Antoniewicz_Karol_ks_-_Kazania_o_Matce_Boskiej_-_Tom_2 b.pdf

(21326 KB) Pobierz
KAZANIA
Ks. KnROLFi HMTONIEWICZn
TOWARZYSTWA JEZUSOWEGO,
zebriu
.
K s . J A N B A D E N I T . J.
WYDANIE TRZECIE PRZEJRZANE I POMNOŻONE.
TOM DRUGI
K A Z A N I A O M A T C E B O S K IE J .
KRAKÓW.
NAK
ŁADEM W DAW
Y
NICTW
1906.
JEZUSOW
E
F a c u lta s R. P . P r o v in c ia lis .
Ego Wlodimiriis Ledóchowski, Praepositus Provincialis Prov. Oalicianae
Societatis Jesu, poiesiale ad hoc mihi facta ab A. R. P. N. Ludovico Martin Prae-
posito Generali eiusdem Societatis, facultatent concedo, ut opus sub titulo: -Kazania
N a N iepokalane P oczęcie Matki Boskiej.
Craeoriae, 12
1905.
W lodimirus Ledóchowski S. J.
O w ydaw aniu có rek za mąż.
Dobra i zla niewiasta; dobra i zta matka. - Dobrą matkę los córki najbardziej
niepokoi.
A skądże tyle tueszc/ąśhwych małżeństw?
Nieraz przyczyną matka
samolubna, na ziemskie tylko dobra się oglądająca, na majątek, imię. — Próżne
nadzieje i wymówki lekkomyślnej matki. - Handel sercami. - Zewnętrzny blask,
wewnętrzna pustka. — Tylko przez dobre matki i córki odrodzić się może nasz
wiek.
Wychowanie dla Boga, nie dla świata.
Wydaj córkę, a wielką rzecz spra­
wisz, a oddaj ją za człowieka roz­
tropnego.
(Ekkl. VII, 271
.
Przez kobietę wszystko złe padło na nas, - przez niewiastę speł­
niło się odrodzenie i zbawienie nasze. Pycha i nieposłuszeństwo Rwy
zgubiły świat, — posłuszeństwo i pokora Maryi świat zbawiły. Ach!
i dzisiaj to widzimy. Zła niewiasta jest zgubą, zgorszeniem, prze­
kleństwem dla całej rodziny swojej; dobra niewiasta jest zbawieniem,
odrodzeniem, błogosławieństwem dla całej rodziny swojej i dla ca­
łego kraju. Nikt tyle dobrego na świecie nie uczyni, co dobra matka,
bo to, c o ona zaszczepi, jeszcze w dalekich pokoleniach odzywać się
będzie; nikt tyle złego sprawić nie może, jak zla matka, bo ten zaród
złego, który ona rzuci w serce dziecka, w najpóźniejsze czasy owoców
śmierci wydawać nie przestanie. I o tern parę słówek.
Obchodzi dziś Kościół uroczystość N. Panny Maryi. Każda uro­
czystość Kościoła powinna nam służyć na to, abyśmy się zgromadzali
w świątyni Boga naszego, utwierdzali się mocniej w wierze i poprawili
życie nasze; więc przy dzisiejszej uroczystości jedną smutną a gorzką
prawdę wezmę pod rozwagę.
N. 5229.
REIMPRIMATUR.
E c u rla P rincipia Episcopi.
Cracoviae, die 16 Novembris 1905
iL f S)
t J. Card. Puzyna.
-
Gdybym zapytał jakiej matki, która już dorosłą ma córkę, co ją
najbardziej niepokoi, czem najczęściej myśli jej zajęte? — zdaje się,
źe odrzekłaby: „Ach! los dziecka mego, przyszłość tej córki mojej
jest celem wszystkich prac moich, przedmiotem wszystkich myśli
moich! Obym mogła widzieć to dziecko szczęśliwcm, obym mogła
pobłogosławić ją do ślubu idącą i nie zestawiać na cudzej opiece!“
Tak! życzenie to sprawiedliwe — i któraby matka inaczej mówiła
i myślała, niegodnaby była świętego imienia matki. Bo, jeśli każdego,
który cłioć cień szlachetności i uczucia posiada, obchodzi los takiej
niewinnej młodej osoby, chociaż mu zupełnie obcej i obojętnej, i jeśli
dla tej wzajemnej miłości, która tak ścisłym węzłem w Bogu nas
łączy, każdy podług sił i możności dopomagać jej powinien, cóż do­
piero mówić o matce, która żyje więcej życiem dziecka niż własnem,
bardziej boleścią dziecka cierpi, niźli własną?
A jednak, pomim o tego wszystkiego, pomimo wszystkich naj­
lepszych chęci, starań, życzeń, zabiegów, przezorności, tak mało szczę­
śliwych małżeństw na świecie!... chociaż temu, co tylko powierzchownie
0 rzeczach sądzi, może przeciwnie się wyda, — temu, który nie wie,
na czem szczęście polega małżeńskie, który nie mając serca i czucia,
sądzi, że uroda żony i bogactwo męża związek ten szczęśliwym
uczynić musi. Jakaż więc przyczyna tylu nieszczęśliwych, niedobranych
małżeństw ?
Prawda! częstokroć ani matki, ani córki winić nie można —
1 o takich małżeństwach nic mówimy, tak bolesnych nie dotykamy
stosunków, — tych goryczy, które nie z własnej winy, ale z dopusz­
czenia boskiego na was padną, osądzać do nas nie należy. Tu tylko
zawołać możemy w upokorzeniu i wyniszczeniu serca: O, Boże! jakże
niepojęte, niezgłębione są sądy Twoje i drogi Opatrzności Twojej!
Cierpię, Boże, ale to wiem, że cierpię za wolą i wiedzą Twoją, —
wiem, że Ty nie chcesz mej zguby, ale zbawienia mego, i jeśli do
tego drogą krzyża mnie prowadzisz, tą drogą, którąś Ty sam szedł
i Matka Twoja i wszyscy wybrani Twoi, nie narzekam, lecz, choć
ze łzami, dzięki za ten krzyżyk Ci składam!
Ale, niestety, często, bardzo często przyczyną jest — kto? matka
sama! Czyż może być boleśniejszy widok nad ten, który, niestety,
często, bardzo często oczom naszym się przedstawia: jako matka
z rozwagą, z zimną krwią szczęście, serce, duszę dziecka swego, córki
swojej, ofiarowuje, poświęca na ołtarzu miłości własnej, samolubstwa
i próżności swojej! Ileż to jest matek, które sądzą, iż z córką, dzieckiem
swojem, obchodzić się mogą, jak z rzeczą jaką sprzedażną! - „Mam
3
-
prawo do tego, bo to moje dziecko, i tego prawa nikt mi odjąć nie
może!" — Czy tak? to już Bóg do tego dziecka żadnego prawa nie­
ma? Więc powinnaś wiedzieć, jeśliś, niestety, dotychczas tego nie
wiedziała, że twoje prawo jest ograniczone, — że masz prawo, lub
raczej, że masz obowiązek czuwania, pracowania nad szczęściem do-
czesnem i wiecznem dziecka twego; ale do tego, abyś, dogadzając
sobie, to dziecko nieszczęśliwem uczyniła, do tego nie masz żadnego
prawa.
Jakież widoki powodują tobą, gdy chcesz wydać córkę za mąż? —
„Szczęście dziecka mego!" — Ale czy wiesz, komu żądasz, aby ona,
może przeciw woli, wbrew życzeniu serca, wieczną zaprzysięgła wier­
ność? — „O, wiem dobrze; przezorna w tej mierze, dowiedziałam
się o wszystkich stosunkach narzeczonego! Kazałam sobie przedstawić
wyciąg tabularny; żadnego nie ma długu, ą majątek piękny; ma
jeszcze bogate ciotki, stryjów bezdzietnych; on po nich dziedziczyć
będzie; dom najmodniej urządzony, ogród prześliczny; w tym względzie
nic do życzenia nie pozostaje?. — Dobre to wszystko! ale ani dom,
ani ogród mężem jej- nie będzie! Jakież są osobiste zalety jego? —
„O! i o tern pamiętałam. Jest on zacnego i sławnego rodu; imię jego
wszędzie wstęp mu uczyni". — Dobrze! ależ nie imię, lecz człowiek,
który je nosi, będzie jej mężem, a cnoty przodków jego niewiele jej
pomogą, jeśli onycli wraz z imieniem nie odziedziczył. - „Lecz to
zaszczyt mieć takiego zięcia; on i drugim dzieciom pomoże do po­
sunięcia się w świecie".
