Putney Mary Jo - 06 - Lawendowa dama.pdf

(933 KB) Pobierz
Dla PandaMax, przewodnika stada.
I wszystkich szlachetnych ratowników,
którzy pomagają nieszczęśliwym zwierzakom
lepiej żyć.
1
James,
lord Kirkland, był właścicielem floty handlowej, połowy
modnego londyńskiego domu gry i zabójczo skutecznym
arcyszpiegiem w tajnej wojnie Anglii i napoleońskiej Francji. Rzadko
sobie pobłażał…
…chyba że interesy sprowadzały go do portowego miasta Bristol,
tak jak dziś. Spotkał się z kapitanem swego statku, rozszyfrował
dostarczony przez niego list i wysłał go do Londynu kurierem,
nakazując pośpiech. A potem zwolnił sekretarza, oznajmiając, że woli
przejść się przez miasto do gospody, gdzie kwaterowali.
Ciepłe słońce późnego wiosennego popołudnia nadało jego
słowom wiarygodność, chociaż nie powstrzymałby go deszcz, lód ani
śnieg. Przez tych kilka krótkich minut nie zamierzał myśleć o
interesach, tajnej działalności, ewentualnym niepowodzeniu różnych
planów czy śmiertelnym zagrożeniu, w jakim mogą się znaleźć jego
agenci. Zamiast tego miał myśleć i rozpaczać nad tym, co stracił.
Podczas gdy załatwiał swoje sprawy na statku, zrobiło się
znacznie cieplej. Mając skromniejszą pozycję, ściągnąłby kubrak i
kapelusz i pracował w samej koszuli. Och, i szybko znalazłby się z
powrotem w gospodzie.
A na razie mógł się cieszyć świadomością, że ona mieszka
zaledwie parę ulic dalej. Smakował słodko-gorzką myśl, że za chwilę
mógłby zapukać do jej drzwi.
Może sama by je otworzyła – nie przejmowała się etykietą – i
znowu stanęliby naprzeciwko siebie. Czy jej lśniące brązowe włosy
pociemniały? Czy zamglone oczy morskiej barwy zdążyły nabrać
bardziej zdecydowanego niebieskiego albo szarego odcienia?
Skrzywił się na myśl, że jej wyraziste oczy pociemniałyby na
jego widok z gniewu i rozczarowania. Dlatego właśnie nie zamierzał
skręcić w ulicę prowadzącą do jej domu. Powiedziała, że nie chce go
więcej widzieć, a on przysiągł, że nie będzie jej do tego zmuszał.
Czasami zabawiał się sofistycznymi zagadkami. Obiecał, że ona
go nie zobaczy, ale czy to znaczyło, że on nie może patrzeć na nią, jeśli
pozostanie niewidoczny? Ale samo patrzenie nie wystarczy…
Przestał o tym myśleć, bał się popaść w obłęd.
Niech to diabli, co za upał! Szarpnął fular pod szyją, czując, że
się dusi. Dopiero gdy zatoczył się na ścianę budynku, uświadomił
sobie, że to atak malarii. Ostatnio rzadko mu się zdarzały, ale czasami,
zwykle w najmniej odpowiednim momencie, chwytała go gorączka.
Musi wrócić do gospody, gdzie miał korę jezuitów, doskonały
środek na gorączkę. Gospoda była najwyżej o dziesięć minut drogi.
Mąciło mu się w głowie; skręcił w zaułek, wiodący zapewne we
właściwym kierunku.
W pół drogi przystanął, nie poznając budynków w drugim końcu.
Coś się nie zgadzało; widocznie poszedł dalej, niż sądził. Zawrócił
niepewnie, wracając tą samą drogą.
Oszołomiony, zatrzymał się i oparł o ścianę, wdzięczny za chłód
cegieł pod czołem. Gospoda. Gospoda! Jak się nazywa?
Statek?
Ostryga?
Do diabła, jak się nazywa? Często się tam zatrzymywał.
Wyprostował się z trudem i ruszył ku wejściu do uliczki, jedną
ręką przesuwając po ścianie, by nie upaść, ale wkrótce ugięły się pod
nim kolana; z trudem chwytał powietrze. Musi dostać się w bezpieczne
miejsce. Do gospody albo z powrotem na statek, który musiał jeszcze
stać w porcie.
Światło przygasało; uliczką w jego stronę zbliżało się dwóch
mężczyzn.
– Proszę – wychrypiał. – Potrzebuję pomocy…
– Hej, popatrz no tylko – odezwał się głos z silnym akcentem z
zachodniego wybrzeża. – Gołąbek do oskubania. Pijany jak bela.
– Może to jaśniepan – zachichotał jego towarzysz. – Zobacz,
jakie ma szatki! Zakład, że ma ciężką sakiewkę. A płaszczyk też wart
sporo grosza.
Kirkland zaklął. Zwykle bez większego wysiłku dałby radę
dwóm niezdarnym zbirom, ale teraz pokonałby go nawet kot.
Jednak instynkt zadziałał, kiedy zbir złapał go brutalnie za ramię
i postawił na nogi, żeby mu ściągnąć płaszcz. Kirkland wyrwał się i
kopnął napastnika w kolano, aż ten zatoczył się, kuśtykając.
– Do kata! – zaklął wściekły rzezimieszek. – Zapłacisz mi za to,
bratku.
Rzucili się na niego obaj, klnąc na czym świat stoi. Kirkland
zdołał rozdzielić parę ciosów, ale szybko przewrócili go na ziemię.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin