Drobne klamstwa - Heather Gudenkauf.pdf

(492 KB) Pobierz
Ku pamięci Angie
Kimbry Valenti
Przyzwyczaiłam się do otrzymywania telefonów w środku nocy, jak strażacy, lekarze
i księża. Jednak do mnie nie dzwonią po to, abym ugasiła pożar, wykonała nieplanowane
cesarskie cięcie albo udzieliła umierającemu ostatniego namaszczenia. Kiedy telefon dzwoni
o drugiej w nocy, wiem, że chodzi o któreś z moich dzieci. Nie rodzonych, lecz tych, które
znam poprzez pracę opiekuna socjalnego w Wydziale Służb Społecznych w Cedar City
w stanie Iowa.
Z tych nocnych telefonów zwykle dowiaduję się o brutalnych domowych burdach, przez
które należy zabrać dziecko z domu dla jego własnego bezpieczeństwa. Te nocne wypadki są
do siebie przygnębiająco podobne i rzadko kiedy dobrze się kończą: ojciec w alkoholowym
ciągu może oznaczać poturbowane żebra, złamane kości. Dzieci bez opieki z dostępem do
zapalniczek równają się poparzeniom trzeciego stopnia. Kłótnia małżeńska może się
zakończyć ranami postrzałowymi albo kłutymi. Za każdym razem dzieci są głęboko dotknięte
dramatem, którego były świadkami, a wyrwanie ich z życia, które znają, bez względu na to,
jakie było dysfunkcyjne i niszczące, zawsze wprowadza je w stan zagubienia.
Nie jestem więc zaskoczona, kiedy telefon na mojej szafce nocnej głośno wibruje. Choć nie
zdążyłam się jeszcze rozbudzić, moja dłoń automatycznie szuka komórki, zanim ta znów zdąży
wydać z siebie odgłos i obudzić leżącego przy mnie Adama i trójkę moich dzieci, które
smacznie śpią w swoich sypialniach.
– Halo? – stękam do telefonu.
– Ellen – odzywa się szorstki głos po drugiej stronie słuchawki. Odrzucam pościel i koc,
siadam na łóżku.
– Joe? – pytam, nie do końca przytomna. To nie Caren Regis, moja przełożona w WSS,
a Joe Gaddey, detektyw z komisariatu policji w Cedar City, jeden z moich najlepszych
przyjaciół.
– Wybacz, że cię budzę – mówi. Jego ton jest nerwowy, ale ani trochę przepraszający.
– Która godzina? – pytam i mrużąc powieki, patrzę na zegarek po stronie łóżka Adama, ale
nie jestem w stanie odczytać numerów.
– Wpół do drugiej. Słuchaj, mamy sprawę w parku Singera.
Park Singera to półtorahektarowy obszar zieleni pełen rzeźb, kupiony i ofiarowany miastu
przez Medwyna Singera, bogatego biznesmena pochodzącego z naszego miasta. Kiedyś
w parku stało dwadzieścia niezwykłych, zachwycających rzeźb o różnych rozmiarach
i tematyce, co było atrakcją dla rodzin i turystów, ale podczas powodzi w 1993 roku woda
zakryła tysiąc trzysta kwartałów ulic i teren zniknął na jakiś czas pod siedmioma metrami
wody, co zniszczyło wiele posągów i centralną część Cedar City. Mimo wysiłków, by
odrestaurować park, nigdy nie wrócił on do wcześniejszej chwały, teraz przyciągając raczej
typy spod ciemnej gwiazdy, a nie rodziny.
– Co się stało? – Wstaję powoli, starając się nie robić hałasu, i wychodzę na korytarz,
przystając, by zajrzeć do pokoju Leah, a potem Lucasa. Oboje śpią jak susły.
– Mamy ciało w parku. Pod rzeźbą kobiety z dwójką dzieci – mówi Joe, a ja zastygam
w bezruchu tuż przed pokojem Avery. Moja najmłodsza, pięciomiesięczna córka jeszcze nie
przesypia całych nocy.
– Pod Leto? – pytam, choć doskonale znam tę rzeźbę. Nie chcę słyszeć, co Joe powie dalej,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin