Krew we Fryzji Wschodniej - Klaus Peter Wolf.docx

(513 KB) Pobierz
Wolf Klaus-Peter - 02 - Krew we Fryzji Wschodniej

C:\scr\2.png

 

 

 

Klaus-Peter Wolf

 

 

Krew z Fryzji Wschodniej


              Inspektorat policji w mieście Aurich, jak również opisane w tej książce krajobrazy, promy, budynki i restauracje rzeczywiście odnaleźć można we Fryzji Wschodniej. Lecz chociaż niniejsza powieść osadzona jest w realnie istniejącej scenerii, to jednak akcja i bohaterowie zostali przeze mnie wymyśleni. Ewentualne podobieństwa do rzeczywistych osób czy organizacji są zatem czysto przypadkowe i nie były zamierzone.

 


              ANN KATHRIN KLAASEN siedziała na tarasie w swoim plażowym koszu i wpatrywała się w ekran telefonu komórkowego. Była tak bardzo zatopiona w myślach, że nie zauważyła, jak ktoś ją obserwuje.

              Mężczyzna minął jej dom, idąc spacerowym krokiem. Ukłonił się. Jego atutem było to, że niczym się nie wyróżniał. Ludzie patrzyli na niego i natychmiast o nim zapominali. Już wiele czasu spędził w jej pobliżu, będąc niemalże niewidzialnym.

              Tak, był tego pewny: podjął wtedy słuszną decyzję. Na początku znał ją tylko z gazety i z kilku migawek telewizyjnych, gdzie bynajmniej nie sprawiała wrażenia kobiety u kresu sił.

              Od tamtego czasu zebrał o niej wiele informacji. Dziennik „Ostfriesischer Kurier” poświęcił jej niemal całą stronę - słynnej pani komisarz, która dzięki swej umiejętności wczuwania się w ludzką psychikę pojmała seryjną zabójczynię1.

              Podobało mu się, jak Ann Kathrin Klaasen mówiła o tamtej morderczyni: rozumiała jej motywy, pojmowała, co się wydarzyło. Była lepsza od niejednego psychologa.

              Tak, podjął słuszną decyzję. Ona zrozumie także jego - i obojętne jest, za jak odrażające uzna te morderstwa reszta świata.

              NA POCZĄTKU Ann Kathrin Klaasen czuła się głupio, kontaktując się z własnym synem za pośrednictwem SMS-ów. Ale teraz cieszyła się, gdy on w ogóle jej odpowiedział. Chociaż możliwości komunikacji stają się coraz lepsze, ludzie coraz rzadziej rozmawiają ze sobą. Ona w każdym razie odnosiła takie wrażenie.

              Już dawno przestała dzwonić do swojego syna na telefon stacjonarny. Za każdym razem bała się, że słuchawkę podniesie Susanne Möninghoff, nowa kochanka jej byłego męża, i swoją obraźliwą uprzejmością rozdrapie zabliźnione rany.

              Jednak również kontakt z Eike przez komórkę robił się coraz trudniejszy. Całymi dniami słyszała tylko: The person you are calling is not available. Potem wyjaśniał jej, że wyładowała mu się bateria, a on zgubił ładowarkę. Z kolei na jej wiadomości tekstowe nie odpowiadał, bo jak twierdził, nie doładował sobie karty.

              Głupio się czuła, gdy go tak ścigała. Miał trzynaście lat i był jej synem. Miotała się między uczuciem, że go zaniedbuje, a uczuciem, że jest zaniedbywana przez niego. Czy można ją było tak totalnie wymienić na kogoś innego? Czy kochanka jego ojca tak do końca zastępowała mu matkę? Czy Susanne Möninghoff była nie tylko lepszą kochanką, lecz na dodatek także lepszą matką?

              Ta myśl ją bolała. Łatwiej było uwierzyć, że jej mąż, Hero, używa swych wyuczonych psychologicznych sztuczek, by oddalić od niej syna. Jeśli rzeczywiście tak robił, to był w tym naprawdę świetny. Zwyciężył. I to na całej linii.

              WIATR WIAŁ z północnego wschodu.

              Miał wrażenie, że czuje zapach skóry Ann Kathrin Klaasen. Na chwilę zamknął oczy i wciągnął powietrze. Nauczył się, by do swych ofiar zbliżać się pod wiatr. W taki sposób mógł czuć ich zapach, a one nie mogły wyczuć jego obecności.

              Używała kremu z olejkiem z wiesiołka. Ale tu nie chodziło o sam krem. Już kiedyś wtarł sobie ten krem w ręce i powąchał skórę. Zapach w ogóle mu się nie spodobał. Krem rozwijał swój aromat tylko na skórze Ann Kathrin Klaasen. Również jej bielizna pachniała oszałamiająco. Był przekonany, że to nie proszek do prania, ale sama Ann Kathrin Klaasen nadawała swojej bieliźnie tę nutę zapachu. Jakże często wtulał twarz w jej majtki i głęboko wciągał powietrze…

              BYĆ MOŻE powinnam wyprowadzić się z tego wielkiego domu przy Distelkamp 13 - zastanawiała się Ann Kathrin Klaasen. Wszystko tutaj przypominało jej o Hero i o Eike. O tym, jak jej małżeństwo zostało poświęcone na ołtarzu walki z przestępczością.

              Tak, obydwoje robili dobrą robotę dla tego regionu. Hero pomagał swoim pacjentom prowadzić szczęśliwsze i mniej zniewolone życie oraz radzić sobie z traumami z dzieciństwa, podczas gdy ona zamykała w więzieniu złoczyńców i robiła wszystko, by każdy obywatel we Fryzji Wschodniej czuł się bezpiecznie. Ale z biegiem czasu byle podejrzany stawał się dla niej o wiele ważniejszy niż jej relacja z mężem i synem. Niechętnie się do tego przed sobą przyznawała, ale naprawdę tak było. I niewiele dawało obarczanie winą jej męża za to, że wolał zajmować się życiem uczuciowym swoich pacjentek niż własnej żony. Z pewnością lepiej znał tłumione tęsknoty swoich pacjentek niż jej samej.

              Ta myśl napawała ją wściekłością. Dobrze jej robiło, gdy mogła go obwiniać. Nawet jeśli nie było to sprawiedliwe. W swoim życiu zawodowym robiła wystarczająco dużo na rzecz sprawiedliwości.

              Zastanawiała się, jak to było z jej rodzicami. Czy i z nimi zbyt rzadko utrzymywała kontakt? Czy również jej matka całymi tygodniami czekała na telefon? Nie, całymi tygodniami z pewnością nie. Przynajmniej raz w tygodniu odzywała się przecież do matki.

              O ojcu myślała nieustannie. Gdy jeszcze żył, nie zdawała sobie sprawy, jak wiele dla niej znaczy. Od chwili gdy został zamordowany, wręcz zdominował jej życie. Nie troszczyła się o jego grób, ale nieustannie prowadziła z nim rozmowę. Zawsze gdy czekały ją trudne sytuacje, zapytywała siebie: co on by zrobił? Czasem słyszała wtedy jego głos albo czuła jego oddech.

              Na cześć ojca zawsze trzymała w swojej zamrażarce butelkę sznapsa marki Doornkaat. Obok niej dwa kieliszki, chociaż sznapsa zawsze piła sama. Tak jak on kiedyś.

              Ann Kathrin Klaasen wcisnęła klawisz szybkiego wyboru do Eike. Usłyszała sygnał. Chociaż tyle. Przynajmniej naładował baterię w komórce.

              Eike odebrał telefon już po drugim dzwonku.

              - Tak, mamo, co jest?

              Jego ton nie budził żadnych wątpliwości. Przeszkadzała mu w czymś. Prawdopodobnie powinna się cieszyć, że w ogóle odebrał, a nie wyłączył komórkę w chwili, gdy na wyświetlaczu pojawił się napis: „mama”.

              Zapadło krótkie milczenie, które odebrała jak coś bolesnego.

              - Chciałam tylko usłyszeć twój głos - powiedziała. Brzmiało to, jakby się usprawiedliwiała.

              - Właśnie się uczymy. Jutro piszę ważny sprawdzian. - Jego głos nie mógł już być bardziej spięty.

              Troskliwa matka w jej wnętrzu chciała oczywiście dowiedzieć się, z jakiego przedmiotu ten sprawdzian i z kim do niego kuje, ale jednocześnie obecna w niej policjantka kryminalna podejrzewała, że jego gorliwość w nauce była tylko wymówką, żeby się jej szybko pozbyć. Prawdopodobnie byli u niego w gościach kumple i mieli coś ważniejszego do roboty. Ale tak właściwie, to co?

              Nie wiedziała już nawet, czym interesuje się Eike. Czy miał przyjaciółkę? Czy to już czas na pierwszą miłość? Zachowała serdeczny ton głosu, starając się, by nie odczuł jej rozczarowania.

              - No to w takim razie lepiej będzie, jak zadzwonię później. Powodzenia! Trzymam za ciebie kciuki.

              Ta rozmowa jej nie pomogła. Pozostawiła ucisk w piersi. Ona, którą zawsze goniły terminy i często gnała przez dzień z poczuciem, że i tak nie upora się ze wszystkim, nagle nie wiedziała, co z sobą począć.

              Wypiła szklankę wody mineralnej, wyjęła z lodówki wątróbkę, pokroiła ją na równe części i wystawiła dla kota. Willi już od kilku dni się nie pokazywał. A podobno koty są tak bardzo wierne. W rzeczywistości świetnie wiedzą, gdzie dostaną coś do jedzenia i gdzie znajdą ciepłe schronienie.

              Ann Kathrin Klaasen kilka razy zamiauczała, ale chociaż bardzo się starała naśladować kota, to Willi się nie pokazał.

              Czuła się odrzucona - po prostu wykorzystywana. Także przez Williego.

              Pomyślała przez chwilę o szalonej morderczyni, która tak długo trzymała Fryzję Wschodnią w napięciu. Ann Kathrin postanowiła, że musi znowu ją odwiedzić. Między nimi dwiema zakiełkowało coś na kształt przyjaźni.

              Bo przecież w przeciwnym razie nie powierzyłaby mi swego kocura o imieniu Willi - rozmyślała Ann Kathrin. Naraz poczuła jakby ukłucie w okolicy żołądka. Czy tak nisko upadła, że - aby w ogóle mieć jakiekolwiek relacje osobiste - musiała kontaktować się z przestępcami odbywającymi karę? Udało się jej zdobyć zaufanie morderczyni. Ale utraciła zaufanie własnego syna.

              Otrząsnęła się i postanowiła, że pojedzie nad morze. Gdy była zbyt mocno uwikłana w osobiste problemy lub jakieś żmudne śledztwo, wiatr wiejący na nadmorskiej grobli już nieraz rozproszył jej myśli.

              PATRZYŁ ZA NIĄ, gdy pedałowała na swoim rowerze w kierunku grobli. Teraz dom był pusty. Osłonięty żywopłotami, stał na północy miasteczka Norden, zaraz przy torach kolejowych. Co najwyżej kilometr w linii prostej od morza. Nikt go tutaj nie zauważy. A tym bardziej po ciemku.

              HEINRICH JANSEN stracił czucie w stopach. Widział, że stopy mu drżą, ale nie miał już na to żadnego wpływu. Taśma, której używa się do przyklejania wykładzin, a którą jego nogi przymocowane były teraz do krzesła, wrzynała się głęboko w skórę.

              Był w rozpaczy. Z jednej strony niczego już się nie bał, a z drugiej strony miał nadzieję, że jego prześladowca niebawem wróci, bo wiedział, że inaczej długo nie pożyje. Głód i pragnienie tak go osłabiły, że co chwila tracił przytomność. Ale jeszcze gorsze było to, że gwałtownie potrzebował tych swoich cholernych lekarstw.

              Leżały niecałe dwa metry od niego na małym stoliku. Obok nich: szpicruta i pejcz. Mężczyzna, zanim zostawił go samego, postawił na stole szklankę wody, jak gdyby chciał go wyszydzić.

              Dobry Boże - modlił się Heinrich Jansen - dobry Boże, proszę nie daj mi umrzeć w ten sposób.

              NAWET O TEJ porze roku można było znaleźć samotne miejsca w okolicach nadmorskiej grobli. A jednak Ann Kathrin Klaasen pojechała swoim rowerem dokładnie tam, gdzie w pierwszej kolejności zjawiali się wszyscy turyści: czuła się najlepiej między pawilonem plażowym a kawiarnią Diekster Köken. Lubiła mieszkać w tym zakątku świata, który nieustannie oblegali turyści. Latem nadawali oni miasteczku Norden śródziemnomorską nutę. Ludzie siedzieli w kawiarnianych ogródkach przy deptaku handlowym i pili kawę, w sklepach panował tłok, nigdy nie było wolnych miejsc parkingowych, a droga między Norden a Norddeich była wiecznie zapchana. Mimo to cieszyła się, gdy turyści przyjeżdżali, i świadomie wyszukiwała miejsca oblegane przez nich. Z nikim nie rozmawiała i w żadnym razie nie chciała, by ktoś z nią rozmawiał. Bardzo lubiła płynąć w niedzielę z rzeką turystów, wtopiona w nią.

              Czy może być coś lepszego niż mieszkać tam, dokąd inni przyjeżdżają na urlop? - Tak powiedział kiedyś do niej ojciec. Tak bardzo chciałaby teraz z nim porozmawiać i zapytać o radę. Czy powinna walczyć o Hero - swojego męża? Czy powinna naprawdę spróbować go odzyskać?

              Uśmiechnęła się. A gdy przypatrywała się parce turystów obściskujących się na grobli, przypomniała sobie słowa ojca: Głupi biegają, rozumni czekają, a mądrzy robią, co zrobić mają.

              Czy tak faktycznie było? Czy musiała po prostu odczekać, aż Hero wróci do niej skruszony? Ale czy ona w ogóle jeszcze go chciała? Czy rzeczywiście przyjęłaby go z powrotem, czy jedynie odczuwałaby satysfakcję z tego, że jego nowy związek skończył się niepowodzeniem?

              A może lepiej byłoby otworzyć się na coś nowego? Jej kolega z pracy, Weller, zabiegał o nią we wzruszający wręcz sposób. Jednak, nawet jak na Fryzję Wschodnią, nie był Casanovą. Ale ostatnio zastanawiała się, czy nie powinna po prostu ulec jego staraniom. A choćby tylko na złość Hero! - pomyślała ponuro. On z pewnością pierwszy by się dowiedział, gdyby wdała się w romans z kolegą z pracy.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin