Jayne Ann Krentz - Oczy Czarownika.pdf

(2589 KB) Pobierz
Przełożyła
ALICJA
SKARBIŃSKA
Wydawnictwo Da
Capo Warszawa
1995
Tytuł oryginału
FAMILY MAN
Copyright © 1992 by Jayne Ann Krentz
Redaktor Krystyna Borowiecka
Ilustracja na okładce Zbigniew
Reszka
Projekt okładki
FOTOTYPE
Grafik: Mariusz Gładysz
Skład i łamanie FELBERG
Rozdział pierwszy
For the Polish translation Copyright ©
1995 by Alicja Skarbińska
For the Polish edition Copyright © 1995
by Wydawnictwo Da Capo
Wydanie I ISBN 83-7157-184-4
Printed in Germany by
ELSNERDRUCK-BERL1N
Teoretycznie rzecz biorąc Lukas Gil-christ
nie był bękartem. Jednakże, mimo
pochodzenia z prawego łoża, przydzielono mu
taką rolę w dniu urodzin przed trzydziestu
sześciu laty i całe życie odgrywał ją
perfekcyjnie.
Gilchristowie wszystko robili w sposób
teatralnie dramatyczny, przypomniała samej
sobie Katy Wade, wysiadając z samochodu.
Łatwo byłoby się z nich śmiać, gdyby nie byli
jednocześnie tak bardzo niebezpieczni.
Zdecydowanie wzięła teczkę i ruszyła w
kierunku werandy starego, zniszczonego
domu. Lukas Gilchrist tkwił w drzwiach,
czekając na nią tak, jak jastrząb czeka na
mysz, żeby wyszła z nory. Nie był sam.
Razem z nim czekał olbrzymi, czarny pies
Jayne Ann Krentz
nieokreślonej rasy. Pies trzymał w zębach
wielką, metalową miskę.
Katy nie znała osobiście Lukasa, lecz od
wielu lat żyła w otoczeniu Gilchristów i dobrze
wyczuwała ten gatunek ludzi. Zawsze i
wszędzie rozpoznałaby członka tej rodziny. Jak
powiedziała kiedyś bratu i swojej sekretarce,
klan Gilchristów przypominał jej sabat wy-
sokich i eleganckich czarownic i czarowników.
To określenie przyszło Katy do głowy nie
tylko z powodu wspólnych charakterystycznych
cech wyglądu całej rodziny: kruczoczarnych
włosów, arystokratycznych rysów twarzy i
zielonych oczu. Brało się raczej z jakiejś
ponurej aury, którą często w nich wszystkich
wyczuwała. Była to dziwna, dość przygnę-
biająca
mroczność,
uśpiona
tuż
pod
powierzchnią.
Zdaniem Katy Gilchristowie byli z natury
ekstremalni - albo lodowato zimni, albo
potwornie gorący, bez żadnych spokojnych stref
pośrednich.
Gilchristowie wrzeli. Pogrążali się w
rozpaczy. Upierali się przy swoim. Potrafili
całymi latami nosić w sercu urazę.
Byli także inteligentni, nawet błyskotliwi, jak
twierdzono o Lukasie, lecz lżejsza strona życia
ich nie interesowała. Dla nich wszystko
sprowadzało się do pasji albo do udręki, do
zwycięstwa albo do porażki. Katy nie potrafiła
wyobrazić sobie nikogo z nich w nastroju
żartobliwym.
Doświadczali
uczucia
odrobinę
przypominającego szczęście jedynie wtedy,
kiedy rozmawiali o pieniądzach lub o zemście.
Podczas ostatnich kilku lat Katy często się
nad tym zastanawiała, ale zupełnie nie miała
pojęcia, co powodowało ten brak jaśniejszej
strony psychiki członków rodziny Gilchristów.
Czasami myślała, że wynika to z ich szalonych
ambicji. Kiedy indziej wydawało jej się, iż jest
6
Zgłoś jeśli naruszono regulamin