Aitchison J. - Ziarna mowy. Początki i rozwój języka.pdf

(39921 KB) Pobierz
+
-
Jean
AITCHISON
Ziarna mowy
""········ , •..•.
.
.
„.„ •
,
SŁOWO WSTĘPNE
„Pochodzenie ludzkiego
języka
jest
naprawdę
tajemnicze
i cudowne"
-napisał
Jacob Grimm w 1851 r.
1
Na pierwszy
rzut oka poszukiwanie
początków języka
jest dzisiaj
zaję­
ciem tak samo
zniechęcającym
jak w czasach Grimma:
„Echa czasu
ucichły,
a jego usta
nieme"
-powiedział
sto
Jat temu R. L. Gamer.
2
Naturalnie z samych
początków
języka
nie
zachowały się żadne
nagrania ani zapisy. Frag-
mentaryczne dowody
są pośrednie:
prehistoryczne
kości1
zachowanie naszych
małpich
kuzynów, teorie
językoznaw­
cze
i
wiele innych
źródeł,
które
udzielają
podpowiedzi
(rozdział
1). W ostatnich latach poczyniono jednak wielkie
postępy,
co
pokażemy
w tej
książce.
Początek języka
to odwieczna
ludżka
fascynacja: niemal
we wszystkich kulturach
istnieją
legendy o
tym.
jak
zaczęła
się
mowa. W Chinach pewien
półbóg nazwał rośliny
i
zwierzę­
ta, w Indiach
mowę artykułowaną
przypisywano bogu Indrze,
w Grecji - Hennesowi.
3
W zachodniej tradycji
chrześcijań­
skiej, „ulepiwszy z gleby wszelkie
zwierzęta lądowe
i
wszel-
kie ptaki powietrzne, Pan Bóg
przyprowadził
je do
mężczyz­
4
~y,
aby
przekonać się, jaką
on da im
nazwę
... " Ale
skąd
Adam
czerpał
natchnienie? Nie znamy odpowiedzi. Albo
nadał
stworzeniom
i
roślinom
nazwy, które
były
w
jakimś
sensie „ich
własne",
albo
wynalazł jakieś
arbitralne nazwy.
Choć
biblijne
wyjaśnienie
jest
niezadowalające,
wielu
szaćownych
uczonych w
przeszłości
nie
chciało
mu
się
przeciwstawiać (rozdział
1).
Dopiero w XX
w.
dogmatyzm
5
religijny
osłabł
na
tyle,
by
swobodnie
mogły się toczyć
poważne
prace na
temat pochodzenia
języka. Jednakże
hamując~
działanie
religii
nigdy
naprawdę
nie
ostudziło
licznych
spekulacji,
które
wyrastały
jak grzyby
po
deszczu.
Już
sama
historia biblijna
zrodziła
niejedno
przekonanie;
według
najbardziej
rozpowszechnionego
z
nich pierwotnym
językiem
ludzi
był
hebrajski. Na
przykład
w
XVII
\V.
Francis
Mercury
van
Helmont
argun1entował,
że
dźwięki,
które
w
sposób
naturalny
powstają
podczas mówienia,
iden-
tyczne
z tymi,
które
wypowiadał
Adanl
w
raju,
a
sam
hebrajski jest na wet
starszy
od
Adama,
ponieważ
używał
go
Bóg,
powołując
stworzenia
do
życia.
5
Zalew
niezwykłych,
dzikich
i szalonych
pomysłów
\Yy-
woływ
zamieszanie
w
środowisku językoznawczym .
Za-
gadnienie
odsuwano,
uważaj
ąc
je za
pole do popisu dla
dziwaków;
ogłoszono więc,
że
jest. to
obszar,
na który
nie
należy
wkraczać
(rozdział
1):
w
1866
roku Paryskie Towa-.
rzystwo
Językoznawcze,
czołowe
wówczas
towarzystwo
językoznawcze
na
świecie,
zakazało
prac na
temat po-
chodzenia
języka.
Dezaprobata
utrzymywała
się
przez pra-
wie
całe
stulecie; celnie
to
ujął
językoznawca
Willian1
Dwight Whitney:
„Większość
z
tego, co
się
na
ten temat
pisze
i
mówi,
to
puste gadanie.
"
6
Zmianę
przyniosły
dopiero
lata
dzie\vięćdziesiąte
XX
w.,
gdy
w
szacownym
piśmie
„Behavioral
and Brain Sciences"
została
opublikowana
doniosła
praca Stevena
Pinkera
i
Paula
.
Blooma
zatytułowana
Natura[
language
and natural
selec-
tion
(„Język
naturalny
i
dobór
naturalny"),
a wraz
z
nią
komentarz
trzydziesru innych
·uczonych.
Praca
ta
„usunęła
niektóre przeszkody intelektualne
blokujące
postęp
w
rozu-
.
mieniu
relacji
między ewolucją
a
językiem "
7
Pinker
i
Blo-
.
om
podkreślali, że
język
wyewoluował
dzięki zwykłym
.
mechanizmom ewolucyjnym:
„Bogactwa
nowych,
wiarygo-
dnych danych
naukowych
związanych
z
ewolucją języka
nigdy
należycie
nie zebrano
w
syntezę.
"
8
'
.
„.
4
...
;.,
.,.„
~-
1:, ",''
)
'
:
.
.,„
. .
:
'
:~
=•:
"
.
W
naszej
książce
próbujemy
się
pokusić
o
taką
syntezę
w
fonnie
możliwej
do
przyjęcia
dla niespecjalisty:
nie jest
wymagana
żadna wcześniej sza
wiedza
o
języku
ani
o
ewolu.:.
cji.
Książkę
·
można
też
traktować
jak.o nieformalne,
zrozumiałe
wprowadzenie
do
językoznawstwa.
W
skrócie
przedstawia
ona
biologiczne
podstawy
języka,
takie jak
ludzkie usta,
uszy,
mózg itd.
Następnie
pr.zedyskutujemy
pojawienie
się
pojedynczych
słów,
a
w
końcu
ich
łączenie
się.
Kolejne
rozdziały
wnoszą
dodatkowe
informacje.
Stara-
my
się
na
tyle,
na
ile
to
tylko
możliwe,
śledzić,
j
ak przez
tysiąclecia
tworzyli
język
nasi
przodkowie.
Rzecz j
asna,
postęp ,
jaki
dokonał
się
w
naszym
rozumie-
niu
natury
j
ęzyka
w
ciągu
ostatniego
półwiecza, pomógł
na.J11.
patrzeć
we
właściwym
kierunku.
Noam
Chomsky,
językoznawca,
skierował
naszą uwagę
na
fakt,
że
język
jest
ludziom przeznaczony, a ostatnia
książka
Stevena
Pinkera
The language
instinct
(1994,
Instynkt
językowy)
podaje
zrozumiałe
dla
szerokiej
publiczności
argumenty za
tym,
że zdolności
językowe
wrodzone.
Prawdopodobnie
najważniejszym
pionierem
językoznaw­
stwa
był
biolog Eric Lenneberg.
W
1967 r.
ukazała
się
jego
przełomowa
książka
The
biological
foundations of language
'
·
.
"'
'
I
.
·
..
(Biologiczne
podstawy
języka).
Wcześniej
wśród
specjaJis-
tów
zajmuj
ących
się
przyswajaniem
j
ęzyka
trwała
zażarta
dyskusja,
czy
język
jest„naturalny"
(biologicznie
zaprog-
ramowany),
czy
też
jest skutkiem
wychowania i uczenia
się.
Lenneberg
pokazał, że
prawda
leży
pośrodku.
Język
ma
wszystkie
znamiona zachowania
kontrolowanego
przez
doj-
riewanie
-
tak
jak
chodzenie czy zachowania seksualne
powstaje
„naturalnie"
,
w
określonym
z góry
momencie
życia
osobniczego,
pod warunkiem,
że
otoczenie
dostarcza
odpowiedniej
„pożywki".
Widziana
w
tym
świetle
opozycja
natury
i
wychowania zanika.
Mówi
ąc
krótko,
język
uważa
się
obecnie
za zacho\.vanie
wrodzone.
Ludzie w
naturalny
sposób
tak ukierunkowani, aby
zwracać
uwagę
na pewne
7
6
.I
'
!
aspekty
języka),
a
luki
wypełniają
na drodze uczenia
się.
Działają
tak
jak
pszczoły szukające
kwiatów
(rozdział
3).
Pszczoły
z
całą pewnością
nie
urodziły się
z zielnikiem
w
głowie,
ale
bezbłędnie latają
ku
kwiatom, a nie na
p~zystanki
autobusowe albo na kolorowe parasole. Okazuje
się, że pszczoły są
naturalnie kierowane przede wszystkim
przez zapach, ale
rolę
odgrywa
też
kolor i
kształt. Pszczoły
instynktownie
latają
na kwiaty
dzięki
kombinacji czyn_.
ników, które „naturalnie"
zauważają
i
szeregują według
ważności, muszą się
jednak
nauczyć szczegółów dotyczą­
cych
każdej
z
roślin
w ich otoczeniu. Podobnie
zachowują
się
ludzie,
jeśli
chodzi o
język.
Rzecz jasna, nasza wiedza jest
ciągle niepełna.
Nie wiemy
w
szczególności
tego, w jakim stadium
język przeskoczył
Z
bycia
czymś
nowym, co ludzie
właśnie
odkryli, do stanu,
w którym
każdy
noworodek ma go
w
swoim planie uczenia
się.
To
ciągle
zagadka.
Odpowiedzi
mogą dostarczyć
pewne
zbieżności.
Chodzi
o to,
że
w ewolucji
postęp
jest czasem
czymś więcej niż
tylko
sumą
pozornie
małych
kroków, które
się
na niego
składają.
W
języku
rozwój
umysłowy
zbiega
się
z fizycznym.
Ludzki
umysł
jest
wyposażony
w
zdolność, dzięki
której
potrafimy
postawić się
w
sytuacji innej osoby; prawdopodo- ·
bnie jest to wynik wzajemnego oszukiwania
się (rozdział
6).
Wefekcie mniemy
się odnosić
nie tylko do ludzi i rzeczy,
które
pozostają
poza
zasięgiem
wzroku, ale nawet do tych,
które
nie
istnieją.
Ludzie
zaczęli też używać
znaków
wokalnych zamiast wzajemnego iskania
się. Była
to zapo-.
wiedź, służących
dzisiaj powszechnie podtrzymaniu kontak-
tu
społecznego,
wypowiedzi w rodzaju:
„Dzień
dobry!
Co
słychać?"
.
Na
fizyczność człowieka oddziaływały
gorsze warunki
naturalne otoczenia, które
doprowadziły
do
większego
spo-
życia mięsa,
a
w
konsekwencji do powstania
większego
mózgu.
Większy
mózg
doprowadził
do tego,
że
ludzkie
8
dzieci
rodzą się wcześniej,
co
pociąga
za
sobą wydłużone
dzieciństwo,
podczas którego matki
nucą
i pieszczotliwie
mówią
do potomków. Wyprostowana postawa
zmieniła
kształt
ust i
kanału głosowego, czyniąc możliwym
wypowia-
danie
całego
spektrum
głosek (rozdział
7).
Udoskonalenia
umysłowe
i
fizyczne wspólnie przygoto-
wały podłoże
dla
języka,
jaki znamy -
choć
wiele szczegó-
łów wciąż
czeka na
wyjaśnienie.
Postęp
wiedzy jest jak
prześwit
we mgle, jak
napisał
w
powieści
The siege of Krishnapur
J.
G.
Farrell:
Postęp
w
nauce nie przypomina
(.„)
człowieka przechodzącego
po
kamieniach przez
rzekę,
ale
kogoś,
kto po omacku próbuje
znaleźć drogę
w
londyńskiej
mgle. Czasami, gdy
mgła się
nieco unosi,
można dojrzeć
błysk
prawdy,
ustalić własne położenie, patrząc też
na
sąsiedni~
ulice(..:)
Mądry
naukowiec celowo
posz~uje
momentów,
gdy
mgła się
podnosi,
9
ponieważ dzięki
temu
może sporządzić mapę
swojej wiedzy...
.
Mgła otaczająca
pochodzenie
języka pomału się
podnosi.
W tej
książce próbowałam
jak najlepiej
wyjaśnić,
co wiemy
obecnie. Mam
nadzieję, że przyszłe
pokolenia
zaczną
od
tego miejsca
i
wypełnią
luki.
wrzesień
1999
Jean Aitchison
PRZEDMOWA
W
tej
~siąż~e
zajmujemy
się językiem:
jak
i
dlaczego
się
zaczął,
J~ się
rozwijał
i
co
języki
mają
ze
sobą
wspólnego.
Jest
~o
mez~kły
temat,
który
w
przeszłości
pociągał
Judzi
o
rózn~ch
zru.nteresowaniach.
Próbuję
przedstawić
obecny
s~a.11
w1e~~y
na
te~at
języka.
W
jakimś
.sensie
splata
się
tu
ki~ka ks1ązek, ponieważ
do tematu
można
podchodzić
na
wiele
sposobów.
·
Wiele
książ~k
o
języku
zaczyna
się
od
zarysu
tego,
co jest
potrzebne,
by
Język
stał się
możliwy,
jakie
jego
charak-
te~sty~zne
.c~hy
itd.
W
tej
książce przyjęto
inne.
·roz-
~~zan1e.
~1rnmalna
wiedza
o
języku,
tylko
tyle,
by
rzucić
sw1a~ło
na Jego
zadziwiające
właściwości, została
przed-
staw1on.a
\V
początkowych rozdziałach:
W ten sposób
przy-
~otowuJe~y .scenę,
na
której przedstawimy
pochodzenie
1
ew?lu~Ję
Języka.
W
miarę
posuwania
się
kolejnych
rozdz1ał~w
przyby\va
infonnacji,
staram
się
przy tym
tak
bar~zo,
J.ak
to
ty~k.o
możliwe,
śledzić,
jak
na
przestrzeni
tys1ąclec1
tworzyli
Język
nasi przodkowie.
MusiałeI? P?djąć
decyzję,
co
\Vłączyć,
a co
pominąć.
Starałam.
s~ę
me
powtarzać materiału
z
moich
wcześniej­
szych
ks1ązek
The
articulate
mamma{
(wyd.
IV
w
1998
r.,
Ssak, który
mówi),
Language change
(wyd.
U
w
1991
r.
Zmiana.językowa)
i
~ords
in
the
mind
(wyd.
Il
w
1994
Słowa
w
umy.fle).
Pewne powtórzenia
naturalnie
nieunik-
nione, ale
próbowałem
je
ograniczyć
do
minimum.
Jestem
bardzo
wdzi
ęczna
wielu
osobom, które
przysyłały
mi
nadbitki,
zgłaszały
uwagi
albo
zgadzały
się
na
bardzo
pobudzającą
dyskusję
na
ten
temat.
Chcę
ciepło podziękować
tym,
którzy czytali
cały
brudno-
pis
lub jego
obszerne fragmenty. Ich pomocne
i
często
bardzo obszerne
komentarze bez
wątpienia
miały
korzystny
wpływ
na
ostateczny
tekst.
Tymi
osobamj
(w
kolejności
alfabetycznej)
Judith
Ayling
(Cambridge
University
Press)
,
John Ayto (University of
Sussex),
Roger Goodwin
(Univer-
sity
of Sussex),
Patricia
Ingham
(University
of Oxford),
Diana
Lewis
(University
of Oxford)
i Paul
Meara (Universjty
of
Swansea).
Spośród
nich szczególnie
dziękuję
Dianie
Lewis,
mojej
asystentce
naukowej,
która cierpliwie
i
życz­
liwie
pomagała
tropić
pogmatwane
odesłania, sporządzić
bibliografię
i
przygotowała
też
ostateczną
wersję
rękopisu.
Bez
jej pomocy
wszystko
trwałoby
o
wiele
dłużej
Oxford
Jean Aitchison
r.:
10
Zgłoś jeśli naruszono regulamin