet nie pozwoliłeś mu
zacząć uciekać.”
„Powinniśmy spalić dom? Mogę wyczuć gnijące ciała.” Inny wilk odetchnął przez
usta. „Wiele ich. Prawdopodobnie ukrył je w piwnicy.”
„Jestem
tego
świadomy.”
Chase
westchnął.
„Najlepiej
pozbyć
się
ich bez
przyciągania uwagi. Jeśli podpalimy tę kryjówkę, straż pożarna i policja mogłaby
przyjechać. Poprowadziliby śledztwo i mogliby odkryć zwłoki w gruzie.”
„Benzyna mogłaby się tym zająć, jeśli zamoczylibyśmy najpierw ciała.”
Jego irytacja wzrosła, tak samo jak groźne warknięcie wewnątrz jego gardła.
„Słyszeliście moje rozkazy.”
Oba wilki spuściły wzrok w uległości. „Tak, Chase.” Pośpieszyli, by wykonać
polecenie.
Wytarł ostrza do czysta o swoje ubrania do zabijania, nim odłożył je, by sięgnąć po
komórkę. Połączył się, gdy schodził po schodach. Połączenie zostało odebrane po
trzecim dzwonku.
„Zlokalizowaliśmy
buntownika,
który
zamordował
siostrę
Lacey.
Została
pomszczona, Lethal. Daj jej ode mnie buziaka.” Rozłączył się z rozbawionym
uśmiechem, kiedy jego przyjaciel warknął, bardziej niż trochę zaborczy wobec
kobiety, którą kochał.
Robota Chase’a była skończona. Zrobił wdech i wzdrygnął się.
Prawie skończona.
Ciała musiały zostać wyrzucone. Zlokalizował drzwi od piwnicy tuż za kuchnią i
zatrzymał się, przygotowując się na najgorsze. Prowadzenie sił bezpieczeństwa dla
jego wampirzych przyjaciół mogło czasami stać się brudne, ale ciała rzadko włączały
się do tego, chyba, że wampiry były złymi ludźmi. To było co innego.
Smród wzrósł do poziomu przyprawiającego o mdłości, kiedy szarpnął za drzwi, by
je otworzyć. Pożałował zabicia zbuntowanego wampira tak prędko. Ludzkie kobiety
zostały zarżnięte, by nakarmić tego drania. Niepotrzebna strata. To było łatwe dla
wampirów zdobywać krew bez mordowania dawców – samo szybkie usunięcie
pamięci wystarczyło, by oczyścić wspomnienia – ale buntownik najwyraźniej lubił
zabierać życia. Chase mógł zgadnąć dlaczego. Chory drań rajcował się najpierw
torturowaniem ich i oglądaniem, jak cierpią. Chase oddychał przez usta, by
powstrzymać trochę fetoru, gdy oczy dostosowywały się do ciemności poniżej.
Schody zaskrzypiały pod jego wagą.
Nieskończona piwnica miała stosy brudu w co najmniej sześciu miejscach, zwłoki,
pod zakrywającą je cienką powłoką, nie mogłyby być niczym innym. „Kurwa.”
Podniósł głos. „Weźcie sześć worków na zwłoki.” Nie czekał na odpowiedź, wiedząc,
że sfora go usłyszała. Ich słuch był prawie tak ostry jak jego.
Zbadał pomieszczenie, poszukując czegoś, czym mógłby kopać, co nie było robotą,
którą chciałby robić gołymi rękami. Poziom gnicia, który wyczuwał obiecywał, że
będzie to brudne zadanie. Buntownik musiał używać łopaty, by zakopać ciała.
Znalazł ją opartą o ścianę w kącie.
Jasmine siedziała nieruchomo, jej wzrok był zablokowany na wysokim, masywnym
mężczyźnie stojącym u stóp schodów. Światło z góry ukazało jego rysy twarzy
wystarczająco, by przerazić ją tak, że nie mogła wydać żadnego dźwięku. Bardzo
męska twarz odwróciła się lekko, lecz wystarczająco, by mogła zobaczyć pełne usta i
mocną brodę. To nie był mężczyzna, który ją porwał, ale wydawał się tak samo
niebezpieczny. Może nawet bardziej.
Minęło kilka dni, odkąd Jasmine spała, zbyt przerażona, by zamknąć oczy.
Szaleniec, który ją porwał był czystym złem. Nie dawał jej jedzenia i okrutnie
wgryzał się w nią kilka razy. Nie zdziwiłaby się, gdyby miała urojenia od
zainfekowanych ran.
Żadne łzy nie wypełniały jej oczu. Już przeszła ten etap. Najpierw była przerażona i
błagała o życie. To tylko uszczęśliwiało porywacza. Potem przeszła w fazę akceptacji,
że jej śmierć nadciągała. Drań obserwował jej płacz, jakby go fascynował. Siniaki
wzdłuż jej ramion wciąż bolały, gdzie szczypał ją, by zaczęła kopać i uderzać go w
próbie obrony jej ciała. To także lubił. Powiedział, że był to jedyny powód, dla
którego jej nie zabił. Był znudzony, a ona go rozśmieszała.
Było coś znajomego w tym mężczyźnie u stóp schodów, ale domyśliła się, że to
umysł płatał jej figle. Wtedy uniósł twarz, odwrócił ją w kierunku szczytu schodów i
Jasmine rozpoznała go. Chase Woods. Bardzo pamiętny klient sprzed niemal roku.
Uderzające rysy twarzy były jego. Był mężczyzną, o którym śniła – umięśnionym i
dużym, z najseksowniejszymi brązowymi oczami, w jakie kiedykolwiek zaglądała.
Kupił trochę ziemi na skraju miasta jako inwestycję. Próbowała uzmysłowić mu, że
81 hektarów lasu były zbyt gęste, by coś na nich budować. Koszt wycinania i
wyrównania terenu byłby ekstremalny.
Lubiła go trochę za bardzo, mimo że to nie było obustronne. Nigdy nie flirtował,
chociaż dawała mu zielone światło do tego. Ignorował jej subtelne aluzje, że była
zainteresowana. Twierdził, że praca nie pozwala mu na zerwanie się wcześniej i
chciał, żeby pokazała mu działki po godzinach. Prawdopodobnie byłaby przerażona
spotkaniem z mężczyzną w tak odległych miejscach w nocy, ale przyciąganie do
niego sprawiło, że odrzuciła na bok powszechny rozum.
Wspomnienie w jej umyśle wyłoniło się na powierzchnię. Mierzyli działkę ziemi po
zmroku. Była roztargniona, trochę przestraszona dziwną prośbą, by pokazywać
teren nocą, ale było coś takiego w Chase’ie, czemu nie mogła się oprzeć. Coś
innego...
Nie zauważyła korzenia drzewa i prawie upadła. Silna ręka zawinęła się wokół jej
talii tak, że była otoczona jego ramionami, trzymana przy jego ciele.
„Ostrożnie.” Jego głęboki głos był seksowny.
„Nie wiem, jak możesz cokolwiek zobaczyć. Nie byłoby lepiej wrócić rano?”
„Księżyc jest prawie w pełni i mam bardzo dobry wzrok.”
Chwyciła go za biceps. Jej ręce nie były nawet bliskie całkowitego objęcia jego
grubych mięśni. Był silny, o wiele większy niż ona, i wspaniale pachniał.
„Jestem tu prawie ślepa.” Zdała sobie sprawę, że powinna go puścić, ale on
zatrzymał jej uścisk. Wydawało się sprawiedliwe dotknięcie go z powrotem.
Podniosła brodę, by spojrzeć na jego twarz. Nie mogła dużo zobaczyć, ale widziała,
że nie patrzył się na nią. Odwrócił głowę na bok. „W porządku?”
Zgłoś jeśli naruszono regulamin