Bailey Rachel - Tajemnice kochanków.pdf

(530 KB) Pobierz
Rachel Bailey
Tajemnice
kochanków
Tytuł oryginału: Claiming His Bought Bride
L
T
R
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Lily Grayson położyła dłoń na wciąż jeszcze płaskim brzuchu. Uczucie
niepokoju ustąpiło. Mogła się spokojnie rozejrzeć po wysokiej na dwa piętra
sali balowej. Z sufitu spływały na dół srebrne i złote serpentyny, kwartet
smyczkowy przygrywał gościom, których było co najmniej dwustu.
Urodzinowe przyjęcie u milionera musiało mieć właściwą oprawę. Lily
jednak nie zjawiła się tu, by
świętować.
Szukała kogoś, z kim koniecznie
musiała porozmawiać.
Jeszcze nie tak dawno kochała tego człowieka. Niestety, przekonała
się,
że
nie można na nim polegać, więc tym bardziej nie wolno złożyć w
jego ręce losu nienarodzonego dziecka. Nazywał się Damon Blakely. Był
graczem giełdowym, człowiekiem wzbudzającym strach wśród mężczyzn i
uwielbienie przez kobiety.
Travis Blakely, którego sześćdziesiąte urodziny
świętowano
tak
hucznie, był rodzonym stryjem Damona. Lily niejednokrotnie gościła w
domu Travisa, choć nie przepadała za tymi wizytami. Teraz była tu po raz
pierwszy od trzech miesięcy, odkąd się przekonała,
że
nie ma sensu na niego
liczyć.
Pobiegła myślą do swej babci, która tego wieczoru musiała zostać
sama, chociaż fatalnie się czuła. Od kilku miesięcy dręczyło ją nawracające
zapalenie płuc. Pomimo złego stanu zdrowia nadal była niezwykle
samodzielna. Nie chciała zamieszkać razem z Lily, ponieważ niezależność
ceniła sobie ponad własne
życie.
Nie, nie teraz, skarciła się w myślach Lily. Nie mogę się rozpraszać.
Znajdę jakiś sposób,
żeby
się zająć babcią, ale nie mogę o tym teraz myśleć.
1
L
T
R
Należało jak najszybciej odszukać Damona.
Irytowały ją wystrojone kobiety, gwar rozmów i pobrzękiwanie
kieliszków. Wolałaby w tej chwili być gdziekolwiek, byle tylko nie na tym
przyjęciu. Niestety, Damon należał do tego
świata,
a Lily musiała z nim jak
najszybciej pomówić.
Nagle dostrzegła go. Stał na wprost niej, przystojny jak marzenie. Z
kieliszkiem w dłoni witał się z jakimiś mężczyznami, którzy mu zastąpili
drogę. Zamienił z nimi nawet kilka słów, ale nie spuszczał oczu z Lily.
Serce podskoczyło jej do gardła, dreszcz przeszył całe ciało.
Damon pożegnał swego rozmówcę, zrobił kilka kroków, ale znowu
ktoś go zatrzymał. Tym razem polityk, którego Lily znała nie tylko z pie-
rwszych stron gazet. Tak jak poprzednio, Damon chwilę rozmawiał z
gościem swego stryja, po czym pożegnał się i ruszył przed siebie. Zmierzał
wprost do miejsca, w którym stała Lily.
A więc i on mnie szuka, pomyślała. Odetchnęła z ulgą. Wsparta o
chłodną kolumnę przyglądała się zebranej w sali elicie Melbourne i
zastanawiała się, czemu niektórzy ludzie gustują w takim
życiu.
Lily nie
lubiła wystawnego rozgardiaszu, a jedyne czego rzeczywiście pragnęła, to
niezachwiane poczucie bezpieczeństwa.
Babcia, która ją wychowała, przez całe
życie
z trudem wiązała koniec
z końcem, a potem jeszcze musiała walczyć o dach nad głową, gdy jej
rodzony syn, a ojciec Lily przegrał w karty cały swój majątek.
Od zapachu perfum kręciło się jej w głowie. Nie była pewna, jak
Damon przyjmie wiadomość o ciąży. Wolałaby już stąd wyjść, ale nie
mogła się ruszyć z miejsca.
Na szczęście Damon prędko skończył rozmowę z politykiem. Odstawił
pusty kieliszek na tacę przechodzącego kelnera i w mgnieniu oka znalazł się
2
L
T
R
obok Lily. Wziął ją za rękę, pocałował w policzek.
Cześć,
Lily –
powiedział
swoim
głębokim
głosem.
Fantastycznie wyglądasz.
Krew jej uderzyła do głowy od tego komplementu, choć obiecywała
sobie,
że
nie będzie wrażliwa na piękne słówka.
Cześć, Damon – odezwała się, choć głos wydobywał się z niej z
trudem. – Ty też doskonale wyglądasz. Wspaniale się prezentujesz w
smokingu.
Miałem nadzieję – uśmiechnął się –
że
wolałabyś mnie oglądać
bez smokingu.
Wyobraźnia od razu podsunęła Lily wspomnienie rozgrzanych nagich
ciał splątanych w skotłowanej pościeli...
Lily zacisnęła zęby. Nie mogła sobie pozwolić na te wspomnienia.
Cofnęła dłoń. Zapewne nikt z gości tego nie zauważył, ale dla Damona był
to czytelny sygnał,
że
stracił prawo dotykania dawnej kochanki.
Nie obraził się i nawet się nie zdziwił. Zawsze był pewny siebie.
Lily poczuła,
że
musi natychmiast powiedzieć mu o ciąży, zanim
fizyczne pragnienie, które do niego czuła, całkowicie pozbawi ją rozumu.
Należało wyjść z tej przepełnionej sali i spokojnie porozmawiać na
osobności...
Chciałbym z tobą pomówić bez
świadków
L
T
3
R
szepnął
jej
Damon do ucha, jakby odczytał jej myśli.
Czyżby już się dowiedział? Niemożliwe!
powiedziała do siebie w myślach.
Najlepiej zaraz. – Damon znów wziął Lily za rękę, wyprowadził
z gwarnej balowej sali. Tym razem nie cofnęła dłoni.
Przeszli długim korytarzem do prywatnej galerii Travisa. Damon
Zgłoś jeśli naruszono regulamin