Rozumiem! to ty córkę, tak ukochaną, chcesz uczynić szczeblem
tej drabiny, po której będzie się pięła w górę próżność twoja!?
Prawda! piękny majątek, uczciwie nabyty, nie jest do wzgardzenia;
wielkie, sławne imię, z którem wielkie cnoty się łączą, wzbudza usza­
nowanie i wkłada równocześnie na tego, który je nosi, wielki obowią­
zek naśladowania cnót przodków swoich. Ale jeśli on tego nie czyni,
nie pełni tego obowiązku, jeśli żadnych osobistych nie ma zalet? —
„O, ma; przekonałam się o tem! On w każdej kompanii znaleźć się
umie najlepiej; on jest duszą, ożywiającą każde towarzystwo; niejedna
matka pozazdrości mi takiego zięcia!" — To chyba matka, która tak
myśli, jak i ty. Ale czy to wszystko, co o nim wiesz? Oj! bardzo
to czcze zalety, jeśli innych nie ma. Tu rozum, doświadczenie, roz­
tropność i miłość twoja działać powinna. Jeśli kiedy, to teraz okaż
się być matką; wszystkie boczne widoki odłóż na stronę, zapomnij
o sobie, a myśl tylko o szczęściu przyszłem dziecka twego. Poznaj
więc wszystkie skłonności, nałogi, zasady przyszłego męża twej córki. —
»Ach! on właściwie żadnych jeszcze zasad nie ma; on taki miody;
a kto się ożeni, ten się odmieni". — Ale czy na lepsze, czy na gorsze?
To ty ze szczęściem twego dziecka chcesz grać w dyabelka? On się
poprawi ze swych błędów? O, posłuchaj dobrej rady: między błędem
a błędem, nałogiem a nałogiem jest wielka różnica. Jeśli on teraz,
kiedy mu idzie o to, aby pozyskał rękę i serce dziecka twego, błądzić
nie przestaje, — jeśli on teraz woli czas swój spędzać przy kartach
i kieliszku, niż w domu swoim , — jeśli on może nie poprzestaje roz­
pusty teraz jeszcze, gdy tylko jeden obraz, jedna miłość powinnaby
wypełniać całe serce jego i zajmować myśli, jakby szczęśliwą uczynić
tę, której przyjacielem, opiekunem, mężem ma zostać, - czy sądzisz,
że kiedy już nie będzie miał czego się obawiać, stanąwszy u kresu
życzeń swoich, że on wtedy się odmieni? Oj! mała nadzieja! Że córka
młoda, niedoświadczona, a osobliwie przy tern modnem wychowaniu,
jakie od ciebie odebrała, da się zbałamucić, cóż dziwnego! - ale
matka inaczejby myśleć powinna! — „On dziecko moje tak kocłia,
że dla niej gotów wszystko uczynić!" — Skądże to wiesz? - „Ach!
czy to raz jeden on tak gorąco się oświadczał!" — Oj! ostrożnie!
słowa nic nie kosztują, i częstokroć najwymowniejsze oświadczenie,
gdzie serce twarde, zimne i obojętne, i często najpiękniejsze uczucie
tylko milczeniem się zdradza. Może, gdy tak gorąco dziecku twemu
swą miłość oświadcza, przed chwilką jeszcze goręcej oświadczał się
cudzej żonie, chcąc ją do zbrodni nakłonić! Ot! jeśli oświadczenie
i miłość jego prawdziwa, to uczynki słowom odpowiednie być po­
winny!
A może on z tych samych powodów stara się o córkę twoją,
z jakich ty starasz się o niego? Bo to wstyd i hańba w naszych
czasach, że nieraz matki pierwszy krok czynią, — pierwsze się oświad­
czają, że mają córkę na zbyciu. To z obu stron handel, a towarem
jest tu serce niewinnej dziewicy! Nie rozczulaj się, nie rozrzewniaj
tak bardzo nad losem nieszczęśliwycli niewolników, których wolność
i ciała zaprzedają, bo ty serce i duszę dziecka sprzedajesz i modne
salony uczyniłaś targowicą niewolnic, jak w Carogrodzie! Ów narze­
czony - mówisz — kocha dziecko twoje; a może to jego próżność
zakochała się w imieniu twej córki, jego chciwość w jej posagu, jego
rozwiązłość w jej urodzie? Przenieś to imię, te wdzięki na ową biedną
dziewczynę, którą nieszczęśliwą uczynił, a odstąpi od dziecka twego.
Kocha twą córkę tyle, ile tę wieś, co ma ona w posagu, a może
i mniej, boby twej córki bez wsi nie wziął, ale wieś bez córki zarazby
przyjął.
„Niech się tylko ożeni, to g o żona przeistoczy!" — Prawda!
dobra żona dużo, bardzo dużo uczynić może łagodnością, cierpliwością,
pokorą i modlitwą; ale to się nie zawsze udaje. Lecz mówmy szczerze:
czyś takie dała wychowanie córce, abyś mogła podobne rościć sobie
nadzieje? czyż raczej nie powinnabyś takiemu ją powierzyć człowie­
kowi, coby jej niemałe m ógł poprawić przywary? Ona najczystszą
francuszczyzną nie przygłuszy w nim głosu namiętności; ona naj­
czulszym śpiewem nie wieje w duszę jego zasad tych cnót, których
znać nie chce; ona najzgrabniejszym tańcem nie zwiąże nóg jego,
aby za domem nie chodziły szukać zabronionych uciech! Miłość bez
szacunku i poważania prędko zgaśnie, bo taka miłość jest tylko
w zmysłach, a nie w sercu, — i ta cała uroda dziecka twego czło­
wiekowi podłego serca tak prędko zpowszednieje i obojętną się stanie,
że najszpetniejsza twarz więcej g o zajmie, niż uroda żony — właśnie
dlatego, że żoną jego jest!
Ale rzecz najważniejsza, na którąby każda matka dobrze uważać
powinna, a nad którą, niestety, mało która się zastanawia i tak lekce
ją sobie waży, jak i ten, któremu chce powierzyć szczęście dziecka
swego, jest względem Boga. Kto Boga nie czci i nie szanuje, ten
i dziecka twego szanować nie będzie; kto Boga zdradził, ten bez
skrupułu zdradzi i dziecko twoje. I ty chcesz oddać pod opiekę córkę
twoją temu, na którego głow ie cięży gniew boski? temu, który świę-
tokradzką spowiedzią i komunią, dla formalności przed ślubem odbytą,
ostatnią pieczęć przyłożył odrzuceniu swemu?! Jeśli córka twoja przed
ślubem Boga nie znała i nic kochała, przy takim mężu znać Go
i kochać pewnie się nie nauczy. Biedne to będzie małżeństwo i biedne
dzieci w niem na świat wydane będą! - w domu tym będzie pełno
blasku, łiałasu i wesela, ale w duszy i sercu pusto i tęskno! Jeśli zaś
córka twoja Boga znała i kochała, to mąż bez wiary
za
zbrodnię jej
to poczytywać będzie. On w najświętszem jej przekonaniu ranić będzie
jej serce; ale natomiast żadnego jej nie uczyni wyrzutu, gdy po całych
dniach i nocach będzie się włóczyła po wizytach i zabawach, choćby
wiedział, że cnota jej zagrożona; co gorzej, on ją sam na niebezpie­
czeństwo narażać będzie, aby m ógł swobodniej chodzić krętemi dro­
gami, - ale gdy do kościoła pójdzie, pełno krzyku i hałasu! On na
próżną wystawę i błyskotki pozwoli jej trwonić majątek, — ale gdy
jałmużnę dać zechce, wyrzucać jej będzie marnotrawność. On najplu-
gawszych romansów będzie jej sam dostarczał, byłe tylko książki do
nabożeństwa nie widział w jej ręku. O! ileż to cnoty i wytrwałości
potrzeba, aby najlepsza z prawej nie zeszła drogi! Ale jeśliś ją ty na
takie wystawiła niebezpieczeństwa, abyś własnej dogodziła próżności,
matko, pamiętaj, ciężka będzie śmierć twoja, straszny sąd twój!
O, matko! kochaj nie siebie w dziecku, ale dziecko twoje, abyś spo­
kojnie umierać mogła i aby błogosławieństwa dzieci, wnuków i pra­
wnuków twoich z tobą do grobu wstąpiły! Kochaj tak dziecko twoje
na ziemi, abyś je na wieki kochać mogła! O! pamiętaj, że to dziecko
rzuci się może łzami zalane na twoje łono, opowiadając ci wszystkie
boleści swoje, a jeśli delikatność i szlachetność usta jej zamknie, to
sumienie aż nadto głośno wołać będzie: „Tyś, matko, sprawczynią
mych boleści!“ O! pamiętaj, że jeśli w tej okropnej walce ulegnie
i pójdzie drogą zbrodni, sumienie wołać ci będzie we dnie i w nocy:
„Tyś zabiła duszę dziecka swego!" Jeśli zwycięży, ale zwycięstwo
życiem przypłaci, będziesz szła za jej trumną - z wyrzutem: „Tyś
zabiła dziecko swoje!"
O, matki dobre, jakich tu w tym momencie jest wiele! niechaj
Bóg wam błogosławi i stokrotnie wam wypłaci błogosławieństwem
dzieci waszych i całego kraju, coście dla dzieci tych i kraju całego
dobrem dzieci waszycłi wychowaniem uczyniły! Niechaj imię wasze,
błogosławione w niebie, błogosławione na ziemi, żyje w najpóźniejsze
pokolenia, przyświecając im, jako jasna pochodnia! Przez dobre matki
i dobre córki odrodzić się może wiek nasz. O! pamiętajcie, jak wielkie
jest to zadanie wasze! — ale i nie mniejsza będzie nagroda wasza.
Rozstrzelone myśli i dążności wasze ześrodkuje w jeden punkt: dobre
wychowanie dzieci waszych, bo to jest pierwszym, najświętszym obo­
wiązkiem, w którego pełnieniu nie spuszczajcie się na nikogo! Za­
nadto kochać, zanadto czuwać nad dzieckiem waszem nie możecie.
Nie chowajcie dzieci waszych, aby się światu, ale aby się Bogu po­
dobały, a wtenczas Bóg błogosławić będzie i wam i dzieciom waszym,
a przez was i dzieci wasze, całemu krajowi. Jeśli dla świata dzieci
chować będziecie, świat i Bóg niemi wzgardzi; jeśli dla Boga wycho­
wywać będziecie, świat je szanować i czcić będzie. I z pociechą złożysz
w godzinie śmierci ręce twoje na tę głowę, na której błogosławieństwo
ludzkie i boskie spoczywa! Amen.
N a św ięto N a ro d zenia N. P an n y M aryi.
O w y chow aniu dzieci.
Dziewiętnaście wieków minęło, gdy radością i weselem napełnił
się domek Joachima, bo oto w tym dniu urodziło się małe dziecią­
tko. A na tę dziecinę cale niebo z radością i czcią spoglądało; przed
tą małą dzieciną cala piekieł zadrżała potęga. Bo ta mała dziecina
była to Marya — ta najpotężniejsza niewiasta, co miała zetrzeć głowę
węża piekielnego - ta jutrzenka, która poprzedzała przyjście słońca
sprawiedliwości — ta gwiazda jasna, która błogiem swem światłem
rozwidnić miała ciemność nocy, ciążącą na całej kuli ziemskiej. Ta
mała dziecina była to Marya.
Wielki, święty, błogosławiony to dzień przyjścia na świat Naj­
świętszej Maryi Panny! Ale świat na to radosne zdarzenie tak zimny,
obojętny, oziębły! Odzież radośne okrzyki? gdzież tłumy ludu, dzięki
Bogu zanoszącego? gdzież wdzięcznych serc odgłosy, pod sklepienia
wzbijające się nieba, że przybyła nakoniec ta chwila, która dała światu
Matkę Zbawiciela — że przybył ten dzień, w którym się zbliżało,
w którym się rozpoczęło dzieło zbawienia ludzkiego? Ludzie zawsze
ludźmi - zawsze ta sama obojętność względem najwyższej sprawy.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin