Johansen Jorunn - Tajemnica Wodospadu 55 - Na zawsze razem.pdf

(824 KB) Pobierz
Jorunn Johansen
Tajemnica Wodospadu 55
Na zawsze razem
Rozdział 1
Fiński Las 1894
- Helgo! Helgo! - Amalie delikatnie potrząsnęła ramieniem kobiety.
- Śpisz?
Gdy jednak przyłożyła ucho do jej klatki piersiowej, nie usłyszała
bicia serca.
Boże drogi, Helga nie żyje!
Amalie cofnęła się z niedowierzaniem. A więc stało się wreszcie to,
czego od dawna się obawiała. Straciła Helgę, która była dla niej jak
matka. Przysiadła na brzegu łóżka, ujęła zimną dłoń służącej i
pogłaskała ją z czułością.
- Kochana Helgo. Mam nadzieję, że już nic cię nie boli. Wiem, że
byłaś już zmęczona - wyszeptała i zapłakała.
Nie wiedziała, jak długo tak siedzi przy zmarłej i łka. Serce jej
krwawiło, cała dygotała, w końcu ogarnęło ją odrętwienie. Gdy
popatrzyła na Helgę, wydawać by się mogło, że staruszka po prostu
zasnęła, lecz niestety. Jej ukochana Helga odeszła na zawsze.
- Amalie, kładź się już.
Spojrzała w stronę drzwi. To był Ole, ona jednak nie miała siły mu
odpowiedzieć. Ukradkiem otarła łzy i wstała. Znalazła świecę, ustawiła
ją na szafce nocnej i zapaliła. Mężczyzna po chwili się wycofał.
- Niedługo wrócę - szepnęła, jakby służąca mogła ją usłyszeć.
Potem niepewnym krokiem wróciła do sypialni. Gardło miała
ściśnięte, serce biło jej jak młotem. Żałoba całkiem ją przytłoczyła.
Ole właśnie się rozbierał. Zdjął sweter i nalał wody do miednicy.
Nie patrzył na nią, pogrążony w swoich myślach.
- Ole, muszę ci coś powiedzieć. Dopiero teraz na nią zerknął.
- Amalie, ty płaczesz?
- Tak. Helga nie żyje, Ole. Umarła w swoim łóżku.
- Co ty mówisz? Jesteś pewna? - Przeczesał włosy dłonią, a ona
dostrzegła zdumienie w jego oczach.
- Naprawdę.
Rozpacz dopiero teraz znalazła swoje ujście i Amalie rzuciła się z
płaczem na łóżko. Helgi nie ma! Już nigdy nie usłyszy jej głosu. Nigdy
nie spojrzy w jej dobre oczy. Nie, to niemożliwe!
Ole usiadł koło niej i pogłaskał ją po plecach.
- To przykre. Ale oboje wiedzieliśmy, że ten dzień kiedyś
nadejdzie. Helga miała już swoje lata i długie życie za sobą.
Powinniśmy myśleć raczej o tym, że teraz jest jej dobrze - przemawiał
łagodnie.
Amalie jednak rozpłakała się jeszcze żałośniej.
- Zajrzę do niej - oznajmił, a wtedy ona zerwała się z miejsca i
otarła łzy przedramieniem.
- Idę z tobą. Powinniśmy pożegnać się z nią we dwoje. Stanęli obok
siebie przy łóżku zmarłej. Ole ujął rękę żony, długo milczeli. Słowa
były niepotrzebne, Amalie wreszcie poczuła wewnętrzny spokój.
Spokój, który ogarnął jej serce. Wpatrywała się w migoczący płomień
świecy, którą zapaliła.
- Jak tu cicho - szepnął, nie chcąc zakłócić nastroju. - Niech
spoczywa w pokoju.
- Popatrz na nią, wygląda jakby spała. Pokiwał głową.
- Zasnęła snem wiecznym - rzekł zduszonym głosem, a po jego
policzku spłynęła łza. - Musimy powiedzieć o tym dzieciom - dodał.
- Tak, powinny się z nią pożegnać.
- Chcesz ją sama umyć i przebrać?
- Tak, Ole. Helga była dla mnie jak matka, więc to ja powinnam to
zrobić - powiedziała. - Ale teraz pójdę już po nie.
- Dobrze. Ja tu zostanę.
Amalie poszła zawiadomić dzieci. Powoli kładły się już spać, ona
zaś zebrała je wszystkie w korytarzu i zbolałym głosem powiadomiła o
śmierci Helgi.
- Zanim tam wejdziecie, chcę, żebyście pamiętali o tym, że Heldze
jest teraz dobrze - powiedziała, przełykając ślinę.
Dziewczynkom, Helen i Victorii, zaczęły drżeć kąciki ust i po
chwili z ich oczu popłynęły łzy. Chłopcy stali z kamiennymi twarzami.
Amalie wiedziała, że również walczą, by się nie rozpłakać.
- To bardzo smutne, dobrze to rozumiem. - Starała się ich
pocieszyć.
- Dlaczego, mamo? - załkała Helen.
- Ja tam nie wejdę - odezwała się Victoria i uciekła do swego
pokoju. Amalie ją rozumiała. Victoria potrzebowała czasu, by się
oswoić z tą przygnębiającą wiadomością.
- Wejdziecie do niej? - zapytała, spoglądając na pozostałe dzieci.
- Tak - odpowiedziały zgodnie.
Amalie otworzyła drzwi, dzieci weszły do środka. Ole wciąż stał w
tym samym miejscu z pochyloną głową, złożył dłonie w modlitwie za
służącą.
Zostawiła ich samych i zeszła na dół do kuchni po świece. Osunęła
się na ławę i oparła głowę o stół. Znowu łzy napłynęły jej do oczu.
W końcu jednak wzięła się w garść i ruszyła powiadomić Maren i
Juliusa. Wyszła na dziedziniec, a po chwili pukała już do ich drzwi. W
oknie mignęła jej sylwetka zarządcy.
To on jej otworzył. Na widok gospodyni uniósł brwi.
- Amalie, co się stało? Przecież.... ty jesteś tylko w koszuli...
- Julius... Nie wiem, jak wam to powiedzieć, ale... Chodzi o Helgę.
Ona... Ona nie żyje.
Przez jego twarz przemknął cień, odwrócił głowę i zawołał żonę.
Maren przybiegła natychmiast. Ona także była już gotowa do snu.
- Co się dzieje?
Kiedy Julius powiedział jej o śmierci Helgi, Maren zwiesiła
ramiona.
- Tego się obawiałam. Czułam, że coś z nią nie tak. Helga szepnęła
coś dzisiaj o tym, że jest gotowa do drogi, ale ja ją tylko skarciłam. Mój
Boże!
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
- Nie chciałam cię niepokoić. Zresztą nie pierwszy raz Helga tak
mówiła.
- No cóż... Możecie do niej pójść. Dobrze by było, gdybyśmy
dzisiejszej nocy przy niej czuwali - rzekła. - No i zawiadomię
parobków. Lars pojedzie z tą wiadomością do Kajsy.
- Dobrze. Już się zbieramy.
Amalie odwróciła się i udała do Larsa i Berte. Wyjaśniła im, co się
stało i poprosiła, by mężczyzna bez zwłoki przekazał wiadomość
Kajsie. Wychodząc, usłyszała, że Berte płacze.
Kajsa stała przy łóżku Helgi i raz po raz ocierała płynące łzy. Nie
mogła uwierzyć w to, że staruszka nie żyje. A jednak. Pocieszeniem
było jedynie to, że Helga po prostu zasnęła. Miała spokojną śmierć.
Matka zdążyła umyć i przebrać zmarłą, Helga wyglądała teraz
bardzo dostojnie.
Był środek nocy, w Tangen jeszcze nikt nie spał. Wszyscy pogrążyli
się w żałobie i czuwali przy zmarłej.
Kajsa siedziała przez jakiś czas przy łóżku Helgi, w końcu jednak
wyszła z jej pokoju. Na schodach napotkała Amalie.
- Wracam już do domu, mamo. Parobek czeka na mnie na
dziedzińcu.
- Rozumiem, dziecko. Jedź, jedź i połóż się spać.
- Zobaczymy się jutro.
- Chcemy pochować Helgę jak najszybciej, nie robiąc wokół tego
szumu. Nie będziemy urządzać stypy. Wiem, że Helga by sobie tego nie
życzyła.
- Pewnie nie.
- Będzie tak, jak chciała - dodała Amalie i skierowała się ku
sypialni Helgi, a jej ciężkie kroki odbijały się głuchym echem od ścian.
Kiedy Kajsa wracała do domu, nadal nie mogła powstrzymać
napływających do oczu łez. Nagle wydało jej się, że gdzieś w oddali
słyszy głos staruszki. „Nie płacz, moje dziecko. Teraz jest mi dobrze.
Należy mi się odpoczynek."
Otarła oczy i poczuła wielki spokój. Miała wrażenie, jakby Helga
pogłaskała ją po ramieniu na pocieszenie. Kajsa zamknęła oczy,
wsłuchując się w skrzypienie kół.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin