Wojewódzki Michał W tajnych drukarniach Warszawy 1939-1944.doc

(1798 KB) Pobierz
W tajnych drukarniach Warszawy 1939-1944

Michał Wojewódzki

W tajnych drukarniach Warszawy 1939-1944

Wspomnienia

 

 

Wydanie polskie 1976

 

 

Spis rzeczy:

Wstęp - Zbigniew Załuski.              3

I. WOJNA.              7

1. Mobilizacja.              7

2. Pierwszy raz w ogniu.              10

3. Na szlaku klęski 13 pułku.              12

4. Straszliwy nalot pod Jabłonną.              15

5. Warszawa broni się.              17

6. Krwawe wypady na Wał Gocławski.              19

7. W walkach o Grochów.              21

8. Jestem dowódcą reduty „Waszyngton".              22

9. Warszawa płonie.              24

10. W niewoli i powrót z niej.              27

II. CHCIAŁEŚ WOJNY, TO JĄ MASZ.              28

1. Kto zginął i kto ocalał.              28

2. Wyprawa przez zieloną granicę.              31

3. U profesora Essmanowskiego i Średnickich.              33

III. OCALAŁE DOKUMENTY.              36

1. Twórcy słynnych batalionów.              36

2. Rewelacyjny dokument: Kto ocalił „Miedzę”?              38

3. Jak ukradliśmy drukarnię.              39

IV. MOJA PIERWSZA TAJNA DRUKARNIA.              40

1. Podczas pierwszego etapu pracy w Polskiej Organizacji Zbrojnej.              40

2. Essmanowski rozstrzelany.              42

3. Redaguję „Dwa Dni".              43

4. Drukarnia na Marymoncie.              48

5. Wysyłam Francuzów do Paryża.              50

V. W TAJNYCH WOJSKOWYCH ZAKŁADACH WYDAWNICZYCH.              52

1. Poznaję szefa TWZW „Michała".              52

2. Teodor i Konrad.              54

3. Koledzy z poligraficznego „koncernu".              57

4. „Trójka", czyli Władek Pomorski.              62

5. „Dodatek nadzwyczajny".              66

6. Podrobione dokumenty dla kurierów.              69

VI. LUDZIE Z TAJNYCH DRUKARŃ.              72

1. Warsztat akcji „N".              72

2. Kolportaż enek.              74

3. Stracenie konfidenta gestapo.              75

4. Szwarcpresa w „Szóstce".              79

5. Jestem szefem „Siódemki".              80

6. „Kazimierz" - kierownik introligatorni.              82

7. Oryginalne drukarenki „Ludwika" z Australii.              84

8. Skąd braliśmy tony papieru.              85

9. Pochwała naszego dorobku.              88

10. Lokale kontaktowe.              89

VII. TRAGICZNY ROK              90

1. Śmierć Teodora.              90

2. Zakończyłem bitwę stalingradzką o dzień wcześniej.              91

3. Moja tragedia rodzinna.              92

4. Niedobry rok Średnickich.              94

5. Nowy zespól „Dwu Dni".              96

VIII. CUDEM OCALONY.              97

1. Strzały na Puławskiej.              97

2. Masowe egzekucje na ulicach Warszawy.              98

3. Pod opieką doktora „Prusa" - Witolda Rudowskiego.              99

IX. JESTEM SZEFEM «CZWÓRKI».              100

1. Nieoczekiwany awans.              100

2. W największej podziemnej drukarni.              101

3. Co produkowała „Czwórka".              102

4. Miesięcznie pięć ton tajnej prasy.              105

5. „Wyrzuty", co tydzień „wyrzuty".              105

6. Inżynier Kocjan.              107

7. Dromaderki, kolporterki.              108

8. „Lena" i jej zespół.              110

9. Halt! Halt! Na Karowej.              111

X. GESTAPO NA TROPIE DRUKARŃ.              111

1. Pierwsze uderzenie: Wpadka „Ósemki".              111

2. Rozmawiam przez telefon z gestapowcem.              112

3. Ten najgorszy dzień - 19 kwietnia 1944.              113

4. Zdrajca jest wśród nas?              114

5. Mimo zagrożenia pracujemy nadal.              115

6. Chwile odpoczynku w Chyliczkach.              115

7. „Czwórka" padła - ja znów ocalałem.              116

8. Pozostała tylko „Trójka".              117

9. Rekonstruujemy wpadkę „Czwórki".              118

10. Jak zginął zecer „Kazio".              120

11. Tragedia inżyniera Kocjana.              120

XI. PIERWSZE DNI POWSTANIA.              122

1. Szef TWZW na wolności.              122

2. Przed godziną „W".              124

3. Mam wydrukować 100 tysięcy „Biuletynu”.              125

4. Alarm: Dziś wybucha powstanie.              126

5. Szturm na gmach Poczty.              128

6. Pierwsza gazeta powstańcza.              130

7. Walka z czołgami.              131

XII. W PLACÓWCE NR 1.              132

1. W różowych kolorach.              132

2. Głuchoniemi zecerzy.              135

3. Nasz kwatermistrz.              136

4. Rusza maszyna rotacyjna.              138

5. Mała stabilizacja na placu Napoleona.              139

6. Wizyty interesujących ludzi.              141

7. „Wasyl" porwany z niemieckiego szpitala.              143

8. Człowiek, który produkował Błyskawice.              144

9. Kres wędrówki Wacka Janaszka.              145

XIII. WSZYSTKO WOKÓŁ PŁONIE.              147

1. Drukujemy powstańcze znaczki pocztowe.              147

2. Cenna publikacja.              148

3. Śmierć „Karola".              151

4. Ewakuacja na południe.              152

XIV. MOJE POŻEGNANIE Z KONSPIRACJĄ,              153

1. W drukarni pana Niedolistka.              153

2. Śmierć Olimpijczyka.              154

3. Kłopoty aprowizacyjne.              155

4. Dramatyczna przygoda „Fufcia".              156

5. Patrzymy w stronę Wisły.              157

6. Kapitulacja.              157

SPIS ILUSTRACJI.              159

 

„Moje relacje o pracy tajnych drukarń w Warszawie dotyczą tylko i wyłącznie podziemnych zakładów poligraficznych Armii Krajowej, z którymi zetknąłem się bezpośrednio. Poza nimi istniały, oczywiście, w okupowanej Warszawie liczne tajne drukarnie Polskiej Partii Robotniczej (PPR). Stronnictwa Ludowego ISL), Robotniczej Partii Polskich Socjalistów (RPPS), Wolność, Równość, Niepodległość (PPS), Stronnictwa Polskiej Demokracji (SPD), Stronnictwa Pracy itd. Nie trzeba bowiem zapominać, że w Warszawie ukazywały się dziesiątki pism konspiracyjnych. Polska Partia Robotnicza posiadała specjalny aparat zajmujący się drukowaniem i kolportażem pism wydawanych przez Komitet Centralny PPR: «Trybuny Wolności», «Trybuny Chłopskiej». Komórka ta nosiła nazwę: Centralna Technika PPR.

Kiedy czytałem relacje o pracy drukarń równych organizacji konspiracyjnych w Warszawie, mogłem stwierdzić, że zakłady te przeżywały podobne sukcesy i trudności, „cudowne” ocalenia i tragiczne „wpadki”, jak opisane przeze mnie drukarnie Tajnych Wojskowych Zakładów Wydawniczych. I jeszcze jedno: podziemne drukarnie warszawskie miewały wprawdzie różne - lepsze lub gorsze wyposażenie techniczne, mniej lub hardziej zręczne systemy maskowania, ale we wszystkich zakładach pracowali jednakowo dzielni pracownicy tajnej poligrafii, którzy niestrudzenie realizowali swoje propagandowe zadania w walce z okupantem."

 

 

Wstęp - Zbigniew Załuski.

 

Książka, którą przedkładamy czytelnikowi, przenosi nas w dawno minione okrutne i dumne czasy wojny I okupacji, okupacyjnego niepodległego życia i nieprzerwanej walki Polaków z najeźdźcą hitlerowskim. Jest ona i pamiętnikiem, zapisem ludzkiego losu jednostkowego, i reportażem swoistym, bo jakby „opowieścią sąsiedzką" o poznanych później losach kolegów, przyjaciół i nieznanych wówczas współpracowników; jest też popularnym i jedynym dotąd opracowaniem historycznym dziejów podziemnego drukarstwa AK w Warszawie, Tajnych Wojskowych Zakładów Wydawniczych (TWZW). Na tym właśnie zamierzał głównie skoncentrować uwagą autor, pragnąc dać dzisiaj „jaką taką satysfakcję pracownikom podziemnej poligrafii, zwłaszcza że dowództwo AK naszego całego zespołu: drukarzy, ludzi pełniących odpowiedzialne funkcje masek, kierowników drukarń, łączniczek, pracowników technicznych, ryksiarzy - bynajmniej nie rozpieszczało". Trudno się nie zgodzić z autorem, gdy pisze, iż „ten dział walki z okupantem swoim natężeniem i narażaniem się uczestników bodaj przewyższa niewątpliwie bardziej efektowną otwartą walkę partyzancką z bronią w ręku. Ale o partyzantce wydawniczej czy kolporterskiej nie piszą poeci i literaci."

Napisał więc pracownik TWZW, kierownik podziemnej drukarni Michał Wojewódzki.

Kim jest autor dzisiaj? Znanym dziennikarzom, redaktorem naczelnym poważnych czasopism, badaczem niedawnej przeszłości Warszawy, zbieraczem materiałów o ludzkich, polskich losach czasów wojny, autorem wielu opracowań publicystycznych i książek. Jest osobą liczącą się w intelektualnym pejzażu odbudowanej Warszawy, stolicy Ludowej Polski.

Kim był wówczas, u progu swego świadomego życia, u progu wojny? Należał do pierwszego od 120 lat pokolenia całkowicie wychowanego i ukształtowanego w niepodległej Polsce, odrodzonej po zaborach. Od pierwszej literki polskiego alfabetu po indeks uniwersytecki warszawskiego uniwersytetu im. Józefa Piłsudskiego był dzieckiem i produktem II Rzeczypospolitej. Nie widział zaborczego munduru i nie słyszał obcego języka. Słuchał w szkole polskiego nauczyciela, a na ulicy polskiego policjanta. Służył w polskim wojsku i pracował w polskim urzędzie. I najbardziej przerażające jest to, do czego się przyznaje na pierwszych kartkach swojej książki: czekał na wojnę, chciał jej. Jakże charakterystyczny jest mechanizm tego chcenia! Po maturze, po szkole podchorążych, choć nie członek klas posiadających, lecz obsługującej je elity inteligenckiej, ten więc dobrze zapowiadający się kandydat do warstw ówczesnych pełnoprawnych gospodarzy kraju - rządowej inteligencji - nie widzi przed sobą drogi...

Warunki zmuszają go do przyjęcia lichej posadki w urzędzie - nie widzi przed sobą przyszłości. Podjęte równolegle studia uniwersyteckie również nie rokują nadziei na otwarcie szerokich perspektyw. Dostrzeżony brak dynamicznej przyszłości już u tego dwudziestoparoletniego mężczyzny rodzi gorycz i pragnienie wielkiej zmiany. Hasła rewolucji z trudem tylko docierają do jego środowiska. Nie są tu atrakcyjne, gdy najwyższą troską dla pierwszego pokolenia inteligencji niepodległej Polski jest właśnie ona - niepodległość, własne państwo. Więc może wojna - jeśli już ma być - przyniesie tę wielką przemianę! Jaką? Jeszcze nie wiadomo. Na razie przyniosła tylko utratę tego, co było najdroższe: niepodległości państwa.

Z kampanii wrześniowej podchorąży Wojewódzki wrócił do Warszawy ze zdobycznym pistoletem i z pustką w głowie. Nawet nie uprzątnął na wpół zburzonego przez bomby mieszkania. Ale każdy człowiek we własnym mieście, we własnym społeczeństwie, nawet okupacyjną nocą głodnej i mroźnej zimy 1939 na 1940 żyje wśród ludzi, tkwi i obraca się w różnych kręgach. Krąg rodziców, krąg narzeczonej i jej koleżanek, krąg swojej gimnazjalnej klasy i krąg pułkowych kolegów, środowiska pracy, środowiska uniwersytetu. O jednym z nich napisze: „Wszyscy przyjaciele i znajomi z kręgu ulicy Racławickiej byli zaangażowani w konspiracji, ale na ten temat nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy, chociaż zdawaliśmy sobie sprawę z działalności każdego z nas... To było oczywiste."

To było tak oczywiste... i wkrótce podchorąży Wojewódzki w jednym „kręgu" zapoznaje maturzystów z ostatniego przedwojennego rocznika z działaniem pistoletów typu vis i parabellum, a w innym „kręgu" student i sportowiec Wojewódzki rozpoczyna nasłuch radiowy, a potem druk wątlej podziemnej gazetki.

To było tak oczywiste. I tu należałoby postawić pytanie, cóż to za Imperatyw pchał tysiące ludzi nazajutrz po klęsce do dalszej walki, po kompletnej ruinie państwa i życia społecznego do ich odbudowy w podziemiu? Prosta odpowiedź: niezłomny patriotyzm nie tłumaczy ani dynamiki, ani szybkości, ni sprawności togo podziemnego odrodzenia. Mówi się: jakbyśmy to mieli we krwi, w genach: wykształcony przez 120 lat instynkt konspiracji. To tłumaczy wiele, zwłaszcza że żywa tradycja - konspiratorzy roku 1905, lat pierwszej wojny światowej, Śląska czy Wielkopolski - jeszcze żywi i w pełni czynni chodzili po ulicach, a konspiracja komunistyczna po ledwie półtorarocznej luce wprost nawiązywała niemal nieustanną ciągłość. To wiele, lecz to jeszcze nie wszystko.

Myślę, że można tu zastanowić się nad pozytywnym wkładem w dziedzinie ludzkiej świadomości, ludzkich postaw, wniesionym właśnie przez międzywojenne dwudziestolecie - Polskę, choć nie dla wszystkich własną, ale jedyną, przez przytłaczającą większość uznaną za ojczyznę jedyną i ojczyste państwo. Sądzę, że w łatwości konspiracji z lat okupacji przejawił się prócz instynktu konspiracyjnego również wykształcony już instynkt państwowy. Nie tylko miłość ojczyzny, ale i potrzeba utrzymania ciągłości istnienia państwa, ciągłości istnienia własnej organizacji życia społecznego.

Brak psychologicznej akceptacji faktów klęski i likwidacji całego życia społeczno-państwowego, powszechna negacja struktury utworzonej przez okupanta, uznanej za bezprawną i tymczasową, niezgoda na rzeczywistość materialną nie była tylko patriotycznym buntem, była zarazem konstruktywną manifestacją na rzecz utrzymania ciągłości polskiego życia we wszystkich jego, niezbędnych nowoczesnemu społeczeństwu przejawach. Zakazana szkoła kontynuowała pracę w mieszkaniu nauczyciela, zakazany obrót towarowy między miastem i wsią przenosił się do koszyka szmuglera i na Kercelak, zakazana partia funkcjonowała w fabrycznych szatniach i przy zlewniach mleka, czyli tam, gdzie ludzie się spotykali, zakazana gazeta schodziła do drukarni ukrytej w wykopie pod podłogą piwnicy na wpół zburzonej oficyny na przedmieściu.

Nie tylko wojsko zeszło do podziemia, a poborowi z kolejnych, nie powołanych we wrześniu roczników zamiast na pobór do koszar szli na pierwsze ćwiczenia i przysięgę do zagajnika za wsią.

A sąd, sąd okupacyjny, instrument wrogiego terroru, a nie sprawiedliwości musiał być zastąpiony sądem podziemnym, i to karzącym nie tylko za zdradę - śmiercią, lecz również karami ostrzegawczymi za zbytnią gorliwość, brak godności narodowej, grabieże, kradzieże, zwykłą nieuczciwość.

I ludzie szli do tej konspiracji nazajutrz po klęsce, zwyczajnie, jakby co dzień rano do pracy. Wojskowi do wojskowych, urzędnicy magistraccy do magistratu, strażacy do strażaków, chłopi do sołtysa, studenci do profesora, uczniowie do nauczyciela, A drukarze do drukarni. Podziemnych.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin