§ Barańska Ewa - Pierwiastek zero.pdf

(1040 KB) Pobierz
Ewa Barańska
PIERWIASTEK ZERO
Krysi Faskowskiej, której przyjaźń to najpewniejsza rzecz w moim życiu
ROZDZIAŁ I
- W dzisiejszych czasach potrzebujemy cudów pilnie jak nigdy dotąd. Współczesna
nauka coraz dotkliwiej odbiera religii prymat w kształtowaniu wizji świata. Czas, gdy
najważniejszym medium publicznym była ambona, bezpowrotnie minął. Prawdę mówiąc
nasze cuda coraz częściej przegrywają z trickami, jakie bez żadnej aury tajemniczości potrafi
średnio sprawny technik komputerowy Czyż obraz, który na prośbę ciężko chorej świętej
Klary pojawił się na ścianie, przedstawiający mszę odprawianą przez biskupa w odległym
kościele, byłby dzisiaj uznany za cud? To, co było niepojęte w XIII wieku, dzisiaj nie zadziwi
nawet ośmiolatka. Obawiam się, że szybkimi krokami nadchodzi czas, gdy ani Lourdes, ani
Fatima nie wystarczą. Na szczęście Bóg w swojej niezmierzonej łaskawości wysłuchał
naszych próśb i zesłał nam człowieka, w którego tchnął cząstkę swojej nieskończonej
mądrości.
Wielki Mistrz przerwał i spojrzał kolejno w oczy swoim dwóm zastępcom. Siedzieli
nieruchomo z dłońmi splecionymi w modlitewnym geście. Milczeli w oczekiwaniu na dalszy
ciąg, ale gdy milczenie przedłużało się ponad wszelką miarę, Drugi Zastępca Mistrza uznał,
że Wielki Mistrz oczekuje pytań.
- Czy mamy rozumieć, że jest to mądrość, która pomoże nam w kwestii cudów?
- Tak. Możemy mieć coś racjonalnie niewytłumaczalnego, coś, co oszołomi uczonych,
a najbardziej zatwardziałych ateistów rzuci na kolana.
- Zaiste, to ożywiłoby zasychające coraz niebezpieczniej źródła zasilające watykańską
kasę - wtrącił Pierwszy Zastępca.
- I przecięłoby odwieczne spory, która religia jest prawdziwie chrystusowa. Wróciłyby
na łono Kościoła wszystkie rozproszone przez dwa tysiąclecia owce, ale czy możemy liczyć
na cud tej miary, Wielki Mistrzu? - Drugi Zastępca pochylił się lekko do przodu i wtedy w
świetle lichtarza błysnęło jego lewe oko. Prawe, zaciągnięte bielmem, sprawiało wrażenie
martwego.
Siedzieli we trzech w najgłębszym lochu Watykanu nieużywanym od stu
siedemdziesięciu pięciu lat. Grube na dwa metry mury bez okien i ciężkie, spiżowe drzwi
sprawiały, że nie dochodziły tu najlżejsze odgłosy zewnętrznego świata. Było to ukryte za
tajnym przejściem najstarszej części watykańskiego archiwum najtajniejsze z tajnych miejsc
na świecie. Nawet kardynałowie nie podejrzewali jego istnienia. Tu, w masywnych
skrzyniach przechowywano materiały, w oczekiwaniu na dalszy ciąg, ale gdy milczenie
przedłużało się ponad wszelką miarę, Drugi Zastępca Mistrza uznał, że Wielki Mistrz
oczekuje pytań.
- Czy mamy rozumieć, że jest to mądrość, która pomoże nam w kwestii cudów?
- Tak. Możemy mieć coś racjonalnie niewytłumaczalnego, coś, co oszołomi uczonych,
a najbardziej zatwardziałych ateistów rzuci na kolana.
- Zaiste, to ożywiłoby zasychające coraz niebezpieczniej źródła zasilające watykańską
kasę - wtrącił Pierwszy Zastępca.
- I przecięłoby odwieczne spory, która religia jest prawdziwie chrystusowa. Wróciłyby
na łono Kościoła wszystkie rozproszone przez dwa tysiąclecia owce, ale czy możemy liczyć
na cud tej miary, Wielki Mistrzu? - Drugi Zastępca pochylił się lekko do przodu i wtedy w
świetle lichtarza błysnęło jego lewe oko. Prawe, zaciągnięte bielmem, sprawiało wrażenie
martwego.
Siedzieli we trzech w najgłębszym lochu Watykanu nieużywanym od stu
siedemdziesięciu pięciu lat. Grube na dwa metry mury bez okien i ciężkie, spiżowe drzwi
sprawiały, że nie dochodziły tu najlżejsze odgłosy zewnętrznego świata. Było to ukryte za
tajnym przejściem najstarszej części watykańskiego archiwum najtajniejsze z tajnych miejsc
na świecie. Nawet kardynałowie nie podejrzewali jego istnienia. Tu, w masywnych
skrzyniach przechowywano materiały, których ludzkość nigdy nie pozna, tu omawiano
sprawy o których żadne inne uszy nigdy nie usłyszą. Tu spotykano się niezwykle rzadko, bo
tylko w nadzwyczaj wyjątkowych przypadkach i tylko na wezwanie Wielkiego Mistrza,
nieuważanego nawet na co dzień za szarą eminencję przy papieżu.
- Niczego nie dostaje się łatwo, zwłaszcza cudów. Mamy człowieka, który patrząc na
Układ Okresowy Pierwiastków Mendelejewa dostrzegł coś, czego ani sam twórca Układu, ani
nikt po nim nie dojrzał. Jest tym bardziej dziwne, że Mendelejew przewidział w swojej
Tablicy miejsca dla nieznanych wówczas pierwiastków. Pierwiastki te z czasem odkryto,
Tablicę uzupełniono i sprawę uznano za zamkniętą. Pomijam tu rzecz jasna sztuczne atomy,
które tylko zaśmiecają ten piękny i przejrzysty zbiór z boskiego nadania. Tymczasem nasz
geniusz zauważył, że Układ Okresowy błędnie zaczyna się od pierwiastka o masie atomowej
jeden. Od wodoru. A powinien zaczynać się od zera, jak każdy inny układ. Szczęśliwie
złożyło się, że wziąłem pod opiekę tego młodego człowieka, zdobyłem jego zaufanie i
skłoniłem, aby wszystkimi pomysłami dzielił się najpierw ze mną. Chociaż początkowo jego
hipoteza wydała się niedorzeczna, jednak w trakcie dalszej dyskusji uznałem, że warta jest
zainteresowania.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin