Christina Henry - Black Wings 07 - Black Spring tłumaczenie.pdf

(1556 KB) Pobierz
Christina Henry – Black Wings 07 – Black Spring
Tłumaczenie: karolciaka
Korekta: czarymery
Strona 1
Christina Henry – Black Wings 07 – Black Spring
1.
Obudziłam się na dźwięk szczekających psów. Otworzyłam oczy tylko
do połowy, ale wystarczająco by zarejestrować słońce przesączające się przez
otwarte zasłony. Ramię Nathaniela przerzucone miałam przez talię, a jego
ciało naciskało mi na plecy. Dziecko w moim brzuchu poruszyło się pod jego
dłonią. Zapach smażonego bekonu podryfował z kuchni.
Moje trzy psy, Lock, Stock i Barrel wsadziły pyski tuż za linię drzwi,
ich pazury klikały po twardej, drewnianej podłodze. Podeszły do łóżka
po mojej stronie i ich psie mordki z wywalonymi językami ułożyły się
w niemą prośbę.
Wyglądało to jak typowa domowa scena, poza tym, że w moim życiu
nie było nic typowego.
Psy wcale nie były psami, tylko Retrieverami - potężnymi magicznymi
istotami, które oddały mi swe posłuszeństwo, kiedy uwolniłam je z niewoli
w Agencji.
Mężczyzna w moim łóżku nie był człowiekiem, tylko synem anioła i...
cóż, nie byłam do końca pewna, czym jest Puck, ale zdecydowanie czymś
potężnym i pradawnym. Poza brakiem człowieczeństwa, Nathaniel nie jest
również ojcem mojego dziecka. Nawet nie był moim kochankiem,
czy też chłopakiem. Nie wiedziałam jak określić status naszego związku poza
tym, że był 'skomplikowany'.
Osobą smażącą w kuchni bekon był mój wiele-razy-pra-wujek
Daharan, brat Lucyfera, zmienny smok, stworzenie ognia i czegoś starszego
niż sama Ziemia.
A co do mnie, jestem córką upadłego anioła i Agentki Śmierci. Lucyfer
jest moim dziadkiem. Moje dziecko posiada w sobie krew półnephilima,
spadek po zmarłym ojcu. Miałam więcej wrogów niż byłam w stanie policzyć.
Spędziłam ostatnie kilka miesięcy próbując utrzymać się przy życiu podczas
gdy owi wrogowie próbowali mnie zabić, a członkowie mojej bardzo
Tłumaczenie: karolciaka
Korekta: czarymery
Strona 2
Christina Henry – Black Wings 07 – Black Spring
starożytnej rodziny knuli przeciwko mnie. Zdecydowanie nie wygramy
żadnych nagród za normalną rodzinę.
Psy trzeba wyprowadzić, ale wszyscy udawali, że nie zauważali tego,
gdyż tylko ja potrafiłam je kontrolować.
- Już idę, już idę - wymamrotałam, wysuwając się spod ramienia
Nathaniela.
To trudniejsze niż się wydaje. Byłam w ciąży tylko od trzech miesięcy,
ale wyglądało to tak, jakby minęło dwa razy więcej czasu. Nigdy naprawdę
nie doceniałam łatwości i elastyczności z jaką wstawałam z łóżka, zanim
przybrałam kształty hipopotama.
- Chcesz, żebym wyszedł z tobą? - wyszeptał Nathaniel.
- Nikt mnie nie zaatakuje, kiedy będę wyprowadzać tych troje -
powiedziałam. - Poza tym, ostatnich kilka tygodni było dość spokojnych.
I naprawdę tak było, pomyślałam, kiedy się ubierałam. Odkąd zabiłam
Titanię, królową wróżek. Odkąd przyrodni brat Nathaniela - i dziedzic dworu
Titanii i Oberona - Benedith został zabity przez swojego biologicznego ojca,
Pucka. Odkąd Puck wrobił mnie w uwolnienie go z niewoli Titanii.
Odkąd miałam przygodę w innym czasie i przestrzeni, oraz odkryłam
mroczniejsze części mojego serca, czarną groźbę u sedna mej magii. Ciężko
pracowałam, by zmusić ten mrok do cofnięcia się, by pozwolić mojej
prawdziwej osobowości umocnić się. Wyglądało jednak na to, że odkąd
zakorkowałam tą moc, unosiła się blisko powierzchni, jej cienie przesączały się
przez krawędzie.
Jak wiele rzeczy, które odkryłam odkąd uświadomiłam sobie swoje
pochodzenie, moich nowych magicznych zdolności nie dało się odczynić.
I kochany dziadek Lucyfer zdecydowanie preferował to w ten sposób. Więcej
rzeczy, którymi mógł kusić, skarbie.
Lucyfer żywił od dawna trzymaną nadzieję, że poddam moje życie
i stanę się dziedziczką jego królestwa. Wolałabym raczej zjeść paznokcie
na śniadanie niż dać się zakuć w okowy pierwszemu z upadłych. Poza tym,
szalona ukochana Lucyfera, Evangeline, była z nim w ciąży i wiedziałam
bardzo dobrze, że miała na celu posadzenie swojego dziecka na tronie.
Tłumaczenie: karolciaka
Korekta: czarymery
Strona 3
Christina Henry – Black Wings 07 – Black Spring
Gdybym wyraziła choćby najmniejsze zainteresowanie przyjęciem oferty
Lucyfera, nasłałaby na mnie tysiące zabójców, bez względu na to, czego
mógłby pragnąć Lucyfer.
Nie, wiązanie się bardziej w machinacje Lucyfera zdecydowanie
nie było na mojej liście rzeczy do zrobienia. Wciągnęłam na siebie dżinsy.
Spora krągłość na moim brzuchu wystawała ponad krawędzią. Wepchnęłam
gumkę recepturkę przez dziurkę na guzik, zapętliłam i owinęłam drugi koniec
wokół guzika, żeby powstrzymać spodnie przed zsunięciem w dół. Długa,
obszerna koszulka Cubs'ów dokończyła ten prawie stylowy look. Wsunęłam
kapcie na nogi i wyszłam z pokoju.
W kuchni, wuj Daharan robił naleśniki i bekon w dużych ilościach
i układał je na przykrytych talerzach, o których istnieniu nawet
nie wiedziałam. Nie był jakimś tam mało znaczącym wujem, a pradawną
istotą, jednym z trzech braci Lucyfera i spędzał przynajmniej część swojego
czasu w postaci smoka. Na razie mieszkał w apartamencie na dole.
Zamki go nie powstrzymywały, więc przychodził i wychodził
jak mu się podobało. Jakoś nie mogłam się za to na niego gniewać. Było
coś w Daharanie co sprawiło, że mu ufałam, ufałam, że nie zrobi mi krzywdy.
Beezle nie był taki pewien, skoro miał tendencję do nieufania każdemu blisko
spokrewnionemu z Lucyferem, ale kiedy weszłam do kuchni zauważyłam,
że jego nieufność wobec Daharana nie rozciągała się na obrzydzenie wobec
jego gotowania. Beezle przysiadł na ladzie obok talerzy, zgarniając tak dużo
bekonu jak mu się udało, kiedy Daharan był odwrócony plecami.
Psy potruchtały przede mną w dół korytarza i zatrzymały się przed
frontowymi drzwiami, podczas gdy ja przystanęłam w kuchni.
- To dość sporo jedzenia jak na trzy osoby i gargulca - zauważyłam.
- Ty jesz za dwoje - powiedział Beezle zanim Daharan był w stanie
odpowiedzieć.
- A ty za pięcioro - odparłam.
Daharan zignorował naszą potyczkę. - Będziemy mieli dziś gości.
- Jakich gości? - zapytałam ostrożnie.
Tłumaczenie: karolciaka
Korekta: czarymery
Strona 4
Christina Henry – Black Wings 07 – Black Spring
Ostatnią rzeczą, jakiej chciałam, to żeby pokazali się bracia Daharana.
Alerian mnie przerażał. Lucyfer wkurwiał.
A Puck... cóż, kiedy myślałam o sposobie, w jaki Puck wmanipulował
mnie w zniszczenie jednej z najpotężniejszych istot na tej planecie, te cienie
na sercu groziły, że mnie pochłoną. Naprawdę myślałam, że byłam w stanie
pobić Pucka łomem i w najmniejszym stopniu by mi to nie przeszkadzało.
Oczywiście, kiedy miałam takie myśli wiedziałam, że to mrok rozchodził się
po mnie jak rak. Nie byłam pewna czy było cokolwiek, co mogłabym zrobić,
by to powstrzymać.
- Zobaczysz, kiedy przybędą - powiedział Daharan.
Prawie zapomniałam, że zadałam pytanie, tak pochłonięta własnymi
myślami o zemście na Pucku.
- Zaprosiłeś kogoś? - zapytałam.
- Nie - powiedział spokojnie Daharan, ale z ostatecznością, która
powiedziała mi, że nic więcej w tej sprawie nie powie.
Lucyfer i wszyscy jego bracia byli w stanie widzieć aspekty
przyszłości. Daharan był w stanie widzieć je z większą wyraźnością. Więc ktoś
nadchodził. Ktoś, kogo przybycie Daharan przewidział, ale nie chciał się
tym ze mną podzielić z jakiegoś powodu.
Wzruszyłam ramionami i podeszłam do czekających psów, które
sapały w oczekiwaniu. Jak tylko otworzyłam drzwi, wypadły na zewnątrz,
przeskakując się między sobą w chęci, by wyjść. Zbiegły po schodach przede
mną, skomląc, kiedy dotarły do zamkniętych drzwi u stóp schodów.
Zbiegłam powoli za nimi. Mogłam być przepełniona jedną
z najpotężniejszych magii we wszechświecie, ale wciąż byłam niezgrabną
kaczką, tak samo jak każda ciężarna kobieta na świecie. Wreszcie dotarłam
do stóp schodów i otworzyłam drzwi.
Psy utworzyły kolejny zawał w foyer, gdzie ostatnie drzwi, tym razem
całe ze szkła, stanowiły pierwszy próg pomiędzy mną i tym co moje,
a wszystkim co okropne, czającym się na zewnątrz. Udało mi się przesunąć
psy na jedną stronę, żebym mogła otworzyć drzwi. Zbiegły po przedniej
Tłumaczenie: karolciaka
Korekta: czarymery
Strona 5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin