Laurens Stephanie - Cynsterowie 20 - Gdy milość zaskoczy.pdf

(1250 KB) Pobierz
Rozdział 1
Kwiecień 1837
Londyn
Nastała już pora, by przebrać się na wieczór, który bez
wątpienia okaże się trudny. Idąc na górę po schodach w domu
swych rodziców przy Upper Brook Street, Henrietta Cynster
ćwiczyła w myślach, jak zakomunikuje wieści swojej przyjaciółce,
Melindzie Wentworth, kiedy zgodnie z ustaleniami spotkają się na
balu u lady Montague.
Henrietta westchnęła. Otworzyła drzwi sypialni i zatrzymała
się w progu na widok młodszej siostry, Mary, która przerzucała
zawartość kasetki na biżuterię na jej toaletce.
Mary przyjęła do wiadomości przybycie siostry, posyłając w
jej stronę krótkie spojrzenie, po czym dalej grzebała w plątaninie
łańcuszków, kolczyków, broszy i korali.
Uwagę Henrietty przyciągnął jakiś ruch w pobliżu szafy przy
łóżku. Pokojówka, Hanna, wyjmowała właśnie nową,
ciemnoniebieską suknię balową Henrietty, popatrując zarazem z
dezaprobatą na szczupłe plecy Mary.
Henrietta weszła do pokoju i zamknęła drzwi. Mary również
nie zmieniła jeszcze sukni dziennej na wieczorową. Henrietta z
zaciekawieniem przyjrzała się determinacji na twarzy siostry;
najmłodsza w rodzinie, Mary zwykle parła do celu z wytrwałością
teriera.
– Czego szukasz?
Siostra posłała jej zniecierpliwione spojrzenie. Zamknęła
jedną szufladkę i złapała za uchwyt kolejnej, na samym dole
kasetki.
– Szukam... Aha! – Wyraz twarzy Mary się zmienił, kiedy
uniosła w górę znalezisko zawieszone między palcami obu dłoni. –
Szukałam tego.
Henrietta zmierzyła wzrokiem naszyjnik ze złotych ogniw
przeplatanych wypolerowanymi ametystowymi koralikami, z
wisiorem z fasetowanego różowego kwarcu. Odnotowała, że Mary
wygląda jak generał, który właśnie się dowiedział, że jego wojska
przejęły kluczową dla wroga pozycję, po czym lekceważąco
machnęła ręką.
– Nijak mi się nie przysłużył. Możesz go sobie wziąć.
Mary przeniosła na nią spojrzenie intensywnie niebieskich
oczu.
– Nie szukałam go dla siebie. – Wyciągnęła naszyjnik ku
Henrietcie. – To ty musisz go nosić.
Naszyjnik podarowała dziewczętom Cynsterów Lady,
szkockie bóstwo. W domniemaniu pełnił funkcję talizmanu, miał
pomóc noszącej go pannie w odnalezieniu jej bohatera,
mężczyzny, u boku którego spędzi resztę życia jako szczęśliwa
małżonka. Pragmatycznej, praktycznej Henrietcie wiara w
skuteczność naszyjnika od początku nastręczała trudności.
Co więcej, za sprawą tegoż pragmatycznego podejścia
Henrietta zawsze uważała za niedorzeczne oczekiwanie, że
wszystkie siedem dziewcząt z jej pokolenia odnajdzie miłość i
szczęście w ramionach swych bohaterów. Sądziła, że
najprawdopodobniej nie uda się to przynajmniej jednej z nich, a
wówczas Cynsterówną, której pisane jest umrzeć starą panną,
niemal na pewno okaże się ona.
Ponieważ w jej pokoleniu niezamężne pozostały już tylko
ona i Mary, niewiele brakowało, aby przewidywania Henrietty na
temat utrzymania przez nią na wieki statusu starej panny się
urzeczywistniły. Miała dwadzieścia dziewięć lat, a nigdy nawet
mgliście jej nie kusiło, by rozważyć ślub z jakimś dżentelmenem.
Z drugiej strony nikt zdrowy na umyśle nie wyobrażałby sobie, że
dwudziestodwuletnia Mary, zawzięta, zdeterminowana,
niezachwianie dążąca do tego, by zdefiniować i wykuć swe
przyszłe życie, nie osiągnie celu, który już z mocą obwieściła, a
którym było znalezienie i poślubienie swego bohatera.
Zsuwając z ramion szal, Henrietta pokręciła głową.
– Mówiłam ci, dla mnie nigdy nie zadziałał. Bierz go z moim
błogosławieństwem. Zakładam, że o to chodzi: chcesz dzięki
niemu znaleźć swojego bohatera?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin