Laurens Stephanie - Siostry Cynsters 02 - W pogoni za Elizą.pdf

(2268 KB) Pobierz
Laurens Stephanie
Siostry Cynster 02
W pogoni za Elizą
Eliza Cynster zostaje porwana z balu zaręczynowego swojej siostry.
Jest zdeterminowana, by uciec porywaczom, chętnie więc przyjmuje
pomoc miłego Jeremy'ego Carlinga.
Jeremy wprawdzie wolałby poswięcać czas nauce niż awanturniczym
przygodom, jednak czuje się w obowiązku pomóc pięknej pannie, która
znalazła się w tarapatach. Wspólna ucieczka przed tajemniczym
Szkotem, który chce podstępem zdobyć jedną z sióstr Cynster, okaże się
nie tylko pełna niebezpiecznych przygód, ale też rodzącej się
namiętności.
Prolog
Kwiecień 1829
Tawerna Pod Zielonym Człowiekiem
Stare Miasto, Edynburg
- Wyjaśniłem już, o co mi chodzi, panie Scrope. Miałby pan uprowadzić
Elizę Cynster z Londynu i dostarczyć ją do mnie tutaj, do Edynburga.
McKinsey - pozostał przy tym przybranym nazwisku, ponieważ
doskonale się sprawdzało - siedział rozparty nonszalancko w boksie na
tyłach słabo oświetlonej tawerny, wbijając wzrok w mężczyznę
naprzeciw.
- Miał pan dwa tygodnie na rekonesans i zastanowienie. Pozostaje więc
pytanie, czy zdoła mi pan dostarczyć Elizę Cynster, całą i zdrową, czy też
nie.
Scrope, ciemnowłosy i ciemnooki, o pociągłej, pyszałkowatej twarzy,
wytrzymał jego spojrzenie.
- Po głębokim namyśle,
sir
- odparł - wierzę, że dojdziemy do
porozumienia.
- Ach tak? - McKinsey opuścił wzrok na własne palce, którymi gładził
ścianki szklanki z piwem. Co on robi? Nie ufał Scrope'owi za grosz, a
tymczasem ubija interes z tym człowiekiem.
Powątpiewanie w jego głosie było szczere, choć Scrope niewątpliwie
uzna je za wybieg służący zbiciu ceny. W rzeczywistości McKinsey
uważał, że Scrope'owi się powiedzie; dlatego właśnie znalazł się tutaj i
wynajmował dżentelmena - którym jego rozmówca istotnie był - znanego
wśród możnych, zwłaszcza arystokracji, jako
człowiek zdolny, za opłatą, doprowadzić do zniknięcia niewygodnych
krewnych.
Mówiąc bez ogródek, Scrope specjalizował się w porwaniach i
usuwaniu kłopotliwych osób. Podobno jeszcze nigdy nie zawiódł, co po
części tłumaczyło jego nadzwyczaj wysoką stawkę. Stawkę, którą
McKinsey, pomimo wszystkich swych wątpliwości, gotów był zapłacić,
nawet podwójnie, byleby Eliza Cynster trafiła w jego ręce.
Wypił łyk piwa i spojrzał na Scrope'a.
- Jak proponuje pan dokonać porwania?
Scrope, wsparty o blat przedramionami, nachylił się ku rozmówcy i
splótł dłonie.
- Zgodnie z pana przewidywaniami - rzekł, ściszając głos, mimo że w
pobliżu nie było nikogo, kto mógłby ich podsłuchać - w konsekwencji
niedawnej chybionej próby porwania panny Heather Cynster, Eliza
Cynster przebywa nieustannie pod ścisłą strażą. Co gorsza, rolę straż-
ników pełnią jej bracia i kuzyni. Przez cały tydzień ani razu, nawet gdy
udawała się gdzieś w prywatnych sprawach, nie pokazała się poza domem
inaczej aniżeli w asyście co najmniej jednego ze wspomnianych dżentel-
menów. Rodzina Cynsterów nie powierza bezpieczeństwa swej młodej
damy byle służącym. - Scrope przerwał na chwilę, usiłując wyczytać
cokolwiek z jasnych oczu McKinseya. - Mówiąc szczerze, aby dopaść
Elizę Cynster, trzeba będzie urządzić zasadzkę. Co, oczywiście,
pociągnie za sobą ryzyko zranienia nie tylko jej strażników. Skoro zaś
jedynym rozwiązaniem jest użycie siły, nie mogę ręczyć za
bezpieczeństwo panny Cynster. Nie wcześniej, niż gdy znajdzie się ona
pod moją opieką.
- Nie. - Kategoryczny ton McKinseya uciął kwestię. - Żadnej przemocy.
Ani wobec młodej damy, ani nawet jej ochrony.
- Skoro sprzeciwia się pan użyciu siły - powiedział z krzywą miną
Scrope, rozkładając ręce - nie widzę możliwości, by wykonać to zadanie.
McKinsey uniósł brew. Pukając wolno paznokciem w stół, przyglądał
się umiarkowanie eleganckiej twarzy Scrope'a. Nie malowały się na niej
żadne emocje - Scrope dorównywał pod tym względem McKinseyowi.
Lecz jego oczy...
Ten człowiek był zimny, inaczej nie dało się tego opisać. Wyzuty z
emocji, zdystansowany, z łatwością zdolny do popełnienia morderstwa.
Niestety, los nie pozostawił McKinseyowi wielu możliwości;
potrzebował kogoś, kto wykona dla niego tę robotę. Rezygnacja nie
wchodziła w rachubę, nie teraz, nie w jego sytuacji. Jeśli wszakże
zamierzał nasłać tego człowieka na Elizę Cynster... Wyprostował się
powoli, wsparł łokcie na stole i popatrzył Scrope'owi w oczy.
- Jak rozumiem, to zadanie, czyli wykradzenie Elizy Cynster spod
samego nosa jej potężnej rodziny, zwłaszcza gdy owa rodzina ma się
aktualnie na baczności, w przypadku sukcesu wywinduje pańską
zawodową reputację na niebotyczne wyżyny. Skoro Cynsterowie nie
potrafią się przed panem obronić, komuż miałoby się to udać?
McKinsey także zrobił rekonesans, kiedy jego rozmówca udał się do
Londynu, żeby ocenić szanse na porwanie Elizy Cynster. Scrope uchodził
za pierwszego w swojej lidze, ale paru z podanych przezeń w referencjach
wcześniejszych zleceniodawców, do których McKinsey, pod swym
prawdziwym nazwiskiem, zwrócił się z zapytaniem, wspomniało, że tego
człowieka cechuje niepohamowany pęd do wyróżnienia się. Do
odnoszenia bezdyskusyjnych sukcesów w zadaniach, które odrzucili
bardziej ostrożni najemnicy. Wyglądało na to, że Scrope uzależnił się od
chwały płynącej z dokonywania rzeczy niemożliwych. Jego poprzedni
zleceniodawcy postrzegali tę cechę jako zaletę; McKinsey zgadzał się, że
jest to pomocne w wykonywaniu trudnych zleceń, zarazem jednak
dostrzegał, jak może wykorzystać nałóg Scrope'a do własnych celów.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin